Medium drugiego wieku

Medium drugiego wieku

BBC skończyła sto lat. Czy doczeka kolejnej setki?

Dziennikarstwo jak wiele innych zawodów jest kopalnią anegdot. Mało która jednak oddaje charakter pracy w danym medium tak dobrze jak historia o zmianie sposobu pracy reporterów politycznych w telewizyjnym oddziale BBC. Na przełomie lat 70. i 80. doszło do wymiany kierownictwa, dział spraw politycznych przejął nowy szef. Na pierwszym kolegium redakcyjnym postanowił zamanifestować swoją władzę, informując kolegów (koleżanek wtedy nawet w BBC na takich stanowiskach raczej nie było), że od teraz dziennikarze stacji mają być nie „obiektywni”, tylko „bezstronni”. Główny reporter polityczny miał to skwitować komentarzem: „Ale bezstronni przeciw komu?”.

Mniejsza o to, czy ta scena rzeczywiście miała miejsce, skoro obrazuje, czym tak naprawdę przez ostatnie sto lat była BBC, być może najlepiej rozpoznawalna marka medialna na świecie – więcej niż medium. Nieprzypadkowo na temat historii stacji powstały opasłe tomy, często skupiające się bardziej na jej instytucjonalnej architekturze i oddziaływaniu politycznym niż na śladzie, jaki pozostawiała w świecie dziennikarstwa.

Szlachetny adwersarz

Stwierdzenie, że instytucja ta stała się wyznacznikiem dziennikarskiej rzetelności, pluralizmu i profesjonalizmu, wręcz musi paść. Nie oznacza to oczywiście, że dziennikarze pracujący w jej barwach nigdy nie popełnili błędów czy że nie wstrząsnęła nią żadna afera. To się zdarzało i zdarzać będzie, głównie dlatego, że, jak celnie podsumował Dan Rather, ikona amerykańskiej telewizji informacyjnej, dziennikarstwo nie jest „precyzyjną nauką”. Inny legendarny reporter zza oceanu, Bob Woodward, rozwinął tę myśl w rozmowie z Donaldem Trumpem. Próbując przekonać byłego już prezydenta USA, że media nie hodują nienawiści do niego, Woodward tłumaczył, że każdy ma prawo popełnić błąd w pracy, dopóki jest to błąd niecelowy. I takie były błędy na antenach BBC.

Choć powstała jako medium publiczne i cały czas nim jest, siła brytyjskich instytucji demokratycznych i kultura polityczna tego kraju zabezpieczały stację przed naciskami kolejnych ekip rządzących. To akurat żadna zasługa dziennikarstwa. Wielka Brytania stoi na twardych fundamentach instytucjonalnych, zwłaszcza dotyczących instytucji niepisanych, takich jak normy społeczne czy interpretacja prawa. Oczywiście utrzymując wysoką kulturę debaty publicznej, media, a więc i BBC, do takiego stanu rzeczy się przyczyniają, mimo że autonomia stacji utrzymywanych z budżetu państwa nie jest na świecie regułą. Jednocześnie stwarza doskonałe warunki do pracy, a z takich też trzeba umieć korzystać. I może w tym dziennikarze BBC byli przez ostatnie sto lat najlepsi na świecie. W korzystaniu z okazji.

Popierana przez społeczeństwo i klasę polityczną, nawet przez monarchię, niezależność pozwalała stacji być zawsze w opozycji. Bez względu na to, kto akurat rządził i czym: Wielką Brytanią, Europą, Stanami Zjednoczonymi, BBC stawiała się w roli szlachetnego adwersarza. Czasem postawa ta przyjmowała ekstremalne formy, zwłaszcza dla współczesnego widza z Polski, przyzwyczajonego do takiego, a nie innego kształtu telewizji publicznej. W Wielkiej Brytanii dziennikarze BBC są za szkłem, przebijają je tylko na antenie, gdy mogą konfrontować się z rozmówcą.

