Jak być cool na pierwszej linii frontu

Jak być cool na pierwszej linii frontu

Wilno jest doskonałym przykładem sprawnego wykorzystania geopolityki w budowaniu miejskiej marki

„Zwolniony przez Metę albo Twittera? Przeprowadź się do nas”. Krótki, zwięzły komunikat. Przejrzysty układ treści na plakacie, do tego kod QR prowadzący do stron internetowych reklamujących walory miasta. Jeśli rzeczywiście wyczucie chwili jest w marketingu kluczowe, to pracownikom wileńskiego działu promocji nie można niczego zarzucić. Kiedy półtora roku temu przez Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią przetaczała się fala redukcji etatów w sektorze technologicznym, stolica Litwy rozpoczęła ofensywę w mediach społecznościowych. Inny plakat, równie popularny, to zdjęcie dziewczyny ściskającej w odpowiednim miejscu mapę kontynentu, stylizowaną na prześcieradło. Hasło „Wilno – punkt G Europy. Nikt nie wie, gdzie jest, ale kiedy go znajdziesz, jest cudownie” nie pozostawiało wiele przestrzeni do interpretacji. Chodziło o to, żeby pokazać miasto jako szerzej nieznaną, ale dynamicznie rozwijającą się europejską metropolię, która może leży gdzieś daleko na wschodzie, jednak w ogóle nie stoi to na przeszkodzie w byciu cool.

Dolinka Krzemowa

Od razu było też widać, do kogo adresowano ten przekaz. Jak wylicza portal technologiczny Sifted, w litewskiej gospodarce (pod wieloma względami tożsamej z gospodarką stolicy) jest obecnie 15 tys. wakatów w sektorze nowych technologii. W kraju działa 850 start-upów, niemało jak na populację liczącą zaledwie 2,8 mln. Część litewskich firm ma wprawdzie siedziby za granicą, ale działalność operacyjną prowadzi w ojczyźnie, bo to po prostu tańsze. Wilno jest jednym z europejskich liderów pod względem niskich kosztów życia, a władze miasta oferują dodatkowo jednorazowy bonus w wysokości 3 tys. euro dla każdego, kto przeniesie się tu w celach zawodowych. Nie dziwi więc specjalnie, że Revolut, jeden z globalnych pionierów bankowości cyfrowej, zatrudnia tu aż 200 osób.

Inne dane liczbowe tylko potwierdzają wrażenie, że tworzy się tu coś na kształt Doliny Krzemowej w miniaturze. Liczba obcokrajowców pracujących na Litwie w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosła ponaddwukrotnie (z 50 tys. do prawie 120 tys.). W 2021 r., dodaje Sifted, wydano tu aż 147 pozwoleń na działalność w sektorze bankowym na terenie Unii Europejskiej dla start-upów usytuowanych na styku finansów i nowych technologii. Średnia pensja na Litwie wynosi 1667 euro miesięcznie, lecz informatycy na start mogą liczyć nawet na dwa razy więcej, z czasem przebijając bez problemów granicę 10 tys. euro. Kawalerkę wynająć można tam już za 400 euro, dwupokojowe mieszkanie za ok. 600. Miasto jest na tyle małe, że w planowanie swojej codzienności nie trzeba wpisywać godzin w korkach ani nieregularnie jeżdżących autobusów, można spokojnie przemieszczać się pieszo. Bywa wprawdzie zimno, temperatura dochodzi tu do minus 18 stopni, ale latem nie ma upałów, co w tej chwili na Starym Kontynencie jest niestety rzadkością. Nic, tylko się przeprowadzać.

Trudno jeszcze przesądzać, czy Wilno osiągnęło sukces marketingowy, bo dane na poparcie tej tezy będą widoczne dopiero za jakiś czas. Mimo wszystko miasto pozostaje odległą od centrów grawitacyjnych Europy małą stolicą dawnej sowieckiej republiki, która nie niesie szczególnie silnych skojarzeń. Jeśli Litwa ma jakąkolwiek globalną markę, to zbudowali ją co najwyżej koszykarze, swego czasu obecni także w amerykańskiej NBA jako jedni z pierwszych Europejczyków.

Choć start-upy prężnie się rozwijają, a kraj korzysta z relatywnie słabych regulacji unijnych w dziedzinie nowych technologii, wciąż brakuje na jego koncie spektakularnych sukcesów, które w tym regionie są jak najbardziej możliwe. Wystarczy pojechać 500 km na północ w linii prostej, do Tallina. To Estończycy byli pierwszym bałtyckim „startupowym narodem”, który dzisiaj doczekał się już 10 tzw. jednorożców – start-upów, których wycena przekracza 1 mld dol. To z Estonii w świat wyszły Bolt (aplikacja do przejazdów samochodowych), TransferWise (platforma przelewów walutowych, najwyżej wyceniana europejska spółka fintechowa) i przede wszystkim Skype. W porównaniu z estońskim stadem Litwa wypada blado, bo jednorożce są tutaj dwa, a żaden nawet nie zbliżył się do pozycji globalnego giganta, jakim pozostaje Skype. Największą chlubą Wilna jest Vinted, platforma sprzedaży używanych ubrań, bardzo popularna również w Polsce. Tyle że nad portalem zbierają się powoli czarne chmury, związane z nieuregulowanym systemem płatności i planowanym opodatkowaniem zawieranych tam transakcji, co może spowodować częściowy odpływ użytkowników.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 9/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

m.mazzini@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Shutterstock

Wydanie: 09/2024, 2024

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy