Świat i gra o Ukrainę

Świat i gra o Ukrainę

Z perspektywy światowego Południa wojna ukraińska to nic innego jak rywalizacja Rosji i Chin ze Stanami i Zachodem


Prof. Bogdan Góralczyk – profesor zwyczajny w Centrum Europejskim UW, politolog, sinolog, dyplomata i publicysta, znawca spraw międzynarodowych.


Mijają dwa lata wojny na Ukrainie. Czy Ukraina jeszcze liczy się w tej grze?
– Jeszcze się trzyma. Natomiast widzimy wyraźnie, że jest to wojna pozycyjna. A wojna pozycyjna, jak uczy historia, jest zawsze korzystniejsza dla tego, kto ma większe zasoby. Cóż, wystarczy spojrzeć na mapę… W tym sensie sytuacja jest dla Ukrainy niedobra. A drugie, co jest niedobre, że nie powiodła się jej kontrofensywa. Prowadzi to do bardzo dużych napięć wewnątrz elity rządzącej. Mamy nowe dowództwo wojskowe, mamy kłopoty. No i jest jeszcze trzeci kłopot – nie ma już entuzjazmu Zachodu, by Ukrainie pomagać.

Dlaczego ten entuzjazm wygasł?
– Bo nie ma pieniędzy. Unia na ostatnim szczycie Rady Europejskiej przełamała opór Orbána i da Ukrainie 50 mld euro. Nie jest to dużo, bo to kwota poniżej 1% PKB państw członkowskich, w dodatku rozpisana na cztery lata. Jeszcze większy problem jest z USA. Wstępne porozumienie dotyczące pomocy dla Ukrainy, jego druga wersja, przeszło wprawdzie przez Senat, ale szanse na to, by zostało przyjęte w Izbie Reprezentantów, której przewodzi zwolennik Trumpa, są niemal zerowe. Dla nich ważny jest mur z Meksykiem, a nie żadna Ukraina.

Dodam kolejny element, nie bardzo eksponowany w polskich mediach: Rosja przestawiła cały przemysł na reżim wojenny. Produkuje dużo sprzętu, a szczególnie amunicji. A na dodatek nie jest w recesji, a wręcz przeciwnie. Ma przeszło trzyprocentowy wzrost, może nawet 3,5%. Handel z Chinami sięgnął rekordowych 200 mld dol. Z Indiami – 50 mld dol., co też jest rekordem. Zatem łącznie rzecz biorąc, sytuacja jest niewesoła.

Dla Ukraińców.
– Także dla nas! Popieranie Ukrainy leży w interesie Polski. Jeśli Ukraińcy się biją, to nie bijemy się my. Choć my też mamy problemy z Ukrainą. Pierwszy to ukraińskie zboża i towary rolne, które tu się wlewają. To jest problem dla całej Unii, w tym dla Polski. Po drugie mieliśmy korek na granicy polsko-ukraińskiej, protest przewoźników. Nie da się ukryć, że interesy polskich przewoźników były naruszane. Tu popełniono błędy polityczne.

Oceniając sytuację, powiedziałbym tak: zobaczymy, co zrobi Zełenski, jak wyjdzie z obecnego zakrętu. Kluczowe jest stanowisko amerykańskie. Bo jeśli amerykański Sąd Najwyższy nie wyeliminuje Trumpa, to możemy być niemal pewni, że wróci on do władzy. A wówczas będzie rollercoaster i potężne wyzwanie dla Ukrainy i dla nas.

W nowej epoce

Trump powiedział, że w 24 godziny zakończy tę wojnę. Jak ją można zakończyć w 24 godziny – wiemy.
– Jego podejście jest znane. Dlatego już trzeba myśleć o Europie, o jej wspólnej obronie. Tak czy inaczej – nasza geostrategiczna pauza się skończyła.

Nasza? Europy czy Polski?
– I Polski, i Europy, i Zachodu. Jeszcze 30-20 lat temu byliśmy przekonani, a Amerykanie szczególnie, że jesteśmy panami świata. Że narzucamy swoją wolę w Iraku, w Syrii czy w Afganistanie. Dzisiaj już wiemy, że tak nie jest i nie będzie. Nie ma dominacji Zachodu. Mieliśmy erę liberalnej demokracji, globalizacji, kwitnących rynków, zysków, dorabiania się. A dzisiaj jesteśmy w zupełnie nowej epoce.

W jakiej?
– Nie zysk, nie dywidenda są na pierwszym planie, tylko bezpieczeństwo! Klimatyczne, energetyczne, surowcowe. Migranci na wszystkich granicach! Dwukrotnie byłem w ubiegłym roku w Afryce. Widziałem to potężne parcie.

Chcą tu przyjść?
– Trudno się dziwić… Mają przecież dostęp do telewizji i internetu. Widzą, jaki jest poziom życia u nas. I wykładają całe życiowe oszczędności, płacą gangom, płyną przez Morze Śródziemne. Część dopłynie, część nie dopłynie… Mówiło się o globalizacji, teraz mówi się o deglobalizacji, o rozdzieleniu różnych organizmów. Mamy coraz większy protekcjonizm i nacjonalizm gospodarczy. Jesteśmy w bezprecedensowej sytuacji międzynarodowej. Przypomina ona sytuację sprzed I wojny światowej. Wtedy też były kwitnące rynki. Też była globalizacja. I weszliśmy w taką kabałę…

Teraz jest podobnie jak przed I wojną światową?
– Mamy sytuację, w której wszystkie ośrodki siły są w ruchu. Pozycjonują się. Stary ład przestał funkcjonować. A nowy jeszcze się nie ukształtował. I nie wiadomo, jaki będzie. Niedawno myśleliśmy, że może dwubiegunowy. Że po jednej stronie Amerykanie i Zachód, a po drugiej już nie Rosja, tylko Chiny z Rosją. Ale niekoniecznie tak musi być. Dlatego, że w Chinach, w tamtejszej gospodarce, coś się dzieje. I mamy za sobą dwa progi, których polskie elity nie zrozumiały.

Czego nie zrozumieliśmy

Jakie progi?
– Pierwszy to taki, że my nigdy, z różnych względów, nie przetrawiliśmy cezury 2008 r. Faktu, że załamał się konsensus waszyngtoński, liberalizm. Że Amerykanie od tamtej pory przestali być w sferze gospodarczej i handlowej jedynym supermocarstwem. W sensie gospodarczym i handlowym świat stał się wielobiegunowy.

A my tego nie zauważyliśmy?
– Obecna ekipa też zdaje się tego nie widzieć, ogranicza się tylko do osi Wschód-Zachód. Tymczasem po 2008 r. pojawiły się wschodzące rynki: Chiny, Indie, Indonezja, Brazylia, zarazem najludniejsze państwa świata. Statystyki są jednoznaczne – te kraje w dekadzie 2009-2019 przyniosły ponad 80% wzrostu światowego PKB. To jest pierwsza kwestia przez nas nieprzerobiona. Potem nastąpiła pandemia, po niej rosyjska pełnoskalowa agresja na Ukrainę  i na świecie rozpoczął się ruch. Pozycjonowanie się. Bo swojej pozycji poszukują i Chiny, i Japonia, i Indie, i Iran, i Arabia Saudyjska, i Niemcy. Jeszcze doszedł Bliski Wschód…

W roku 2023 nastąpiła kolejna cezura. Wynikająca z doświadczeń pandemii i rosyjskiej agresji. Mianowicie Indie od 1 grudnia 2022 r. do 30 listopada 2023 r. przewodniczyły w grupie G20, która wyłoniła się jako dyrektoriat świata. Od szczytu w New Delhi mamy już G21.

