Team Canada daje radę!

Team Canada daje radę!

Odłożono na bok konflikty, dawni przeciwnicy polityczni są w stałym kontakcie i wspólnie radzą, jak pomóc

Korespondencja z Kanady

Codziennie siedzę w środku ludzkiego bólu i strachu, bo prowadzenie dziennika „Gazeta” oznacza nieustanny obowiązek bycia na bieżąco i podawania aktualnych informacji, najnowszych restrykcji, liczby ofiar i zachorowań. Czytelnicy czekają na podsumowania tego, co jest rozproszone w tylu miejscach. To czas, kiedy media etniczne liczą się bardziej niż zwykle w wielokulturowej Kanadzie – wielu Kanadyjczyków imigrantów z ponad 200 grup etnicznych potrzebuje informacji w ojczystych językach.

Słupki na wykresach zachorowań na COVID-19 stale idą w górę. Pierwszy przypadek zakażenia stwierdzono 27 stycznia w najbardziej zaludnionej prowincji Ontario. 15 kwietnia mamy ponad 27 tys. zakażeń, 71,4 na 100 tys. osób. Na tę średnią wpływają głównie wyniki z wyjątkowo ostro zaatakowanej przez COVID-19 prowincji Quebec (166,9 na 100 tys. mieszkańców). Pierwszy zgon spowodowany koronawirusem zanotowano 9 marca w Kolumbii Brytyjskiej. Dzisiaj jest ich 980. 90% ofiar to ludzie powyżej 60. roku życia, większość z domów opieki. Pozytywna wiadomość to 8234 wyzdrowienia.

My i oni

Jak zawsze jesteśmy my, Kanadyjczycy, i oni – Amerykanie. Tak różni, ale tak bardzo powiązani. Granice można zamknąć, ale transport musi działać, bo codziennie w obie strony przewożone są towary niezbędne w obydwu krajach. Kiedy niedarzony ani sympatią, ani szacunkiem w Kanadzie prezydent Trump zaczął grozić, że wyśle na północną granicę wojsko, lub próbował zakazać eksportu masek do Kanady, politycy z Ottawy przypomnieli mu o tysiącu pielęgniarek, które mieszkają w przygranicznym kanadyjskim mieście Windsor, a pracują w szpitalach w Detroit. Czy mają przestać pomagać amerykańskim pacjentom?

Pandemia obnażyła prawdziwe oblicze USA, z milionami Amerykanów niemających dostępu do służby zdrowia, szokującymi kontrastami między baśniowym bogactwem a slamsami, kilometrowymi kolejkami do banków żywności, tysiącami dzieci w Nowym Jorku, które wraz z zamknięciem szkół utraciły codzienne posiłki w ramach szkolnych programów dożywiania. I do tego egocentryczny przywódca, ignorujący autorytety naukowe, zainteresowany tylko sobą.

Stąd tak ogromne różnice między obrazem pandemii w Kanadzie i Stanach. Uniwersalna, bezpłatna służba zdrowia w Kanadzie, dostępna dla wszystkich w takim samym stopniu, to gwarancja sprawiedliwości i równości. Nie ma prywatnego sektora ochrony zdrowia, każdy ma taki sam dostęp do lekarzy, szpitali, pomocy.

Zero biurokracji, proste procedury

Kiedy w 2003 r. Kanadę zaatakował wirus SARS, najbardziej ucierpiało Toronto. Pamiętam opustoszałe korytarze szpitali, ludzi w maskach. Z perspektywy obecnej pandemii COVID-19 nie była to wielka epidemia, ale posłużyła jako lekcja.

W 2004 r. powstała Public Health Agency (Agencja Zdrowia Publicznego), wydział federalnego Ministerstwa Zdrowia, zajmujący się kwestiami zdrowotnymi na masową skalę – działaniami prewencyjnymi, epidemiami, uruchamianiem w razie zagrożeń współpracy między Ottawą a dziesięcioma prowincjami i trzema terytoriami. Powstały plany i rezerwy na wypadek, gdyby coś takiego wydarzyło się ponownie. To wtedy zwyciężyło przekonanie, że trzeba słuchać tych, którzy wiedzą, i opierać się na solidnej nauce, a nie na polityce.

Każdy dzień ma trzy główne punkty – konferencje prasowe transmitowane na żywo przez media: lokalnych władz zdrowia publicznego, premiera Justina Trudeau, który do niedawna pozostawał w samoizolacji po stwierdzeniu wirusa u jego żony Sophie, i premierów poszczególnych prowincji. To wtedy dowiadujemy się, jakie czekają nas nowe restrykcje i jaką pomoc mają dla nas władze na wszystkich trzech szczeblach – federalnym, prowincji i lokalnym (gminnym). A konkretnego wsparcia jest naprawdę dużo.

Dla osób indywidualnych, które straciły pracę, są chore albo opiekują się chorym członkiem rodziny, stworzono program Canada Emergency Response Benefit. To 2 tys. dol. miesięcznie przez cztery miesiące (nie 2 tys. dol. jednorazowo jak w USA), ale jeśli trzeba, możliwe będzie przedłużenie zasiłku. Uruchomiony błyskawicznie program objął w pierwszym etapie ponad 5 mln ludzi. Ktoś, kto składał podanie online w poniedziałek, miał pieniądze na koncie bankowym w środę. Zero biurokracji, superproste procedury.

