Tag "dowcipy"

Powrót na stronę główną
Kultura Wywiady

Żartować można ze wszystkiego, ale nie ze wszystkimi

Staram się być taktowna, zanim zażartuję, robię błyskawiczną ocenę sytuacji, czy w tym towarzystwie mogę sobie pozwolić na dany żart

Katarzyna Skrzynecka – (rocznik 1970) absolwentka (1994) warszawskiej PWST. Związana ze stołecznym Teatrem Powszechnym (1994-1998, m.in. Lady Macduff w „Makbecie”), współpracowała też z teatrami: Dramatycznym, Komedią (była Roksaną w „Cyranie”), Syreną, Na Woli, Studio Buffo, Bajką, Capitolem, Kamienicą i Teatrem Muzycznym w Gdyni, gdzie zagrała tytułową rolę w musicalu „Evita”. Nagrała sześć albumów studyjnych. Była uczestniczką, a potem prowadzącą program „Taniec z gwiazdami”. Wygrała, a później została jurorką w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”. Grała w filmach Kazimierza Kutza, Leszka Wosiewicza, Jana Kidawy-Błońskiego, Macieja Dutkiewicza, Stefana Chazbijewicza, Sławomira Kryńskiego i Anny Wieczur oraz w serialach „Bulionerzy”, „Daleko od noszy”, „Na dobre i na złe”.

Po kim ma pani poczucie humoru – po mamie czy po tacie?
– Wyłącznie po mamusi. Moi rodzice wywodzą się z zupełnie różnych rodzin. Rodzina mojego taty to naukowcy nauk ścisłych. Bardzo dobrze wychowali swoje dzieci, ale w ich rodzinnej atmosferze nie było luzu, finezyjnego żartu. Tata jest inżynierem. W towarzystwie raczej cichy, woli się pośmiać z tego, co opowiadają inni. Za to mama pochodziła z rodziny ludzi otwartych, całe życie żartujących. W ich domach zawsze było pełno gości, biesiadowało się do białego rana. Ojciec mojej mamy był lwowiakiem, taką wschodnią duszą. Opowiadał mnóstwo dowcipnych historii rodzinnych, wycinał z gazet rysunki Andrzeja Mleczki i Henryka Sawki. Zebrał całą kolekcję obrazkowych historyjek z profesorem Filutkiem z „Przekroju”.

Pamięta pani jakiś dowcip charakterystyczny dla dziadka?
– Pamiętam sporo. Oto jeden z nich. Są 90. urodziny pana hrabiego, który po raz kolejny opowiada gościom tę samą historyjkę (Skrzynecka mówi starczym głosem hrabiego): „W 1927 r. polowaliśmy w Afryce na lwy. Nagle stanąłem oko w oko z szarżującą bestią. Spokojnie wycelowałem i nacisnąłem spust. Flinta nie wypaliła. Wówczas przeładowałem, ponownie wycelowałem, bestia była coraz bliżej, ale broń znowu nie wypaliła. Więc przeładowałem po raz kolejny, bestia już szykowała się do skoku i… zesrałem się”. „To zrozumiałe”, wtrącił jeden z gości. „Każdemu w takiej sytuacji mogłoby się to zdarzyć”. Na co hrabia: „Nie wtedy, teraz się zesrałem”.

Córka dziadka, czyli moja mama, też świetnie opowiadała dowcipy, nigdy ich nie paliła. W każdej życiowej sytuacji potrafiła znaleźć zabawną ripostę. W pierwszej kolejności żartowała z siebie, a potem ze wszystkiego dookoła.

