Korespondencja z Neapolu Dziennikarz wyspowiadał się z wymyślonych grzechów w 24 kościołach. To, co usłyszał w konfesjonale, nie zawsze idzie w parze z oficjalną doktryną Kościoła Włoski dziennikarz Riccardo Bocca wyspowiadał się w 24 kościołach w największych miastach Półwyspu Apenińskiego: Rzymie, Mediolanie, Turynie, Neapolu i Palermo. Najpierw udawał pogrążonego w bólu 40-letniego mężczyznę, który odłączył nieuleczalnie chorego ojca od respiratora. – Ojciec chorował od 15 lat, najpierw sparaliżowało mu nogi, mógł się poruszać tylko na wózku inwalidzkim, potem stopniowo paraliż objął całe ciało, kiedy przestał samodzielnie oddychać, podłączono go do maszyny generującej oddech. Zanim całkowicie odjęło mu mowę, błagał nas, abyśmy pozwolili mu umrzeć, zachowując odrobinę godności. Matka nigdy się na to nie zgodziła. A ja pewnego wieczoru poprosiłem zaufanego lekarza, aby spełnił wolę ojca. Teraz dręczą mnie wątpliwości. Historia była wymyślona, chociaż nie do końca. Niewiele przecież odbiega od historii domagającego się eutanazji Welby’ego. Podobieństwo dostrzegł również młody neapolitański zakonnik. – To nie było życie. Wiesz, co ci powiem, nie myśl o tym więcej. Oddajmy tę sprawę w ręce Boga. To nie jest prosta rzecz, podobnie jak samobójstwo, Kościół potępia i ma pełne prawo do takiego stanowiska, w przeciwnym razie stałoby się to regułą. Ale w przypadku Welby’ego czy twojego ojca… Ja sam, gdybym miał ojca, żonę czy dziecko, którzy przez całe lata żyją tylko dzięki maszynie – odłączyłbym ich… Idź w pokoju. Spowiednik z Turynu także okazał daleko idące zrozumienie, mówiąc, że nie powinien mieć wyrzutów sumienia. – Bóg panu wybaczył. Niech pan mu zaufa. Trzeba myśleć pozytywnie… Komórki macierzyste i AIDS Bocca wcielił się też w postać pechowego 30-latka, który podczas transfuzji krwi zaraził się AIDS. Rzymskiemu spowiednikowi w średnim wieku opowiedział, że na początku przeżył szok, ale na szczęście jego organizm pozytywnie reaguje na środki farmakologiczne. Na razie choroba nie postępuje. Ponieważ czuje się dobrze, wrócił do normalnego życia, spotyka się ze stałą dziewczyną i ma z nią stosunki fizyczne. Ponieważ jest człowiekiem wierzącym, chociaż niepraktykującym – zaznaczył – nie używa prezerwatywy, bo takie są zalecenia Kościoła, dręczy go jednak pytanie, czy postępuje słusznie. A może grzeszy, narażając zdrowie i życie osoby, którą kocha? W odpowiedzi usłyszał pytanie: – Dlaczego uważasz się za osobę niepraktykującą? Wysłuchawszy wyjaśnień – „bo nie chodzę na msze” – ksiądz wdał się w rozważania o ważności modlitwy. Potem zapytał o dziewczynę, czy jest mężatką, czy rozwódką i czy mają zamiar się pobrać. Ponieważ mężczyzna jeszcze raz zapytał, czy w dalszym ciągu nie powinien używać prezerwatywy – ksiądz odpowiedział twierdząco i dodał: – Pomyślcie o małżeństwie. Tym razem dziennikarz nie otrzymał rozgrzeszenia. W obliczu tej samej historii zupełnie inaczej postąpił spowiednik w Turynie. Stwierdził, że jest to kwestia, którą każdy powinien rozważyć we własnym sumieniu. – Wierzysz, że robisz dobrze, postępując według wskazań Kościoła? – Tak. – A więc o co chodzi? – zapytał ksiądz i udzielił rozgrzeszenia. Włoski dziennikarz podszył się również pod naukowca zajmującego się badaniami komórek macierzystych, któremu zaoferowano pracę w instytucie w Szwajcarii prowadzącym badania na embrionach. – Propozycja pod każdym względem, także finansowym jest bardzo kusząca, ale jako człowiek wierzący nie wiem, co mam zrobić, bo przecież Kościół potępia tego rodzaju eksperymenty – tłumaczył w konfesjonale. W mieście u stóp Wezuwiusza spowiednik podkreślił dwie rzeczy – trzeba postępować według wskazań Kościoła i według własnego sumienia. – Kiedy jednak kierujemy się sumieniem, nie powinniśmy obracać się przeciwko temu, co mówi Kościół. A jakie jest właściwie stanowisko Kościoła w tej sprawie? Dziennikarz wyjaśnił i zapytał: – Czy nie lepiej, że na takim stanowisku będzie ktoś, kto ma skrupuły, jak ja, niż ktoś inny, komu jest wszystko jedno? Po namyśle ksiądz odrzekł, że rzeczywiście ma rację i powinien przyjąć ofertę. W Turynie ksiądz okazał się lepiej poinformowany i orzekł, że komórki macierzyste to przyszłość i penitent powinien zaakceptować nowe stanowisko, a potem unikać zajmowania się embrionami. Dowiedziawszy się, że to nie jest możliwe, odpowiedział, że hipotetycznie mógłby nie wiedzieć, skąd pochodzi materiał do badania. – Analityk badający krew nie wie przecież, jakie jest jej pochodzenie. Dodał
Tagi:
Małgorzata Brączyk