Kolejne zmiany usprawniają system pomocowy, włączają grupy początkowo przeoczone: pracowników sezonowych w rolnictwie czy niedawnych absolwentów uczelni, którzy nie zdążyli jeszcze podjąć pracy i zarobić wymaganego minimum, 5 tys. dol.

Pierwszy pakiet pomocy dla firm dotkniętych konsekwencjami pandemii był niewystarczający. Program o nazwie Canada Emergency Wage Subsidy przewidywał, że firmy, które straciły dochody albo których dochody obniżyły się, dostaną 10% dofinansowania, aby mogły utrzymać pracowników i uniknąć zwolnień. Potem dofinansowanie podwyższono do 75%. Poluzowano też kryteria, jakie muszą zostać spełnione, aby dostać takie wsparcie, i sposób, w jaki należy wykazać spadek dochodu.

Firmom, z których wiele albo jest dotkniętych kompletnym zastojem, albo ma poważne trudności z utrzymaniem się na powierzchni, zaoferowano nieoprocentowane pożyczki do 40 tys. dol., z czego 10 tys. może zostać umorzone, jeśli kredyt zostanie spłacony do końca 2021 r. Są też dotacje dla firm, które przestawią produkcję na pomoc w walce z COVID-19.

Wszystkim firmom przedłużono terminy składania rozliczeń podatkowych i rozliczeń HST (tutejszy VAT).

Osoby prywatne, które wpadły w problemy, mogą liczyć na współpracę instytucji finansowych – sześć największych banków oferuje możliwość odroczenia o pół roku spłat kredytów hipotecznych czy obniżenie oprocentowania kart kredytowych. Kryteria zostały bardzo uproszczone – wystarczy zadzwonić i omówić to z bankiem.

Są też ulgi, które dotyczą wszystkich, bez konieczności składania podań czy ubiegania się o wsparcie: przedłużono terminy składania rozliczeń podatkowych, obniżono ceny energii elektrycznej, rodzice dzieci, które zamiast być w szkole, muszą zostać w domu, otrzymują jednorazowy zasiłek (wyższy, jeśli dziecko jest niepełnosprawne), na kilka miesięcy przerwano obowiązek spłacania rządowych kredytów studenckich.

Duch wspólnoty

Kanada to kraj, gdzie wielką wartością jest community – społeczność. Ludzie organizują się, pomagają – nie tylko w obliczu pandemii. Poza pomocą rządową ruszyły niezliczone inicjatywy oddolne.

Firmy i ludzie prywatni wspomagają pracowników szpitali – wszystkich, od lekarzy po sprzątaczki – dostarczając im bezpłatnie posiłki. Pomyślano o tym, aby w razie potrzeby mogli spać nie w domach, gdzie zaraziliby bliskich, ale w hotelach lub mieszkaniach subsydiowanych.

Jest wsparcie (także rządowe) dla bezdomnych, dla ludzi z problemami psychicznymi oraz takich, których dotyka przemoc domowa.

Czy jest idealnie? Nie, bo to wszystko terra incognita, zdarzają się więc błędy i przeoczenia, ale jak najszybciej naprawia się je, aby siecią pomocy objąć wszystkich potrzebujących. Poseł federalny polskiego pochodzenia, Irek Kuśmierczyk, sprawujący też bardzo odpowiedzialną dzisiaj funkcję sekretarza parlamentarnego minister pracy Carli Qualtrough, której resort jest w centrum ważnych decyzji pomocowych, opowiada o bezprecedensowej współpracy wszystkich partii i władz na każdym szczeblu. Odłożono na bok konflikty, dawni adwersarze są w stałym kontakcie i wspólnie radzą, jak pomóc. Rząd rozmawia z opozycją, podsuwają sobie pomysły, zasłyszane od ludzi w swoich okręgach. Kuśmierczyk mówi: „Naprawdę realizowane jest podejście Team Canada, czyli wszyscy Kanadyjczycy razem. Taką współpracę i takiego wspólnego ducha widać tylko na olimpiadach, kiedy jesteśmy jedną drużyną w sporcie. A teraz jest tak w obliczu pandemii”. To podejście, jego zdaniem, to także powód do optymizmu, nadziei, że mimo miliardów dolarów wydanych na pomoc, mimo prognoz deficytów i spadku PKB nadrobi się te straty.

Kanadyjczycy są wdzięczni. Ponad 70% dobrze ocenia działania rządu federalnego, a jeszcze więcej – przeszło 80% – wyraża uznanie dla władz swojej prowincji. Trudno się dziwić, na co dzień widać konkretne wysiłki polityków. Polska posłanka w Ontario, Natalia Kusendowa, dyplomowana pielęgniarka, powróciła do szpitala na trzy 12-godzinne dyżury w tygodniu. W razie potrzeby jest gotowa na więcej. Ona i inni politycy sami odbierają dostawy sprzętu, rozwożą maski.

Team Canada daje radę!

Autorka jest redaktor naczelną dziennika „Gazeta”, www.gazetagazeta.com

Fot. Zbigniew Bełz/Gazeta

Wydanie: 17/2020, 2020

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy