Tag "polityka"

Powrót na stronę główną
Wywiady

Władza powinna być skromniejsza

Ja do Unii Pracy wstąpiłem ze względu na wielkie nazwiska – Karola Modzelewskiego, Aleksandra Małachowskiego, Marka Pola… Waldemar Witkowski – przewodniczący Unii Pracy Wybory prezydenckie! Debata! Największą niespodzianką ostatnich kilku dni okazał się Waldemar Witkowski, przewodniczący Unii Pracy. To on, w opinii wielu dziennikarzy, wygrał debatę w TVP i został objawieniem finiszowych dni kampanii prezydenckiej. Za zwycięzcę debaty uznał go Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”. Chwaliła Monika Olejnik. Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej” stwierdził z kolei: „Waldemar Witkowski bardzo ładnie mówi o uchodźcach i przypomina słowa Karola Modzelewskiego. Czasem lepiej przegrać, ale się nie ześwinić szczuciem”. „Objawił się lewicowy kandydat, Waldemar Witkowski” – to opinia Przemysława Szubartowicza. „Waldemar Witkowski, jeden z najstarszych kandydatów, mówi językiem młodych. Dziś jego słowa brzmią jak z innego świata. Za 10-15 lat w Polsce będą oczywistością – napisał Janusz Schwertner z Onetu, dodając: – Jezu, jak pięknie o uchodźcach mówi Pan Witkowski. Usłyszeć tyle dobrych słów na temat innych ludzi w TVP – szokujące doznanie”. „Witkowski w sprawie małżeństw homoseksualnych lepszy od Biedronia” – to z kolei ocena Renaty Grochal z „Newsweeka”. W pewnym sensie podobna do oceny ks. Kazimierza

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Magiczna moc Orbána

Węgierski premier nie jest już w Europie tak odosobniony w poglądach jak na początku epoki swojej samodzielnej władzy Jak wiadomo, premier Viktor Orbán nadchodzącym uchodźcom i migrantom, którzy w 2015 r. trafili także na Węgry (i przez kilka tygodni koczowali na budapesztańskim dworcu Keleti) postawił tamę, czyli ustawił zasieki i mury na granicach, stając tym samym w jaskrawej opozycji do Willkommen Politik, czyli polityki przyjmowania uchodźców zaproponowanej przez kanclerz Angelę Merkel. Podejście to wyraźnie mu się opłaciło, tak na scenie wewnętrznej (o czym świadczą wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych z 2018 r.), jak również europejskiej, gdzie zyskał, po prawej stronie politycznej palety, wielu ideowych i politycznych zwolenników. Węgierski premier nie jest już w wyznawanych poglądach w Europie i na brukselskich salonach tak odosobniony, jak był na początku epoki swojej samodzielnej władzy, gdy sam zaczął forsować swoje nieliberalne w duchu hasła i programy. Gdy potęgi dyktują Polityczny rezultat takiego podejścia i prowadzonej polityki okazał się na tyle efektywny, że rządzący niepodzielnie od 2010 roku Fidesz przeprowadził kampanię do wyborów parlamentarnych w 2018 r. w oparciu o zaledwie dwa hasła i założenia programowe: wskazywał tylko na rzekome niebezpieczeństwo związane z migracją oraz jakoby wspierający ją „plan Sorosa”, którego założeń nikt do końca nie zdefiniował. To wystarczyło, by zdecydowanie wygrać. Problem w tym,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Między majem ’45 a Poczdamem

Dla Stanów Zjednoczonych i dla Wielkiej Brytanii Polska była jedynie pionkiem Wraz z podpisaną 8 maja bezwarunkową kapitulacją Niemiec zakończyły się działania wojenne w Europie. Jednak w gabinetach przywódców zwycięskich mocarstw, gdzie ustalano kształt granic i stref wpływów, nie było czasu na świętowanie. Kiedy wycieńczeni żołnierze mogli w końcu odpocząć, politycy kontynuowali rozgrywkę o nowy podział kontynentu. Rozgrywkę, w której Polska od dawna była jedynie pionkiem. Trzy dni przed podpisaniem kapitulacji, 5 maja 1945 r., ambasador USA Jefferson Caffery spotkał się w Paryżu z gen. Charles’em de Gaulle’em, stojącym na czele Tymczasowego Rządu Republiki Francuskiej. Amerykański dyplomata zanotował, że gospodarz był w „bardzo ponurym nastroju w związku z postępem wojsk radzieckich w Europie”. Zdaniem de Gaulle’a Rosjanie byli na dobrej drodze do zdominowania całego kontynentu, a nie tylko jego wschodniej części. Przy okazji napomknął o naciskach Moskwy na oficjalne uznanie przez Francję polskiego rządu w Lublinie. „Wolałbym współpracować z USA niż jakimkolwiek innym krajem. Imperium Brytyjskie będzie zbyt słabe po wojnie, aby cokolwiek zrobić”, apelował do swojego gościa generał. Na szczęście Caffery uspokoił premiera, mówiąc: „Mój rząd, podobnie jak całe amerykańskie społeczeństwo, pragnie widzieć Francję niepodległą, silną

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Gowin kontra Kaczyński: kruchy rozejm

Na prawicy się dogadali. Ale tylko kwestią czasu są kolejne awantury Na początek uwaga ogólna. Dwóch szeregowych posłów, Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin, dogadało się i przesunęło wybory prezydenckie. Na kiedy – nie wiemy. Być może oni sami jeszcze tego nie wiedzą. Pewnie nie do końca też wiedzą, jak będą one wyglądać. I kto będzie mógł w nich wystartować. Ale przy okazji zdecydowali, jak zachowają się Państwowa Komisja Wyborcza, Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. Czy taki kraj można uznać za demokrację? Z trudem. Polska na osi demokracja-autorytaryzm wciąż przesuwa się w tym drugim kierunku. Coraz częściej przychodzi nam obserwować kpiny z zasad państwa prawa, z wolnych wyborów. Świat to widzi. Ale, po pierwsze, póki Rubikon nie zostanie przekroczony, póki wciąż będzie możliwy powrót do demokracji drogą normalnych wyborów, nie warto wołać, że oto nastała dyktatura. Ta gra nie jest skończona, a bunt Gowina dał nadzieję, że Kaczyński dyktatorem nie zostanie. Dlaczego – o tym za chwilę. Po drugie, mówiąc o tym buncie, analizując jego konsekwencje, powinniśmy mieć świadomość, co to była za gra. Jarosław Gowin nie rzucił wyzwania Jarosławowi Kaczyńskiemu, żeby pomóc opozycji, żeby zniszczyć rządzącą większość itd. Zbuntował się z dwóch konkretnych powodów –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Team Canada daje radę!

Odłożono na bok konflikty, dawni przeciwnicy polityczni są w stałym kontakcie i wspólnie radzą, jak pomóc Korespondencja z Kanady Codziennie siedzę w środku ludzkiego bólu i strachu, bo prowadzenie dziennika „Gazeta” oznacza nieustanny obowiązek bycia na bieżąco i podawania aktualnych informacji, najnowszych restrykcji, liczby ofiar i zachorowań. Czytelnicy czekają na podsumowania tego, co jest rozproszone w tylu miejscach. To czas, kiedy media etniczne liczą się bardziej niż zwykle w wielokulturowej Kanadzie – wielu Kanadyjczyków imigrantów z ponad 200 grup etnicznych potrzebuje informacji w ojczystych językach. Słupki na wykresach zachorowań na COVID-19 stale idą w górę. Pierwszy przypadek zakażenia stwierdzono 27 stycznia w najbardziej zaludnionej prowincji Ontario. 15 kwietnia mamy ponad 27 tys. zakażeń, 71,4 na 100 tys. osób. Na tę średnią wpływają głównie wyniki z wyjątkowo ostro zaatakowanej przez COVID-19 prowincji Quebec (166,9 na 100 tys. mieszkańców). Pierwszy zgon spowodowany koronawirusem zanotowano 9 marca w Kolumbii Brytyjskiej. Dzisiaj jest ich 980. 90% ofiar to ludzie powyżej 60. roku życia, większość z domów opieki. Pozytywna wiadomość to 8234 wyzdrowienia. My i oni Jak zawsze jesteśmy my, Kanadyjczycy, i oni – Amerykanie. Tak różni, ale tak bardzo powiązani. Granice można

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Po pierwsze, propaganda

Epidemia koronawirusa pokazała z całą ostrością patologię polskiego życia politycznego Rzecz jest prosta i oczywista – w czasie kryzysu społeczeństwa potrzebują przywództwa. Instynktownie szukają lidera, wodza na polu bitwy, który ramię w ramię z walczącymi – bo taki jest europejski zwyczaj – zmaga się z wrogiem. Tymczasem w Polsce mamy sytuację wyjątkową. Postać numer 1 w polityce udaje, że jest zwykłym posłem, i umywa ręce od wszystkiego. Poza tym wszem wobec pokazuje, że jest ponad prawem i ponad wszystkimi. Wjeżdża limuzyną z ochroniarzami na Powązki, choć nikt tam nie wjeżdża. Jakby ten „zwykły poseł” chciał pokazać nam wszystkim, co może. Psując napisany przez siebie scenariusz – że rządzą prezydent, premier, ministrowie. A oni tylko odgrywają te role. Bo przecież przywódcami nie są. Prezydent przebrany w mundurek jeździ po Polsce, premier przyjmuje uroczyście samolot z Chin, organizując na lotnisku konferencję prasową. Obaj chcą być ważni, ale są śmieszni. Polacy zostali sami. • To element podstawowy w naszym postrzeganiu państwa i społeczeństwa – przywódca w czasach kryzysu, w godzinie próby, musi być z narodem. Jest wiele tego przykładów, ograniczmy się więc do kilku. W czasie II wojny światowej, mimo bombardowań Londynu, król Jerzy VI

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Czy politycy w Europie zdali egzamin?

Spodziewam się, że wielu z obecnych polityków zostanie wywiezionych na taczkach. Gdy wyjdzie na jaw, że mówili jedno, a robili drugie Prof. Jan Zielonka – politolog, profesor na uniwersytetach w Oksfordzie i w Wenecji. Wykłada wiedzę o europejskiej polityce i społeczeństwie Panie profesorze, jak w czasie pandemii reagują Europejczycy? Czyich słów słuchają? Na kogo patrzą? – Na lekarzy i na pielęgniarki. Politycy są w cieniu. To jest pole walki, na którym umierają tysiące ludzi. A ta walka trwa w szpitalach, nie w gabinetach ministrów. Lekarze, dyrektorzy szpitali zastąpili polityków? – Nie zastąpili. Ale uwaga skupia się na tych, którzy mają w rękach instrumenty ocalenia ludzi. I chodzi nie tylko o tych, którzy są chorzy, bo skala zachorowań tu, we Włoszech, jest tak ogromna, że w taki czy inny sposób dotyka to praktycznie wszystkich. Dlatego rozumiem, że w Polsce ludzie bardziej słuchają dzisiaj ministra Szumowskiego, chociaż jest nie epidemiologiem, tylko kardiologiem, niż prezesa z Nowogrodzkiej. Tak samo w Stanach Zjednoczonych dr Anthony Fauci, dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, ma poważanie większe niż prezydent. Ale nie oznacza to, że lekarze powinni podejmować za polityków decyzje. I nie jest tak, że politycy mogą się zasłonić, dziś czy jutro, jakimiś podpowiedziami lekarzy. W demokracji decyzje podejmują ci, którzy zostali wybrani i którzy są politycznie odpowiedzialni. Słucha ekspertów, nie ucieka od odpowiedzialności Jak na tym tle

