Tag "migranci"

Powrót na stronę główną
Kraj

Pająk

Alfred Łaszowski był przed wojną działaczem Obozu Narodowo-Radykalnego i krytykiem literackim, który współpracował z czasopismem „Prosto z mostu”. Podobno nawet uczestniczył w antyżydowskich pogromach. Napisał sensacyjną powieść o szefie warszawskiego gestapo, który wszedł w sieć powiązań z pewnym Polakiem. Okazuje się, że powieść nie jest czystą fikcją. W odnalezionych niedawno w archiwum Stasi aktach Alfreda Spilkera, szefa niemieckiego wywiadu, odpowiedzialnego za rozbicie wielu warszawskich struktur AK, Łaszowski wymieniany jest jako cenny agent gestapo. Ojciec znał go dobrze jeszcze z jego ONR-owskich czasów i długo nie mógł mu wybaczyć przeszłości, w końcu jednak mu wybaczył, bo uznał, że się zmienił. Łaszowski pisał z entuzjazmem o moich wierszach. Sto lat temu piłem z nim herbatę, kawy jeszcze nie pijałem, w kawiarni na placu Unii Lubelskiej. Wielu niedawnych zdarzeń nie pamiętam, a to świetnie, jakbym zrobił nam kilka zdjęć (poznałbym go na ulicy, teraz już na Polach Elizejskich). Jakie to szczury wychodzą z nor odległej przeszłości, czuję dreszcz przerażenia i obrzydzenia. Na tym samym placu Unii, ale po drugiej stronie, spotykam się teraz w kawiarni z ukraińskim wydawcą, chce opublikować wiersze ojca. I upamiętnić miejsce jego narodzin we wsi Korolówka, blisko Tarnopola, gdzie mieszka. Rozmawiamy o Ukrainie, która jakoś daje sobie radę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Czy powstaną uniwersytety narodu polskiego?

To, co zrobiła reforma Gowina i co teraz wyprawia minister Czarnek, jest uwstecznianiem nauki Dr hab. Joanna Hańderek – profesor nadzwyczajna UJ, publicystka, działaczka społeczna i polityczna, specjalizuje się w filozofii kultury. Autorka bloga handerekjoanna.wordpress.com. W 2018 r.wsparła protest studentów przeciw reformie nauki (tzw. Ustawa 2.0), przygotowanej przez resort Jarosława Gowina. Po co Prawo i Sprawiedliwość chce przejąć uczelnie? Idzie po kadry, chce wychować nowego Polaka? – Nowego Polaka PiS wychowuje w szkole podstawowej i średniej. Wystarczy przyjrzeć się liście lektur zmodyfikowanej pod kątem bogoojczyźnianym. Jeśli zaś chodzi o kulturę studencką – tu rządzący odrobili lekcję z historii. W roku 1968 na ulicę wychodzili studenci, studentki, naukowcy, naukowczynie. Oni robili rewolucję kulturową. Z uniwersytetów wyszedł cały duch nowej lewicy, idee progresywne, równościowe. Weźmy lata 80. XX w. Co chwila na uniwersytetach działo się coś, co odwracało sytuację polityczną, społeczną w Polsce. A dziś żyjemy w czasach, kiedy młodzież dyktuje nam pewne idee, popatrzmy na strajk klimatyczny. Ujarzmienie polskich uczelni jest więc zagwarantowaniem sobie spokoju, by móc dalej demontować polską rzeczywistość. Przykładem takiego manipulowania jest próba pozbawienia prawa do wykładania na Akademii Leona Koźmińskiego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Rozmówki polsko-przygraniczne

W tym bagażniku żaden uchodziec by się nie zmieścił! Poranny wjazd do zony. Dwie posterunkowe, ładne, młodziuteńkie, ile mogą mieć lat, 20? Bardzo poważne, bardzo przejęte rolą. – Cel podróży? – Pieszowola koło Sosnowicy. Nic im to nie mówi. Patrzą po sobie dość zdezorientowane. Blondynka podejmuje konwersację: – Jaki ma pani eee… interes we Włodawie? – Nie mam żadnego interesu. Chcę tylko przejechać na trasę lubelską. Dalej nic. Teraz głos ma brunetka: – Ale Włodawa jest w strefie stanu wyjątkowego i nie można wjeżdżać. – Ja nie chcę wjeżdżać do miasta. Na pierwszym rondzie chcę zjechać w trzeci zjazd i na drugim też w trzeci. I już jestem na trasie lubelskiej. – Ale do Włodawy nie wolno… – Tak, tak, wiem, stan wyjątkowo żałosny. Tyle że, wie pani, raczej nie da się stąd inaczej wydostać, trzeba przejechać przez dwa ronda. Może zawołają panie waszego przełożonego? Nie chcą. Chcą same. Chcą pokazać, jak dobrze wykonują swoje powinności. Zerkają w stronę radiowozu. – Rozporządzenie o… – Nawet na rozporządzeniu nie przefrunę na trasę lubelską – sarkam. – Jeżdżę tędy dwa razy dziennie, stan czy nie stan, i proszę mi nie utrudniać! – Proszę pani, jesteśmy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Terrorysta we mnie

Gdyby nie chodziło o coś zupełnie potwornego, bo tym jest niewyobrażalne traktowanie uchodźców na granicy z Białorusią przez polskie formacje mundurowe: wojsko, policję, Straż Graniczną – można by nawet napisać coś śmiesznego. Ale ten modus operandi wzmocniony wprowadzonym stanem wyjątkowym przynosi realną śmierć – na polskiej ziemi umierają z głodu, pragnienia, wycieńczenia, zimna i chorób kolejni ludzie, w tym kilkunastoletnie dzieci; inne, paroletnie, są siłą, bezprawnie, zawracane na Białoruś. Formacja rządząca z patetyczną, nabzdyczoną, udawaną powagą odczłowiecza ich, publikując bez żadnej wiarygodności rzekome materiały z telefonów komórkowych. W historii największych blamażów propagandy nienawiści zapisała się konferencja „ministrów” Kamińskiego i Błaszczaka oraz komendanta SG Tomasza Pragi, na której publicznie prezentowano materiały pornograficzne jako uzasadnienie nieludzkich poczynań. Kilka godzin zabrało mediom ustalenie, że prezentowane zdjęcia, opatrzone komentarzem, że w sytuacjach tych biorą udział zatrzymani na granicy, są tak naprawdę kadrami z nagranych wiele lat temu (w epoce VHS) filmów pornograficznych. Inne doniesienia ujawniły, że na odnalezionych zdjęciach (nie wiadomo skąd, czyich) są np. afgańscy żołnierze i formacje walczące z talibami, dla których do niedawna polscy i amerykańscy żołnierze byli „koalicjantami”. Jedną częścią problemu jest sam fakt posługiwania się tak załganą, goebbelsowską propagandą, stygmatyzacja zatrzymywanych, fałszywe

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Czas niemocy

Myśleliśmy, że Korek jest chorowity, ale od kiedy w zabałaganionej szafie znalazła się jego metryka z azylu, wiemy już, że po prostu jest bardzo stary; teraz już, zamiast szukać panaceum na jego częstomocz, po prostu ścieramy podłogę (psie pieluchy nauczył się ściągać), zamiast go ciągnąć na długie spacery, idziemy tylko na najbliższy skwerek. Kanapies rasy wielokrotnie zmieszanej ma u nas dom spokojnej starości, bidok już nie ma sił, żeby wskoczyć na łóżko, więc mu rozłożyliśmy dywaniki miękkie na podłodze. Źle nie ma, trudno to nazwać życiem pieskim – na spacery już się nie cieszy, gdyby mógł, załatwiałby sprawy definitywnie na balkonie, ale nie chcemy narażać sąsiadów z niższych pięter na nieświeży prysznic. Trzeba zatem choć wokół domu, a jako że dom w oku cyklonu, nawet tych kilkaset metrów wystarczy, żeby zaznać przygód. Ostatnio np. nieszczepy rozbiły nam za rogiem namioty na chodniku, dzień po tym, jak medycy i pielęgniarki założyli swoje Białe Miasteczko. Poczułem w tym jakiś fałszywy rym, przykrą parodię, bardzo mnie zatem ucieszył sabotaż w wykonaniu zaprzyjaźnionego stróża nieporządku, który informował przechodniów, że w tych namiotach są darmowe szczepienia bez kolejki. Chętnych nie brakowało, nieszczepy jako wyznawcy teorii spiskowych poczucia humoru nie mają, zrobiła się tęga awantura, brauniści

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Koniec z „magazynem dla migrantów”

Czy Turcja ugnie się pod naporem ze wschodu? Żaden inny kraj na świecie nie przyjął takiej liczby imigrantów jak Turcja. Szacuje się, że w ciągu pięciu-sześciu lat zgodziła się na przyjęcie ok. 5 mln osób. Zdecydowanie największy odsetek to uciekinierzy z sąsiedniej Syrii. W różnych miejscach Turcji tymczasowe schronienie znalazło 3,7 mln Syryjczyków. Choć Zachód „zasilił” Ankarę kwotą 6 mld euro, by zatrzymała uchodźców u siebie, ta coraz głośniej wyraża niezadowolenie. Uważa, że pieniądze nie są przekazywane bezpośrednio rządowi tureckiemu. Skarży się też na brak liberalizacji reżimu wizowego dla obywateli Turcji w strefie Schengen. Turecki minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu dał ostatnio jasno do zrozumienia, że Turcja nie może przyjąć większej liczby imigrantów. „To Europa musi wyciągnąć wnioski z tego, co działo się w roku 2015, i nie dopuścić do kryzysu”, mówił Çavuşoğlu. Dodał, że jego kraj wywiązał się już z podjętych zobowiązań, a rozwiązanie problemu afgańskich imigrantów pozostawia Zachodowi. Prezydent Erdoğan oświadczył z kolei, że Turcja „nie jest krajem bez charakteru i nie pozostanie obojętna na tych, którzy pukają do jej drzwi”. Podkreślił jednak, że w kwestii tureckiej polityki migracyjnej świat musi się liczyć ze znaczącymi zmianami: „Nie jesteśmy »magazynem dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Jak ten trzmiel to robi?

W krajach nordyckich sprawiedliwość nie kłóci się z efektywnością Kraje nordyckie – Dania, Finlandia, Islandia, Norwegia, Szwecja – intrygują świat. Jedni, jak Marek Tatała w imieniu Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza, walczą z „mitem” o nordyckim raju. Ich zdaniem podatki w krajach nordyckich są za wysokie, a sektor publiczny za duży. Pasione tymi podatkami nordyckie „państwo dobrobytu” w imię (rzekomej?) sprawiedliwości rozdaje zbyt wiele zasiłków i usług, takich jak edukacja czy opieka medyczna, zmniejszając różnice dochodów obywateli. Te podatki hamują rozwój gospodarczy krajów nordyckich, czyli szkodzą efektywności! Drudzy, jak amerykański noblista Joseph Stiglitz, twierdzą jednak, że jest odwrotnie i krajom tym – inaczej niż np. Polsce i Ameryce – udało się pogodzić równość z efektywnością. Duńczycy, Finowie itd. skutecznie dzielą się dobrobytem, np. zapobiegając dużym różnicom dochodów. A w dodatku, mimo wysokich podatków, mnóstwo produkują (komputerów, mebli, masła itd.). Ten spór bywa ilustrowany obrazem ciężkiego trzmiela, który lata szybko, a podobno nie powinien, bo jego skrzydełka są za małe, żeby utrzymać go w powietrzu. Rzekomo społeczeństwa nordyckie są takimi trzmielami. Ich tułowiem jest rozrosłe państwo dobrobytu, a skrzydełkami – sektor prywatny gospodarki, czyli nękani

