Kolejna powódź dla jednych jest dramatem, dla drugich fantastyczną okazją! Firmy budowlane już dziś zacierają ręce Wiemy, że woda nie przeleje się przez wały. Mamy stuprocentową pewność – uspokajał 22 maja br. na antenie TVN 24 prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. I dodał: – Dziękuję za to, że w takiej chwili jesteśmy wszyscy razem. Dzień wcześniej zapewniał, że zabezpieczenia w dzielnicy Kozanów – wojsko ustawiło tam nowoczesną metalową zaporę, wzmocnioną łańcuchami i folią – są tylko pro forma, bo słynnemu osiedlu woda nie zagraża. Około godziny 14 kamery tej samej stacji telewizyjnej pokazały, jak mieszkańcy dzielnicy Kozanów workami z piaskiem próbują zatrzymać wdzierającą się do miasta wodę. Zdjęcia bezlitośnie ujawniły grozę sytuacji. Chaos i uciekający przed żywiołem tłum. I tego samego prezydenta Dutkiewicza, który napiętym głosem tłumaczył: – Rzeka nas przechytrzyła. Otóż tego dnia we Wrocławiu nie stało się nic nadzwyczajnego. Nic, czego nie dałoby się przewidzieć. Każdy, kto zna styl sprawowania władzy przez prezydenta Dutkiewicza i jego ekipę, wie, że „przezorność” i „ostrożność” nie są ich mocną stroną. Liczy się zręczny PR, wielkie projekty i dobre wrażenie. Rzecz w tym, by nie przesadzić. W poniedziałek 24 maja br. płk Jerzy Panas, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego we Wrocławiu, który kierował akcją przeciwpowodziową ze strony wojska, tak opisał to, co działo się w dzielnicy Kozanów dziennikarzowi „Gazety Wyborczej”: – Nie było ani worków, ani piasku. Panował totalny bałagan, ludzie chodzili, gdzie chcieli, też między naszymi transporterami. Woda lała się już przerwanym wałem, wszyscy tylko stali i patrzyli. Nie otrzymałem żadnego polecenia od prezydenta. Był on zajęty rozmową z reporterami. Prosiłem go, by wydał mi polecenia, bo to przecież on odpowiada za akcję i ją organizuje. Pytałem o piach i worki. Powiedział mi, że już wszystko jedzie. Gdy zapytałem po półtorej godzinie po raz drugi o to, odpowiedział, że ciężarówki stoją w korku. I natychmiast został solidnie skarcony przez wiceprezydenta miasta Wojciecha Adamskiego: – Płk Panas – przykro to powiedzieć – w czasie „operacji kozanowskiej” zgubił się dwa razy fizycznie i kilkakrotnie merytorycznie. Przykro, że pan pułkownik własną niekompetencję próbuje przerzucić na innych i nie rozumie, że bywają momenty, gdy lepiej jest milczeć. Oczywiście, że po tym, co oglądała cała Polska, należy wpuścić końce w wodę. Władze Wrocławia bagatelizują zdarzenia. Cytowany przez „Gazetę Wrocławską” wspomniany Adamski mówił: – W całym Wrocławiu i na Kozanowie powódź zalała kilka mieszkań, kilkadziesiąt garaży i piwnic. Czyli nie ma sprawy. Prezydent Dutkiewicz obiecał powołanie specjalnej komisji, która miałaby wyjaśnić, jak doszło do zalania tej części Wrocławia. To najlepszy sposób, by klęskę zamienić w sukces. Zwłaszcza że Kozanów nie był jedyną dzielnicą miasta, w której pojawiła się woda. Mieszkańcy okolic Psiego Pola o możliwości zalania swoich domów dowiedzieli się w piątek po południu… To, co wypisują na blogach internetowych, nie nadaje się do druku. Tego samego dnia wiceprezydent Adamski ogłosił ewakuację Wilczyc – wsi leżącej tuż przy granicy miasta, nad Widawą. Mieszkańcy dowiedzieli się o tym z mediów. Wybuchła panika, bo o ewakuacji nie informowała ich ani straż, ani policja. W sobotę mieszkańcy zachodnich części Wrocławia na kilka godzin zostali pozbawieni wody w kranach. Powód? Brak prądu w przepompowni. Dzień wcześniej wiceprezydent Adamski przekonywał, że bez prądu woda i tak będzie, bo są agregaty i zapas paliwa. Wyszło na jaw, że w przepompowni agregatów nie ma… Prasa lokalna przytoczyła więcej podobnych przykładów i zabrała się do szukania winnych. Nie zmąciło to dobrego samopoczucia włodarzy miasta, skłonnych obciążać winą za wszystko tajemniczych „ekspertów hydrologów”, którzy zapewniali ich, że Wrocław jest bezpieczny. I trudno się dziwić – za kilka miesięcy odbędą się wybory samorządowe. Pytanie „Czy wielka woda zniesie prezydenta Dutkiewicza?” jest jak najbardziej na miejscu. A co ze stadionem? Kulminacja fali powodziowej we Wrocławiu nie wydaje się największym problemem władz miasta. O wiele groźniejsza sytuacja panuje na budowie sztandarowej inwestycji ekipy Dutkiewicza na Euro 2012 – stadionu na Maślicach. Zgodnie z harmonogramem termin zakończenia samej tylko korony stadionu określono na koniec czerwca 2011 r. Po wypowiedzeniu przez miasto
Tagi:
Marek Czarkowski