Tag "Jagiellonia Białystok"
Pół kroku do historii
Spełniamy marzenia. Na miarę naszych możliwości
Cztery drużyny w fazie ligowej europejskich pucharów? Jesteśmy o krok od spełnienia marzeń na miarę naszych możliwości. To byłaby bezprecedensowa sytuacja, a tryb przypuszczalny włączyłem wyłącznie, aby nie zapeszyć, bo trudno sobie wyobrazić, by którakolwiek z naszych trzech wciąż walczących o awans ekip zmarnowała zaliczkę z pierwszych spotkań. Lech może nawet oddać walkowerem mecz z Genkiem, bo Ligę Konferencji zapewnił sobie już miesiąc temu w pierwszym meczu z islandzkim Breiðablikiem – skądinąd walkower byłby rozwiązaniem niegłupim, biorąc pod uwagę różnicę klas i rozmiary porażki z Belgami, a także fakt, że w Poznaniu jest teraz lazaret, a nie szatnia. Nieprawdopodobny pech sprawił, że do listy kontuzjowanych dołączyli jeszcze dwaj kluczowi obrońcy: Joel Pereira przed meczem i Antonio Milić – w pierwszej połowie spotkania.
W efekcie należałoby uznać, że przeciw Racingowi Genk, solidnej drużynie reprezentującej europejską „wyższą półkę średnią”, zagrały poznańskie rezerwy wzmocnione kilkoma graczami pierwszego składu.
Lech II gra na czwartym polskim poziomie rozgrywkowym, pokiereszowany Kolejorz z minionego czwartku prezentował się gdzieś na poziomie dołów naszej pierwszej ligi, cudów być nie mogło. Sklecona naprędce defensywa, w której nikt właściwie nie grał na swojej pozycji, była nie tylko dziurawa, ale wręcz autodestrukcyjna – biedny Michał Gurgul wprowadzony po przerwie już w pierwszym kontakcie z piłką strzelił samobója. W dodatku ci, których na razie omija plaga urazów, są w kryzysie formy. Mateusz Skrzypczak po powrocie z Jagiellonii, w której sięgnął poziomu reprezentacyjnego, jest cieniem samego siebie – nie nadąża, nie ogarnia, zawala. Obronie Lecha nie pomogło nawet cofnięcie napastnika przy trzecim golu. Mikael Ishak raczej udawał, że kryje rywala.
Ale gdyby Lechici zagrali w optymalnym składzie, na Genk i tak pewnie byłoby za mało, bo rywale są ekipą dojrzalszą i piłkarsko silniejszą, nie ma jednak co się przesadnie znęcać nad tym nieszczęsnym, choć polubownym 1:5. Powinno być wyżej, bo Belgowie mieli karny, który popisowo spartaczył ich koreański napastnik Oh (och, sfuszerował malowniczo także dobitkę, trafiając, zamiast do odsłoniętych 90% bramki, akurat w leżącego przy słupku Mrozka).
I tu powstaje pewien zgrzyt poznawczy – być może nasza euforia związana ze wspinaczką rankingową klubów jest tyleż uzasadniona, co i pocieszna zarazem. Być może to wcale nie zasługa progresu naszej piłki klubowej, która jest dokładnie tak samo daleko od europejskich szczytów, jak była w ostatnich dekadach, ale efekt sprzyjającego nam wynalazku litościwej UEFA, która rzuca ochłapy finansowe uczestnikom Ligi Konferencji, czyli Pucharu Łamag, inkluzywnych rozgrywek dla nacji piłkarsko przeklętych; salonikowi odrzuconych, klubom specjalnej troski, które w klasach integracyjnych zanadto odstawały. No bo jeśli na pewno zobaczymy jesienią wśród potencjalnych rywali Polaków albo islandzki Breiðablik, dopiero co zdemolowany przez słabiutkiego Lecha, albo sanmaryński AC Virtus (Mamma mia! Nawet nie wiedziałem, że San Marino ma ligę piłkarską) – nie wygląda to poważnie.
Wśród innych par kwalifikacyjnych mamy takie perełki jak dwumecz maltańsko-łotewski (Maltańczycy wygrali pierwszy mecz!) albo luksembursko-kosowski. Będzie zatem okazja upajania się kolejnymi zwycięstwami i awansami naszych drużyn jesienią, ale ze świadomością, że żerujemy na okruchach z pańskiego
Tak możemy konferować
Tej jesieni na czwartkowych imprezach wiedziemy prym. Jaga i Legia rywalizują wręcz o tytuł królowej balu
Trwaj, chwilo, jakże jesteś piękna! Dwutygodniowe interwały w europejskich pucharach mają moc utrwalania chwil – właśnie czas zastygł na tych kilkanaście dni, kiedy wszyscy powinniśmy wydrukować sobie statystyki Ligi Konferencji, oprawić je i powiesić w widocznym miejscu. Napawajmy się, bo tak pięknie jeszcze nie było.
Nasze dwa kluby na półmetku rozgrywek zajmują miejsca na podium w 36-zespołowej tabeli, a gdyby ktoś marudził, że to specjalnie dla nas stworzony Puchar Łamag i Patałachów, niechże spojrzy, kto tej lidze przewodzi. Legia i Jagiellonia ustępują bowiem stosunkiem bramek tylko londyńskiej Chelsea, a nasz najlepszy snajper, Afimico „Piętaszek” Pululu (w czwartek po raz pierwszy w fazie grupowej zakończył mecz bez gola zdobytego piętą), jest na szczycie listy snajperów, razem z Portugalczykiem João Félixem i Francuzem Christopherem Nkunku, gwiazdami światowego formatu.
Wygraliśmy dotąd wszystkie mecze, tracąc zaledwie jednego gola. Legia pozostaje w Lidze Konferencji jedyną drużyną z czystym kontem. Ba, wliczając rundy eliminacyjne, wygrała w bieżącym sezonie 11 z 12 rozegranych spotkań, raz tylko remisując z duńskim Brøndby. Ten mecz faktycznie kosztował sporo nerwów, zarówno kibiców, jak i trenera Gonçalo Feio, który od tego momentu znalazł się na celowniku wszystkich strażników dobrych obyczajów i arbitrów manier. Owszem, środkowy palec pokazany przyjezdnym kibicom nie przystoi coachowi, ale stanowczo zbyt wiele uwagi poświęca się pozaboiskowym wyczynom portugalskiego trenera.
Kazimierz Górski miał talent do błyskotliwych bon motów, które na stałe zagościły w słowniku futbolowym. Niegdyś rzekł był o Januszu Wójciku, że to „dobry trener, ale nie ma wyników”. W ten sposób kurtuazyjnie usprawiedliwiano zwolnienia coachów w polskich ligach, a wiemy, że nad Wisłą nie ma posady bardziej nietrwałej niż stołek trenerski. Zwalnianie trenerów stało się w Polsce sztuką dla sztuki, robi się to nie tylko spontanicznie, ale i, by tak rzec, profilaktycznie, prewencyjnie, bez związku z boiskową rzeczywistością. Teraz zdaje się obowiązywać zasada: „Zły trener, chociaż ma wyniki”.
Kampania medialna na rzecz zwolnienia Bestii,
Nowy selekcjoner, czyli 711 (razy) zgłoś się!
