Szokowanie w szczytnym celu

Szokowanie w szczytnym celu

Naćpany aktor i seks wśród książek – kampanie społeczne budzą coraz większe emocje Naprzeciwko nas w metrze siada mężczyzna. Znamy go – to 45-letni aktor Bartłomiej Topa. Nie gapimy się, bo to niegrzeczne. Nie patrzymy nawet wtedy, gdy zaczyna machać rękami, chwyta się za uszy, przesiada z miejsca na miejsce, a ludzie wokół zaczynają się oglądać, szeptać, wskazywać go dyskretnie ruchem głowy. Ani gdy wreszcie wybiega z wagonu, wyraźnie zdenerwowany. Jeszcze tego samego dnia w internecie rozpowszechniany jest film: „Bartek Topa naćpany! Co on brał?!”. Nic nie brał. Przesyłając znajomym film z metra, staliśmy się uczestnikami kampanii społecznej dotyczącej autyzmu. Akcja przygotowana dla Fundacji SYNAPSIS była, jak twierdzą jej twórcy, pierwszym takim wydarzeniem na świecie. Topa nie był pod wpływem używek, a jedynie zagrał swoją rolę – pokazał typowe zachowania osoby z autyzmem. O planowanej prowokacji wiedziało zaledwie pięć osób. Zmienić postawy – Skuteczna kampania społeczna ma wywołać nie tylko okazjonalną zmianę postępowania – np. przekonać do chwilowego zdjęcia nogi z gazu – lecz także długotrwałą przemianę, skłonić do zastanowienia i zaangażowania odbiorcy – tłumaczy Paweł Prochenko, wydawca portalu Kampaniespoleczne.pl i organizator konkursu Kampania Społeczna Roku. – Sama reklama to zaledwie część poczynań, komunikat, który ma przyciągnąć uwagę. Mechanizm działania jest podobny jak przy promocji produktu. Na krótką metę chodzi o sprzedaż jogurtu, napoju lub idei, na długą – o budowanie znajomości marki, świadomości społecznej i trwałej zmiany postaw. W wielu akcjach uczestniczą popularne osoby, stając się twarzami kampanii czy organizacji. To jednak nie zawsze wystarcza. – Zdarza się, że udział gwiazd jest korzystniejszy dla nich samych niż dla kampanii. Oczywiście znana twarz zwraca uwagę na działania organizacji, zwykle dużych, takich jak UNICEF, ale nie jest najważniejsza – dodaje Paweł Prochenko. Co więcej, jeśli gwiazda nie ma przekonania do idei, którą reklamuje, powinna przemyśleć udział w akcji. Inaczej pozbawi wiarygodności i siebie, i kampanię. Kilka lat temu Tomasz Stockinger był twarzą kampanii „Bezpieczny przejazd” i wraz z Krzysztofem Hołowczycem przekonywał do odpowiedzialnego zachowania na drodze. Tymczasem w październiku 2009 r. spowodował wypadek drogowy, mając we krwi 2,3 promila alkoholu, i uciekł z miejsca zdarzenia. – Nie udział gwiazdy, ale jej kreatywne podejście może zdecydować o sukcesie kampanii – zauważa Paweł Prochenko. – W przypadku Bartka Topy świetnie udało się wykorzystać potencjał aktorski. Brał coś czy chory? Jak wspomina reżyser Tomek Goldbaum-Wlaziński, pomysłodawca akcji, przygotowania trwały pół roku. Udział jak najmniejszej liczby osób miał gwarantować powodzenie przedsięwzięcia. – Mieliśmy do siebie pełne zaufanie – podsumowuje reżyser. Akcja trwała trzy dni. Pierwszego dnia, 11 stycznia, Topa wystąpił w telewizyjnym „Pytaniu na śniadanie”. Program dotyczył strojów zimowych, a Bartek jako góral miał opowiedzieć o ulubionych ubraniach. Od początku zachowywał się dziwnie: dotykał rozmówców, ich ubrań, patrzył w inną stronę, wydawał się oderwany od rzeczywistości, nieskładnie odpowiadał na pytania, wprowadzając w konsternację prowadzących. Nagranie błyskawicznie pojawiło się w sieci, po nim następne: kręcone telefonem komórkowym z ukrycia, pokazujące dziwne zachowanie Topy w miejscach publicznych. Film zadziałał na zasadzie tzw. marketingu wirusowego, czyli stał się viralem, który użytkownicy przekazywali sobie w mejlach i na portalach społecznościowych. W sieci zaroiło się od komentarzy i spekulacji: „To extasy – zwróćcie uwagę, jak wszystkiego dotykał, zachwycał się kolorami kurtek i kasków”, „Za bardzo świrował, stawiałbym na jakiś dopalacz, może grzybki lub coś mocniejszego”, „To już nie jest faza, tylko paranoja, czyli długotrwały skutek zażywania symulantów!” (pisownia oryginalna). Nie brakowało także głosów oburzenia wobec nagrywających film i współczucia dla aktora: „Jeśli to jest objaw choroby, najbliżsi aktora powinni mu jak najszybciej pomóc!”, „Nie rozumiem, jak nieszczęście drugiej osoby może wzbudzać aż taką radość”. Czwartego dnia rano bomba wybuchła – w porannym programie TVP Bartłomiej Topa przyznał się do prowokacji. Jego zachowanie było elementem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2012, 2012

Kategorie: Media
Tagi: Agata Grabau