Boleśnie przekonał się o tym niedawno Gary Lineker, były gwiazdor piłkarskiej reprezentacji Anglii, dziś komentator sportowy stacji i najlepiej opłacany jej dziennikarz. W lutym, dzień przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę, skomentował na Twitterze wpis ówczesnej szefowej brytyjskiego MSZ, późniejszej premier, Liz Truss, która nawoływała do bojkotu przez angielskie drużyny finału Ligi Mistrzów, wtedy jeszcze zaplanowanego w Moskwie. Lineker zapytał retorycznie, czy jeśli piłkarze odmówiliby wyjazdu do Rosji, to Partia Konserwatywna, z której Truss się wywodzi, postąpiłaby w tym samym duchu i oddała pieniądze przelane na jej konto przez rosyjskich darczyńców. Z kontynentalnego punktu widzenia to zwykła publicystyka, może bardziej pikantna. Dla szefa BBC Tima Daviego wpis Linekera oznaczał jednak przekroczenie granic. Co ciekawe, czysto umownych, bo chociaż po przejęciu władzy nad stacją w 2020 r. Davie wprowadził restrykcyjne zasady wypowiedzi pracowników w mediach społecznościowych (całkowity zakaz wyrażania poglądów), to formalnie dotyczą one jedynie pracowników serwisów informacyjnych. Lineker jako członek redakcji sportowej nie jest nimi objęty. Mimo to uznano jego wypowiedź za przewinienie. Kara? Na wskroś brytyjska – publiczne upomnienie ze strony kierownictwa BBC.

Misja

Bezstronność brytyjskiego dziennikarstwa publicznego jest wzorem do naśladowania, choć – trzeba podkreślić – zawsze dotyczyła ona wyłącznie spraw wewnętrznych. Pracownicy stacji rozumieli swoje wyzwania zawodowe jako misję, zobowiązanie wobec obywateli własnego kraju. Mieszkańcom innych państw też służyli, ale w inny sposób. Nie ma co lukrować historii BBC. W czasach zimnowojennych była brytyjską bronią ofensywną, szpicą walki propagandowej o rząd dusz zwłaszcza w krajach bloku wschodniego. BBC World Service, jej młodsze o 10 lat (stworzone w 1932 r.) międzynarodowe ramię realizujące przede wszystkim programy radiowe, do dziś nadaje zresztą w ponad 40 językach na całym świecie. Przed upadkiem muru berlińskiego było to często jedyne rzetelne źródło informacji nie tylko o sprawach Zachodu, ale i o tym, co naprawdę się dzieje we wschodniej strefie wpływów. Mniej znienawidzone przez moskiewskich propagandystów niż Radio Wolna Europa, bywało łatwiejsze do złapania na domowych odbiornikach. I trzeba przyznać, że misję realizowało doskonale.

BBC World Service w tamtych czasach była nie tylko serwisem informacyjnym, ale też filozofią robienia mediów. Stacja produkowała słuchowiska kulturalne, jej lektorzy czytali w oryginale rosyjskich dysydentów i nadawali wywiady z działaczami polskiej opozycji. Już wtedy istniał w BBC kult wiedzy eksperckiej, który przy zapleczu intelektualnym zapewnianym przez uniwersytety w Oksfordzie i Cambridge nie był trudny do podtrzymania. Szkoda, że dzisiejszy Zachód nie skorzystał z tamtych doświadczeń w obliczu przekształcenia się Rosji po raz kolejny w imperium zła. Peter Pomerantsev, brytyjski dziennikarz i producent telewizyjny rosyjskiego pochodzenia, już na początku marca pisał na łamach magazynu „Time”, że kraje wspólnoty euroatlantyckiej zapomniały o sile przekazu medialnego. Przestały walczyć o wschodnie dusze, co jego zdaniem jest kosztownym zaniechaniem. Gdyby, tłumaczył Pomerantsev, BBC na powrót przekształciła się w propagandową machinę Zachodu skierowaną do obywateli rosyjskich, może reżim Putina dotknęłaby wewnętrzna erozja. Pomerantsev wie, co mówi. Jego ojciec, uchodźca polityczny ze Związku Radzieckiego, był właśnie pracownikiem działu kultury rosyjskojęzycznej sekcji BBC World Service. Młody Peter wychowywał się więc w kulcie tej instytucji, ale widział też jej efekty – już potem, kiedy pracował dla mediów kapitalistycznej, choć wcale nie demokratycznie wolnej Rosji.

