Tag "geopolityka"
Co nam szykuje Trump?
Stany Zjednoczone nie wyjdą z NATO. Bo jest kotwicą zabezpieczającą interesy Ameryki
Prof. Kamil Zajączkowski – dyrektor Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego
Rozpoczynają się rozmowy na temat pokoju na Ukrainie. Chodzi o zamknięcie regionalnego konfliktu czy to wstęp do ustalania nowego podziału świata?
– To słynne już spotkanie w Rijadzie określiłbym jako rozmowy o rozmowach. Nawet tak je nazwała później (bo we wstępnej fazie przekaz był inny) rzecznik prasowa Białego Domu. Poza tym trzeba od razu powiedzieć: jakiekolwiek rozmowy o pokoju, czy raczej o zawieszeniu broni, będą długie. I nie będzie tak, jak może sobie myślał Trump – a z pewnością tak sobie wyobrażał Putin – że dwa wielkie państwa i ich przywódcy usiądą przy stole i podzielą Ukrainę. Nie, musi być Ukraina i musi być Unia Europejska także w trakcie tych rozmów i decyzji dotyczących przyszłości Ukrainy. I jeszcze jedno. Proszę sobie przypomnieć. Najpierw Trump mówił, że w jeden dzień zakończy wojnę. Tuż po rozmowie telefonicznej Putin-Trump sprzed tygodnia z administracji amerykańskiej dochodziły głosy, że stanie się to do maja br. A teraz? Osoby bezpośrednio uczestniczące po stronie USA w rozmowach z Rosją mówią o wieloetapowym procesie pokojowym. To z pewnością Trumpa irytuje. No i brak akceptacji przez prezydenta Ukrainy umowy z USA dotyczącej m.in. metali ziem rzadkich, które znajdują się w tym państwie (więcej na s. 13). Stąd w ostatnich dniach takie, a nie inne wpisy Trumpa i wypowiedzi dotyczące Zełenskiego.
„Odwróconego Nixona” nie będzie
Europa i Ukraina to danie dla tych największych drapieżników?
– Takie mogło być pierwsze wrażenie po rozmowach w Rijadzie i po tym wszystkim, co się dzieje od kilku dni, począwszy od rozmowy telefonicznej Trump-Putin, przez konferencję monachijską, po te skandaliczne wypowiedzi i wpisy Trumpa.
Z perspektywy rosyjskiej wypowiedzi otoczenia Putina o Unii Europejskiej i jej miejscu w globalnej polityce nie są niczym nowym. Słyszymy: nie mamy nic przeciwko temu, żeby Ukraina była w UE (oczywiście w Rosji doskonale zdają sobie sprawę, że to będzie długi proces), bo Unia to wspólnota gospodarcza. To określenie – wspólnota gospodarcza – nie jest przypadkowe. Chodzi o pomniejszenie roli Unii jako podmiotu, osłabienie jej pozycji w świecie. Poza tym Rosja i Putin uważają, że jedynym partnerem do rozmów o bezpieczeństwie międzynarodowym są USA. Oni tak po prostu myślą. Koniec, kropka.
A Amerykanie? Jak myślą?
– Abstrahując od tego, czy to taktyka negocjacyjna, czy raczej chaotyczne i krótkoterminowe działania, Amerykanie popełniają trzy podstawowe błędy w negocjacjach z Rosją.
Po pierwsze, jak od gen. Kellogga słyszę, że on jest ze starej szkoły realizmu politycznego, gdzie siła i czynnik militarny są główną domeną w polityce zagranicznej, to ja panu generałowi mówię, że to nie wystarczy, by zrozumieć Rosję, jej postawę i zachowania. To za mało, by pojąć, czym jest gen neoimperializmu Rosji. Nowe pokolenie polityków, takich jak Marco Rubio, po prostu może nie rozumieć współczesnej Rosji.
Po drugie, Moskwa demonstracyjnie pogwałciła podstawowe zasady prawa i stosunków międzynarodowych, atakując Ukrainę. Rozmawiając w taki sposób z Putinem (nie chodzi o samą rozmowę, bo do niej wcześniej czy później musiało dojść), Trump niejako przyczynia się do legitymizacji tych działań.
Po trzecie, to co się dzieje, zwłaszcza od tygodnia, ten sposób działania administracji amerykańskiej, nie mówiąc o słowach/wpisach Trumpa, podważa jedność Zachodu. A to już jest bardzo niebezpieczne. Gdyż Putin i spółka, czyli tzw. kwartet chaosu: Rosja, Chiny, Korea Północna i Iran, chcą budować świat na zupełnie innych wartościach niż zachodnie. Tworzyć alternatywny i konkurencyjny wobec Zachodu system. Czy Trump i jego administracja tego nie widzą?
Może chcą przeciągnąć Rosję na swoją stronę w obliczu nieuchronnej konfrontacji z Chinami?
– Część obserwatorów uważa, nawiązując do rozmów amerykańsko-chińskich z lat 70. XX w., że administracja Trumpa i sam prezydent chcą zastosować wobec Putina i Rosji manewr tzw. odwróconego Nixona – przeciągnąć ją na swoją stronę i tym samym wyrwać z rąk „smoka”, czyli Chin. A co za tym idzie, wyczyścić sobie pole do konfrontacji z ChRL. To nie wyjdzie! Z bardzo wielu powodów. Podam najważniejszy: Rosja po prostu, po ludzku, nie chce być w świecie Zachodu, pokazała to swoimi czynami w ostatnich 30 latach. Ona mentalnie, historycznie i politycznie nie czuje się dobrze z Zachodem.
Europa to oblężony kontynent? Trump grozi cłami i wycofaniem wojsk, Putin grozi przysłaniem wojsk, globalne Południe – migrantami.
– Otoczenie międzynarodowe Europy zmienia się, i to na niekorzyść Unii Europejskiej. Jest zupełnie inne niż to w latach 90., kiedy powstawała Unia w obecnym kształcie. Pewne rzeczy, do których Unia przywykła, my też po części, czyli business as usual, odchodzą do historii. Ten zmieniający się porządek międzynarodowy wymaga od Unii redefinicji jej zachowania.
Dlaczego to wymaga zmiany?
– Unia Europejska jest soft power, a dzisiaj świat jest bardziej hard power. Unia nigdy nie była graczem geopolitycznym
Czy Tusk jest liberałem?
Elastyczność personalna Donalda Tuska doskonale łączy się z elastycznością programową, dzięki której Platforma wciąż zajmuje czołowe miejsce w polskiej polityce
Donald Tusk już jest ważną postacią w naszej historii najnowszej. Choćby dlatego, że tylko dwóch premierów od 1918 r. urzędowało dłużej niż on: Józef Cyrankiewicz i Piotr Jaroszewicz. Przy czym o ile Tusk zapewne przebije wynik Jaroszewicza, kierującego rządem PRL nieco ponad dziewięć lat, o tyle rekordu Cyrankiewicza – prawie 22 lata na stanowisku premiera – z pewnością nie pobije ani on, ani żaden inny polityk w III RP. W przeciwieństwie jednak do Cyrankiewicza i Jaroszewicza obecny szef rządu jest nie tylko administratorem państwa, ale też twórcą i niekwestionowanym liderem (by nie powiedzieć wodzem) swojego obozu politycznego, a także jedynym czynnym polskim politykiem, który przez dłuższy czas sprawował istotną funkcję w skali międzynarodowej.
Można Tuska nie lubić, można – a nieraz wręcz należy – go krytykować, lecz nie sposób mu odmówić na tle całej polskiej „klasy politycznej” największego doświadczenia. Jest to doświadczenie człowieka, który wie, jak funkcjonuje państwo oraz jak działa polityka europejska i światowa. Z pewnością nie da się z tym porównać doświadczenia innych liderów partyjnych, nawet tak długoletnich jak Jarosław Kaczyński, których główną umiejętnością jest gra w sejmowe szachy i wewnątrzpartyjne warcaby.
Jest jednak coś, co powoduje, że Tusk w polskiej polityce czuje się niepewnie. Coś, co sprawiało, że przez lata mało kto wierzył w możliwość ponownego odsunięcia przez niego PiS od władzy, a dziś np. wygrania wyborów prezydenckich – chyba nawet on sam nie bardzo w to wierzy. Przyczyną tej niepewnej pozycji Tuska na scenie politycznej jest określenie liberał, którego używają wobec niego przeciwnicy zarówno z prawej, jak i z lewej strony. A ktoś, kto uchodzi za liberała, żadnych wyborów w Polsce nie wygra – takie przekonanie dominuje od lat. Najwyraźniej i on w to uwierzył, bo właściwie nigdy nie określa się jako liberał. Ale czy to oznacza, że przestał być liberałem? A może tylko zręcznie unika tego słowa, które szczęścia w polityce mu nie przyniosło?
