Powiedzieli nam o Schetynie

Powiedzieli nam o Schetynie

Piszą gazety, że minister Sikorski będzie chciał wymienić ok. 60 ambasadorów (czyli prawie wszystkich), ale że jest także niewielka grupa nietykalnych, bo prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że ruszyć ich nie da. OK. Nikt się nie spodziewa, że Sikorskiemu szczególnie będzie zależało na kruszeniu kopii o Krzysztofa Szczerskiego w Nowym Jorku czy Jakuba Kumocha w Pekinie. Z punktu widzenia ekipy rządzącej są ważniejsze placówki. Gazety piszą też, że odwoływanie będzie eleganckie, to znaczy, że nastąpi latem.

Hmm… Ono już nie jest eleganckie. Skoro ogłoszono, że ambasador X będzie wracał, gdyż nowy minister nie ma do niego zaufania, to przecież jasne, że i dla korpusu dyplomatycznego, i dla miejscowego rządu będzie on jak śliwka robaczywka.

Ale zanim minister Sikorski zacznie odwoływać obecnych ambasadorów, ma przed sobą inne zadanie – jest sporo placówek, gdzie od miesięcy (a nawet od lat!) nie ma ambasadora. Przeważnie dlatego, że PiS nie potrafiło znaleźć dobrego kandydata albo dogadać się w trójkącie minister-premier-prezydent. Tak, tak, pisowska władza w sprawie ambasadorów nie potrafiła się dogadywać sama ze sobą.

Są jednak pierwsze przesłuchy, że ekipa Sikorskiego zabiera się za najbardziej kompromitujące wakaty. Na przykład od sierpnia 2021 r. Polska nie ma ambasadora w Izraelu. Owszem, ówczesny ambasador Magierowski ściągnięty został do Warszawy w trybie kryzysowym, ale to wszystko zostało już zażegnane. Mija więc dwa i pół roku, jak Izrael ma ambasadora w Warszawie, a Warszawa w Tel Awiwie – nie. A rok temu Andrzej Duda obiecał prezydentowi Izraela, że ambasadora wyślemy.

Być może ten kłopot naszego prezydenta zostanie niedługo rozwiązany. Bo oto rozeszła się wieść, że jest już kandydat na ambasadora w Izraelu. Ma zostać nim osoba z wysokiej półki, z mocnym życiorysem politycznym – były szef MSZ (i nie tylko), obecny szef Komisji Spraw Zagranicznych w Senacie. Czyli senator Grzegorz Schetyna.

Na razie są tu dwa pytania. Po pierwsze, to pomysł ze świata polityki, a nie z MSZ (stamtąd do nas dotarł), nie wiemy zatem, na ile jest to polityczna gra, a na ile realna propozycja. Po drugie, jeżeli Schetyna (i premier oraz prezydent) wejdzie w to rozwiązanie, to co dalej? Jak byłby postrzegany w Tel Awiwie? Czy jako były rywal Tuska, wobec czego wyjazd na placówkę uznano by tam za zsyłkę i zwieńczenie jego kariery, czy też jako człowiek ze środka rządzącego establishmentu? Ktoś, kto może dużo więcej niż zwykły ambasador. Obie odpowiedzi mogą być prawdziwe.

Mamy więc zaskakujący manewr. Schetyna to przecież polityk, a nie dyplomata. Z drugiej strony może stan stosunków polsko-izraelskich właśnie jest taki, że bardziej potrzeba tu polityka niż urzędnika? I to sprawnego polityka, a takim jest senator z Wrocławia. Przypomnijmy sobie ambasadorów Izraela w Warszawie – furorę robił Szewach Weiss, sztywni urzędnicy – już nie.

Oto dylemat roku 2024.

 

 

Wydanie: 08/2024, 2024

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy