Studenci już nie chcą robić za darmo

Studenci już nie chcą robić za darmo

Młodzi dali sobie wmówić, że muszą mieć w CV co najmniej kilka praktyk, by myśleć o zatrudnieniu Tablica ogłoszeniowa na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego w całości jest zaklejona ofertami staży i praktyk. Chociaż dotyczą różnych branż, od PR po administrację państwową, łączy je jedno – wszystkie są bezpłatne. Praktyki to szansa? Większość, oprócz zdobycia koniecznych umiejętności, oferuje także możliwość zapoznania się z klimatem pracy korporacyjnej, uczestniczenia w ciekawych projektach, a nawet „wniesienia swojego wkładu w tworzenie prestiżu firmy”. W zamian od praktykantów oczekuje się dyspozycyjności, kreatywności, elastyczności, a przede wszystkim odporności na stres i umiejętności działania pod presją czasu. – Praktyce w kancelarii poświęcam dużo więcej czasu niż studiom. Bardzo często wracam do domu po godz. 22. Robię to wszystko za darmo, bo mam motywację: po studiach chcę godnie żyć – tłumaczy 21-letni Adrian z Warszawy, student prawa. Zjawisko bezpłatnych staży czy praktyk nie jest rejestrowane przez żadną instytucję. Eksperci ds. rynku pracy mówią o kilkuset tysiącach przypadków w skali roku. Nic dziwnego. Wśród studentów strach przed bezrobociem jest coraz większy. Według danych Eurostatu, w lipcu 2013 r. bez pracy pozostawało aż 23,1% młodych Polaków (do 25. roku życia). Większość liczy, że jeśli uda im się zdobyć odpowiednie umiejętności i doświadczenie jeszcze w trakcie nauki, to zwiększą swoje szanse na rynku pracy. Ogromne zainteresowanie młodych ludzi stażami sprawia, że pracodawcy są coraz bardziej wybredni. Zdarza się, że rekrutacje na bezpłatne staże składają się nawet z kilku etapów. – Bezpłatne praktyki na pewno są szansą dla młodych ludzi. Ja sam byłem na takim stażu. Mam jednak świadomość, że jest to sprawa bardzo indywidualna i zarówno po stronie praktykantów, jak i pracodawców zdarzają się nadużycia. Ważne jest, by studenci, pracodawcy, a także media rozmawiali o optymalnym modelu praktyk. Ale należy mieć też na uwadze, że będzie on zróżnicowany w zależności od miejsca pracy – podkreśla Marcin Nowacki, dyrektor ds. relacji publicznych Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Niewolnictwo XXI wieku Pierwszym wyraźnym głosem sprzeciwu wobec bezpłatnych staży był list otwarty wystosowany przez Młodych Socjalistów (lewicową organizację młodzieżową) do ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza. „Młodym ludziom wmawia się, że ich wynagrodzeniem jest »doświadczenie« i »szansa na zdobycie etatu«. W rzeczywistości, pracując za darmo, młodzi ludzie pośrednio odbierają sobie szansę na prawdziwy etat. Mechanizm jest prosty – im więcej zadań firmy zlecają bezpłatnym stażystom, tym mniej miejsc pracy potrzebują stworzyć”, napisali Młodzi Socjaliści, apelując o zakazanie bezpłatnych praktyk. Opinię, że to narzędzie wyzysku młodych ludzi przez pracodawców, coraz częściej podzielają sami studenci. Na pytanie: „Czy uważasz bezpłatne praktyki/staże za niewolnictwo XXI w.?” zadane przez portal Nieparzekawy.pl 43% respondentów odpowiedziało: „Tak, pracodawcy wykorzystują bezrobocie i szukają taniej siły roboczej”. Na stronach i forach internetowych pełno jest wypowiedzi obrazujących, jak różne bywają wymagania pracodawców wobec stażystów. – Powiedziano mi, że będę gońcem – wspomina swoje praktyki Barbara, absolwentka prawa, która od kilku lat pracuje w zawodzie. – Nie miałam nic przeciw temu. Przecież każdy zaczyna od jeżdżenia do sądu z dokumentami. Okazało się jednak, że moja praca będzie polegała na obsługiwaniu jednego ze wspólników kancelarii. Musiałam kupować termometr, kiedy jedno z jego dzieci było chore, lub prezenty na przyjęcia. Odeszłam. Natalię z Katowic, która będąc studentką psychologii, zgłosiła się na staż do firmy doradztwa personalnego, wykorzystywano jako sprzątaczkę. – Pierwszego dnia dziewczyna, rok ode mnie starsza, która była tam sekretarką, dała mi mopa i poleciła umyć ubikację. Dostałam też szmatkę i płyn, by umyć stolik przed przyjściem klienta. Paweł, absolwent dziennikarstwa, wspomina staż w jednym z ogólnopolskich dzienników: – Wykonywałem taką samą pracę jak osoby zatrudnione w redakcji na umowę- -zlecenie. Ba, robiłem nawet więcej, bo zaprzęgano mnie do różnego rodzaju prac biurowych. Często zostawałem w pracy dłużej niż zatrudnieni koledzy. Kiedy po miesiącu wspomniałem o wynagrodzeniu, podziękowano mi. Studenci, żądajcie kasy – Panuje przeświadczenie, że młode osoby nic nie potrafią i do niczego się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 46/2013

Kategorie: Kraj