Trzeba wszak pamiętać, że Donald Tusk zaczął karierę jako jeden z twórców środowiska gdańskich liberałów w latach 80. Na początku następnej dekady weszło ono na scenę polityczną III RP jako Kongres Liberalno-Demokratyczny, a było to wejście bardzo nietypowe. Oto zaraz po wygraniu wyborów prezydenckich w grudniu 1990 r. Lech Wałęsa powołał na stanowisko premiera mało znanego posła Jana Krzysztofa Bieleckiego z niewielkiej wówczas partyjki KLD. Wraz z Bieleckim weszło do rządu kilku innych gdańskich liberałów, m.in. Janusz Lewandowski, który został ministrem przekształceń własnościowych. Na czele ugrupowania stanął wówczas młodszy od nich o kilka lat Donald Tusk i to on w październiku 1991 r. poprowadził Kongres do wyborów parlamentarnych, w których liberałowie zdobyli 7,5% głosów i 37 mandatów poselskich. Niestety, duża część tych mandatów przypadła nowobogackim biznesmenom, którzy związali się z KLD jako partią rządzącą, a wkrótce okazało się, że nie brakuje wśród nich pospolitych aferzystów.
Ten fakt, jak również liczne afery gospodarcze z okresu rządu Bieleckiego i polityka prywatyzacyjna ministra Lewandowskiego (wyprzedaż najlepszych polskich przedsiębiorstw zagranicznemu kapitałowi) spowodowały, że partia Tuska szybko dorobiła się opinii „liberałów-aferałów”.
Wiśnie już nie kwitną
Nowy premier Japonii chce, by jego kraj znów odgrywał ważną rolę w świecie. Naród chce po prostu przetrwać
Z jednej strony, zadanie nie wyglądało na specjalnie trudne. Odchodzący premier Fumio Kishida pod koniec rządów był pozytywnie oceniany przez nieco ponad jedną czwartą elektoratu, jego następcy zatem łatwo było zacząć – gorzej przecież już być nie mogło. Z drugiej jednak, akurat teraz, przy szybko zmieniającym się na gorsze otoczeniu międzynarodowym, gigantycznych problemach demograficznych, pogłębiającej się polaryzacji i spowolnieniu gospodarczym, objęcie stanowiska szefa rządu Japonii wcale nie musi być dobrym pomysłem ani nawet politycznym awansem.
Partia jak korporacja
Shigeru Ishiba, 67-letni prawnik mogący się pochwalić karierą w bankowości inwestycyjnej i na prawie wszystkich szczeblach japońskiej polityki, zdecydował się spróbować. We wrześniu wygrał wybory na przewodniczącego Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP), najważniejszego ugrupowania w kraju. Zresztą partia to w tym wypadku niezbyt adekwatne określenie, lepiej byłoby mówić: korporacja polityczna. W Japonii bowiem politykę uprawia się w sposób, który z europejskiego czy amerykańskiego punktu widzenia wygląda archaicznie. Dominuje tam hierarchia, wręcz dziedziczenie stanowisk. Do roli przywódcy trzeba „dorosnąć”, co oznacza wieloletnie czekanie w kolejce. Dlatego nie dziwi ani fakt, że nowym szefem rządu został człowiek w wieku emerytalnym, ani rodowód polityczny Ishiby. Jego ojciec też był zawodowym politykiem, najpierw samorządowcem – w latach 50. był nawet gubernatorem prowincji Tottori, potem przeszedł do krajowej elity. Służył jako minister spraw wewnętrznych, współdecydując m.in. o podziale administracyjnym kraju i strukturze sił szybkiego reagowania, które w Japonii są odpowiednikiem regularnej armii. Bliskim przyjacielem Ishiby seniora był nawet premier Kakuei Tanaka. Japońska prasa donosiła kilka tygodni temu, że to właśnie on namówił młodego Shigeru do zaangażowania się w politykę, aby kontynuować dziedzictwo ojca.
Od śmierci Ishiby seniora w 1981 r. zaczęła się więc długa i mozolna wspinaczka syna w górę politycznej drabiny, co w przypadku LDP oznacza pokonywanie kolejnych szczebli partyjnych. Bo w Japonii, i nie ma w tym przesady, partia jest synonimem państwa, a państwo partii. LDP rządziła krajem nieprzerwanie od swojego powstania w 1955 r. aż do 1993 r. Przerwa trwała zresztą bardzo krótko, bo liberałowie wrócili do władzy już trzy lata później, monopolizując ją ponownie. Dzisiaj są politycznym hegemonem, zrzeszającym milion członków regularnie płacących składki, a przede wszystkim najważniejsze japońskie polityczne rody i dynastie. Dlatego wybór Ishiby na przewodniczącego partii i jednocześnie szefa rządu 27 września niespecjalnie zdziwił obserwatorów. LDP to korporacja, która – mówiąc językiem rynku finansowego – preferuje tzw. zatrudnianie wewnętrzne, ze środka organizacji.
Od razu jednak przy słowie premier trzeba zrobić przypis, gdyż teoretycznie Ishiba
NATO na rozdrożu
Nie doprowadzić do trwałej konfrontacji z Rosją 4 kwietnia minęła 75. rocznica powołania do życia NATO. Dokonało się ono na mocy przyjęcia traktatu waszyngtońskiego – porozumienia między USA, Kanadą i dziesięcioma państwami Europy. O wyzwaniach stojących przed sojuszem, skupiającym obecnie – po przyjęciu Finlandii i Szwecji – 33 kraje, interesująco, w sposób odbiegający od dominującej w Polsce narracji, wypowiedział się Robert E. Hunter. Nie negując konieczności wsparcia Ukrainy, przestrzega przed trwałym antagonizowaniem Rosji. Hunter był
Załamanie albo przełom
Jesteśmy stworzeniami społecznymi, nasza wrodzona skłonność do kooperacji może nas uratować Współpraca (wspólna praca w celu osiągnięcia wspólnego celu) i kooperacja (działania w celu osiągnięcia własnego celu jako części wspólnego celu) to szeroki obszar praktyki, któremu wiele dyscyplin akademickich, tak różnych jak nauki polityczne, antropologia, psychologia, prawo ekonomiczne czy biologia, poświęciło niezliczone książki i artykuły. Naszym celem nie jest zagłębianie się w szczegółach tak obszernego tematu, ale zbadanie kilku narracji dotyczących tego, co mogłoby
Jak być cool na pierwszej linii frontu
Wilno jest doskonałym przykładem sprawnego wykorzystania geopolityki w budowaniu miejskiej marki „Zwolniony przez Metę albo Twittera? Przeprowadź się do nas”. Krótki, zwięzły komunikat. Przejrzysty układ treści na plakacie, do tego kod QR prowadzący do stron internetowych reklamujących walory miasta. Jeśli rzeczywiście wyczucie chwili jest w marketingu kluczowe, to pracownikom wileńskiego działu promocji nie można niczego zarzucić. Kiedy półtora roku temu przez Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią przetaczała się fala redukcji etatów w sektorze
Świat i gra o Ukrainę
Z perspektywy światowego Południa wojna ukraińska to nic innego jak rywalizacja Rosji i Chin ze Stanami i Zachodem Prof. Bogdan Góralczyk – profesor zwyczajny w Centrum Europejskim UW, politolog, sinolog, dyplomata i publicysta, znawca spraw międzynarodowych. Mijają dwa lata wojny na Ukrainie. Czy Ukraina jeszcze liczy się w tej grze? – Jeszcze się trzyma. Natomiast widzimy wyraźnie, że jest to wojna pozycyjna. A wojna pozycyjna, jak uczy historia, jest zawsze korzystniejsza dla tego, kto ma większe
Schyłek USA i świat na wojnie
Wchodzimy w epokę wielobiegunową, a globalny policjant słabnie Prof. Paul Poast – associate professor na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu w Chicago, zajmuje się badaniem relacji międzynarodowych oraz teorią i praktyką konfliktów i sojuszy. Członek Chicago Council on Global Affairs. Autor książek, ostatnio „Arguing about Alliances” (Cornell University Press, 2019). Publikuje cykliczne komentarze na stronach „World Politics Review”. Wojna jest wszędzie – straszą kolejne raporty i analizy uniwersytetów i think tanków. Od Ukrainy, przez strefę
Subkontynent wagi ciężkiej
Na ostatnich przesunięciach w światowym układzie sił Indie zyskują najbardziej Jeszcze kilka lat temu łatwo było, przynajmniej z politycznego punktu widzenia, o tym kraju zapomnieć. Na prośbę o wskazanie najludniejszej demokracji świata często reagowano odruchową odpowiedzią: Stany Zjednoczone, niektórzy eksperci w powiewie optymizmu wymieniali Unię Europejską, choć w instytucjach wspólnotowych demokracja to nierzadko towar deficytowy. Patrząc na Wschód, partnerem strategicznym zawsze była Japonia, potem do tego grona dołączyła Korea Południowa. Indie
Spory o Ukrainę. Jakie są cele USA?
Pomoc zbrojna USA to nie czysty altruizm, administracja Bidena skutecznie osiąga swoje cele „Ameryka będzie stać przy Ukrainie tak długo, jak będzie trzeba”. Gdy w rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę prezydent Biden kolejny raz powtarzał te słowa, mało kto podważał jego szczerość. Oczywiście, że prezydent Biden chce wspierać Ukrainę, a pakiety pomocy militarnej dla Ukrainy przyjmowano przy ponadpartyjnym poparciu. Morale w Waszyngtonie było – szczególnie po niezapowiedzianej wizycie Joego Bidena w Kijowie








