Tag "pandemia"

Powrót na stronę główną
Kraj

Wirtualne respiratory

W mediach pojawiły się nierzetelne informacje o nowych możliwościach wyposażenia naszych szpitali w urządzenia do ratowania życia zarażonych „Bezcenne urządzenie opracowane przez polskich uczonych. Rozwiąże problem respiratorów?”, „Respirator ostatniej szansy z drukarki 3D. Niezwykły projekt inżynierów z Krakowa” – takie dwa komunikaty zelektryzowały w ostatnich dniach marca media, budząc nadzieję na zwiększenie możliwości ratowania chorych na COVID-19. Niestety, po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że entuzjazm był przedwczesny. Respirator dla dwojga W pierwszym przypadku chodzi o urządzenie Ventil opracowane już dosyć dawno w Instytucie Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej im. Macieja Nałęcza PAN, przetestowane i możliwe do wdrożenia do produkcji. Wbrew anonsom medialnym nie jest to nowy polski respirator, tylko urządzenie współpracujące z respiratorem. Ważną jego cechą jest możliwość podłączenia dwóch pacjentów do jednego respiratora. W dramatycznej sytuacji można by więc podwoić liczbę pacjentów, których oddech wymaga wspomagania. Niestety, w tej chwili to tylko teoria. Prototyp jeszcze nie trafił do produkcji. Ma tym się zająć Sieć Badawcza Łukasiewicz – Instytut Techniki i Aparatury Medycznej (Ł-ITAM) z Zabrza. Pierwsza seria 100 ventilów miałaby opuścić zabrzański instytut w połowie kwietnia. Całe przedsięwzięcie ma być finansowane ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Czy wdrażanie projektu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Noc wielka, noc smutna

„Były to czasy najlepsze i były to czasy najgorsze”, pisał Charles Dickens, rozpoczynając „Opowieść o dwóch miastach”, która obrazuje świat w XVIII w. Lepiej to pasuje do naszych czasów. To „czasy najlepsze”, bo troszczymy się o każde życie. Kiedyś było oczywiste, że starzy i chorzy marli jak muchy, umierały masowo dzieci, co przyjmowano naturalnie. „Czasy najgorsze”, bo w naszej epoce utraciliśmy poczucie sensu życia. Przyszła mi do głowy myśl: w jakimś sensie nas nie ma, bo „teraz” znika, gdy tylko się pojawi. A przeszłość i przyszłość są niebytem. Dlatego, aby istnieć, trzeba siebie wymyślić. Dzisiaj mieć więcej to pomysł na życie większości. Marny to cel. • Już wiemy, że pacjentką zero była Wei Guixian. To 57-letnia kobieta, która sprzedawała krewetki na targu w Wuhan. Przejdzie do historii. Kiedyś zostałaby spalona na stosie. Teraz ma się dobrze, więc jednak jest postęp, również w Chinach. Zaraza uparcie zabija głównie chorych i starych, to okrutne, ale tak lepiej, niż gdyby zabijała dzieci i młodych. Grypa hiszpanka w 1918 r. zabiła 50 mln ludzi. Jak to w ogóle porównywać z koronawirusem. A prawdziwym światowym dramatem, ale przykrytym epidemią i odłożonym w czasie, jest ocieplenie klimatu. Warto, abyśmy nie tracili z oczu proporcji zagrożeń. Świat pędził do tej pory na złamanie karku. Nagle wszystko

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Ludzie pierwszej potrzeby

Ci, co mieli ostrzegać (w skali świata) – ostrzegali. Ci (politycy), co mieli te ostrzeżenia zrozumieć i wdrożyć – zlekceważyli je, pominęli, nie przydali im wagi. Ci (media), co powinni to opisać, bić na alarm, krzyczeć, domagać się – milczeli i pisali o gównosprawach. W zwierciadle pandemii COVID-19 przegląda się cały nasz świat, jego urządzenie, sposób działania, wartości, jego beneficjenci i przegrani. Każdy zobaczy co innego i wyciągnie inne wnioski. Większość zrobi wszystko, żeby jako tako przetrwać, nie dać się i ochronić tych, co najbliżej. Można powiedzieć, że jesteśmy wciąż we wczesnej fazie nadciągającego załamania, kryzysu. Nie dociera do nas, że nasz bóg współczesności – wzrost, przyrost, więcej, więcej, szybciej, szybciej, wydajniej za wszelką cenę – właśnie zaczyna funkcjonować z otwartymi ranami, wkrótce będzie krwawić, a potem wykrwawiać się. Tak jest zbudowany, ale też jest kolosem – to potrwa, będzie rozłożone w czasie. Wszyscy znamy metaforę wchodzenia po zjeżdżających schodach ruchomych – dopóki idziemy sprawnie, równo, szybko – przesuwamy się w górę. Kiedy tylko przystaniemy – zjeżdżamy w dół. Każda chwila słabości, zmęczenia stawia nas w sytuacji przegranego, nie ma tu scenariuszy ratunkowych. I tak właśnie jest zbudowany współczesny system gospodarczy oraz wspierający go koncept polityczny.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

E-fikcja ministra Piontkowskiego – cd.

Zdalne nauczanie w opinii dyrektorów i nauczycieli 25 marca ruszyły e-lekcje. Na razie taki system ma funkcjonować do 11 kwietnia. Zdalna edukacja jest tematem gorących dyskusji dyrektorów i nauczycieli szkół publicznych i niepublicznych. We wszystkich wypowiedziach wybrzmiewa problem dostępności do internetu i sprzętu, z którym borykają się zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Paweł Gmitrzuk, dyrektor XXXIX LO im. Lotnictwa Polskiego w Warszawie: MEN wszystko zrzuciło na barki dyrektora. Wydało przepis, wskazując co prawda platformy edukacyjne do zdalnego nauczania, jednak jest ich tak dużo, że poruszanie się w tej przestrzeni nie należy do łatwych. Problem podstawowy – nie przewidziano, że w rodzinie może być jeden komputer na kilkoro dzieci w różnym wieku. Poza tym nie każdy nauczyciel ma w domu odpowiednie narzędzia do zdalnej pracy. Może co prawda przyjechać do szkoły i stąd prowadzić e-zajęcia, ale jest czas kwarantanny, więc to chyba się wyklucza? Nie przewidziano też, jak należy przeprowadzić online egzaminy klasyfikacyjne, sprawdziany, jak wystawić oceny licealnym klasom III, które planowo kończą zajęcia z końcem kwietnia. Wszystko ma ustalić dyrektor. Uczniowie mają kilka zajęć w różnych „przestrzeniach” (programy, platformy, aplikacje), bo nie ma jednej, jednolitej przestrzeni z darmowym dostępem. Licealiści pewnie „ogarną” stronę techniczną, ale czy poradzą sobie młodsze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Psychologia

Jak adaptujemy się do izolacji

Wzajemne zrozumienie i udostępnianie sobie przestrzeni jest bardzo ważne. Do scysji i napięć i tak będzie dochodzić Dr Joanna Heidtman – psycholog i socjolog, doradca, coach. Wykładowca na Uniwersytecie SWPS. Autorka książek „W zgodzie z sobą, w zgodzie z innymi” oraz „Sensotwórczość. 7 sposobów tworzenia wartości w zespole i organizacji”. Od kilku tygodni siedzimy w domach. Co się z nami dzieje, jakie mechanizmy nami rządzą? – To trudna adaptacja do nagłej zmiany. W dodatku bardzo wymagającej, ponieważ uderza ona w cały nasz dotychczasowy sposób funkcjonowania. To przechodzenie przez kolejne etapy, często opisywane przez psychologów. Początkowy moment szoku i niedowierzania przechodzi w okres zaprzeczania i negocjowania z rzeczywistością: „Przecież to nie takie groźne, izolacja to przesada, może spotkam się z kolegą, przecież śmiertelność wcale nie jest tak wysoka”. Niektórzy do tej pory tkwią w tej fazie. Również rządy niektórych krajów wydawały się przedłużać fazę negocjacji z rzeczywistością, trudno powiedzieć, jaką cenę zapłacą za to ich obywatele. Jednak pod wpływem zwiększającego się tempa i liczby zakażeń oraz napływających od naukowców i lekarzy nowych informacji kończy się etap zaprzeczania, a włącza racjonalne myślenie. Dochodzimy do wniosku: „Nie, jednak nie mogę teraz żyć jak wcześniej, a zagrożenie jest prawdziwe, co więc robić?”. W social mediach obrodziło poradami. Niektóre

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Na straganie w dzień zarazy

Giełdy hurtowe działają bez zmian, ale z targowiskami jest różnie Giełda Olimpia. W niedziele niehandlowe to tutaj jest towarowe centrum stolicy. Przyjeżdżają setki sprzedawców, nawet z odległych miejscowości. I przychodzą tysiące warszawiaków. Wielu po to, by kupić żywność po najniższych cenach. Bywa, że pod koniec dnia sprzedający rozdają produkty za darmo. I nikt nie wstydzi się brać. Często są to artykuły o krótkim terminie ważności, bywa, że dzień czy kilka dni po terminie, ale kupujący są przekonani, że im nie zaszkodzą. Zresztą nigdy nie było słychać o masowych zatruciach wśród klientów Olimpii. W czwartą niedzielę marca główna brama zamknięta. Ogłoszenie informuje, że z powodu koronawirusa i decyzji prezesa Rady Ministrów, chociaż premier takiej decyzji nie podjął. O godz. 8 w każdą niedzielę na giełdę zaczynają napływać klienci. Teraz za ogrodzeniem pustki. Przed bramą tylko jedno stoisko. Ogórki, melony, pory, mandarynki, rzodkiewki, ananasy, sałaty, winogrona, pomidory… Trzech sprzedających, dwoje kupujących, sześcioro funkcjonariuszy straży miejskiej. Trochę to zabawne, kiedy strażnicy miejscy pojawiają się w takiej sile, by poskromić sprzedawców warzyw i owoców. Bo ziemia jest miejska. A niech się zmarnuje! Sprzedający zdenerwowani. Kupujący skoncentrowani na towarach, ale uważają, by zachować przepisową odległość między sobą. Strażnicy skupieni na sprzedających. Obserwują ich z odległości kilkunastu metrów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Uśpione epidemie

10 chorób, które mogą zagrozić całemu światu Zespół naukowców i ekspertów w dziedzinie zdrowia publicznego pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia sporządził listę 10 chorób, które mogą powodować epidemie w najbliższej przyszłości. Ich leczenie jest niemożliwe lub rokuje niewielkie nadzieje. Celem WHO jest nadanie priorytetu badaniom nad opracowaniem szczepionek, leków, testów diagnostycznych i metod interwencji, które mogłyby skutecznie zwalczać epidemie zagrażające całemu światu. Do tych 10 chorób zaliczają się: • Gorączka krwotoczna Ebola. Wirus został opisany w 1976 r. Pierwsze przypadki pojawiły się w Zairze i Sudanie. W 2014 r. wywołał epidemię. Do zakażenia dochodzi drogą kropelkową, wskutek kontaktu z chorym, jego krwią i wydzielinami lub skażonymi przedmiotami. Choroba kończy się śmiercią na skutek wykrwawienia, śmiertelność wynosi 60-90%. Są prowadzone badania nad szczepionką. • Krymsko-kongijska gorączka krwotoczna. Ta wirusowa choroba jest przenoszona przez kleszcze z gatunku Hyaloma sp. Może również rozprzestrzeniać się poprzez kontakt z krwią i płynami ustrojowymi lub tkankami zakażonych ludzi. Osoby chore mają trudności z oddychaniem albo problemy żołądkowe. W końcowej fazie choroba powoduje krwawienie wewnętrzne i śmierć nawet 40% pacjentów. Występuje w Afryce, Azji, na Bliskim Wschodzie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Zwyczajny stan nadzwyczajny

