Strzał nad murem

Strzał nad murem

Aż spod Szczecina przyjeżdża Bartek Łastowski. Piłka nożna to jego pasja. Długo wydawało się, że będzie jedynie kibicem. – Urodził się z krótszą stopą – tłumaczy jego ojciec, Mariusz Łastowski. – Miał założony aparat Ilizarowa. Lekarze próbowali naciągnąć mu tę nogę. Niestety, nie rosła tak szybko jak reszta ciała. To jednak Bartka nie zatrzymało, bo nigdy nie był chowany przed światem. Nie krył się więc wcale z niepełnosprawnością. Jako dziecko na jednej nodze przetańczył całe wesele i jeszcze się dziwił rano, że orkiestra już przestaje grać. Uparcie dąży do celu. – Najbardziej się denerwuje, kiedy panie mówią: oj, jaki biedny chłopiec – podkreśla ojciec. Bartek nie daje sobie w kaszę dmuchać. Nie ma więc problemów z rówieśnikami. Radzi sobie z nimi także na boisku, choć kiedyś było to łatwiejsze. – Gram z kolegami o dwóch nogach, zawsze z protezą – mówi. – Nawet nie tak źle to wygląda, ale najczęściej bronię. Ciężko jest, bo szybciej biegają, trudno ich dogonić. O tworzeniu pierwszej w Polsce drużyny amp futbolu usłyszał w telewizyjnym programie „Kawa czy herbata?”. – Do szkoły tego dnia się spóźnił, bo musiał znaleźć coś więcej w internecie – śmieje się ojciec. Przypadek W telewizji o amp futbolu opowiadał Mateusz Widłak. Jest wielkim fanem piłki nożnej. Skończył fizjoterapię, a podczas innych studiów, kulturoznawstwa Ameryki Łacińskiej, obejrzał film dokumentalny „Ginga”. Jeden z jego bohaterów to były zawodnik ligi brazylijskiej, który po stracie nogi wciąż gra w piłkę, wspomagając się kulami. Mateusz Widłak zaczął szukać informacji o piłce nożnej osób po amputacjach. O powstaniu tej dyscypliny – jak to często bywa – zadecydował przypadek. Był rok 1980. Don Bennett, 50-letni mieszkaniec Seattle w USA, majsterkował w garażu. Stał wsparty na kulach; osiem lat wcześniej stracił prawą nogę. Na podwórku jego syn ćwiczył rzuty do kosza. Nie trafił i piłka potoczyła się pod nogę Dona. Zamiast ją odrzucić, kopnął. Potem jeszcze raz i kolejny. Wieczorem nie mógł przestać o tym myśleć. Skoro na jednej nodze jeździ na nartach, to dlaczego nie miałby pograć w piłkę? Już w najbliższą niedzielę spotkał się na boisku z kolegami, którzy także byli po amputacjach. Gra w piłkę spodobała się im, więc zaczęli to robić co tydzień. Ponieważ było ich za mało do meczu, wyzywali na pojedynki pełnosprawnych piłkarzy, którzy dostawali kule i grali z uniesioną jedną nogą. Już w 1984 r. odbyły się pierwsze międzynarodowe zawody amp futbolu, w których wzięły udział drużyny z Ameryki Północnej i Środkowej, a w 1987 r. – pierwsze mistrzostwa świata. Wygrała je drużyna Salwadoru, złożona z weteranów wojennych. Tak już jest, że w wielu krajach zawodnicy rekrutują się spośród poszkodowanych w różnych konfliktach i z powodu pozostałych po nich min i niewybuchów. Na Haiti powstała zaś drużyna złożona z rannych w niedawnym trzęsieniu ziemi. Dziś w piłkę nożną osoby po amputacjach grają już w kilkudziesięciu krajach. Na ostatnich mistrzostwach świata, w 2010 r. w Argentynie, grało ponad 200 zawodników z 18 państw. W niektórych krajach są nawet ligi. W tureckiej gra za pieniądze trzech Ghańczyków – to pierwsi profesjonaliści w amp futbolu. Powrót Mateusz Widłak i fizjoterapeuta Daniel Kawka zaczęli rozgłaszać tworzenie drużyny amp futbolu na początku czerwca 2011 r. poprzez fora internetowe, stronę Ampfutbol.pl, a także plakaty w zakładach ortopedycznych. Sprawą zainteresowało się paru dziennikarzy, zadziałała poczta pantoflowa i pierwszy trening udało się zorganizować już w październiku. Obecnie w całej Polsce zainteresowanych grą jest ponad 20 osób, a treningi odbywają się co miesiąc. – Mamy ludzi bardzo aktywnych, narciarzy, którzy startują na paraolimpiadzie, jest chłopak, który zdobył puchar świata w pływaniu osób po amputacjach, inny skacze ze spadochronem – mówi Mateusz Widłak. – Ale zgłaszają się też ludzie, dla których impulsem była piłka nożna. Jest także spora grupa byłych piłkarzy, którzy grali przed amputacją. Jeden grał w trzeciej lidze, kilku w okręgówce. To dla nich fajny powrót. Młody działacz nie chce tego nazywać rehabilitacją, formą leczenia. To ma być sport, aktywność fizyczna, ciekawe spędzanie czasu. Podobnie podchodzi do tego trener Marek

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2012, 2012

Kategorie: Kraj