Tag "afera podsłuchowa"

Powrót na stronę główną
Aktualne Przebłyski

Skandalista duży miś

Kłopoty Grzegorza Napieralskiego po ujawnieniu zażyłych kontaktów z Marcinem W., wspólnikiem Marka Falenty, to tylko wierzchołek góry lodowej. Najpierw Napieralski odciął się od wpłat na stowarzyszenie jego żony, ale szybko się okazało, że po prostu kłamie. Były przelewy od Marka W. Życie towarzyskie rodziny Napieralskich z rodziną Marka W. to wspólne wakacje i „pożyczki” (bezzwrotne), których Marek W. udzielał Napieralskiemu. Po Warszawie krążą plotki, że badane są okoliczności sprzedaży za kadencji Napieralskiego siedziby SLD przy Rozbrat. Tropy prowadzą do firm powiązanych z kapitałem rosyjskim. Śledczych interesuje również, co się stało z milionami złotych zarobionych na tej sprzedaży.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Kaktus na języku

Jakimi śmieciami jest zapchany język, ile w nim „męskich decyzji”, „trajkotania”, „podjudzania”, „pedalskich kolorów” i „babskiego gadania”, ile „wieśniaków”, „motłochu”, „cyganów”, „spaślaków”, „ciapatych” itd. Staramy się czyścić ten język, ile się da, część słów oznaczona jako szejming (ang. shame – wstyd) już jest na cenzurowanym, ale niektóre dalej działają w ukryciu: przegapione, nierozpoznane, umacniają negatywne wzorce społeczne. Chciałoby się, żeby „nasi” byli uważni, wrażliwi, żeby wspierali wykluczonych ze względu na biedę, pochodzenie czy trudną sytuację życiową. A tu zaprzyjaźniona stacja, informując o wypadku samochodowym, dodaje, że sprawca pochodzi z Ukrainy. Naprawdę, nie usłyszałam tego w PiSTV. Tak podana informacja oczywiście klonuje się w innych mediach i przez kilka dni wszyscy mielą ją bezmyślnie. W podprogu idzie komunikat antyimigrancki, który jest nam teraz najmniej potrzebny. Rozumiem poetykę boldów i tytułów haków, ale te same stacje, które na co dzień wkładają mnóstwo energii w zaangażowanie społeczne swoich słuchaczy i widzów, te same gazety i portale, które organizują akcje, trudne debaty i zbiórki, przy informacji o ataku nożownika dodają od niechcenia, że „sprawca leczył się psychiatrycznie”. Dopiero zaczynamy – i to ze sporym wysiłkiem – zdejmować piętno społeczne z ludzi szukających pomocy u terapeutów i psychiatrów.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Totalna inwigilacja

Rozwój cywilnej kontroli nad służbami zatrzymał się u nas 20 lat temu Wojciech Klicki – prawnik związany z Fundacją Panoptykon, współautor raportu „Jak osiodłać Pegaza? Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy”. Co musiało pójść nie tak, że polski rząd w nieprzejrzysty sposób kupił cyfrową broń – Pegasusa – a następnie używał jej, na co wszystko wskazuje, do podsłuchiwania liczących się postaci życia publicznego? – Użył pan słowa podsłuchiwać. Ale tak banalne rzeczy jak podsłuchiwanie rozmów już dawno mamy za sobą. Pegasus jest narzędziem totalnej inwigilacji. I z premedytacją używam tych słów, to inwigilacja totalna. Nie tylko właściciela zaatakowanego telefonu, ale i osób wokół niego. Pegasus daje możliwość głębokiego, inwazyjnego śledzenia całego życia danej osoby: na jakie strony internetowe wchodzi, jakie robi przelewy i jaki ma stan konta, co pisze na Facebooku lub dowolnej innej platformie społecznościowej. Atakujący zyskują dostęp do haseł ofiary ataku i w ten sposób mogą właściwie przejąć kontrolę nad jej życiem. A możliwości zrealizowania prowokacji wobec takiej osoby są w zasadzie nieograniczone. – Podsłuch to poziom zero. Poziom wyżej jest kradzież cyfrowej tożsamości. Co gorsza, z perspektywy samej technologii nic