Władza gra według reguł nie konstytucyjnych, ale takich, które sama sobie zapisała w specustawie Filip Dymitrowski – prawnik specjalizujący się w prawie konstytucyjnym Czy specustawa koronawirusowa powinna zostać zastąpiona przez stan klęski żywiołowej określony w konstytucji? Są opinie – np. prof. Ewy Łętowskiej czy rzecznika praw obywatelskich – że specustawa jest sprzeczna z konstytucją. Rzecznik twierdzi, że ogranicza ona prawa i wolności tak jak stan klęski żywiołowej, którego jednak nie ogłoszono. – Podzielam te opinie. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, przewidzianego także na wypadek epidemii, byłoby jak najbardziej zasadne. Zgodnie z ustawą o klęsce żywiołowej organy władzy wykonawczej mogą np. zakazać prowadzenia określonej działalności gospodarczej lub je nakazać. Tak się dzieje już teraz, bo na mocy specustawy i rozporządzenia rządu z 31 marca zawieszono wykonywanie wielu rodzajów działalności usługowej. Tak daleko idących ograniczeń nie można ustanawiać bez wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Dlaczego nie można? – Konstytucja pozwala na ograniczanie praw i wolności przez wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych (art. 228-234) oraz w trybie zwyczajnym, na mocy art. 31 ust. 3 – czyli ustawami ograniczającymi prawa i wolności w sposób nienaruszający ich istoty, proporcjonalny, związany z ważnym, konstytucyjnym interesem publicznym. Właśnie w tym zwyczajnym trybie od 2008 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zjednoczeni w pomaganiu

W obliczu pandemii Polacy uruchamiają pokłady empatii i hojności Bardzo proszę o pomoc łomżyńskiemu szpitalowi…”, „Szpital Uniwersytecki w Krakowie prosi…”, „Władze powiatu ostrowieckiego proszą mieszkańców powiatu o finansowe wsparcie…”. Na szpitale – a konkretnie na zakup respiratorów czy środków ochrony osobistej dla personelu medycznego – zbierają już chyba wszyscy. Ogólnopolskie zbiórki prowadzą największe portale pomocowe, m.in. Siepomaga.pl czy Zrzutka.pl, liczne lokalne skarbonki na rzecz konkretnych placówek założyli też użytkownicy Pomagam.pl oraz mediów społecznościowych. 20 mln zł na sprzęt medyczny do walki z koronawirusem przeznaczyła Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Wszystkie te akcje mają wesprzeć polski system ochrony zdrowia, który pozostaje w zapaści nawet bez pandemii. Polacy otworzyli jednak nie tylko portfele. Tysiące osób szyje maseczki, przynosi zakupy osobom w kwarantannie, kupuje posiłki personelowi medycznemu, wymienia się przydatnymi w kryzysie informacjami. 300 tys. darczyńców – Nasza zbiórka to już ponad 19 mln zł (stan na 1 kwietnia). Cała kwota jest przeznaczona na wsparcie dla szpitali. Będziemy działać tak długo, aż starczy nam funduszy – przyłączyć może się każdy. Pomagamy pracownikom placówek medycznych, zaopatrując ich w sprzęt ochrony osobistej – mówi Monika Urban

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Pogodna książka na czas izolacji

Przedłużająca się akcja #zostanwdomu to dobra okazja, by sięgnąć po żelazną klasykę Czytelnicza mniejszość w końcu triumfuje! Plemię żywiące się drukiem ma swój czas i dumnie powtarza, że w kwarantannie na nic drogie ciuchy, luksusowe auta kupione na kredyt, szpanerskie gadżety, bo to zbędne w opinii mas książki są wybawieniem przed nudą. Na nic rekwizyty snobizmu, kupowane za pieniądze, których się nie ma, by imponować ludziom, których się nie lubi. Zanurzenie się w lekturze, ucieczka duchem do fikcyjnych albo egzotycznych krain, gdy ciało musi zostać w domu – tego faktycznie czytającym można zazdrościć. Ważne, by wybrać książki wciągające, pogodne, dające wytchnienie, ale zarazem niegłupie, uczciwe i zostawiające ślad w sercu. Żadna Rebecca Solnit ani inny James Baldwin, raczej lektury, które z jednej strony przeniosą nas z naszego M-2 w Sosnowcu do utkanego ze słów świata, a z drugiej sprawią, że podróż będzie zabawą z dawką mądrości. Co czytać w takim razie? Nieśmiertelną klasykę. Przetrwała niejedną zarazę, kilka końców świata, mniejszych i większych dyktatorów. Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslav Hašek Dzieje poczciwego żołnierza z czasów I wojny światowej bawią kolejne pokolenia. Dla jednych to ciągnąca się przez setki stron anegdota, dla drugich zręczna satyra na głupotę, małostkowość i żądzę władzy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.