Tag "Grzegorz Schetyna"

Powrót na stronę główną
Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Powiedzieli nam o Schetynie

Piszą gazety, że minister Sikorski będzie chciał wymienić ok. 60 ambasadorów (czyli prawie wszystkich), ale że jest także niewielka grupa nietykalnych, bo prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że ruszyć ich nie da. OK. Nikt się nie spodziewa, że Sikorskiemu szczególnie będzie zależało na kruszeniu kopii o Krzysztofa Szczerskiego w Nowym Jorku czy Jakuba Kumocha w Pekinie. Z punktu widzenia ekipy rządzącej są ważniejsze placówki. Gazety piszą też, że odwoływanie będzie eleganckie, to znaczy, że nastąpi latem. Hmm… Ono już nie jest eleganckie. Skoro ogłoszono, że ambasador X będzie wracał, gdyż nowy minister nie ma do niego zaufania, to przecież jasne, że i dla korpusu dyplomatycznego, i dla miejscowego rządu będzie on jak śliwka robaczywka. Ale zanim minister Sikorski zacznie odwoływać obecnych ambasadorów, ma przed sobą inne zadanie – jest sporo placówek, gdzie od miesięcy (a nawet od lat!) nie ma ambasadora. Przeważnie dlatego, że PiS nie potrafiło znaleźć dobrego kandydata albo dogadać się w trójkącie minister-premier-prezydent. Tak, tak, pisowska władza w sprawie ambasadorów nie potrafiła się dogadywać sama ze sobą. Są jednak pierwsze przesłuchy, że ekipa Sikorskiego zabiera się za najbardziej kompromitujące wakaty. Na przykład od sierpnia 2021 r. Polska nie ma ambasadora w Izraelu. Owszem, ówczesny ambasador Magierowski ściągnięty został do Warszawy w trybie kryzysowym, ale to wszystko

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Inflacja pomaga rządowi

Wzrost cen dla budżetu państwa bywa zbawieniem. Na koszt społeczeństwa łatwo można się pozbyć długu publicznego We wrześniu inflacja przebiła barierę 17% i nie ma zamiaru wyhamować, w Ukrainie trwa wojna, w Europie Zachodniej kryzys, ale nad Wisłą wskaźniki gospodarcze, na razie, są całkiem przyzwoite. Także ze znalezieniem pracy nie ma większych problemów. Tylko na portalu Pracuj.pl zarejestrowanych jest ponad 109 tys. ofert. Główny Urząd Statystyczny podał, że w sierpniu br. poziom bezrobocia wyniósł 4,8% i był to najlepszy wynik od września 1990 r. Jest to tym bardziej imponujące, że w tym roku przyjęliśmy kilka milionów ukraińskich uchodźców, z których znaczna część znalazła w Polsce zatrudnienie. Na początku września Zakład Ubezpieczeń Społecznych podał, że w pierwszym półroczu 2022 r. nadwyżka w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) wyniosła 10,23 mld zł. Suma składek na ubezpieczenie społeczne, która w tym czasie wpłynęła na rachunek FUS, sięgnęła zaś 130,1 mld zł i była o 12,9% wyższa od osiągniętej w analogicznym okresie 2021 r. Co prawda, w związku z 14. emeryturą fundusz otrzymał 17,4 mld zł dotacji z budżetu państwa, lecz nie zmienia to faktu, że całościowy wynik ZUS jest imponujący. Druga połowa bieżącego roku powinna być jeszcze lepsza. Jaka jest tajemnica tego sukcesu? Na składki trzeba

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Do polityki idą coraz gorsi

Zamiast ekspertów na salony wkroczyli specjaliści od wszystkiego, złotouści demagodzy robiący show Do polityki idą coraz gorsi. Coraz słabiej wykształceni i na dodatek coraz mniej rozumiejący, czym jest służba publiczna. Trudno tę tezę podważyć – z wyborów na wybory mamy polityków coraz gorszych, coraz mniejszego formatu. A ponieważ zależy od nich tak wiele, to i Polska jako kraj popada w coraz większe turbulencje. Rzecz jest prosta – słabi menedżerowie nie osiągną dobrych efektów. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Na tę degrengoladę złożyło się kilka procesów. 1. Zniszczono mechanizm dopływu świeżych kadr To, że ten mechanizm funkcjonował, i to całkiem przyzwoicie, potwierdzić mogą wszyscy ci, którzy pamiętają początek lat 90., czyli pierwsze lata demokracji. Proszę, byli historyczni liderzy Solidarności – Wałęsa, Mazowiecki, Geremek, Kuroń…, ale za ich plecami czaili się młodzi kilerzy, ambitni 30-, 40-latkowie – Jarosław Kaczyński (rocznik 1949, senator, a potem szef kancelarii prezydenta Wałęsy) czy Donald Tusk (rocznik 1957, szef KLD, wiceszef UW i szef PO). Na lewicy i w PSL młodzi do pierwszych rzędów zostali już wypchnięci – Kwaśniewski, Miller, Cimoszewicz, Pawlak, Kalinowski… Gdy więc pierwszy rzut liderów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Czy Platforma przetrwa ten kryzys?

Budka robi wrażenie, jakby chciał wszystkim się przypodobać. Tylko że chęć przypodobania się to jeszcze nie jest przywództwo Prof. Jarosław Flis – socjolog, profesor UJ, badacz komunikowania politycznego i zachowań wyborczych. Platforma Obywatelska się kończy? Już po niej? – Ile razy już to słyszałem! Że koniec PO. I co? Powiem panu tak: siłą Platformy jest to, ile klepsydr o swojej śmierci przeżyła. Z drugiej strony zagrożenie istnieje. Przecież od przeżycia fałszywych nekrologów człowiek nie staje się nieśmiertelny. Jak to więc jest z PO? – Przez lata jej siłą była umiejętność skupiania różnych nurtów, różnych strumieni politycznych, które się w niej mieszały. Teraz te strumienie oddalają się od siebie. Dlatego pojawiają się napięcia. Przypomnę, że całkiem niedawno w Platformie byli i Gowin, i Palikot. Dziś to niewyobrażalne, prawda? Teraz jest ona bardziej jednolita, lecz i tak jest mocniej poszarpana. Co jest tego powodem? – Przez lata było w PO spoiwo tych nurtów. To było domniemanie kompetencji. Platformę uważano za partię ludzi kompetentnych. Pamięta pan, co się działo w Wałbrzychu? Dziesięć lat temu była tam afera z kupowaniem głosów przez działaczy PO, procesy, powtarzanie wyborów. Zatopiło to Platformę? Nie. Platformersi ściągnęli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Muzeum doktrynerów

Ani kolejne zwycięstwa PiS, ani nawet pandemia nie naruszyły neoliberalnych przekonań PO Platforma jest bezideowa – to zdanie powtarza się w polskiej debacie tak często, że stało się już przezroczyste. Przyjmujemy je jak najoczywistszą oczywistość. Niebo jest niebieskie, ryby pływają w wodzie, a największa partia polskiej opozycji nie ma programu ani ideologii. Gdy kiedyś rozmawiałem z nieformalnym doradcą polityków Platformy i Nowoczesnej, powiedział mi słowo w słowo to samo. Że jedyna „idea”, jaka kieruje politykami tych dwóch środowisk, to idea stołka w spółce, wizja dobrego miejsca na liście wyborczej i fantazja o miejscu w pierwszych ławach Sejmu. Ale, choć Platforma/Koalicja Obywatelska zasługuje na olbrzymią część krytyki, jaką zewsząd zbiera, akurat ten zarzut prawdziwy nie jest. Największa polska partia jest bowiem bardzo ideologiczna, nawet jeśli tego nie wie. Trochę jak Molierowski pan Jourdain, który nie wiedział, że mówi prozą. Koalicja Obywatelska jest jednym z ostatnich na świecie bastionów reaganomiki, neoliberalizmu, który zdobył szczytową popularność w latach 80. i 90. I jest PO partią – z braku lepszego słowa – „neoliberalną konsekwentnie”. Od uczonych wywiadów profesorów Rzońcy i Balcerowicza po hasło „jebać biedę”, które ostatnio łódzki magistrat wykorzystał w reklamie promującej Kartę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Plusy dodatnie i plusy ujemne

