Tag "polska polityka"

Powrót na stronę główną
Felietony Roman Kurkiewicz

Polacy mądrze wybrali

Nie byłem, nie jestem, nie będę wyborcą Prawa i Sprawiedliwości. Całe pakiety politycznych zachowań przywódców i decydentów tej partii wzbudzają we mnie niezgodę, niechęć i lęk. Praktyki polityczne, choćby takie jak technika zmian ustawodawczych (szalone tempo, niedopuszczanie do głosu oponentów, brak debaty, automatyzm głosowań i bezmyślne podpisywanie przez delegata na prezydenta), psują mechanizmy państwa. Problem w tym, że psują zepsute. Retoryka przywódcy i klakierów w kampanii wyborczej jest nieakceptowalna i groźna, szczucie na całe grupy ludzi (LGBT, Żydzi, uchodźcy…) to nieodpowiedzialne nadużycie i gdybyśmy mieli niezależną od rządu prokuraturę, której nie będziemy mieć przez najbliższe lata (dekady?), byłyby te działania po prostu przestępstwem. Ostentacyjne, w świetle dnia, choć przegłosowywane ciemną nocą, łamanie konstytucji jest karygodne. Problem w tym, że od lat konstytucja była martwym dokumentem, że całe obszary jej deklaracji nie obowiązywały, nie wyznaczały kierunków polityki ani zmian w prawach niższego rzędu. Otóż konstytucja przestrzegana nie była, teraz dołożono do jej nieprzestrzegania kolejne elementy. Konstytucja obumarła głównie w rejonach rozstrzygnięć społecznych, opiekuńczych, zapewniających prawa słabszym grupom obywatelek i obywateli. PiS, chciałem powiedzieć Jarosław Kaczyński (piszemy Kaczyński, myślimy – partia), doskonale to rozumie. Mało tego, rozumie, że nieobecność konstytucji jest przez całe

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Nic nie jest przesądzone

Za nami próba generalna przed wyborami do Sejmu i Senatu. Mimo wyników tak zaskakujących, że nie przewidzieli ich analitycy ani praktycy, nic nie jest przesądzone. Bo przecież poprzeczka, którą ma przeskoczyć opozycja, jest osiągalna. Co za tym przemawia? Sam widok wybrańców, jacy będą nas reprezentować w Brukseli, wystarczy za komentarz. Trudno mieć kompleksy na widok takich tuzów. Może co trzeci potrafi sprostać wymogom brukselskiej machiny. A reszta? Bez znajomości arkanów polityki i języków będzie w Brukseli robiła to, co wcześniej w kraju. Czyli powtarzała partyjne instrukcje. Opracowywane przez ludzi z Nowogrodzkiej. Tysiące ludzi karnie powtarza za politykami PiS te same kilkanaście słów. O biało-czerwonej drużynie, o dotrzymywaniu słowa i o wiarygodności. I tak od lat te bajki i kłamstwa powtarzane są przez tysiące ludzi żyjących dostatnio z posad, które zawdzięczają partii. Oni w tych wyborach faktycznie walczyli jak o życie. Straszeni dodatkowo przez prezesa, że jak przegrają, to zwycięzcy zabiorą im wszystko. Nie tylko w tej sprawie PiS bazuje na zrozumiałych lękach ludzi. Jak nie ma faktów, to je wymyśla. Dobrym przykładem jest tu obrona Polaków przed euro. Kompletny odlot. Bo euro żadna partia długo jeszcze nie wprowadzi. I nikt Polski do tego nie zmusza. Państwa z tej strefy po prostu nam odjadą. A w ślad za tym za granicę wyjadą kolejne miliony Polaków. Jak długo będą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie Polemika

O wyborze lewicy inaczej

Z zainteresowaniem, ale także z przykrością przeczytałem wywiad z przewodniczącym Unii Pracy Waldemarem Witkowskim zatytułowany „Dla ludzi lewicy jesteśmy jedyną alternatywą” (PRZEGLĄD nr 20). Bardzo cenię wieloletnią działalność polityczną rozmówcy tygodnika, w tym bardzo istotną rolę, jaką odegrał we współpracy Unii Pracy i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Rozumiem także motywację, która skłania go – jak i przywódców innych ugrupowań tworzących komitet wyborczy Lewica Razem – do samodzielnego startu w wyborach europejskich. Wiem, jak trudno jest ludziom lewicy przyjąć do wiadomości, że są poważne racje skłaniające do szerokiego porozumienia sił demokratycznych i proeuropejskich, w ramach którego Sojusz Lewicy Demokratycznej i lewicowa Inicjatywa Polska zdecydowały się wystąpić wspólnie z Platformą Obywatelską mimo poważnych różnic ideologicznych i wielu złych doświadczeń z przeszłości. Byłem jednym z ludzi lewicy najwcześniej publicznie opowiadających się za takim porozumieniem i jestem gotów bronić decyzji władz SLD o zawarciu Koalicji Europejskiej jako – moim zdaniem – najlepszej decyzji tej partii od wielu lat. Nie odmawiam jednak innym ludziom lewicy prawa do innego stanowiska i szanuję ich postawę. Dlatego razi mnie i oburza argumentacja, którą posłużył się przewodniczący UP w tej sprawie. O działaczach SLD wchodzących w porozumieniu z Platformą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Konfederacja, czyli koszmar Kaczyńskiego

Młodzież o prawicowych poglądach woli Konfederację niż PiS Relacja z czwartku 23 maja: „Sztabowcy PiS muszą czuć nóż na gardle. Jak informuje »Polityka w sieci«, od 72 godzin Konfederacja jest wyszukiwana w internecie częściej niż PiS. Ponadto od ponad doby wygrywa wśród internautów z dużych miast. (…) Okazuje się, że toporna i podła propaganda – której wielu jej twórcom nigdy się już nie zapomni – nie tylko nie przynosi efektu, ale daje najwyraźniej odwrotny skutek”. To informacja ze strony internetowej „Najwyższego Czasu”, pisma zwolenników Janusza Korwin-Mikkego. Potwierdzają ją również inne źródła. Z sondaży przedwyborczych wynika, że w grupie najmłodszych wyborców, mężczyzn w wieku 18-24 lata, mieszkających w dużych miastach, Konfederacja zdobyła nadspodziewanie duże poparcie, sięgające 30%. Tak oto na prawo od PiS wyrasta konkurencja i spełnia się koszmar Jarosława Kaczyńskiego. Jak to się mogło stać? Oficjalnie 6 grudnia 2018 r. partia Wolność Janusza Korwin-Mikkego i Ruch Narodowy zawiązały koalicję przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. I Korwin-Mikke, i prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki wystąpili w Sejmie na wspólnej konferencji prasowej i ogłosili, że tworzą koalicję, akcentując, że „łączy ich eurosceptycyzm”. A jednocześnie, ponieważ współpraca ma charakter stricte wyborczy, oba ugrupowania zachowają tożsamość i struktury.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Język w walce politycznej

Na paskach w „Wiadomościach” TVP 1 ocenę podaje się zamiast faktów Dr hab. Rafał Zimny – profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, członek Rady Języka Polskiego, współautor sprawozdania o języku informacji politycznej w Polsce w latach 2016-2017 Najnowszy raport Rady Języka Polskiego dotyczący stanu ochrony języka polskiego został opracowany wyłącznie na podstawie analizy pasków głównych wydań „Wiadomości” TVP z lat 2016-2017. Co wyszło z państwa badań? – To, co napisaliśmy we wnioskach – autorzy pasków w „Wiadomościach” traktują język nie jako dobro społeczne, ale jako instrument w walce politycznej, służący jednemu podmiotowi politycznemu w celu kreacji własnej wizji świata i narzucania jej obywatelom. Powszechną praktyką staje się przemoc symboliczna, czyli narzucanie debacie publicznej zespołu znaczeń zinterpretowanych ideologicznie. Krytyka przeciwników nie ma charakteru merytorycznego. Służy tylko zdyskredytowaniu poprzez kpinę, ironię, oskarżenie, ośmieszanie, kompromitowanie. Dlaczego Rada Języka Polskiego zajęła się właśnie językiem informacji politycznej? – Rada jest ustawowo zobowiązana do tego, żeby co dwa lata przedkładać parlamentowi sprawozdanie ze stanu ochrony języka polskiego. Sama wybiera tematy. Wcześniej zajęła się m.in. promocją polszczyzny przez polskie ambasady i konsulaty oraz sprawnością komunikacyjną materiałów kierowanych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Błędy systemowe

