Szkoła przetrwania

Szkoła przetrwania

03.12.2020 Wroclaw Teatr Muzyczny Capitol Happening pod haslem TEATR NIE DZIALA N/z Helena Sujecka fot. Krzysztof Kaniewski/REPORTER

Byle do wiosny – instytucje kultury trzymają się tej strategii, bo lepszej nikt nie wymyślił. Ale czy będzie jeszcze co zbierać? Kino w minionym sezonie rozjechało się na całego. Już w lutym wiadomo było, że posypie się cały plan premier. Rekordy pecha bił 25. film z Jamesem Bondem „Nie czas umierać” przekładany po raz nie wiadomo który. Z rzeczy ważnych, które udało się obejrzeć, odnotowaliśmy amerykański dramat „Gorący temat” – przeniesienie na ekran afery o podłożu seksualnym w stacji telewizyjnej Fox News. Młode dziennikarki były tam poddawane upartemu szantażowi ze strony szefa stacji. Kiedy upatrzył sobie ofiarę, molestował ją najpierw słownie, a wreszcie składał niedwuznaczne propozycje. W zamian za ułatwienie kariery. Część pań z tym się pogodziła, ale znalazło się kilka takich, które nie zdecydowały się płacić koszmarem za sukcesy życiowe i zaryzykowały utratę pracy, pieniędzy i kariery. Która to opowieść pozostaje udaną transpozycją hashtaga MeToo na duży ekran. Śpieszmy się kochać Franca Maurera Polskie kino nie zaoferowało w tym roku wielu wstrząsających premier. Ale jest choćby „Sala samobójców. Hejter” Jana Komasy. Dla widza pożyteczna lekcja, jak łatwo paść ofiarą sprytnego maniaka klepiącego w klawiaturę. Co – zważywszy na treści publikowane na forach internetowych – należy przemnożyć przez kilka milionów. Każdego dnia. I dalej – „Szarlatan” Agnieszki Holland. Film nakręcony siłami kinematografii czeskiej, która zresztą wystawiła go jako reprezentanta do rozgrywki oscarowej. To opowieść o uzdrowicielu Janie Mikolášku. Wśród jego pacjentów znaleźli się angielski król, prezydent Czechosłowacji, ale również wysocy rangą hitlerowcy, potem komunistyczni decydenci. I wtedy parasol ochronny rozpięty nad Mikoláškiem się zamknął. My z kolei do rywalizacji oscarowej wystawiliśmy obyczajówkę z terenu grodzonego osiedla „Śniegu już nigdy nie będzie” Małgorzaty Szumowskiej i Macieja Englerta, która na razie ma tę zasadniczą cechę, że nikt jej w kraju nie widział. Jednak filmy, o których się mówiło, wywodziły się z regionów kina komercyjnego. Czasem do przesady. „Psy 3. W imię zasad” Władysława Pasikowskiego reklamował zwiastun złożony głównie z cytatów z pierwszych „Psów”. I ona była słuszna, ta koncepcja. Bo w trzeciej części były ubek miał demaskować bestialskie metody współczesnej policji, a skończył na strzelaniu do Bogu ducha winnych antyterrorystów. Krytyka pisała: śpieszmy się kochać Franza Maurera. Gdy odejdzie, zostanie nam już tylko Patryk Vega. A ten reżyser dał w minionym sezonie film polski pod angielskim tytułem „Bad Boy”. To jego kolejna błyskotka ekranowa. Mamy w niej prowincjonalną Polskę, dwóch braci i kobietę, która ich dzieli, ale także barwne sfery kibicowskie. W fabule trudno się połapać – ujęcie trwa tu dwie, trzy sekundy – ale o to przecież chodzi. Sławę u nas, a nawet w dalekiej Azji, zyskało soft porno „365 dni” według rodzimego bestsellera autorstwa Blanki Lipińskiej. Massimo to młody i przystojny szef sycylijskiej rodziny mafijnej, Laura jest menedżerką w luksusowym hotelu. Massimo porwie ją, uwięzi i da jej te tytułowe 365 dni na… pokochanie go. I Laura morduje się w tym luksusie prawie rok. Do tego rodzimego komercyjnego bukietu dodajmy jeszcze kwiatek pod tytułem „Zenek”, spreparowaną biografię Martyniuka. Zenek to chłopak z Polski B, a może nawet C, który hołubi skrycie marzenie z dzieciństwa, by muzyką zabawiać tłumy. Co w końcu mu się udaje, jak wiemy z telewizji. Jest tu jednak o wiele mniej disco polo, niż moglibyśmy się spodziewać, za to sporo prawdy o Polsce, która zupełnie inaczej wygląda jakieś 50 km za ostatnim większym miastem. Obejrzeć powinni rodacy, którzy nie mogą wyjść ze zdumienia, jak to się dzieje, że prawica wygrała po kolei w siedmiu wyborach. Książka pierwszego kontaktu Książka leży, podobnie jak film, ale się nie poddaje. Targi książek, spotkania autorskie, festiwale literackie i konkursy odwoływano, przeprowadzano przy drastycznie okrojonej frekwencji albo transmitowano wyłącznie w sieci. Obroty księgarń stacjonarnych spadły nawet o 80%. Wydawcy wstrzymali publikację rzeczy specjalistycznych i niskonakładowych (kto je teraz kupi?) i przerzucili się na czytadła. Rykoszetem oberwała cała branża, wstrzymano zaliczki dla autorów, redaktorom i tłumaczom poobniżano stawki. Ale książnice się nie poddają.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2021, 2021

Kategorie: Kultura