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tusk: pomaga czy szkodzi opozycji

Ciągnie się za nim wielka grupa ludzi o dwóch lewych rękach Och i ach! „Nie chce mi się tłumaczyć z tego, że jestem za silny”, ogłasza Donald Tusk. A przy okazji napomyka, ewidentnie pijąc do innych polityków opozycji, że nie ma nic bardziej żałosnego niż bezsilny polityk. On wielkolud, oni mikrusy. Ale czy rzeczywiście Tusk jest za silny, czy to tylko takie gadanie? Czy daje opozycji dodatkowe punkty, czy też – przeciwnie – jest dla niej obciążeniem? Spójrzmy na sondaże. Owszem, dają one Platformie więcej głosów niż miesiąc czy dwa miesiące temu. Ale gdy PO rośnie, spada Hołowni, Lewicy i PSL. Gdy to zsumujemy, okaże się, że przepływ wyborców odbywa się w gronie anty-PiS, a siła opozycji jako całości pozostaje niezmieniona. PiS (i Konfederacja) tymczasem ani drgnie. Bo ruchy 1-2% w lewo czy w prawo są bez większego znaczenia. Wejście Tuska do gry nie zmieniło więc w sposób zasadniczy układu sił na linii PiS i anty-PiS, zmieniło tylko układ sił w tej drugiej grupie. A przecież teoretycznie PiS powinno tracić. Inflacja i drożyzna, nieudane początki Polskiego Ładu, afera z Pegasusem, awantury w rządzie – te wszystkie sprawy powinny ciągnąć PiS w dół. Tymczasem partia rządząca straty notuje minimalne, a w ostatnich dniach wręcz okrzepła, zwiększając o parę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

System stworzony do nadużyć

Przyzwolenie na inwigilację i zbieranie informacji o obywatelach jest w Polsce tak duże, że w innych krajach pokazują nas jako przestrogę Dr Marcin Rojszczak – radca prawny, adiunkt na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. Specjalista w zakresie cyberbezpieczeństwa oraz prawnych aspektów inwigilacji elektronicznej. Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o systemie Pegasus? – W środowiskach zajmujących się inwigilacją czy prawami człowieka przypadek NSO Group, twórcy systemu Pegasus, był omawiany od kilku lat. Ale powiem coś być może przewrotnego: Pegasus nie stanowi największego problemu. Jak to? Przecież właśnie rozmawiamy o skandalu z domniemanym inwigilowaniem opozycji politycznej w Polsce za pomocą narzędzia, które hakuje telefony! – Tylko że prawdziwym problemem w Polsce jest wykorzystanie tego systemu w modelu prawnym, z którego wymontowano kilkanaście zabezpieczeń służących w normalnym państwie do ochrony społeczeństwa przed nadużyciami, np. poprzez zastosowanie Pegasusa. Sam fakt istnienia takiej technologii i zdolności prowadzenia ukierunkowanej inwigilacji nie jest jeszcze problemem. Pegasus powstał jako oprogramowanie do celów wywiadowczych – jest zresztą jednym z wielu systemów, które robią dokładnie to samo co izraelskie oprogramowanie. Ale u nas komuś przyszło do głowy, żeby taki system wykorzystać do działań krajowych, i to w sposób daleko wykraczający poza ramy procedury karnej.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Co zamiast komisji śledczej?

Powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie Pegasusa wydaje się coraz mniej realne. Bez Kukiza opozycja nie ma w Sejmie większości koniecznej do jej powołania. Kukiz jest za, ale chce być przewodniczącym tej komisji. Tu zaczynają się schody. Po pierwsze, opozycja boi się takiego niezrównoważonego i przez to nieprzewidywalnego przewodniczącego. Po drugie, są przeszkody formalne. Kukiz jest członkiem trzyosobowego koła poselskiego. A wedle obowiązujących przepisów członkiem takiej komisji może zostać poseł, który reprezentuje klub parlamentarny lub koło, mające przedstawiciela w Konwencie Seniorów. Koło Kukiza nie jest reprezentowane w Konwencie Seniorów, bo nie istniało w dniu rozpoczęcia kadencji Sejmu. Kukiz nie może więc być ani przewodniczącym, ani nawet członkiem komisji śledczej. Trzeba by dla niego zmienić regulamin Sejmu, choć wiem, że niektórzy prawnicy uważają, że Kukiz mimo wszystko może być członkiem komisji. Tymczasem pojawia się nowy problem. Przesłuchiwany, a ściślej wysłuchiwany, przez senacką komisję prezes Agrounii Michał Kołodziejczak powiedział, że Kukiz, gdy w poprzedniej kadencji Sejmu był członkiem komisji ds. służb specjalnych, wygadał się przed nim, że wie – jak można się domyślać, z obrad komisji – iż Kołodziejczak i jego otoczenie są inwigilowani przez służby specjalne. Jeśli Kołodziejczak mówi prawdę, zachodziłoby podejrzenie,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Pegasus

Temat absorbujący umysły i emocje: Pegasus! Odkryto mianowicie, że zakupiony swego czasu przez CBA izraelski system do szpiegowania telefonów komórkowych był używany! Też mi rewelacja! A co, ktoś myślał, że wydano miliony po to, by mieć taki system, ale go nie używać? Ktoś zrobił inteligentnie przeciek, że za pomocą tego systemu śledzono trzy osoby: senatora Brejzę, mecenasa Giertycha i prokurator Wrzosek, i cała opozycja tym żyje. Mówi się nawet o „polskim Watergate”, wszak podsłuchiwany Brejza był szefem kampanii wyborczej Platformy. Opozycja domaga się powołania komisji śledczej. Bez głosu Kukiza i jego dwóch towarzyszy, bez głosu znachora Mejzy komisji nie da się powołać. Kukiz udaje, że myśli, wadzi się z własnym sumieniem, stawia warunki. Tak naprawdę to warunek ma jeden: kto mu obieca, że w najbliższych wyborach weźmie go na listę, będzie miał jego głos. Trwają więc targi i zakulisowe gry. Szkoda czasu i próżnych dyskusji. Bez żadnej komisji śledczej mogę powiedzieć, że jeśli system Pegasus został zakupiony, a to, że został, nie budzi już chyba wątpliwości, to był używany. Jeśli był używany, to nie tylko do podsłuchiwania tych trzech osób. Nie wiem, jakie są możliwości techniczne Pegasusa, ile osób można nim podsłuchiwać ciągle, a ile wybiórczo, po swoistym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jak długo jeszcze?

Oszczerca, cwaniak, kombinator, karierowicz, lawirant. Ryszard Czarnecki to modelowy przykład patologii polskiego życia publicznego Ciągnie się za nim cały łańcuszek różnych afer, ale – jak widać – mało komu to przeszkadza. Choć wydawałoby się, że człowiek z taką opinią – polityka nielojalnego i przede wszystkim malwersanta publicznych pieniędzy – powinien być skończony. A tak nie jest. Czarneckiego widać na partyjnych konferencjach za plecami Jarosława Kaczyńskiego, PiS go oklaskuje, dziennikarze zapraszają do wywiadów. Wstydu nie ma. O czym to świadczy? Czarnecki całe życie spędził jako polityk, bo krótkie epizody w mediach nie są godne wzmianki. Pracą się nie pokalał. Za to partii zaliczył wiele: Unia Polityki Realnej, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Wyborcza Akcja Katolicka, Akcja Wyborcza Solidarność, Samoobrona, PiS… Co tam robił? Załatwiał posady, miejsca na listach, kasę, kombinował z fakturami, aż złapali go za rękę. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, dzięki polityce zgromadził 750 tys. zł samych oszczędności i ma trzy mieszkania, warte łącznie ponad 4,5 mln zł. Do tego doliczyć warto emeryturę, która od 2026 r. będzie mu przysługiwać z racji posłowania do Parlamentu Europejskiego – 6253 euro, w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki ok. 28 tys. Pieniądze te zebrał w różny sposób. Europejski Urząd ds. Zwalczania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kiedy wybuchnie bomba?

Mejle Dworczyka, groźby Kaczyńskiego Od 8 czerwca na komunikatorze Telegram publikowane są mejle z prywatnej skrzynki pocztowej szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka. Nie chodzi o niewiele znaczące wpisy – to korespondencja, którą Dworczyk prowadził z premierem, z innymi ministrami, z doradcami. Są tam m.in. poufne informacje dotyczące uzbrojenia polskiej armii, charakterystyki oficerów itd. To kompromitacja i skandal, które PiS chciałoby przemilczeć, przeczekać. I odkręcić kota ogonem. Uporządkujmy więc to wszystko. Nr 1: Dworczyk i jego tajemnice Mejle, które publikuje na niezależnej platformie Telegram nieznany haker, pochodzą z prywatnej skrzynki ministra Dworczyka na portalu Wirtualnej Polski. Jak już wiemy, haker włamał się, podając prawdziwe hasło. Nie wiemy, jak to hasło przejął, a w związku z tym, od kiedy kontrolował skrzynkę, od kiedy śledził korespondencję ministra. A dotyczyła ona spraw jak najbardziej państwowych. Media to podały, więc nie ma sensu nad tymi informacjami się rozwodzić. Przypominamy tylko skrótowo te najbardziej bulwersujące: Bezpieczeństwo państwa. Dworczyk na swoim prywatnym koncie omawiał kwestie negocjacji zbrojeniowych – chodziło o system antyrakietowy „Narew”, o to, w jakim stopniu ma on być dziełem firm amerykańskich, a w jakim polskich. Płk Krzysztof Gaj, który przesyłał ministrowi swoje przemyślenia dotyczące negocjacji, charakteryzował przy tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Anty-PiS w ambarasie

W jakiej kondycji jest w Polsce opozycja, każdy widzi. Antypisowska większość wyborców ciągle nie ma nie tylko porywającej oferty, ale nawet projektu, który by dawał nadzieję, że niedługo będzie lepiej. Na takim bezrybiu łatwo się wyróżnić. Z czego korzysta przede wszystkim Szymon Hołownia. Ale dlaczego reszta nie potrafi skorzystać z okazji? Przecież wybory będą może szybciej, niż się spodziewamy. Każdy ma nad sobą sufit określający jego możliwości. I kiedy patrzę na naszą klasę polityczną, mam wrażenie, że w większości obsadza ona miejsca, na które kompletnie się nie nadaje. Taki polski paradoks. Tam, gdzie powinni być ludzie o szczególnych kompetencjach, mamy modelowych przeciętniaków. A zamiast naturalnych liderów są potulni wykonawcy woli co sprawniejszych przywódców partyjnych. Od ponad 20 lat politycy aspirujący do przewodzenia swoim partiom stosują tę samą metodę. Na drwala. W wycinaniu wszystkich potencjalnych konkurentów są naprawdę skuteczni. Szkoda, że jest to jedyny obszar, gdzie wiedzą, czego chcą. I potrafią swoje plany zrealizować. Później ograniczają się do pilnowania, by ktoś choć trochę nie wyrósł. Ilekroć słyszę, że Tusk wraca, przypominają mi się właśnie te jego umiejętności. W tym jednym, jedynym obszarze Tusk wykazał się klasą mistrzowską. Jak kogoś nie udało mu się wyeliminować, to i tak go później oszukał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.