Osoba przyjaźniąca się kiedyś z szefem mafii piłkarskiej nigdy nie powinna zostać trenerem reprezentacji Prezesi Polskiego Związku Piłki Nożnej – jeden po drugim – wycinają sympatykom biało-czerwonego futbolu niezłe numery. Przed rokiem Zbigniew Boniek zatrudnił selekcjonerskie objawienie rodem z Portugalii, Paula Sousę. Ten, po niespełna roku, sam się zwolnił, a dokładniej zrejterował do Flamengo Rio de Janeiro. Stanowisko szefa kadry narodowej nie znosi pustki, więc do jej wypełnienia zabrał się następca Zibiego
Kulesza wyraża sprzeciw
Bandyci przebrani za kiboli rządzą. W Warszawie katują piłkarzy Legii, w Radomiu policjantów, a w wielu innych miastach każdego, kto im się trafi. Są coraz brutalniejsi. I bezczelniejsi, bo wyryczane hasło „Bóg-honor-ojczyzna” czyni ich bezkarnymi. Policja może ich ruszać dopiero w samoobronie. Co w tej dramatycznej sytuacji robi PZPN i jego nowy prezes Cezary Kulesza? Jako stały bywalec stadionów na meczach Legii i Jagiellonii od dawna widzi ten syf. Pierwszy kryzys za jego kadencji to od razu katastrofa. Zamiast twardo
Krajobraz po bitwie białostockiej
Teraz wszyscy potępiają agresję podczas Marszu Równości. Bo tak należy przed wyborami Koniunkturalną postawę widać najlepiej u lokalnych działaczy PiS związanych czy to z radą miasta, czy z zarządem województwa podlaskiego. Wypowiedziane na jednym z konwentykli partyjnych słowa Jarosława Kaczyńskiego o powstrzymywaniu się od agresji i pojednaniu narodowym, deklaratywnie mają odzew również u nich. Non possumus arcybiskupa – Obejrzałem nagrania internautów z wydarzeń w Białymstoku i podkreślam, że nie ma zgody ani tolerancji dla agresji, i to jest oczywiste. Policja musi odszukać osoby
Ze swastyką na klacie
Faszystowska zaraza na Białostocczyźnie W toczącym się od 2013 r. śledztwie w sprawie środowiska białostockich pseudokibiców zarzuty usłyszało prawie 80 osób. Część zarzutów dotyczy propagowania faszyzmu. I to dosłownie. Wystarczy przyjrzeć się zdjęciom zabezpieczonym m.in. w komórkach i komputerach podejrzanych. Śledztwo prowadzone przez prokuratora prokuratury regionalnej (dawniej apelacyjnej) Grzegorza Masłowskiego ze wsparciem policjantów z Centralnego Biura Śledczego zmierza powoli, ale konsekwentnie do finału. Być może jeszcze w tym roku akt oskarżenia trafi do sądu. Zarzuty będą obejmowały
Od zawsze wiedział, że będzie trenerem
10 najlepszych trenerów na świecie to ci, którzy wydali najwięcej na transfery Michał Probierz – (ur. 24 września 1972 r. w Bytomiu) grał jako pomocnik lub boczny obrońca w klubach: ŁKS Łagiewniki Bytom, Rozbark Bytom, Gwarek Zabrze, Ruch Chorzów, Bayer Uerdingen, SG Wattenscheid 09, Górnik Zabrze, Pogoń Szczecin i Widzew Łódź. W pierwszej lidze wystąpił w 260 spotkaniach i strzelił dziewięć goli. Jako trener pracował w Polonii Bytom (dwa razy), Widzewie Łódź, Jagiellonii
Sieroty po Jagielloni
Czy prezydent Białegostoku wyrzuci z boisk pół tysiąca młodych piłkarzy? Białostocka Jagiellonia od zawsze była uważana za wzorowy klub, jeśli chodzi o pracę z młodzieżą. Medale mistrzostw Polski w kategoriach juniorskich zdobywali młodzi białostoczanie wręcz seryjnie. Nazwiska Tomka Frankowskiego, Daniela Bogusza czy Marka Citki ze „złotej jedenastki” lat 90. zna każdy kibic w Polsce. W 1996 r. ówczesne władze klubu wraz z władzami miasta postanowiły utworzyć stowarzyszenie, którego zadaniem byłaby praca od podstaw z uzdolnionymi piłkarsko









