Polski system edukacji jest mistrzem Europy w produkcji niezadowolonych uczniów Prof. Jan Potworowski z Brunel University w Londynie – Koniec roku szkolnego to na pierwszym planie świadectwa i radość wakacji, ale w tle jest poważniej, bowiem ocena polskiego nauczyciela okazuje się niesłychanie trudna – spotyka się wychowawców olimpijczyków, ale także sztywniaków, jak mówią młodzi, głównie skupionych na tym, żeby się nie przepracować w czasie obowiązkowych 18 godzin lekcji. – Chwila, to nie fair! Polski nauczyciel jest pomiędzy młotem i kowadłem. Z jednej strony, ma przestraszone związki zawodowe, z drugiej, kolejne, zmieniające się ekipy ministerialne. Związki czują, że nie mogą podjąć ryzyka przekształcenia swoich członków w lepiej opłacaną, ale znacznie mniej liczebną edukacyjną elitę, podczas gdy ministrom brakuje politycznej woli i wizji do rozpoczęcia niezbędnego dialogu. – Ale pracownicy innych branż zazdroszczą pedagogom, którzy maja swoją kartę, broniącą ich praw. – Karta nauczyciela ze swoimi 18 45-minutowymi lekcjami, z których uczyniono świętość, skazuje nauczycieli na finansowe getto. A w nim będą oni – w porównaniu z innymi grupami zawodowymi – stawać się coraz biedniejsi. To istny cud, że w naszych szkołach dzieją się czasami wspaniałe rzeczy, ale heroizm jednostek nie może być odpowiedzią na głębokie problemy strukturalne. – Trudno mieć pretensje do związków zawodowych, że nie chcą zwolnień swoich członków, że proponują nawet pewną urawniłowkę finansową, byleby wszyscy dostali parę groszy. – Dla ZNP jest to niebywale trudne, by pewnego poniedziałkowego poranka powiedzieć sobie, że chcemy, aby nauczyciele byli dobrze opłacaną elitą, nawet jeśli połowa odpadnie. Ministerstwo Edukacji też nie jest zainteresowane taką rewolucją i obie strony kłócą się o pieniądze, ale też takie, które zostaną równo rozłożone. – O polskiej szkole mówi się źle, ale marne oceny zbiera też reforma systemu edukacji. Ciągle są wątpliwości, czy gimnazja były dobrym pomysłem, czy warto było utrzymać technika, czy zalew podręczników nie jest chaosem. Może nie warto było burzyć starego? – Absolutnie się nie zgadzam. Reforma pobudziła do nowej debaty, toczącej się zarówno wewnątrz szkół, jak i poza nimi. Światowe badania pokazują, że udane reformy edukacyjne mają wspólną cechę – sprawiają, że nauczyciele zaczynają ze sobą rozmawiać. Uruchomienie takich programów jak „Szkoła z klasą” to dowód, że nauczyciele myślą i działają. Słyszę czasami krytykę, że te programy są zbyt powierzchowne. Dobry Boże! Ich uczestnicy przynajmniej coś robią, a to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż siedzenie na czterech literach w oczekiwaniu na pojawienie się cudownego programu „samonaprawy”. Najważniejsze, że w tych programach na szkoły spojrzano jak na działające organizmy, a nie grupki indywidualnie pracujących nauczycieli, którzy nigdy nie przychodzą na zawodowe zebrania, bo okazują się one biciem piany. Dziś w wielu szkołach zebrania są o czymś – o doskonaleniu pracy, o angażowaniu w te działania uczniów i ich rodziców, o sposobach wejścia szkoły w XXI w. – A czy akceptuje pan sposób wspinania się po szczeblach kariery zawodowej? – Nie! Jest on naiwny i bezproduktywny. Można utonąć w dowodach pokazujących, że system płac zależny od doskonalenia kwalifikacji zawodowych nie ma żadnego przełożenia na poprawę jakości uczenia się. – I chyba nasze władze oświatowe zorientowały się, że popełniły błąd. Dotychczas nauczyciel gromadził liczne zaświadczenia o odbytych kursach i przesyłał do komisji. Teraz przynajmniej musi się stawić przed nią. Ale i tak narzeka, że zbieranie dowodów na to, że zasługuje na wyższy stopień i podwyżkę, zabiera mu dużo czasu. – Obecny system awansu zawodowego to katastrofa. Nigdzie na świecie w żadnym przedsiębiorstwie nie płaci się za same kwalifikacje. Płaca jest uzależniona od miejsca w hierarchii, odpowiedzialności za firmę. Ani bankier, ani śmieciarz nie dostanie ani grosza dodatku do pensji za to, że ma habilitację. W Wielkiej Brytanii zasada ta obowiązuje w edukacji od 40 lat. W szkołach stworzono cały system wyższego i średniego zarządzania, związany z wysokością wynagrodzeń, który zapewnia stałe dążenie do podnoszenia jakości pracy. – Anglia jawi się w naszej rozmowie jako kraina idealnej edukacji. Czy tam nigdy nie popełniono błędu? – Zdarzyło się. Kilka lat temu rząd brytyjski wprowadził dodatkową ścieżkę zdobywania awansu i dodatkowych pieniędzy
Tagi:
Iwona Konarska