Ewolucja reliktu

Większość osób związanych z dziennikarstwem widzi jednak w BBC coraz częściej relikt, który, żeby przetrwać, musi przejść sporą ewolucję. Utrzymanie World Service kosztuje rocznie 340 mln funtów. 97 mln dokłada rząd, reszta pokrywana jest z opłat abonamentowych obywateli Wielkiej Brytanii. Kiedy redakcje nadające informacje dla odbiorców zagranicznych przeżywały złote czasy, idea była prosta: World Service jest darem Brytyjczyków dla świata, inwestycją w jakość demokracji, która przełoży się również na bezpieczeństwo oraz interes ekonomiczny Londynu. Jeszcze w 2015 r. duch ten trzymał się mocno, kiedy rządowa agencja inwestycji rozwojowych wrzuciła do budżetu BBC jednorazowy grant w wysokości jednej trzeciej kwoty potrzebnej na utrzymanie World Service. Dwa lata później otwarto redakcje pracujące w 17 nowych językach.

Potem jednak nastała era Borisa Johnsona, polityka na wskroś populistycznego, zarazem niespecjalnie przywiązanego do idei mediów rzetelnych i stojących w kontrze do władzy. Od tego momentu 10 Downing Street systematycznie próbowało podważyć niezależność BBC, przede wszystkim pod kątem finansowym. Argument był prosty: albo redukcja kosztów i cyfryzacja, albo powolna śmierć. W erze internetu medium tak tradycyjne jak radio zdaniem Johnsona miało się nie obronić. Rzeczywistość szybko udowodniła, że się mylił. Zaraz po wybuchu wojny, kiedy Rosjanie odcięli szerokopasmowy internet ukraińskim miastom, rząd Wielkiej Brytanii uruchomił nadawanie serwisów BBC na falach krótkich. Kosztowało to kolejne 4,1 mln funtów, ale pozwoliło postawić się ponownie w roli emisariuszy wolności. I, co może ważniejsze, realizować podstawowy cel: podawać ludziom rzetelne informacje.

BBC i jej World Service potrzebne są światu nie tylko z powodu i w czasie wojny. Według wewnętrznych danych w listopadzie 2021 r. stacja miała 365 mln odbiorców miesięcznie. Niedługo przebije zapewne barierę 400 mln, przed końcem dekady chce ich mieć regularnie pół miliarda. Simon Potter, profesor historii współczesnej na uniwersytecie w Bristolu, zauważa też, że w wielu mniej zamożnych i politycznie niestabilnych krajach to BBC jest lokalnym medium państwowym. Dziennikarska mapa świata wciąż ma bowiem wiele białych plam, gdzie miejscowi reporterzy nie mogą swobodnie pracować. Pracownicy BBC często mają łatwiej, autorytarne rządy utożsamiają ich z dyplomatami czy przedstawicielami brytyjskiego rządu. Ograniczenie zasięgu World Service oznaczałoby więc dosłownie odcięcie milionów ludzi na świecie od jakichkolwiek rzetelnych informacji.

Cięcia są jednak nieuniknione, nawet tutaj. Na setne urodziny rząd sprezentował BBC decyzję o zwolnieniu 362 pracowników segmentu radiowego i całkowitej likwidacji redakcji nadających po arabsku i w farsi. Oficjalne wytłumaczenie: potrzeba konsolidacji działów oraz fakt, że w tym obszarze brytyjski nadawca nie wytrzymuje konkurencji Al-Dżaziry. W gruncie rzeczy chodzi jednak o pieniądze, włodarze stacji muszą znaleźć w budżecie oszczędności na łączną kwotę 28,5 mln funtów, by segment informacji dla zagranicy był rentowny.

Miejsc pracy oczywiście szkoda, tak samo jak bogactwa językowego programów i redakcji. Nie znaczy to jednak, że BBC nie przeżyje kolejnych dekad. W tej chwili głównym celem stacji jest stopniowe przechodzenie do internetu, przy zachowaniu globalnego oddziaływania na opinię publiczną. Być może BBC nie jest już, jak nazwał ją kiedyś Tony Blair, podwykonawcą brytyjskiej soft power. Przez sto lat jej istnienia wiele się zmieniło. Nie zmieniły się natomiast ideały, które przyświecały jej twórcom, ale też ambicje Londynu wobec reszty świata. Jeśli, zwłaszcza w erze postbrexitowego izolacjonizmu, brytyjskie władze chcą mieć jakiekolwiek znaczenie w grze możnych tego świata, BBC jest najlepszym narzędziem, które może pozwolić na zrealizowanie tego celu. I tego wypada życzyć, bo wzmocnienie tej stacji będzie wzmocnieniem demokracji na całym świecie. W tym interes mamy akurat wszyscy.

m.mazzini@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 2022, 48/2022

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy