Jak długo jeszcze?

Jak długo jeszcze?

28.06.2021 Warszawa Spotkanie z zawodnikami grupy sportowej Orlen, ktorzy wezma udzial w Igrzyskach Olimpijskich i Paraolimpijskich w Tokyo Fot. Jacek Dominski/REPORTER n/z: Daniel Obajtek, Ryszard Czarnecki

Oszczerca, cwaniak, kombinator, karierowicz, lawirant. Ryszard Czarnecki to modelowy przykład patologii polskiego życia publicznego Ciągnie się za nim cały łańcuszek różnych afer, ale – jak widać – mało komu to przeszkadza. Choć wydawałoby się, że człowiek z taką opinią – polityka nielojalnego i przede wszystkim malwersanta publicznych pieniędzy – powinien być skończony. A tak nie jest. Czarneckiego widać na partyjnych konferencjach za plecami Jarosława Kaczyńskiego, PiS go oklaskuje, dziennikarze zapraszają do wywiadów. Wstydu nie ma. O czym to świadczy? Czarnecki całe życie spędził jako polityk, bo krótkie epizody w mediach nie są godne wzmianki. Pracą się nie pokalał. Za to partii zaliczył wiele: Unia Polityki Realnej, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Wyborcza Akcja Katolicka, Akcja Wyborcza Solidarność, Samoobrona, PiS… Co tam robił? Załatwiał posady, miejsca na listach, kasę, kombinował z fakturami, aż złapali go za rękę. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, dzięki polityce zgromadził 750 tys. zł samych oszczędności i ma trzy mieszkania, warte łącznie ponad 4,5 mln zł. Do tego doliczyć warto emeryturę, która od 2026 r. będzie mu przysługiwać z racji posłowania do Parlamentu Europejskiego – 6253 euro, w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki ok. 28 tys. Pieniądze te zebrał w różny sposób. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) wykrył, że bezprawnie pobrał pieniądze na przejazdy służbowe, na kwotę 100 tys. euro. Parlament Europejski nakazał mu te pieniądze zwrócić. Czarnecki jeździł samochodem nie tylko jako europoseł, ale również jako wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Jego podróże kosztowały związek 75 tys. zł. Siatkarze płacili mu też pensję, 10 tys. zł miesięcznie, choć deklarował, że będzie pracował społecznie. A teraz chce być szefem PZPS. Jasło, punto i 100 tys. euro W Polsce pisały o tym portal OKO.press i „Rzeczpospolita”. Sprawa stała się znana latem 2020 r. Wtedy to ujawniono, że Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych skierował do polskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez europosła Ryszarda Czarneckiego. Jednocześnie OLAF zalecił Parlamentowi Europejskiemu odzyskanie wyłudzonych kwot. OLAF to instytucja podległa Komisji Europejskiej. Jej zadaniem jest prowadzenie dochodzeń w sprawie nadużyć na szkodę budżetu UE, korupcji oraz poważnych uchybień wewnątrz instytucji europejskich. OLAF nie jest prokuraturą. Ustalenia swoich śledczych przekazuje, w formie zaleceń dotyczących podjęcia działań o charakterze sądowym, finansowym, dyscyplinarnym lub administracyjnym, właściwym organom państw członkowskich i Unii Europejskiej. W którymś momencie jego inspektorzy zainteresowali się rozliczeniami Ryszarda Czarneckiego za podróże między Polską a Brukselą i Strasburgiem. Pod lupę wzięli lata 2009-2018. W efekcie już w maju 2019 r. OLAF przekazał polskiej Prokuraturze Krajowej raport dotyczący „nieprawidłowości w rozliczaniu kosztów podróży i wypłat diet”. Zalecił także Parlamentowi Europejskiemu odzyskanie nienależnie wydanych kwot. Co takiego wykryli unijni kontrolerzy? Otóż okazało się, że Ryszard Czarnecki podawał w rozliczeniach z PE dziwne dane. Pisał, że jechał samochodem z Jasła, choć, jak sprawdzili kontrolerzy, mieszkał w Warszawie. Ale dzięki temu do rozliczenia mógł dodać 340 km. Wpisywał też do rozliczeń samochody, które nie należały do niego. I za te fikcyjne podróże pobierał pieniądze. Kontrolerzy sprawdzili te auta. Ich właściciele zaprzeczyli, by pożyczali je posłowi. Jak poinformował portal OKO.press, w jednym z rozliczeń Czarnecki wpisał, że w lutym 2012 r. jeździł fiatem punto cabrio (podając dokładne dane samochodu). Natomiast właściciel zeznał, że 11 lat wcześniej auto zostało rozbite i zezłomowane. Inna osoba, której autem miał jeździć do europarlamentu Czarnecki, stwierdziła, że go nie zna i nigdy nie świadczyła na jego rzecz żadnych usług transportowych. „Rzeczpospolita”, opisując ten proceder, wskazała też, że mogło dochodzić do przestępstw fałszowania podpisów. „Skoro OLAF skierował sprawę do prokuratury, to znaczy, że nosi ona znamiona przestępstwa”, cytowała gazeta opinię osoby znającej kulisy sprawy, dodając, że z rozliczeń przedstawionych przez europosła PiS wynikało, że w Brukseli spędzał 15 minut dziennie, a resztę czasu przebywał w podróżach. Takimi manipulacjami Czarnecki uścibolił w latach 2009-2018 ok. 100 tys. euro. „Dorabiał” w ten sposób mniej więcej 11 tys. euro rocznie, czyli ok. 1 tys. euro miesięcznie. A może po prostu podkradał? Jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 28/2021

Kategorie: Kraj