Rewolucja (nie)moralna

Rewolucja (nie)moralna

Jeżeli Kaczyńscy nie wykażą sukcesów głoszonej sanacji, będą musieli zakładać nową partię Im dalej od wyborów, tym rzadziej słyszy się o potrzebie przeprowadzenia rewolucji moralnej. W exposé premiera Jarosława Kaczyńskiego tylko raz znalazło się hasło walki z „układem”. Co po niemal roku od wyborów zostało z rewolucji moralnej? W szczerość zapewnień o sanacji życia publicznego przez PiS można było zwątpić już u samego początku IV RP, gdy bracia Kaczyńscy zaprosili do rządu LPR i Samoobronę. Prof. Marcin Król mówił wówczas: – Zawarcie sojuszu z Lepperem oznacza, że hasło rewolucji moralnej zostało w tym momencie całkowicie zdeptane. Jest śmiechu warte. – Te wszystkie głosy, że nie ma rewolucji moralnej, bo jest koalicja z Giertychem i Lepperem, rozmijały się z istotą rewolucji moralnej, o jakiej myśleli Kaczyńscy – przekonuje jednak dr Marek Migalski i zauważa, że liderzy PiS nigdy nie powiedzieli wyraźnie, czym jest dla nich rewolucja moralna. – Łatwiej określić, czym nie miała być. A z pewnością nie miała być zmianą standardów uprawiania polityki. Kaczyńscy zdają sobie sprawę, że polityka to walka i z założenia nie może być moralna. Stąd zapewne bierze się łatwość, z jaką przychodzi działaczom PiS akceptowanie postępowania Jacka Kurskiego. Nie tylko wybaczono mu żenujące zachowanie w kampanii wyborczej, ale jeszcze usprawiedliwia się kolejne, wyssane z palca, ale wygodne dla PiS oskarżenia pod adresem konkurentów politycznych. Lider rewolucji moralnej, Jarosław Kaczyński, tłumaczy swojego posła, argumentując, że… przeciwnicy PiS są bardziej agresywni. – Mam wrażenie, że rewolucja moralna ograniczyła się do kilku sfer, np. lustracji czy korupcji. Przy czym politycy PiS zorientowali się, że lustracja to obszar, który jednak nie nadaje się do rewolucji. Jeszcze kilka miesięcy temu naiwnie myśleli, że od tego miecza zginą tylko wrogowie PiS, ale okazało się, że sojusznicy – kler i członkowie rządu – też są w to uwikłani – mówi prof. Wojciech Łukowski. Relatywizm moralny rewolucjonistów Lustracja miała być podstawą oczyszczenia życia publicznego. Ale przy okazji wychodzi na jaw relatywizm moralny rewolucjonistów. Wszystkie teczki są prawdziwe, ale teczka prezesa PiS ma sfałszowane dokumenty, a była pani wicepremier PiS-owskiego rządu choć w dokumentach jest zarejestrowana, wcale nie była agentem. Okazuje się więc, że w zależności od partyjnego interesu teczki i relacje SB są albo wiarygodne, albo są stekiem kłamstw. Prof. Zyta Gilowska może liczyć na autolustrację, choć w chwili wszczęcia procesu nie była już osobą publiczną. Ale tego samego odmawia się Henrykowi Szlajferowi, pechowemu kandydatowi na ambasadora Polski w USA, czy Andrzejowi Przewoźnikowi, którego trafiono „teczką”, gdy ubiegał się o stanowisko prezesa IPN. Siedząc w ławach opozycyjnych, PiS głosiło – w imię naprawy życia publicznego – konieczność walki z „układem” parytetów partyjnych i zawłaszczaniem mediów. Dwa miesiące po przejęciu władzy, nie oglądając się nawet na to, że łamana jest konstytucja, rozwiązało Krajową Radę Radiofonii i Telewizji i powołało nową. Na stanowisku przewodniczącej KRRiTV jedną działaczkę partyjną zastąpiono drugą, tyle że blisko związaną z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Rzekomo niezależny prezes TVP, Bronisław Wildstein, odwołuje i powołuje ludzi zgodnie z oczekiwaniami liderów PiS. Szef Jedynki, Maciej Grzywaczewski, wyleciał z pracy, by zrobić miejsce dla przyjaciółki domu Kaczyńskich – Małgorzaty Raczyńskiej. Z „Wiadomości” z kolei musiał odejść Robert Kozak, bo na jego odwołanie – jak pisała prasa – nalegał Jarosław Kaczyński. Rewolucjonistom moralnym nie przeszkadza we władzach telewizji publicznej wiceprezes z neonazistowską przeszłością. Przy powoływaniu członków do rad nadzorczych telewizji regionalnych czy Polskiego Radia nie liczą się kompetencje, lecz klucz partyjny i znajomości. Członek rady nadzorczej PR w zarządzie tegoż radia umieszcza siostrę, nie mówiąc nikomu o ich pokrewieństwie. Córka senatora PiS dostaje się do Rady Nadzorczej Radia Kielce, a do Radia Łódź idzie teściowa posła LPR. Decyzje o składzie rad nadzorczych KRRiTV podejmowała pod osłoną nocy. A tak niedawno politycy PiS oburzali się, że prezesi spółek państwowych są powoływani „nocą w pałacu prezydenckim”. PiS robi dokładnie to samo, ale pod osłoną nie tylko nocy, lecz także haseł o sanacji państwa. Daltonizm polityczny Daltonizm moralny PiS widać przy ocenie polityczno-biznesowych układów. Nagannych, gdy chodzi o innych, bagatelizowanych, jeśli chodzi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 34/2006

Kategorie: Kraj