Autorzy artykułu, dawni i obecni pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w centrali i na placówkach, byli regularnie oceniani, według różnych kryteriów, przez ministrów, dyrektorów departamentów, ambasadorów czy innych bezpośrednich przełożonych. Teraz postanowili ocenić swoich najwyższych szefów, czyli ministrów. – Wybraliśmy, arbitralnie, kryteria oceny ministrów. Arbitralnie, bo przecież ani dyrektor generalny służby zagranicznej, ani dyrektor Biura Spraw Osobowych też z nami nie uzgadniali kryteriów, według których byliśmy oceniani – mówią. Oto ich ranking ministrów spraw zagranicznych Dla przypomnienia wymieniamy wszystkich naszych byłych szefów po 1989 r.: 1989-1993 Krzysztof Skubiszewski 1993-1995 Andrzej Olechowski 1995 i 2000-2001 Władysław Bartoszewski 1995-1997 Dariusz Rosati 1997-2000 Bronisław Geremek 2001-2005 Włodzimierz Cimoszewicz 2005 Adam Daniel Rotfeld 2005-2006 Stefan Meller 2006-2007 Anna Fotyga 2007-2014 Radosław Sikorski 2014-2015 Grzegorz Schetyna 2015-2018 Witold Waszczykowski 2018-2020 Jacek Czaputowicz 2020-2021 Zbigniew Rau Kryteria przez nas wybrane to: 1. Pozycja Polski w Europie i na świecie. 2. Pozycja ministra w polityce wewnętrznej. 3. Pozycja ministra na arenie międzynarodowej. 4. Modernizacja MSZ (infrastruktura, płace, stosunek do podwładnych, znajomość ministerstwa). Oceny pracowników czy komórek merytorycznych (departamentów, biur

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Jak zrobić Polskę bez PiS?

Intelektualna impotencja jest po stronie demokratycznej Paweł Kasprzak – inicjator i lider grupy Obywatele RP, działacz opozycji demokratycznej i Solidarności w czasach PRL, członek Pomarańczowej Alternatywy oraz grupy Wolność i Pokój. Patrzę na sondaże i widzę ponad 40% poparcia dla Andrzeja Dudy… – Różne elektoraty na to się składają. Są tacy, którzy bardzo lubią Dudę, podziwiają jego świętość. A znaczna część ma charakter elektoratu negatywnego – ci mówią: „Na tych złodziei w życiu nie zagłosuję!”. Dlatego zagłosują na Dudę? – Złodzieje to w ich mniemaniu różnego rodzaju „kasty”, klasa polityczna, która się skompromitowała, którą utożsamiają z PO. Na tych ludzi nie wpłyniemy. Układ sił pokazały wybory parlamentarne. PiS zdobyło większość w Sejmie, ale więcej wyborców głosowało na partie opozycyjne. Było 48:43. To pokazuje stan względnej równowagi. I tu bez żadnego przełomu wiele się nie zmieni. Wizja potrzebna od zaraz A w przełom pan wierzy? – Mamy czwórkę kandydatów opozycyjnych. Na dzisiaj największe szanse starcia z Dudą w II turze ma Małgorzata Kidawa-Błońska. Nie chcę jej oceniać. Po pierwsze, uważam, że jest to osoba przyzwoita, po drugie – niegłupia. Jej poglądy mi nie odpowiadają, ale to są wybory prezydenckie, tutaj partyjne poglądy nie powinny mieć znaczenia. Natomiast nie uważam, że to pewniak, kandydatka, która porwie ludzi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Polityczne wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2019

Rok 2019 minął jak z bicza strzelił. Wiele się działo. I wiele się zmieniało. Zaczęło się wszystko od wyborów do Parlamentu Europejskiego i pomysłu, że naprzeciw PiS stanie zjednoczona opozycja, od lewicy po PSL i prawicową część PO. W praktyce wyglądało to tak, że naprzeciw Jarosława Kaczyńskiego stanął Grzegorz Schetyna i już było wiadomo, że sukcesu opozycja mieć nie będzie. Ale oprócz tych dwóch brygad pancernych mieliśmy w wyborach Wiosnę Roberta Biedronia – jego autorski projekt, który z niczego zebrał wtedy ponad 6%. Mało? Dużo! To była noga wsadzona w drzwi, sygnał, że jest licząca się grupa wyborców, którzy mają dość wojny PO z PiS, tych wszystkich jej uproszczeń, i gotowi są głosować na program progresywny. Tak oto Robert Biedroń obudził przysypiających i coraz bardziej apatycznych wyborców lewicy, co chwilę potem okazało się kwestią przełomową. Bo zaraz po eurowyborach mieliśmy parę tygodni milczenia, a potem decyzję PO, że zrywa koalicję wyborczą z SLD. I decyzję PSL, że też nie idzie z Platformą, tylko buduje własny komitet. Z jednej przegranej Koalicji Europejskiej wyskoczyły trzy siły, każda w swoją stronę. Najważniejsze nastąpiło na lewicy – Wiosna, Razem i SLD zawiązały wspólny front i wspólnie poszły do wyborów. 13 października

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Małe błędy w wielkiej sprawie

Przeanalizowaliśmy wyniki wyborów. W kilku okręgach można było PiS ograć To wszyscy wiemy – PiS w nowym Sejmie będzie miało 235 posłów. Ale wcale tak nie musiało być. Opozycja mogła zdobyć kilka mandatów więcej, tak by PiS nie miało w tej Izbie większości. To nie było trudne. Dlaczego więc ich nie zdobyła? Warszawa – listy czyste jak kartka papieru Kiedy się patrzy na wyborcze wyniki, w oczy rzuca się największy okręg, warszawski, numer 19, liczący aż 20 mandatów. Składały się nań głosy mieszkańców stolicy oraz głosujących za granicą. W sumie w tym okręgu padło ponad 1,6 mln głosów, z czego ponad 300 tys. za granicą. Ostatecznie podział mandatów w Warszawie wyglądał tak: PO – dziewięć, PiS – sześć, Lewica – trzy, Konfederacja i PSL po jednym. Czy tak musiało być? Oczywiście, że nie. Lewica zanotowała w Warszawie bardzo dobry rezultat, zebrała 251 434 głosy, czyli 18,19%. Tymczasem uzyskała tylko trzy mandaty, czyli 15%. Do czwartego mandatu zabrakło jej zaledwie 1820 głosów. Co więcej, ten mandat zabrałaby Prawu i Sprawiedliwości. Pytanie zasadnicze: czy Lewica mogła zdobyć czwarty mandat w Warszawie? Odpowiedź jest oczywista – mogła i to bez większych starań. Wystarczyło tylko wpuścić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Od wyniku lewicy zależy, czy uda się pokonać PiS

Kampania na starcie. Jeszcze nie zaczęli, a już Platforma atakuje lewicową koalicję Kampania wyborcza właśnie się zaczyna, ale ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że oto się kończy. Wyraźnie bowiem szef największej partii opozycyjnej Grzegorz Schetyna uznał, że przegra z PiS, więc już zaczął grę o to, co po wyborach, co po jesiennej porażce. Chce całkowicie przejąć Platformę Obywatelską i zniszczyć lewicę, tak by zostać jedynym reprezentantem opozycji. Kaczyński jest na drugim planie. Bo o czym świadczą działania Schetyny? Pewne wątpliwości można jeszcze było mieć dwa tygodnie temu, gdy wyrzucał Sojusz Lewicy Demokratycznej z koalicji. Wtedy można było spekulować, że uznał Koalicję Europejską za porażkę i szuka nowych wariantów dotarcia do antypisowskich wyborców. Czyli chciałby poszerzać wpływy opozycji trochę na zasadzie: maszerujemy oddzielnie, uderzamy razem. Tak to tłumaczyli związani z PO publicyści, wołając przy tym, że najważniejszą teraz rzeczą dla ugrupowań opozycyjnych jest zawarcie paktu o nieagresji, żeby nowe trzy bloki atakowały nie siebie nawzajem, tylko PiS. A co się dzieje po dwóch tygodniach? Mamy ciągłe ataki ze strony Platformy, jej polityków i publicystów, na lewicę. Tak było po Marszu Równości w Białymstoku, kiedy lewica postanowiła zorganizować wiece poparcia dla środowisk LGBT. Barbara Nowacka głośno ją krytykowała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.