PPK – droga donikąd

PPK – droga donikąd

Warszawa 19.11.2018 Siedziba GPW (Gielda Papierow Wartosciowych). Prezydent Andrzej Duda podpisal ustawe o Pracowniczych Planach Kapitalowych. N/Z prezydent Andrzej Duda, prezes zarzadu GPW Marek Dietl., Image: 426783201, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Adam Chelstowski / Forum

Polacy nie nabrali się na emerytalne pomysły PiS Polacy odrzucili pisowski pomysł oszczędzania na emeryturę i wbrew prognozom rządu wypisują się z pracowniczych planów kapitałowych. Nie pomogło automatyczne zapisywanie do programu kolejnych grup pracowników w wieku od 18 do 55 lat ani oferowanie zachęt przez państwo. Jak ujawnił raport przygotowany przez Instytut Emerytalny i kancelarię prawa pracy Wojewódka i Wspólnicy, wypisało się z niego średnio 60% pracowników dużych – zatrudniających ponad 250 osób – firm, którzy do PPK włączeni zostali w lipcu. W niektórych firmach było to zaledwie 5%, ale w innych aż 94%. Ich składki nie zasilą funduszu PPK, co miało się stać już w listopadzie. Jeśli podobnie postąpią pracownicy mniejszych firm, którzy do programu zostaną włączeni w przyszłym roku, a potem ci z sektora publicznego, włączeni w roku 2021, rząd będzie musiał obejść się smakiem. Jeśli bowiem ktoś złożył oświadczenie o rezygnacji z PPK, ponownie zostanie automatycznie zapisany do programu dopiero po czterech latach. Tymczasem projektodawcy systemu zakładali, że z PPK zrezygnuje zaledwie 25% z 11 mln zapisanych. Ludzie wypisują się z PPK z wielu powodów. Pierwszym jest to, że po prostu nie chcą mniej zarabiać na rękę. Pracownik ma bowiem wpłacać do funduszu od 2% do 4% swojego wynagrodzenia brutto. Pracodawca doda do tego od 1,5% do 4% jego wynagrodzenia brutto, a państwo dla zachęty dorzuci 250 zł na dzień dobry i 240 zł rocznie. Zebrane pieniądze można będzie wypłacić dopiero po osiągnięciu 60 lat. Jeśli będzie się chciało wycofać je wcześniej, trzeba będzie zwrócić wpłatę powitalną i dopłaty roczne oraz zapłacić należne podatki i składki ZUS. Drugi powód to ciągłe majstrowanie przy emeryturach przez kolejne rządy. Wprowadzenie OFE, likwidacja OFE, wprowadzenie PPK, a ostatnio pomysł likwidacji limitu wysokości opłacanych składek jako 30-krotności średniej pensji – wszystko to powoduje nieufność przyszłych emerytów. I trzecia kwestia – coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że przekazanie emerytur w ręce prywatnych instytucji finansowych oznacza brak społecznej kontroli nad nimi i uzależnienie przyszłych wypłat od wszelkich zawirowań na rynku. Zgromadzone w PPK środki mają być bowiem inwestowane w aktywa finansowe (akcje, obligacje i inne). Skoro na emeryturę odkłada się przez 35-40 lat, można być niemal pewnym, że w tym czasie zdarzy się poważny kryzys finansowy czy krach na giełdzie. Ciąg dalszy prywatyzacji emerytur PPK stanowią kontynuację zapoczątkowanego w 1999 r. procesu prywatyzacji emerytur podjętego w Polsce w ramach neoliberalnych reform gospodarczych. Istota tej prywatyzacji sprowadza się do ograniczenia publicznego systemu emerytalnego, w którym emerytury są wypłacane ze składek pobieranych od wynagrodzeń pracowników. W nowym systemie emerytury mają być wypłacane przez prywatne instytucje finansowe i pochodzić z inwestowania składek emerytalnych w różne aktywa finansowe (akcje, obligacje i inne). By przeprowadzić taką prywatyzację, rządzący, przy wsparciu mediów, starali się przede wszystkim podważyć zaufanie społeczne do publicznego systemu emerytalnego, powtarzając, że stanie się on niewypłacalny z powodu starzenia się społeczeństwa. Chodziło o wywołanie strachu o przyszłe emerytury i pokazanie na tym tle, jak korzystnym rozwiązaniem mogą być niezależne od państwa emerytury pochodzące z rynku finansowego. Nieuczciwość przeprowadzonej w 1999 r. w Polsce reformy polegała na tym, że świadomie, choć bez informowania społeczeństwa, dokonano wtedy redukcji emerytur z ZUS o ponad połowę. Społeczeństwo było natomiast przekonywane, że dzięki reformie emerytury wzrosną, a emerytów stać będzie na egzotyczne wczasy „pod palmami”. Miało to być możliwe zwłaszcza dzięki ustanowieniu przymusowego drugiego filara w postaci otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Najpierw więc celowo drastycznie obniżono państwowe emerytury, by następnie podawać je jako uzasadnienie dla OFE, a teraz dla PPK, i apelować do społeczeństwa o gromadzenie prywatnych oszczędności na stare lata. Wprowadzenie OFE zakończyło się całkowitą klęską. W ciągu pierwszych 15 lat z tego powodu powstało ponad 330 mld zł dodatkowego długu publicznego, gdyż państwo musiało zaciągać pożyczki, by pokryć Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych ubytek składek emerytalnych, idących na spekulacje giełdowe zamiast na wypłatę bieżących emerytur. Gdyby nie zmiany w OFE wprowadzone w 2011 i 2014 r., Polska mogłaby się stać niewypłacalna,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2019, 48/2019

Kategorie: Opinie