Totalna inwigilacja

Totalna inwigilacja

Warszawa 15.02.2022 r. Wojciech Klicki - prawnik - Fundacja Panoptykon. fot.Krzysztof Zuczkowski

Rozwój cywilnej kontroli nad służbami zatrzymał się u nas 20 lat temu Wojciech Klicki – prawnik związany z Fundacją Panoptykon, współautor raportu „Jak osiodłać Pegaza? Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy”. Co musiało pójść nie tak, że polski rząd w nieprzejrzysty sposób kupił cyfrową broń – Pegasusa – a następnie używał jej, na co wszystko wskazuje, do podsłuchiwania liczących się postaci życia publicznego? – Użył pan słowa podsłuchiwać. Ale tak banalne rzeczy jak podsłuchiwanie rozmów już dawno mamy za sobą. Pegasus jest narzędziem totalnej inwigilacji. I z premedytacją używam tych słów, to inwigilacja totalna. Nie tylko właściciela zaatakowanego telefonu, ale i osób wokół niego. Pegasus daje możliwość głębokiego, inwazyjnego śledzenia całego życia danej osoby: na jakie strony internetowe wchodzi, jakie robi przelewy i jaki ma stan konta, co pisze na Facebooku lub dowolnej innej platformie społecznościowej. Atakujący zyskują dostęp do haseł ofiary ataku i w ten sposób mogą właściwie przejąć kontrolę nad jej życiem. A możliwości zrealizowania prowokacji wobec takiej osoby są w zasadzie nieograniczone. – Podsłuch to poziom zero. Poziom wyżej jest kradzież cyfrowej tożsamości. Co gorsza, z perspektywy samej technologii nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za pomocą takich narzędzi nie tylko monitorować obywateli, ale także podrzucić komuś kompromitujące materiały. To nie jest science fiction. Nie mamy przesłanek, żeby stwierdzić, że do tego celu Pegasus był już w Polsce wykorzystywany, ale na świecie opisano takie przypadki. Za pomocą Pegasusa podrzucano „dowody” na telefony osób niewygodnych dla władzy. Komuś, kto został tak zaatakowany, bardzo trudno się bronić, może to trwać latami. Winna zła władza czy zły system? – Zawsze system! Owszem, jeśli chodzi o inwigilację i służby, nikt wcześniej nie robił tego, co obecna władza. Mówimy nie o jednorazowym wybryku, ale o pewnym kontinuum. Rozwój cywilnej kontroli nad służbami zatrzymał się u nas 20 lat temu. A ich uprawnienia i możliwości technologiczne – także te, jakie daje Pegasus – ciągle się rozwijają. Rozjazd możliwości inwigilacji i kontroli nad jej prowadzeniem z każdym miesiącem, a nawet z każdym dniem, staje się coraz większy. Dzisiaj widzimy tego efekty. Władza PiS ma oczywiście bardzo wiele na sumieniu. Widzimy, że nadużywano uprawnień. Ale wszystkie poprzednie rządy też są winne zaniedbania: nie wprowadzono mechanizmów, które powstrzymują podobne nadużycia. Co sądzić o politykach opozycji i autorytetach życia publicznego, których sprawa inwigilacji zaczęła oburzać, dopiero gdy sami oberwali Pegasusem? Nie reagowali wcześniej, gdy jako Fundacja Panoptykon nagłaśnialiście od lat problemy i skandale związane z brakiem kontroli nad inwigilacją. To hipokryzja? – Może tak. A może – i w to staram się wierzyć – trwała ewolucja poglądów. A porównania z autorytaryzmem, PRL, Służbą Bezpieczeństwa są na miejscu czy nie? – Porównanie do SB jest o tyle nietrafione, że po prostu jest niewystarczające. Służba Bezpieczeństwa, niezależnie od tego, jak wielu współpracowników i funkcjonariuszy postawiłaby w gotowości, nie byłaby w stanie zebrać o kimś tyle informacji. Tyle co dziś jeden operator Pegasusa? – Tak. Jeden agent uzbrojony w taką technologię dowie się więcej i bardziej intymnych rzeczy o człowieku niż stu współpracowników i funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa z ich metodami działania 40 lat temu. A zmiany technologiczne tylko przyśpieszają. Jeśli chodzi o narrację wokół służb, to moim zdaniem wiele osób wciąż postrzega ten problem błędnie. Jako sprawę personalną, związaną z osobami, które stoją na czele tych służb: Kamińskim, Wąsikiem itd. Gdyby tylko wymienić tych ludzi na przyzwoitych, byłoby po kłopocie – myślą niektórzy. Ale to naiwne. Po pierwsze, dla kogo uczciwi są minister Kamiński i Wąsik, a dla kogo ich następcy, to jest sprawa uznaniowa. Po drugie, choć niektórym wyda się to nudne, ja jako prawnik bardziej niż ludziom ufam procedurom. Co to znaczy? – W przypadku np. procesu karnego umówiliśmy się jako społeczeństwo, że można się od wyroku odwołać, są dwie instancje, kontrola konstytucyjności prawa, a także inne sposoby ochrony praw jednostki. A w przypadku służb? Mamy im tak po prostu zaufać? Uwierzyć, że będzie dobrze, bo na ich czele postawimy krystalicznie czyste osoby? Ten błąd wlecze się za nami już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2022, 2022

Kategorie: Kraj, Wywiady