Tag "Ewa Winnicka"
Rewolucja seksualna jeszcze przed nami
Erotyka powinna sprawiać radość i nie łączyć się z pogardą dla ciała Katarzyna Tubylewicz – pisarka, tłumaczka, kulturoznawczyni Rok temu opublikowała pani filozoficzną dywagację nad samotnością – „Samotny jak Szwed”. Tym razem zastanawia się pani nad tym, czym jest szczęśliwa miłość. Dlaczego? – Najnowsza książka kiełkowała we mnie od bardzo wczesnej młodości! Polska kultura ma historyczną tendencję do marginalizowania tematów intymności. Zarówno miłość, jak i erotyka bywają u nas banalizowane, a przecież
Grecja otrząsa się z faszyzmu
Złoty Świt obiecywał bezpieczeństwo i Grecję dla Greków. Udało się stworzyć atmosferę zagrożenia Dionisios Sturis – ur. w 1983 r. w Grecji, autor książek, m.in. „Grecja. Gorzkie pomarańcze”, „Zachód słońca na Santorini” i wraz z Ewą Winnicką „Władcy strachu”. Wielokrotnie nominowany do prestiżowych nagród dziennikarskich, m.in. Grand Press, Nagrody PAP i Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Portretujesz polityczną minioną dekadę w Grecji. Pokazujesz taktykę faszystowskiego Złotego Świtu: wejście do oficjalnej polityki, utworzenie partii,
Premiery książkowe – czerwiec 2021. Po jakie tytuły warto sięgnąć?
Początek lata to czas, w którym pojawiają się nowe tytuły, z którymi bez wątpienia warto się zapoznać. Magdalena Grzebałkowska, Jakub Żulczyk, Ewa Winnicka – to tylko niektórzy popularni autorzy przygotowujący nowości dla swoich czytelników. Czy wiesz, jakie premiery
Pisanie na emigracji
Między Wrocławiem a Toronto, czyli jak Polska długa i szeroka Ewa Stachniak – kanadyjska pisarka powieści o Polsce Polskie tłumaczenia pani powieści umieszcza się na półkach z literaturą kanadyjską, choć jest pani pisarką polską, z urodzenia i zainteresowań literackich. Czuje pani misję promowania kraju na obczyźnie? – Nie myślę o Polsce w kategoriach literackiej misji czy ambicji. Urodziłam się i dorastałam w Polsce. Sięgam po polskie tematy, bo są dużą i ważną częścią moich doświadczeń. A dzisiaj są istotne, bo obecny minister
Znikanie słonia
Anglicy nie powiedzą ci wprost, co nie pasuje. Miną wieki, zanim się zorientujesz Miki, 39 lat, Londyn Znamy się jeszcze z Warszawy. Kiedy osiem lat temu awansowała w swojej korporacji, okazało się, że jej nowe biurko będzie stało nie w Warszawie, tylko w londyńskim City. Teraz zarządza tubylcami, ale zastana kultura pracy budzi w niej często głęboki sprzeciw. W przeciwieństwie do kultury osobistej, zwłaszcza tubylców z wyższej społecznej półki. Po czterech latach rozmawiania o pogodzie kolega z biura zapytał,
Obywatel śmieszy i straszy – rozmowa z Jerzym i Maciejem Stuhrami
Przez 20 lat nie możemy wyzwolić się z Obywatela Piszczyka, z niedoróby, to jest nasza wada
Jerzy Stuhr – (ur. w 1947 r.) jeden z najwybitniejszych aktorów polskich. Popularność i uznanie przyniosły mu role teatralne, np. w „Kontrabasiście” i „Rewizorze”, a także w takich filmach jak „Wodzirej”, „Amator”, „Seksmisja”, „Obywatel Piszczyk” czy „Kiler”. Ale to tylko drobny wycinek z bogatego dorobku Jerzego Stuhra, który zajmuje się także reżyserią (m.in. „Spis cudzołożnic”, „Historie miłosne”, „Tydzień z życia mężczyzny”). Niedawno na ekrany wszedł jego najnowszy film „Obywatel”, uhonorowany Nagrodą Specjalną Jury na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni, w którym Jerzy Stuhr również zagrał główną rolę wraz z synem Maciejem.
Lubi pan Jana Bratka [bohatera filmu „Obywatel” – przyp. red.]?
– Jego los to komediowe rozliczenie mojego pokolenia. I mojego życia z historią Polski w tle. Było moim zdaniem bardzo ciekawe. Podoba się pani film?
Śmiech grzęźnie w gardle, proszę pana.
– Właśnie to mnie zaniepokoiło po pierwszym seansie kolaudacyjnym. Wielu znajomych zwróciło mi uwagę, że zapowiadałem rozliczeniową komedię o historii Polski, a wyszło trochę smutno. Przez 20 lat nie możemy wyzwolić się z Obywatela Piszczyka, z niedoróby, to jest nasza wada.
Krysia Janda złapała mnie po pokazie: „Jezu, jaka ta Solidarność u ciebie była marna”. No taka, Krysiu, była, czasem i marna – odpowiedziałem.
Ale przecież jednocześnie była wielka. Na legendę Solidarności chętnie bym chuchała.
– Ależ ja filmuję to, czego doświadczyłem, nie tylko w środowisku aktorskim. I zapewniam – w zakładach mleczarskich, do których w wyniku zawirowań trafia mój bohater Jan Bratek, Solidarność mogła być właśnie taka. „Janek, ty w mleczarskim środowisku żeś jest legendą” – mówią do Bratka koledzy ze zmiany. A on kolejny raz zaplątuje się w wielką historię. Kiedy pracowałem nad scenariuszem, obejrzałem po raz kolejny „Eroicę” Andrzeja Munka. Podpisałbym się obiema rękami. Jego Duduś zaplątany w niejasne strategiczne decyzje wojenne, jacyś Węgrzy chcą mu sprzedać czołg, nagle, nie wiedząc o tym, staje się emisariuszem. Historia miota nim tak jak moim Bratkiem. Od połowy lat 50. aż do 2014 r.
Pan należał do Solidarności, a nawet sprawował w niej funkcje. Czy w 1980 r. też już czuł się pan zażenowany?
– Och, jaki byłem wniebowzięty! Kiedy na festiwalu w Gdyni zobaczyłem film „Robotnicy ’80”, powiedziałem sobie: Boże, idzie wolność! Mój czas! Jedziemy do Nowej Huty, na strajk, recytować! Wsiadamy w autobus – Teresa Budzisz-Krzyżanowska, ja, Anna Polony, razem z nami jechał Ryszard Kapuściński, żeby nas zobaczyć, jak w hali A7 recytujemy wiersze. Ale ten entuzjazm powolutku zaczął się wypalać.
W jakich okolicznościach?
– Pierwszy zimny prysznic to Gdańsk. Wiedziony entuzjazmem pojechałem na I Zjazd Solidarności Artystów do Teatru Wybrzeże. Przemawiali rozpolitykowani działacze: pani Halina Winiarska, Adam Hanuszkiewicz! Usiadłem skromnie na widowni, żeby się przysłuchać. Nie minęło 20 minut i już zostałem wybrany do komisji krajowej. Tylko dlatego, że miałem popularną gębę i ktoś mnie zauważył. Pomyślałem sobie: kurde, a skąd oni wiedzą, że ja się do tego nadaję? Żeby ustalać nowy regulamin, prowadzić związki zawodowe?
Kto pana wybrał?
– Gremium! Aktorzy, reżyserzy, scenografowie z całej Polski! Ktoś krzyknął: „Zgłaszam kandydaturę Jerzego Stuhra! Kto jest za?”. Gruch! – wszyscy! I jestem wybrany. A jeśli w innych ważnych dziedzinach życia też w ten sposób wybierali do władz? Zacząłem czarno to widzieć. Ale kiedy już się w tych władzach znalazłem, trafiłem i do innych komisji krajowych. Bujak ściskał mi rękę, raz nawet Wałęsa witał uroczyście. Wypychali mnie przed szereg, żeby pokazać: proszę, tacy ludzie z nami są, sam Wodzirej. Na podstawie swoich obserwacji chciałem dociec, jakie pobudki kierują działaczami w tych gremiach dowodzących, co nimi powoduje, czy tylko ideologia? Zauważyłem, że dla wielu spośród tych ludzi, tych o najbardziej ekstremalnych poglądach, najważniejsze było, żeby po prostu rozniecić zawieruchę. „Rozpierdolić wszystko, wojna, kurwa!” – wrzeszczał jakiś akwizytor z zakładów. Dla niego to była wielka szansa, żeby wszystko gruchnęło. I jeszcze – żeby go skatowali, zamknęli, żeby wszyscy to widzieli. Patrzyłem na to i ogarniał mnie chłód. To nie była już moja bajka.









