Stoczniowcy bez stoczni

Stoczniowcy bez stoczni

Wszyscy zaciągają długi, gdzie się da, a i tak większość nie płaci czynszu ani rachunków za energię elektryczną i gaz Szczecińscy stoczniowcy nie chcą już nic mówić. W milczeniu z transparentami wyszli w miniony czwartek zza bramy stoczni i ruszyli w kierunku miasta. Ustawili się kolejno: wydziałami, spółkami. Tym razem bez transparentów, ale z szubieniczką, która miała przypomnieć, że winni tej sytuacji powinni być rozliczeni. W marszu milczenia szli w kierunku siedziby urzędu wojewódzkiego. Prawie dwie godziny kilkutysięczny tłum w strugach deszczu przemierzał ulice miasta. Po drodze zatrzymali się przed siedzibą PKO BP Przedstawiciele komitetu protestacyjnego wręczyli dyrekcji petycję z prośbą, by ten lider konsorcjum bankowego wpłynął na inne banki w sprawie udzielenia kredytu dla stoczni. – Proszę o spokój i powagę – apelował jeden z organizatorów protestu przed gmachem urzędu wojewódzkiego. Zachowali spokój. – Dziękuję, że wasza determinacja poparta jest rozsądkiem i rozwagą – powiedział do nich wicewojewoda zachodniopomorski, Andrzej Durka. – Zapewniam, że podobna jest determinacja rządu. Aktualna jest obietnica, że do końca czerwca uruchomienie produkcji będzie faktem. Janusz Gajek, przewodniczący komitetu protestacyjnego, poinformował, że następnego dnia rano zaplanowany jest kolejny wiec na terenie stoczni. Na razie kroplówka Zanim pokazali miastu swoją milczącą determinację, wcześnie rano, już o 7, byli na placu fabrycznym swojego zakładu. Dowiedzieli się, że rada nadzorcza przyjęła rezygnację prezesa Andrzeja Stachury, który powrócił do spółki ASS. Na czele Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA stanął Zbigniew Stypa, dotychczasowy wiceprezes. Stypa powiedział, że 40 mln dol. kredytów, o których była mowa podczas rozmów o renacjonalizacji zakładu, to tylko kroplówka. Stoczni potrzebna jest kilka razy większa suma, by wznowiła produkcję i podniosła się z upadku. Zapowiedział też, że funkcję prezesa przyjął tylko tymczasowo, aż do kolejnych decyzji. Ogłosił zamknięcie stoczni. Powodem jest wniosek złożony kilka dni wcześniej do Sądu Rejonowego w Szczecinie o ogłoszenie upadłości stoczni, największej spółki holdingu. Przygotowywane są już listy pracowników dla Urzędu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który zobowiązany jest do wypłacenia należnych świadczeń w razie upadłości zakładu. – Wczoraj w Warszawie spotkała się Komisja Trójstronna do spraw dialogu społecznego. Był tam także przedstawiciel naszego związku – poinformował w ub. czwartek Andrzej Antosiewicz, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej „Solidarność”. – Rozmowy dotyczyły programu ratowania Stoczni Szczecińskiej i całego przemysłu okrętowego. Ustalono, że zwalniani pracownicy przemysłu okrętowego włączeni zostaną do programu osłon socjalnych, podobnego do tego, który dotyczy hutnictwa i zbrojeniówki. O czym tu mówić? – Szkoda słów – komentują stoczniowcy. – Co mamy mówić? O naszych długach, o dramacie naszych rodzin? O tym, że w razie, gdy stocznia się nie odrodzi, straci pracę także kilkadziesiąt tysięcy ludzi spoza Szczecina, bo pracują w związanych z nami zakładach? – pyta retorycznie spawacz z 32-letnim stażem. – Więcej już nic powiedzieć się nie da. Pozostało milczenie. – Ludzie są w bardzo trudnej sytuacji, nie mają nawet na chleb – dodaje Kazimierz Janicki, wiceprzewodniczący MOZ „Solidarność”. – Wszyscy zaciągają długi, gdzie się da, a i tak większość nie płaci czynszu ani rachunków za energię elektryczną i gaz. Niektórym już odcięto prąd, wielu boi się wizyt komornika i utraty mieszkania. W najgorszej sytuacji są ci, którzy zaciągnęli kredyty. Nie mają z czego spłacać, bo przecież już od czterech miesięcy nie dostają pensji. Ludzie są coraz bardziej zdeterminowani, bo nie wiedzą, co robić. Czekać? Szukać pracy, ale gdzie? „Solidarność” przygotowała z funduszy związkowych paczki żywnościowe dla tysiąca swoich członków, każda za 50 zł. – Dobre i to – cieszy się jeden z obdarowanych. – Poprosiliśmy wojewodę zachodniopomorskiego o pomoc w uzyskaniu prolongat na zaległości w opłatach za energię, gaz i czynsze – poinformował na czwartkowym wiecu Andrzej Antosiewicz. – Jesteśmy umówieni na spotkanie w tej sprawie na początku lipca. Może uda się coś załatwić. Bez taryfy ulgowej – Nie możemy traktować stoczniowców inaczej niż innych lokatorów, chyba że zostaniemy zwolnieni z płatności za wodę, ciepło, energię, podatki itp. – zżyma się Marek Nielek, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 25/2002

Kategorie: Kraj