Film braci Sekielskich obnażył błędy strukturalne i systemowe. Nie tylko w polskim Kościele. Kilka przypadków ukazanych w filmie to w istocie niewiele. Od dawna wiadomo, że duchowni w Polsce wykorzystują swoją społeczną pozycję. Nie tylko w kwestiach ukazanych w filmie. Także w polityce. W Polsce ksiądz jest traktowany bardzo specyficznie. Jako ktoś w pół drogi między człowiekiem a Bogiem. Czasem przybiera to wymiary komiczne. Gdy dziecko w I klasie pytało katechetkę, czy ksiądz siusia, ta odpowiedziała z całą powagą: „Tak, ale rzadziej”. Pozycja księdza w społeczności, zwłaszcza wiejskiej czy małomiasteczkowej, jest szczególna. Zaufanie do niego jest nieograniczone. Nawiasem mówiąc, państwo traktuje księdza podobnie. Czy księża rozliczają się z dochodów? Niechby mieli nawet podatek zerowy, ale niechby wypełniali deklaracje PIT. Ale nie. Dochody Kościoła są poza wszelką ewidencją. Już to samo demoralizuje. Kusi poszczególnych proboszczów czy przeorów do prania pieniędzy. Znam osobiście przypadek, gdy do przeora przyszedł jeden ze znanych biznesmenów z propozycją: dam księdzu miliard na remont klasztoru, proszę mi pokwitować dwa. Czemu nie? Kościół i tak nie płaci podatku i nie musi się rozliczać przed nikim. A biskupi? Zachowują się i żyją jak arystokraci Polski przedrozbiorowej. Pałace, stroje, służba. Życie w luksusach. A że wywodzą się na ogół z innych niż arystokracja warstw społecznych, nadrabiają

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Straciliśmy bardzo wiele z wiarygodności

W PiS albo Unii nie znają, albo nie lubią, albo jedno i drugie Aleksander Kwaśniewski Panie prezydencie, o co w tych wyborach do Parlamentu Europejskiego toczy się bój – o przyszłość Unii, czy o to, żeby zatrzymać PiS? – I o jedno, i o drugie. Z tym że bój o przyszłość Unii Europejskiej toczy się we wszystkich krajach Wspólnoty. To są najtrudniejsze wybory od wielu lat. Jeszcze nigdy siły nacjonalistyczne, populistyczne nie były tak silne. Na szczęście nie są one tak wielkie, żeby zdobyć większość, ale na pewno reprezentacja populizmu, dzięki takim krajom jak Włochy, Francja, Węgry, Polska, będzie większa niż kiedykolwiek. Bój z nimi to jest bój o przyszłość Unii Europejskiej. A w wymiarze polskim to również ustawienie się w blokach startowych przed wyborami jesiennymi. Wybory jak prawybory Czy te bloki startowe są tak ważne? – Ogromnie ważne. PiS ma w tej chwili dwie wielkie przewagi. Po pierwsze, wygrywało ostatnie wybory. A szczególnie z punktu widzenia niezdecydowanego wyborcy istotne jest, żeby być w obozie zwycięzców. Po drugie, PiS uzyskało nadzwyczajną przewagę, niesprawiedliwą i niebezpieczną, nad pozostałymi ugrupowaniami. Nie ma dzisiaj w Polsce partii lepiej zorganizowanej, która dysponuje większymi pieniędzmi, która ma struktury właściwie w całym kraju, może korzystać z szerokiego gestu spółek skarbu państwa i dysponuje kolosalnym instrumentem w postaci mediów publicznych. Do tego dochodzi polityka rozdawnictwa, którą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Kogo wyślemy do Brukseli

Wybory już za kilka dni. Ale ich wynik będzie niewiadomą aż do niedzielnego wieczoru. Wynik jest nieznany, ale komentarze powyborcze można przewidzieć. Wszyscy wygrają. A najbardziej w komentarzach wygrają ci, którzy przegrają. Czym się różnią te wybory od wielu poprzednich? Najbardziej spektakularną zmianą jest panika, którą obserwujemy w szeregach PiS po projekcji filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Jeszcze na początku maja partia Kaczyńskiego dziarsko maszerowała pod rękę z Kościołem. Zadowoleni z siebie politycy i duchowni nie ukrywali, że łączy ich wspólnota, którą można opisać hasłem „PiS z Kościołem, Kościół z PiS”. Ile z tego zostało? Wszystko. Z tą różnicą, że zamiast publicznej fraternizacji obie strony zeszły do podziemia. To nie są jeszcze katakumby, ale czasy ostentacyjnego jedzenia sobie z dziubków pewno już nie wrócą. Zwłaszcza że jesteśmy dopiero na samym początku ujawniania mrocznych sekretów Kościoła. A raz uchylonych drzwi nie da się już zatrzasnąć. Najgorliwsi w demaskowaniu brudów, które od dawna były przecież znane i opisywane, będą ci, którzy udawali, że nic o nich nie wiedzą. Teraz będą się uwiarygadniać gorliwością w demaskowaniu przestępców. Okazuje się, że od całowania biskupich pierścieni do ostrych ataków na biskupów może być tylko miesiąc. Potwierdza się też stara prawda, że kiedy dzban jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Wybrać sobie Europę?

Tak mi mówią, zachęcając, żebym poszedł głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Że wybiorę wówczas Europę albo przynajmniej spróbuję, albo choćby dam szansę tym, którzy ją dla mnie na nowo ukształtują. Teoretycznie podzielam te ogólnikowe zanęty. Bez dwóch zdań demokracja także miewa swoje nie najgorsze strony. Inne warianty rządzenia niosą w sobie dużo groźniejsze zapędy, niebezpieczne uzurpacje, przymus i ograniczenia. W Polsce, jak się wydaje, wybory do europarlamentu są ważne głównie z perspektywy polskiej, jako suport (popularne słowo od czasu wystąpienia Leszka Jażdżewskiego, młodego delfina polskich liberałów, poprzedzającego wykład prezydenta Europy Donalda Tuska) przed rundą decydującą, czyli wyborami parlamentarnymi w naszym kraju. Uda się pogonić PiS czy klęska? Majowa rozgrywka nad urnami jest jak skrzyżowanie teatralnej próby generalnej z badaniem opinii publicznej przeprowadzonym na dużej próbie reprezentatywnej. W tle rozgrywa się równocześnie spektakl rozprawy z bezkarnością i totalnym uprzywilejowaniem kościelnej hierarchii po demaskatorskim filmie braci Sekielskich. Kolejne fanfary, marsze żałobne lub muzyka na wyciszenie afery z tuszowaniem przez dekady przestępstw ludzi Kościoła krzywdzących seksualnie dzieci jeszcze przed nami, nikt nie wie, jak koncert się skończy. Nie mam wszak złudzeń, że akurat te wybory dają Europie wyjątkową szansę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Bo nam się należy!

„Dobra zmiana” rusza na Brukselę. Bać się czy śmiać? Za czym kolejka ta stoi? Ano za Europą. Za miejscem w Parlamencie Europejskim. Flaga Unii, nazywana przez niektórych szmatą, wypiękniała. I namnożyło się nam kandydatów do foteli w Brukseli i Strasburgu. Chcą tam być nawet ci, którzy jeszcze parę miesięcy temu krzyczeli o eurokołchozie, niemieckiej Europie, Europie islamskiej czy zdegenerowanej. Obrzydzali ją, a teraz przestępują z nogi na nogę, żeby się załapać. Tłok jest potężny, bo do boju o miejsce w tym raju ruszyła wszelakiej maści rzesza nieudaczników, cwaniaków i hochsztaplerów. Takich, którzy nie orientują się w realiach współczesnego świata, którzy z języków obcych to tylko polski (i to marnie), a prawdę mówiąc, nie mają nic do powiedzenia w żadnym języku i których w Brukseli będą wytykać palcami. Ech, ludzie wobec siebie są bezkrytyczni. Ale patrząc na gromadę kandydatów do europarlamentu, ciśnie się na usta pytanie: kto was na tych listach umieścił? Czy była to świadoma decyzja? I po co? Oto więc Prawo i Sprawiedliwość wysyła do Brukseli Annę Zalewską, która rozwaliła polskie szkolnictwo. Tam, oczywiście, nikomu już nie zaszkodzi, ale czy jest w stanie zrobić coś pożytecznego? Czyli jedzie w nagrodę. Tylko po co? Bo logika życia partyjnego ważniejsza jest od interesu kraju? A po co ekspediowana jest tam Beata Szydło? A Beata Kempa? Przepraszam, co te panie będą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.