Poproszę o jakiś dowcip z teki mamy.
– Mama z racji tego, że pracowała w służbie zdrowia, miała wiele żartów z galaktyki medycznej. Jeden był o pacjentce u ginekologa. Pacjentka siedzi na fotelu z rozłożonymi nogami, lekarz prowadzi badanie prawą dłonią w rękawiczce. Wtedy dzwoni telefon. Lekarz odbiera lewą ręką, nie przerywając badania. To żona doktora. Prosi: „Kochanie, czy mógłbyś mi powiedzieć, jak mam dojechać do restauracji, w której jesteśmy umówieni na kolację?”. „Ależ oczywiście, to bardzo proste. Wyjeżdżasz z domu, jedziesz cały czas prosto, aż do czwartego skrzyżowania. Na nim skręcasz w lewo. Potem znów prosto, aż do ronda. Objeżdżając rondo, skręcasz w trzecią ulicę w prawo. I na niej, po lewej stronie, zobaczysz wielki szyld włoskiej restauracji”. „Dziękuję ci, kochanie”, mówi żona. „Ależ proszę”, odpowiada mąż. „No to pa”. Odkłada telefon i zwraca się do pacjentki. „Najmocniej panią przepraszam…”. Ale ta mu przerywa i, patrząc na jego prawą rękę, mówi: „Panie doktorze, ja bym jeszcze raz poprosiła po rondzie”. (…)

Teraz znam już źródła pani poczucia humoru.
– Jest takie piękne francuskie powiedzenie, że „żartować można ze wszystkiego, ale nie ze wszystkimi”. Staram się być taktowna, zanim zażartuję, robię błyskawiczną ocenę sytuacji, czy w tym miejscu i w tym towarzystwie mogę sobie pozwolić na ten żart. Mam grono przyjaciół, z którymi pozwalamy sobie na żarty bardzo śmiałe. Do tego grona należy Piotrek Gąsowski. Inni tylko czekają na to, aż ja coś rzucę jemu albo on coś rzuci mnie, a potem będziemy sobie coraz bardziej dopiekać. Piotrek się śmieje

Fragmenty książki Jacka Szczerby Humor zza kulis, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Biedroń najlepszy, bo jedyny

Kiedy słucham, czytam, oglądam lamenty, dąsy i grymasy nad Robertem Biedroniem jako kandydatem lewicy w wyborach prezydenckich, zaczynam doceniać pomysły skrajnej prawicy, która chce Jezusa uczynić królem Polski. Jezus oznacza poprzeczkę zawieszoną tak wysoko, gdzieś niebiańsko, ponad stratosferą z całą pewnością, że nikt nie podskoczy, poza tym kto by pomstował na Jezusa? W Polsce nawet antyklerykałowie i ateiści go lubią, cytują, przypominają i powołują się na niego, kiedy chcą przywalić pedofilom w sutannach, biskupom, którzy ich kryją,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Morawiecki i Czukcza

Co ma wspólnego premier Morawiecki z Czukczą? Oj, dużo. Zwłaszcza od czasu, gdy powiedział, że przeczytał w życiu 4-5 tys. książek. Odwrotnie niż Czukcza, który dawno temu postanowił wstąpić do wiadomego związku pisarzy. Stanął więc Czukcza przed komisją. A ta zapytała go, co ostatnio czytał. Oburzony Czukcza skrzywił się i oświadczył: Czukcza pisatiel, nie czytatiel. Odwrotnie niż Morawiecki. Od siódmego roku życia co trzy dni nowa książka. To by wiele wyjaśniało. Nie miał zbyt dużo czasu na pracę. Szybko odwalał robotę i pędził

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Chcieli dziewczynkę

Z dowcipów opowiadanych w czasie świąt spodobał nam się ten Andrzeja Grabowskiego w „Polsce The Times”. „Wchodzą Trzej Królowie do stajenki, a tam Maria płacze, Józef płacze. Więc Melchior pyta: »Co wy, Żydzi, tak płaczecie? Przecież macie takie ładne, zdrowe dziecko«. Na co św. Józef mówi: »Bo myśmy chcieli dziewczynkę«”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Brecht przez łzy

