Przeanalizowaliśmy wyniki wyborów. W kilku okręgach można było PiS ograć To wszyscy wiemy – PiS w nowym Sejmie będzie miało 235 posłów. Ale wcale tak nie musiało być. Opozycja mogła zdobyć kilka mandatów więcej, tak by PiS nie miało w tej Izbie większości. To nie było trudne. Dlaczego więc ich nie zdobyła? Warszawa – listy czyste jak kartka papieru Kiedy się patrzy na wyborcze wyniki, w oczy rzuca się największy okręg, warszawski, numer 19, liczący aż 20 mandatów. Składały się nań głosy mieszkańców stolicy oraz głosujących za granicą. W sumie w tym okręgu padło ponad 1,6 mln głosów, z czego ponad 300 tys. za granicą. Ostatecznie podział mandatów w Warszawie wyglądał tak: PO – dziewięć, PiS – sześć, Lewica – trzy, Konfederacja i PSL po jednym. Czy tak musiało być? Oczywiście, że nie. Lewica zanotowała w Warszawie bardzo dobry rezultat, zebrała 251 434 głosy, czyli 18,19%. Tymczasem uzyskała tylko trzy mandaty, czyli 15%. Do czwartego mandatu zabrakło jej zaledwie 1820 głosów. Co więcej, ten mandat zabrałaby Prawu i Sprawiedliwości. Pytanie zasadnicze: czy Lewica mogła zdobyć czwarty mandat w Warszawie? Odpowiedź jest oczywista – mogła i to bez większych starań. Wystarczyło tylko wpuścić na listę wyborczą jakąś popularną osobę, np. Monikę Jaruzelską albo Katarzynę Piekarską lub Danutę Waniek. Każda z nich cieszy się popularnością wśród wyborców SLD, każda miała (i ma) swój specyficzny elektorat. Jednak, jak wiemy, przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty podjął inną decyzję. O jej kulisach opowiadała w PRZEGLĄDZIE Monika Jaruzelska. Szefowi SLD zależało na takim wyczyszczeniu listy warszawskiej, by niezagrożony był mandat startującej z drugiego miejsca rzeczniczki Sojuszu Anny Marii Żukowskiej. Co lepsi kandydaci byli więc z tej listy wymazywani. Widząc, co się święci, Piekarska czmychnęła na listę Platformy (zdobyła tam z szóstego miejsca 8780 głosów), Waniek ostatecznie zrezygnowała ze startu, a Monika Jaruzelska… Tygodniami ją zwodzono, czy będzie na liście, czy nie. Ostatecznie dowiedziała się, że miejsca dla niej nie ma. Powalczyła więc o Senat jako niezależna kandydatka w Warszawie, w okręgu nr 43 i uzyskała 57 946 głosów, czyli 19,55%. To znakomity wynik. Kilka procent z tej sumy wystarczyłoby Lewicy na czwarty mandat w wyborach do Sejmu. Tak oto partyjna prywata zwyciężyła. I PiS może się cieszyć z mandatu, na który nie zasługiwało. Ale ten szósty mandat w Warszawie sprezentowała PiS również Platforma. Bo i tam doszło do skandalicznego układania list. A ofiarą prymitywnego, aparatczykowskiego myślenia, tym razem Grzegorza Schetyny, była Agata Diduszko-Zyglewska, radna m.st. Warszawy. Diduszko była przekonana, że Koalicja Obywatelska znajdzie dla niej miejsce na listach do Sejmu, zresztą to jej obiecywano. Dostała się wszak do Rady Warszawy z nienajlepszego miejsca i z okręgu, w którym miała raczej „pod górkę” – startowała z Bemowa, a mieszka i związana jest na co dzień z Powiślem. Ostatecznie zdobyła na Bemowie nieco ponad 4 tys. głosów i mandat radnej, mimo że nie była członkinią PO. Szanse na start do Sejmu wydawały się tym większe, że Koalicja Obywatelska miała rozszerzać swoje listy o społeczników i osoby spoza ścisłego środowiska partyjnego – szczególnie gdy od PO odpadły i PSL, i SLD, współtworzące wcześniej Koalicję Europejską. Pod koniec sierpnia, gdy ostatecznie zaklejano koperty z nazwiskami, okazało się, że w siedzibie Platformy przy ul. Wiejskiej z planowanych list PO-KO wykreślono Diduszko-Zyglewską. Decyzję miał podjąć sam Grzegorz Schetyna, uważający za ryzyko kandydatki zbyt niezależne i niezwiązane z PO. W tle zaś majaczyło widmo filmu Sekielskich i LGBT, które rzekomo pogrzebały kampanię Koalicji w eurowyborach. Diduszko-Zyglewska, która była współautorką (m.in. z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus) „mapy kościelnej pedofilii”, była – jak prawie każda osoba o nieco tylko bardziej wysuniętych na lewo poglądach – postrzegana jako „zbyt nieprzedwidywalna”. Zamiast niej na listach znalazła się… Klaudia Jachira. Mieszkająca we Wrocławiu absolwentka szkoły aktorskiej, satyryczka i kandydatka Nowoczesnej Ryszarda Petru w poprzednich wyborach, stała się błyskawicznie bohaterką ogólnopolskich mediów, które pasjami pokazywały urywki z jej skeczy z kukłą przedstawiającą Kaczyńskiego. „Insynuowała »dostarczanie młodych mężczyzn« Kaczyńskiemu i współpracę z SB, parodiowała modlitwy. Trafiła na listy KO”, donosił portal
Tagi:
Agata Diduszko-Zyglewska, Grzegorz Schetyna, Klaudia Jachira, koalicja Lewica, Koalicja Obywatelska, Marek Ustrobiński, Monika Jaruzelska, Paweł Poncyljusz, PiS, PO, polityka, Polska, polska polityka, Riad Haidar, SLD, Sławomir Neumann, Tadeusz Ferenc, Tadeusz Iwiński, Włodzimierz Czarzasty, wybory 2019