Ze Skandynawii do Polski

Ze Skandynawii do Polski

W Polsce tylko 15% pracowników należy do związków zawodowych, w Szwecji 87% Mamy do czynienia z największą w ostatnich latach w Polsce falą protestów społecznych o podłożu socjalnym. Lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, celnicy, policjanci – kolejne grupy występują przeciwko rządowi. Wraz z tymi protestami następuje reaktywacja związków zawodowych. Na naszych oczach na nowo organizuje się polskie społeczeństwo. Kwestie łamania praw pracowniczych i podwyżki płac przestały być tematem tabu i zaczęły w końcu funkcjonować w przestrzeni publicznej. Z drugiej strony mamy do czynienia z naturalną niechęcią rządzących liberałów do ruchu związkowego i takimi zapowiedziami zmian w kodeksie pracy jak możliwość zwalniania działacza związkowego bez konsultacji z jego organizacją związkową. Tylko 15% polskich pracowników należy do związków zawodowych. To znacznie gorzej niż w innych państwach Unii Europejskiej. Nasz kraj zajmuje w tej statystyce jedno z ostatnich miejsc wśród państw Starego Kontynentu. Największe osiągnięcia ma Skandynawia. Do czołówki zaliczają się Szwedzi i Finowie. W Szwecji rynek pracy liczy 4 mln obywateli. Ale z tej liczby 3,5 mln, czyli około 87% osób, należy do związków zawodowych. Zdecydowana większość. Także Finlandia może się poszczycić jednym z najwyższych na świecie wskaźników przynależności pracowników do związków zawodowych. Wynosi on ponad 80%. Olbrzymie dysproporcje we wskaźnikach znajdują odbicie w różnicach warunków pracy i praw pracowniczych. W Szwecji istnieje model państwa opiekuńczego. Jednym z jego filarów są związki zawodowe. I to one gwarantują pracownikom właściwe warunki zatrudnienia, bez względu na sektor gospodarki. Zapewniają także bezpłatną pomoc oraz poradę prawną w przypadku konfliktu z pracodawcą. 22-23 stycznia br. uczestniczyłem w spotkaniu liderów organizacji SAMAK pod Sztokholmem. W jej skład wchodzą partie socjaldemokratyczne państw nordyckich: Danii, Finlandii, Grenlandii, Norwegii, Szwecji, Wysp Alandzkich i Wysp Owczych oraz związki zawodowe z Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji. W dyskusji wzięli udział także przedstawiciele Polski, Estonii, Litwy, Niemiec i Rosji. Uczestnicząca w spotkaniu Wanja Lundby-Wedin, przewodnicząca Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, podkreśliła istotną rzecz – znaczenie dialogu oraz współpracy związków zawodowych i partii socjaldemokratycznych w sukcesie gospodarczym państw skandynawskich. Uznała, że kluczem tego sukcesu są związki zawodowe. Sojusz partii politycznych i związków zawodowych skupionych w jednej organizacji jest znakomity. Takie połączenie jest jak najbardziej naturalne. Partie lewicowe zrodziły się z ruchów związkowych. W interesie pracowników leży jeden ruch społeczny. Ruch, w którym znajdują się ludzie o podobnych dążeniach. Ale realizują cele odmiennymi działaniami. W ostatnich kilkunastu latach ruch związkowy w Polsce zamierał. Pracownik stawał się coraz bardziej osamotniony w walce o swoje prawa. Upadały przedsiębiorstwa o wieloletnich tradycjach. Inne zmieniały właścicieli. Ludzie byli zwalniani z pracy. Tym, którzy pozostawali, ograniczano prawa pracownicze i zabierano gwarantowane wcześniej umowami zbiorowymi przywileje. Płace w najlepszym wypadku zatrzymywały się na tym samym poziomie, w innych przypadkach zmniejszały się. Pracownicy obawiali się organizować na nowo i bronić swoich praw. Nieśmiałe próby tworzenia związków zawodowych np. w supermarketach kończyły się zwolnieniami. Pracownicy stawali się coraz słabszymi partnerami dla potężnych właścicieli firm i coraz silniejszych organizacji pracodawców. Zanikało współdziałanie pomiędzy pracodawcami a pracownikami. Zaczynał się dyktat jednej strony. I podporządkowanie drugiej. Coś z gatunku pana i niewolnika. Pierwsi zaczęli rosnąć w siłę. W drugich narastało rozgoryczenie i frustracja. Neoliberalny kształt przemian w Polsce wykluczył z debaty publicznej kwestie pracownicze, a związki zawodowe mianował jednym z hamulcowych reform. Przy bardzo silnej pozycji pracodawcy i olbrzymim bezrobociu zatrudniani ludzie obawiali się domagać odpowiednich wynagrodzeń. Płace stały się tematem tabu. Chcesz wyższych zarobków i o nich mówisz – idziesz na bruk. Na twoje miejsce znajdzie się ktoś inny, który za minimalną stawkę zgodzi się wykonywać twoją pracę. Oczekujesz podwyżki, bo znakomicie radzisz sobie z wykonywaniem obowiązków – twoje nadzieje są płonne. Główną przeszkodą w przynależności do związków zawodowych w Polsce jest brak takiej organizacji w miejscu pracy. Przeczy to stereotypowi lansowanemu przez część środowisk opiniotwórczych, że związki zawodowe są złe i szkodzą interesowi pracowników. Do związków zawodowych właściwie nie należą osoby w wieku 18-24 lata

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2008, 2008

Kategorie: Opinie