Do 19 największych państw i Unii Europejskiej dołączono Unię Afrykańską.
– Co to znaczy? Rozpoczęła się wielka gra o światowe Południe. Między Chinami i Indiami. Indiami rządzi hinduistyczny nacjonalista Narendra Modi i on w maju, to jest gwarantowane, wygra kolejne wybory.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 8/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 08/2024, 2024

Kategorie: Rozmowa Walenciaka, Wywiady

Komentarze

  1. Wojciech Kowalski
    Wojciech Kowalski 19 lutego, 2024, 14:35

    Góralczyk mówi jak profesor, czyli na okrągło. Ale widać, że w myślach popiera oszołoma Hołownię, który dopiero teraz pokazał jak bardzo jest antypolski. USA będą na siłę próbowały zrobić z tego tępego teologa i showmana następnego Żeleńskiego i wepchnąć Polskę do bezsensownej, beznadziejnej wojny, z góry skazanej na przegraną. Rosja nie ma żadnego interesu, aby Polskę zaatakować lecz jeśli polscy judasze spowodują, że Polska pierwsza zaatakuje to Putni nas zmiażdży.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 19 lutego, 2024, 16:12

      „Popieranie Ukrainy leży w interesie Polski. Jeśli Ukraińcy się biją, to nie bijemy się my.” No widać, że Góralczyk też bardzo chce wysłać Polske na wojnę. Bo jak się Ukraińcy przestaną bić (a to kwestia jeszcze góra kilku miesięcy), to, wedle niego, mają zacząć się bić Polacy. No innego wniosku z tej wypowiedzi nie da się wyciągnąć. A ponieważ Polacy mają doszczetnie sprane mózgi, to faktycznie uwierzą – wbrew realiom – że „ruskie” koniecznie chcą na Polske napaść. Tylko ciekawe po co napadać na państwo kompletnie bezwartościowe – żadnych bogactw naturalnych, żadnego nowoczesnego przemysłu, technologii, za to starzejąca sie populacja, rozpadająca się służba zdrowia, edukacja, system emerytalny. Polska to kraj bez wartości i perspektyw, podobnie, jak kraje nadbałtyckie. Cała ta wojenna histeria ma jeden cel – stworzyć odpowiednią atmosfere dla gigantycznych kontraktów zbrojeniowych. I to one właśnie zabiją Polske, bo w dłuższej perspektywie obciążą każdą polską rodzine niespłacalnym długiem rosnącym o kilka tysiecy zł rocznie. I tak przez nastepne dekady.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Anonim
        Anonim 19 lutego, 2024, 18:24

        Wspaniałe podsumowanie histerii i cwaniactwa. Cwaniactwo podsycające histerię pozwala rządzącym utrzymać naród w ryzach, intelektualne niziołki w osobie Hołowni poszczekują sobie na prezydenta Rosji, Tusk zwraca uwagę na niestosowność wyboru Trampa i poucza republikanów… Można powiedzieć: mamy co chcieliśmy. Tylko, że chyba nie wszyscy tego chcieli.

        Odpowiedz na ten komentarz
        • Anonim
          Anonim 19 lutego, 2024, 22:06

          „Tylko, że chyba nie wszyscy tego chcieli.”
          Na swoją obronę Polacy mają tyle, że tzw. zachodni Europejczycy – tacy podobno światli – też się temu praniu mózgów łatwo poddali.
          Europejska „logika”:
          Uzależnienie od taniego rosyjskiego gazu, który zapewnił Europie pół wieku rozkwitu gospodarczego było dla Europy złe.
          Uzależnienie od drogiego amerykańskiego gazu (połączone z ordynarnym szantażem i redukcją dostaw), które doprowadzi całą Europę do zapaści – jest dla Europy dobre.
          Kto myśli inaczej – to agent Putina.
          Ja rozumiem, że można utracić rozum – ale żeby instynkt samozachowawczy czy troskę o przyszłość własnego potomstwa…

          Pozdrawiam

          Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 25 lutego, 2024, 13:25

      Mam podobne zdanie na temat ukrainy – te głupi Holowniata taki polski Wołodymyr Zełenski. Poza tym w interesie Polski leżą dobre stosunki z Federacją Rosyjską, a nie z jakoś zdeprawowaną Ukrainą. Polsko, trzymaj się z daleka od Ukrainy. To faszyści, którzy chcą tylko pieniędzy i broni.

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy