Trzeba nam demokracji. Ale innej demokracji

Trzeba nam demokracji. Ale innej demokracji

Warszawa 06/02/2014 Janusz Reykowski – psycholog, profesor nauk humanistycznych . fot.Krzysztof Zuczkowski

Pandemia może nasilać tendencje odśrodkowe. Ale skuteczna walka z kryzysem wymaga wspólnego działania Prof. Janusz Reykowski – psycholog społeczny, Instytut Psychologii PAN. W latach 2003-2005 prezydent Międzynarodowego Towarzystwa Psychologii Politycznej. Podczas obrad Okrągłego Stołu współprzewodniczący (z Bronisławem Geremkiem) zespołu ds. reform politycznych. Autor licznych książek i opracowań naukowych, ostatnio opublikował „Rozczarowanie demokracją. Perspektywa psychologiczna”. Co z tą demokracją, panie profesorze? – Niedobrze. Od kilkunastu lat w Europie mamy do czynienia z takimi zjawiskami jak systematyczne obniżanie poziomu zaufania do instytucji demokratycznych (do rządów, parlamentów, partii politycznych) i systematyczny wzrost poparcia dla formacji politycznych kwestionujących pewne podstawowe zasady ładu demokratycznego. Są to ruchy i partie określane jako radykalna, autorytarna, populistyczna prawica. W różnych krajach w drodze demokratycznych wyborów władzę uzyskują przywódcy, których polityka jest pod wieloma względami sprzeczna z zasadami demokracji (to m.in. Turcja, Węgry, Polska, Stany Zjednoczone, Brazylia, Filipiny). Demokracja, jak pisze Richard Rorty, wybitny amerykański filozof końca XX i początku XXI w., jest pożądana, „ponieważ daje ludziom nadzieję, że ich życie może być uwolnione od przekleństwa przemocy i okrucieństwa. Perswazja zamiast brutalnej siły; kompromis i reformy zamiast krwawej rewolucji; swobodne, otwarte interakcje zamiast zastraszania i rozkazywania; pełen nadziei, badawczy stan umysłu”. Tymczasem obserwujemy właśnie wzrost znaczenia przemocy jako sposobu realizacji celów politycznych. Na razie w Europie jest to głównie przemoc o charakterze politycznym. Przemoc fizyczna, np. ataki na „obcych”, pobicia na ulicach, podpalanie domów – to zjawiska niezbyt częste. Natomiast w Polsce wykluczanie, np. ogłaszanie, że dany obszar jest „wolny od LGBT”, i przemoc symboliczna (hejt) bardzo się rozpowszechniły. Przemoc jest sprzeczna z wartościami demokratycznymi. Ale demokracja ma narzędzia przemocowe. – Państwo demokratyczne jest jedynym prawomocnym dysponentem przemocy, w tym przemocy fizycznej, ale jej użycie jest ściśle regulowane przez prawo (np. użycie broni przez policję albo pozbawienie kogoś wolności). Można się nią posłużyć tylko w obronie prawa i w granicach prawa. W demokracji możemy mieć do czynienia z innymi rodzajami przemocy, np. z przemocą polityczną. Polega ona na użyciu posiadanej władzy lub przewagi politycznej do wymuszenia określonych zachowań lub do wprowadzenia zmian sprzecznych z interesami i wartościami pewnych grup społecznych. Przemoc polityczna, np. w formie wymiany kadr albo narzucenia określonych zachowań (choćby pozostawania w domu w trakcie epidemii), może być użyta do obrony ważnych interesów społecznych. Ale bywa też używana do realizacji celów partyjnych – zwiększania własnej władzy czy osiągania korzyści materialnych. Ta forma przemocy w demokracjach jest szczególnie jaskrawa tam, gdzie władzę przejęła autorytarna prawica. Posługiwanie się przemocą polityczną wiąże się z pewnym szczególnym rozumieniem demokratycznej polityki jako walki o władzę, w rezultacie której zwycięska większość panuje nad przegraną mniejszością. Zdobytą przewagę wykorzystuje do promowania własnych interesów, w tym interesów popierających ją grup („swoich”). Odbywa się to kosztem innych grup. Tak uprawiana demokracja określana bywa jako demokracja adwersaryjna. Co prawda, bardziej zaawansowane demokracje mają różne zabezpieczenia interesów mniejszości, z których najważniejszymi są konstytucyjne gwarancje praw obywatelskich (w niektórych krajach są inne niż konstytucja sposoby ochrony praw obywatelskich – przyp. JR), ale nie są one wystarczające. Nie naruszając tych praw, można prowadzić politykę sprzeczną z żywotnymi interesami i ważnymi wartościami różnych grup. Demokracja może być jednak rozumiana inaczej. Jak ujął to Seymour Lipset, wybitny amerykański socjolog, „w stabilnej demokracji muszą się ujawniać konflikty i podziały, (…) ale bez konsensusu (…) nie ma demokracji”. Innymi słowy, władza demokratyczna nie może być sprowadzana do polityki siły. Niezbędnym jej składnikiem jest (powinna być) polityka porozumień. Ale jeśli dzisiaj spojrzy się np. na demokrację amerykańską, polską, angielską, to widać, że przewagę ma polityka siły, a nie polityka porozumień. W Polsce przykładem powodzenia polityki porozumień były obrady Okrągłego Stołu, a także prowadzone w latach 90. prace nad nową konstytucją. Okrągły Stół był sytuacją i działaniem nadzwyczajnym. Ale obie strony sporu politycznego wypracowały metodę wartą wykorzystania w demokracji nieadwersaryjnej. Patrząc na polski parlament 2020, trudno to dostrzec… – To prawda, polski Okrągły Stół

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2020, 2020

Kategorie: Wywiady