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Trzeba nam demokracji. Ale innej demokracji

Pandemia może nasilać tendencje odśrodkowe. Ale skuteczna walka z kryzysem wymaga wspólnego działania Prof. Janusz Reykowski – psycholog społeczny, Instytut Psychologii PAN. W latach 2003-2005 prezydent Międzynarodowego Towarzystwa Psychologii Politycznej. Podczas obrad Okrągłego Stołu współprzewodniczący (z Bronisławem Geremkiem) zespołu ds. reform politycznych. Autor licznych książek i opracowań naukowych, ostatnio opublikował „Rozczarowanie demokracją. Perspektywa psychologiczna”. Co z tą demokracją, panie profesorze? – Niedobrze. Od kilkunastu lat w Europie mamy do czynienia z takimi zjawiskami jak systematyczne obniżanie poziomu zaufania do instytucji demokratycznych (do rządów, parlamentów, partii politycznych) i systematyczny wzrost poparcia dla formacji politycznych kwestionujących pewne podstawowe zasady ładu demokratycznego. Są to ruchy i partie określane jako radykalna, autorytarna, populistyczna prawica. W różnych krajach w drodze demokratycznych wyborów władzę uzyskują przywódcy, których polityka jest pod wieloma względami sprzeczna z zasadami demokracji (to m.in. Turcja, Węgry, Polska, Stany Zjednoczone, Brazylia, Filipiny). Demokracja, jak pisze Richard Rorty, wybitny amerykański filozof końca XX i początku XXI w., jest pożądana, „ponieważ daje ludziom nadzieję, że ich życie może być uwolnione od przekleństwa przemocy i okrucieństwa. Perswazja zamiast brutalnej siły; kompromis i reformy zamiast krwawej rewolucji; swobodne, otwarte

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Minister a odpowiedzialność!

Łukasz Szumowski próbuje przekonać rodaków, że jest lekarzem – ministrem zdrowia odpowiedzialnym za zdrowie Polek i Polaków, a nie politykiem. Profesor Łukasz Szumowski, człowiek wykształcony i inteligentny dobrze wie, że przyjmując stanowisko polityczne automatycznie stał się politykiem.

Kraj

W czasie pandemii wszyscy są socjalistami

Wirus skruszył lód w sercach części wolnorynkowców i neoliberałów. Zmusił ich do rewizji głoszonych przez lata poglądów Mamy wczesnowiosenny poranek. Nawet zimowy smog zaczyna odpuszczać i pozwala swobodniej oddychać. Ulice są jednak puste, nieliczni przechodnie odbijają się jak animowane punkciki na wirtualnej mapie od apteki do sklepu i z powrotem. Nie latają samoloty, a granice są zamknięte. Trudno udawać, że świat żyje normalnie – tego, że sytuacja jest wyjątkowa, zwyczajnie nie da się ukryć. Pytania, jakie zadaje sobie dziś większość, to nie tylko „kiedy będzie normalnie”, ale i jak będzie wyglądać „nowa normalność”. Bo czuć w powietrzu – oprócz tych przyjemnych zapachów wczesnej wiosny – potrzebę zmiany. I to w wielu dziedzinach życia. Gospodarka zamarła – upadającej doktryny czy paradygmatu niby nie widać, ale wszyscy wiedzą, że aby dokonał się niezbędny reset, potrzeba będzie mocnego bodźca. Pandemia przyniosła jeszcze jeden, wyraźnie widoczny skutek – wirus skruszył lód w sercach części wolnorynkowców i neoliberałów. Albo – zostawiając już kwestię serc i sumień na boku – zmusił ich w trybie natychmiastowym do rewizji zarówno głoszonych przez lata, a nawet dekady, poglądów, jak i prognoz, które stawiali z pełnym przekonaniem jeszcze chwilę temu. Nagle się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.