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Dziennikarze na granicy

 Oświadczenie mediów Wprowadzony przez rząd RP stan wyjątkowy na całej długości granicy Polski z Białorusią wyklucza działalność mediów. Przepisy dopuszczają swobodne poruszanie się tam osób i podmiotów świadczących szereg usług i prowadzących działalność gospodarczą – z wyłączeniem dziennikarzy i organizacji społecznych. Musi to budzić sprzeciw. Stwierdzamy, że działania władz są sprzeczne z zasadą wolności słowa, stanowią też przejaw niezgodnego z prawem prasowym utrudniania pracy dziennikarzom i tłumienia krytyki prasowej. Informujemy władze Rzeczpospolitej i opinię publiczną, że nie zgadzamy się z zakazem pracy dziennikarzy w terenie przygranicznym. Oznacza on odebranie nam możliwości wypełniania misji naszego zawodu, a społeczeństwu konstytucyjnego prawa do informacji. 1 Jednym z motywów zakazu jest – jak wynika wprost z wypowiedzi polityków – większy „komfort pracy” przedstawicieli władz i służb, co jednak oznacza działanie bez kontroli czwartej władzy i pozbawienie społeczeństwa niezależnych od polityków informacji. Opieramy się tu na opiniach, jakie na naszą prośbę przygotowało grono wybitnych prawników i prawniczek (dr Anna Rakowska-Trela, prof. Ryszard Piotrowski, prof. Ewa Łętowska, a także Helsińska Fundacja Praw Człowieka). Przypominamy też, że rzecznik praw obywatelskich 6 września 2021 r., oceniając rozporządzenie o stanie wyjątkowym, podkreślił, że obecność mediów jest szczególnie uzasadniona w sytuacjach, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Atak odparty!

W czasie debaty sejmowej na temat zatwierdzenia stanu wyjątkowego wzdłuż naszej wschodniej granicy najpierw przemówił pan premier, po nim głos zabrał pan minister spraw wewnętrznych. Z obu tych przemówień wynikało, że Rzeczpospolita jest w najwyższym niebezpieczeństwie i tylko stan wyjątkowy w trzykilometrowym pasie przy wschodniej granicy może nas uratować. Mowa premiera bardziej była dramatyczna niż sławna mowa Becka w przededniu wybuchu wojny. Kto w tej sytuacji nie poprze rządu i jego stanu wyjątkowego, ten jest zdrajcą lub idiotą. U bram Rzeczypospolitej – zdaniem premiera – stoją uchodźcy w liczbie nieprzeliczalnej. Okazuje się, że Łukaszenka samolotami sprowadza ich z Azji i Afryki do Mińska i stamtąd ekspediuje na naszą granicę. Pomijając wszystko inne, wychodzi na to, że mało dotąd znane białoruskie linie lotnicze Belavia są wśród światowych przewoźników jakąś niesłychaną potęgą, której samoloty nie mogą wprawdzie lądować na lotniskach krajów należących do Unii Europejskiej, ale gotowe są wziąć na pokład tysiące, jeśli nie miliony nielegalnych imigrantów. Mało tego, za parę dni mają się rozpocząć na Białorusi manewry Zapad-21! Czy już to nie brzmi złowrogo? O poziomie wystąpienia Morawieckiego najlepiej świadczy to, że z ław zerwał się sam Antoni Macierewicz, rękę schodzącemu z mównicy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Amnezja narodu emigrantów

Polacy nie uważają, że są komuś coś winni Te obrazy wyparliśmy ze zbiorowej pamięci. My, naród emigrantów. A pamiętać powinniśmy choćby lata 80. W tym czasie z kraju wyjechało na stałe ponad milion Polaków. W różny sposób. Przez Austrię, co było najprostsze, bo nie trzeba było mieć wizy. Albo jadąc do Włoch – też nie było to trudne, tam z kolei organizowanych było wiele wycieczek. Wiadomo, papież, Watykan… Był też kierunek południowy, wakacyjny – Grecja. No i niemiecki – ale do Niemiec potrzebne było, poza Berlinem Zachodnim, zaproszenie. A jeśli chciało się zostać – papiery dokumentujące niemieckie pochodzenie. Taki był wtedy czas. Europa, i ta zachodnia, i ta południowa, doświadczyły Polski i Polaków. Małymi fiatami, polonezami zajeżdżali w każdy zakątek. Handlować, pracować, prosić o azyl. Traiskirchen Największa grupa azylantów przeszła przez obóz w Traiskirchen w Austrii. 30 km od Wiednia, usytuowany w starych koszarach szkoły kadetów ck armii. Przyjeżdżali tam albo małymi fiatami, albo ekspresem „Chopin”. I czekali na rozmowę, stamtąd kwalifikowani byli na emigrację do USA, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, RPA. Szacuje się, że przez Traiskirchen przeszło prawie pół miliona Polaków. Jak pamiętają Austrię? W sieci nie brakuje wspomnień z tamtych czasów, oto kilka relacji, jak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.