Tag "Krzysztof Gawkowski"
Gawkowski, ojczulek Wiosny
Pomysł był dobry. Ciąg wielu konferencji prasowych miał pokazać, jak bardzo Krzysztof Gawkowski jest zarobiony. Jak dzielnie, prawie nie śpiąc, wicepremier i minister cyfryzacji walczy, by obywatele byli bezpieczni i technologicznie zaawansowani. Słuchając Gawkowskiego, myślimy, że już jesteśmy w XXII w. Ale co widzimy, jak się budzimy? Obiecanki cacanki. Choć wiele gadał na konferencjach, później gdzieś to się Gawkowskiemu zapodziało. Jakie są efekty tego bicia piany przez półtora roku? Takie jak zapowiedzi Gawkowskiego, że pracuje nad opodatkowaniem gigantów cyfrowych. Rano to ogłosił, a po paru godzinach Ministerstwo Finansów poinformowało go, że nic mu do podatków. Cały Gawkowski. W rządzie robi to, co robił w Wiośnie. To był genialny pomysł na kariery takich ludzi jak Biedroń, Śmiszek, Scheuring-Wielgus i parunastu, których Gawkowski ulokował na posadach rządowych.
Gawkowski nas obroni
Odetchnęliśmy. Nie tylko my. Cała Polska odetchnęła. Nasze umęczone społeczeństwo może spać spokojnie. Nad bezpieczeństwem wyborów czuwa Krzysztof Gawkowski. Polityk z bogatym stażem. Partyjnym. Po latach w SLD porzucił go (na krótko) i wybrał Wiosnę, też na krótko, bo wylądował w Nowej Lewicy. I z łaski Czarzastego w rządzie. Na posadzie wicepremiera. Z czego jest bardzo zadowolony. O wiele bardziej niż naród z niego. Bo może ludzie chcieliby w rządzie fachowców, a nie kogoś, kto żadnej pracy się nie boi? Albo nie widzą w Gawkowskim tej legendarnej mocy, która może zatrzymać Putina? Jest też wielu obywateli, którzy mniej się boją ingerencji Putina, a bardziej polskich polityków, którzy mieszają i będą mieszać w tym kotle.
Impas z Intelem
Intel wycofuje się z inwestycji w Polsce, a wicepremier Gawkowski dziwi się tak samo jak wtedy, gdy sprzedali mu kradzione auto
Jeszcze w piątek 13 września wicepremier, minister cyfryzacji chwalił się, że już niebawem pod Wrocławiem zacznie się budowa fabryki amerykańskiego producenta procesorów, Intela. Miał to być jeden z wielkich sukcesów nowego rządu. W fabryce półprzewodników w Miękini zatrudnienie miało znaleźć ok. 2 tys. osób. Jednak w poniedziałek Krzysztof Gawkowski musiał ogłosić, że Intel wycofuje się z inwestycji. W komunikatach medialnych Ministerstwo Cyfryzacji kładło bardzo mocny nacisk na fakt, że producent procesorów wycofuje się nie z winy rządzących, ale z powodu sytuacji finansowej w samym Intelu. Firma zawiesiła na dwa lata swoje inwestycje w całej Europie. Tylko czy ta sytuacja rzeczywiście jest takim zaskoczeniem? A może wystarczyło wpisać w wyszukiwarkę Google hasło „Intel” i przeczytać kilka artykułów o tym producencie mikroprocesorów?
Trzy małpy
Japońskie przysłowie: mizaru, kikazaru, iwazaru oznacza: nie widzieć, nie słyszeć i nie mówić nic złego. Jego przedstawieniem jest rzeźba lub rysunek trzech siedzących obok siebie małp, z których jedna zasłania sobie uszy, druga oczy, trzecia pysk. Działanie decydentów w sprawie inwestycji w fabrykę Intela przypomina trochę taką konformistyczną postawę wobec przeciwności losu.
Ale zacznijmy od początku. Dla niezorientowanych – Intel to jeden z największych producentów mikroprocesorów na świecie. W ostatnich latach pozycja firmy z Santa Clara w Kalifornii zaczęła jednak słabnąć na rzecz konkurencji.
Ludzie z Ministerstwa Cyfryzacji powinni być doskonale zorientowani, z kim robią interesy i w jakiej kondycji jest firma potencjalnego partnera. To nawet nie zdrowy rozsądek, lecz podstawowa zasada w biznesie.
Czy zatem kłopoty z Intelem były do przewidzenia? Nawet jeśli ktoś nie chce stawiać się w roli wszechwiedzącej wyroczni, może stwierdzić, że tak. Zła passa kalifornijskiej firmy trwa już od kilku lat, ale ostatnie miesiące są wręcz spektakularną klapą. Na początku sierpnia 2024 r., czyli zaledwie miesiąc temu, Intel zwolnił 15 tys. pracowników, obcinając przy tym koszty w samych Stanach Zjednoczonych o 40 mld dol. Działania firmy w ostatnim czasie ogólnie raczej nie odpowiadają inwestorom, co odzwierciedlają ceny jej akcji, które z 70 dol. spadły do zaledwie 20 dol. (tak nisko akcje Intela nie stały od 11 lat). Tylko od początku tego roku cena akcji zmalała o 58%.
Gigant w kłopocie
Rada nadzorcza Intela już zeszłej wiosny sugerowała prezesowi Patowi Gelsingerowi, aby ten zwrócił większą uwagę na strategię dotyczącą sztucznej inteligencji. Obawiano się, że koncern straci rynek produkcji chipów dla generatywnej sztucznej inteligencji, która pojawiła się wraz z uruchomieniem ChatGPT przez OpenAI. Nie trzeba wspominać, że ten nowy rynek jest dziś wart setki milionów dolarów. Jak widać po sytuacji na rynku mikroprocesorów, Gelsinger albo nie posłuchał, albo coś mu nie wyszło, Intel bowiem jest w ogonie sprzedaży procesorów AI. Być może dlatego, że właściwie nie ma ich w ofercie. Pozostaje w tyle zarówno za Nvidią (producentem kart graficznych), jak i za swoim wieloletnim konkurentem AMD. Aby zobrazować skalę problemu, dość powiedzieć, że Nvidia w ostatnim roku zbliżyła się do wartości 3 bln dol., podczas gdy wartość Intela w tym samym czasie spadła ze 150 mld dol. do zaledwie 80 mld dol.
Czarzasty gra na czas
Buntownicy nie składają broni Czy bunt w SLD został stłumiony? Nie, mamy raczej zawieszenie broni. Włodzimierz Czarzasty nie ma większości w partii, nie ma jej w radzie krajowej ani w zarządzie. Jest przewodniczącym, dlatego że zawiesza tych, którzy mu się sprzeciwiają. Albo dlatego, że nie zwołuje posiedzeń ciał statutowych. Taką możliwość daje mu statut partii. Manipulując nim, Czarzasty zamierza dotrwać do kongresu zjednoczeniowego SLD i Wiosny, który zaplanowany jest na 9 października. A na kongresie chce zostać wybrany na czteroletnią kadencję. I ma plan, jak to zrobić.
Wiosna – partia, której nie ma
Tak zwane zjednoczenie lewicy to humbug stulecia Włodzimierz Czarzasty już ogłosił, że nie będzie respektował żadnych postulatów płynących z Nowej Lewicy. Że nie zwoła rady krajowej ani konwencji, mimo że jest do tego zobowiązany. Za to zdecydowany jest przeprowadzić kongres zjednoczeniowy z Wiosną. Skąd ta desperacja? Odpowiedź jest prosta, mówi o tym m.in. Andrzej Rozenek: – Czarzasty panicznie boi się, a ma ku temu powody, że zostanie odwołany ze stanowiska przewodniczącego Nowej Lewicy. Czarzasty wie, że większość partii jest przeciw
Z targowiska i ulicy
Z lewicą jest jak z Mickiewiczowską Litwą. Dziś wyborcy ją cenią i za nią tęsknią, bo zobaczyli, czym jest jej brak w Sejmie i Senacie To jest inna kampania niż cztery lata temu. Wyborcy nie wstydzą się lewicy, chętnie rozmawiają z jej kandydatami, cieszą się, że jest jedność. Tak mówią kandydaci Lewicy, z którymi rozmawialiśmy. To są dobrzy kandydaci, znamy ich od lat, politykę traktują poważnie, co – niestety – jest w Polsce dość rzadką cechą. Kampanię prowadzą jak
Zagubiona lewica
Kolejne dni powyborcze odchodzą do historii, a ja oczom i uszom nie wierzę przyglądając się poczynaniom opozycji i słuchając wypowiedzi jej wielu polityków. Zachowują się oni tak, jakbyśmy mieli do następnej kampanii przynajmniej rok. Politycy Platformy Obywatelskiej
Jest inna droga niż tylko Platforma i PiS
Niech Morawiecki, Kopacz, Szydło zmierzą się z Biedroniem na spotkaniach w terenie! Przy jednym ustaleniu: że nie zwozimy ludzi autobusami, przychodzą miejscowi Krzysztof Gawkowski – szef struktur ruchu Roberta Biedronia Ciężko rozmawiać po takiej tragedii, jaką była śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. – Każda śmierć jest dramatem, ale ta przerwała radosne życie tak niespodziewanie i brutalnie, że łzy same cisną się do oczu. Rodzina pana prezydenta przeżywa dziś straszny czas i składam im najgłębsze wyrazy
Bez licznika przyzwoitości
Nic tak niektórych ludzi nie łączy jak klęski. Zwłaszcza w telewizji. Z jednej strony, dogorywający program Rachonia w TVP Info. Widzowie uciekli, a prezes Kurski kombinuje, jak by tę żenadę zamknąć. A z drugiej – Jerzy Wenderlich i Krzysztof Gawkowski, którzy koncertowo przerżnęli wybory na radnych. Politycy lewicy, którym jest wszystko jedno, gdzie łażą. Byle tylko kamera była. Śmieszne to i smutne. Rachoń, Wenderlich i Gawkowski jak jedna rodzina.
Gawkowskiego potyczki myślowe
To nie jest równy pojedynek. Z jednej strony Krzysztof Gawkowski. Tuz SLD. Legendarny działacz. Ojciec sukcesów tej partii. A z drugiej Sławomir Broniarz. Mało komu znany działacz oświatowy. A na dodatek szkodnik, niedbający o swoje środowisko. Tak wygląda świat w oczach Gawkowskiego, wiceprzewodniczącego SLD. Dla niego Broniarz „jest fircykiem, który niemal zapisał się do Platformy Obywatelskiej i szuka miejsca na listach do Sejmu”. Nie wiemy, kto jest fircykiem. Broniarza jakoś w tej roli nie widzimy. Swoje jednak wiemy. Wiemy, że zanim coś