„Nieznośnie jest żyć w kraju, w którym nie ma poczucia humoru, ale jeszcze nieznośniej jest tam, gdzie poczucie humoru jest do życia niezbędne”, powiadał Bertolt Brecht. Ha, nie słyszał dowcipu Andrzeja Dudy. Najnieznośniej jest tam, gdzie poczucie humoru odbiera chęć do życia. Kaczyści nigdy nie są bardziej zabawni niż wtedy, gdy robią srogie minki i z psychopatriotyczną powagą plotą tromtadrackie banialuki. Ale kiedy usiłują żartować, robi się przeraźliwie smutno. Ja mam wtedy ataki śmiechu jokerowskiego –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Humor smutny jak brexit

Cześć. Jestem z Brytanii. Tej, która dała się oszukać autobusowi O stanie psychiki Brytyjczyków w reakcji na próby opuszczenia Unii Europejskiej najwięcej mówi to, że autorką najlepszego dowcipu związanego z brexitem jest francuska minister do spraw europejskich. Nathalie Loiseau nazwała swojego kota Brexit. Zapytana dlaczego, odparła, że ten ma w zwyczaju każdego ranka głośno miauczeć pod drzwiami, prosząc, żeby je otworzyć i go wypuścić, ale kiedy się to zrobi, nie wychodzi. – Zamiast tego siedzi i brzydko na mnie patrzy –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Wesołe bufety teatralne

Czyli anegdoty o mistrzach z notesu Krystyny Gucewicz Część 1 Szymon Szurmiej Aktor na scenie i w życiu. Reżyserowanie świata wokół siebie miał we krwi, w genach, charakterze i temperamencie. Egzemplarz absolutnie niepowtarzalny. Osobowość tajemnicza i magnetyczna – wszystko to spowodowało, że napisałam książkę o Szymonie i żałuję tylko jednego: że nie zaakceptowano mojego tytułu: „Szymon sztukmistrz”. Za to zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie powstała płyta, na której Szymon nagrałby swoje żelazne anegdoty. Zapis brawury, niepowtarzalny kabaret jednego aktora, zabawny do zwariowania, bo taki był

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Ludwik Stomma

Nasz naród jak lawa

Jechałem kiedyś autostradą do Lille. Przede mną belgijski samochód. Na bramce kierowca wyciągnął portmonetkę i zaczął mozolnie wrzucać bilon do maszyny. Kieska wyśliznęła mu się z ręki i drobniaki posypały się na ziemię. Belg wysiadł i zaczął je zbierać. Widok faceta wyciągającego w błocie, na kolanach centówki spod samochodu serdecznie mnie rozbawił, mimo że traciłem czas, stojąc za nim. W pewnej chwili ciułacz wstał i spojrzał na moją roześmianą gębę. – No tak – wycedził – zdaje się, że odwaliłem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

My tylko żartowaliśmy

Wysoki Trybunale, nie wiem, dlaczego tu stoję, przecież ja tylko żartowałem. To, że akurat posłaliśmy prokuraturę do satyryka, to był też taki akt żartu, bo przecież my też się znamy na żartach, chociaż, jak wiadomo, z pewnych spraw się nie żartuje. Jak dzieciaki i młodzież mówią: „Co tu się odjaniepawla?”, no to już żarty się kończą, bo z największego Polaka – i najświętszego, co potwierdził bez żartów proces, nie, nie karny, tylko beatyfikacyjny i kanonizacyjny – nawet małych żartów nie ma. Poza tym jest tak,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Szkockie dowcipy to spisek Anglików

Anglicy zazdroszczą nam narodowej hojności i szerokiego gestu William Auld – szkocki dziennikarz, poeta, tłumacz William Auld (1924-2006) w czasie II wojny światowej latał jako pilot wojskowy na spitfire’ach. Poznał wówczas w RAF polskich lotników, z wieloma serdecznie się zaprzyjaźnił. Po latach wspominał, że „opowiadali dowcipy, które nie zawsze były dla niego zrozumiałe”, natomiast jego „szkockie dowcipy” zawsze świetnie bawiły polskich przyjaciół. Po wojnie William został nauczycielem, podjął też działalność

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.