Tag "polska polityka"

Powrót na stronę główną
Aktualne Pytanie Tygodnia

Kto jest nieporozumieniem na listach kandydatów do Parlamentu Europejskiego?

Kto jest nieporozumieniem na listach kandydatów do Parlamentu Europejskiego? Dr hab. Marcin T. Zdrenka filozof, UMK Ponieważ jako filozof muszę się wypowiedzieć ogólnie, powołam się na wybitną polską badaczkę prof. Marię Ossowską, która w 1946 r. opublikowała głośny tekst „Wzór obywatela w ustroju demokratycznym”. Wskazała w nim 12 cech, które powinny być pielęgnowane w każdej społeczności ludzkiej. Z uwagi na rangę Parlamentu Europejskiego oczekiwałbym, że kandydaci i kandydatki będą nimi władać w stopniu wręcz heroicznym. I tak, europosłem nie może być np. ktoś pozbawiony przekonania, że musi się doskonalić – nie dla własnego dobra, ale dla dobra wspólnego. Nie może być nim ktoś, kto nie ma zdolności do dialogu lub do długodystansowego wysiłku. Niezbędną cnotą jest także odwaga cywilna, która w razie potrzeby umożliwi np. przeciwstawienie się liderowi własnej partii. Na liście Ossowskiej znalazło się też poczucie humoru, które detonuje skłonności do autorytaryzmu, a ponadto jest ważnym narzędziem politycznej skuteczności. Odsyłam kandydatów do tekstu, by sami zobaczyli, czy się w nim rozpoznają. Piotr Gadzinowski, redaktor naczelny „Trybuny” Na pewno eksportowani do Brukseli nieudani ministrowie rządu. Symbolem takiej ucieczki jest Anna Zalewska, która narobiła problemów, a teraz udaje się na „zasłużoną” emeryturę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Czy polscy politycy korzystają z brudnej kampanii typu boty i trolle?

Czy polscy politycy korzystają z brudnej kampanii typu boty i trolle? Prof. Dariusz Jemielniak, teoretyk zarządzania, Akademia Leona Koźmińskiego W Polsce od kilku lat mniej lub bardziej skutecznie stosuje się nowoczesne media w walce politycznej, w tym oczywiście armię botów czy wynajmowanych trolli (jak i fikcyjnych entuzjastów). Nie mówi się o tym głośno, ale sprawa łatwo wychodzi na jaw przy okazji różnego rodzaju szczytów poparcia czy anomalii ruchu, względnie przy niechlujnie robionych materiałach – kiedy wynajęta armia dostaje gotowe identyczne wypowiedzi zamiast ogólnej linii argumentacji. Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych W 2018 r. badacze związani z uniwersytetem w Oksfordzie opublikowali raport z badań nad stosowaniem tego typu narzędzi przez polityków w różnych krajach. Wyraźnie podkreślono w nim, że polskie partie polityczne nie tylko dysponują zorganizowanymi grupami wolontariuszy publikujących w internecie opinie zgodne z linią danego ugrupowania, ale także z całą pewnością korzystają z usług profesjonalnych agencji zapewniających im boty i trolli. Mamy dowody na takie praktyki, a ich efekty mogą obserwować wszyscy śledzący media społecznościowe. Trzeba przyznać, że proces jest tak organizowany, by nie można było jednoznacznie stwierdzić, że ten polityk z nich korzysta, a inny nie. Możemy natomiast być pewni,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Grill zamiast flag

Długa majówka nie ostudzi nastrojów. Bo nie o emocje już chodzi. Napięcia społeczne dotyczą zbyt wielu obszarów i tylu grup społecznych, że nie mogą ich załagodzić gratyfikacje rozdawane według politycznego klucza. Bonusy wybierane nie według zasad sprawiedliwości społecznej czy jako część głębszego planu modernizacyjnego państwa. U Kaczyńskiego nie ma nawet śladu takiego myślenia. Decyzje o tym, komu, ile i kiedy dać, zapadają w bardzo wąskim gronie polityków PiS. A ich podstawą są szczegółowe badania prowadzone pod kątem maksymalnych korzyści, jakie może z nich mieć nie państwo, ale partia rządząca. Wszystkie decyzje są tak bardzo podporządkowane wynikowi wyborczemu, że w gruncie rzeczy sprowadzają się do obowiązującej dziś zasady: po nas choćby potop. Do jesiennych wyborów czeka nas więc jeszcze wiele niespodzianek. Jeśli pół roku przed wyborami PiS ubrało się w szaty tak hojnego Mikołaja, to jesienią będzie musiało te prezenty zdublować. Jesteśmy zatem w środku niezwykłego eksperymentu. Realni, ale też potencjalni wyborcy „dobrej zmiany” są już i ciągle będą tak dopieszczani, by bronili władzy Kaczyńskiego skuteczniej niż kiedyś robotnicy socjalizmu. Czy ta operacja wyborcza – dajemy, komu chcemy – może się udać? Przy obecnym paraliżu dialogu w Polsce i dyskryminowaniu wielu grup pracowniczych, czyli większości, jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

O solidarności

Wielu budujących sytuacji byliśmy świadkami nawet tylko w tym roku. Mam na myśli społeczne zrywy związane ze zrzutkami, manifestacjami, a nawet brandowaniem zdjęć profilowych na znanym portalu społecznościowym. Fantastyczna zbiórka na WOŚP po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska. Piękna

Opinie

Nie tak miało być

Za analfabetyzm polityczny wcześniej czy później trzeba będzie zapłacić cywilizacyjną zapaścią Transformacja ustrojowa budziła w Polsce wielkie nadzieje. Wzorem dla nas były kraje Europy Zachodniej, w których wolny rynek i demokracja liberalna wydawały się szczytowym osiągnięciem ludzkości, zapewniającym dobrobyt i ład społeczny. Rynek w Polsce szybko stawał się coraz bardziej atrakcyjny. Siermiężne czasy kolejek, kartek żywnościowych i talonów zacierały się w pamięci. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać wielkie centra handlowe, oferujące w sklepach produkty światowych marek i zachęcające do spędzania czasu w licznych restauracjach, kinach lub kręgielniach. Pojawiły się nieznane dotąd możliwości wypoczynku i rekreacji. Zamiast ubogich w atrakcje placów zabaw – urzekające ich bogactwem figloraje dla dzieci. Zamiast zwykłych pływalni miejskich i parków dla spacerowiczów – aquaparki, parki tematyczne na wzór Disneylandu, parki linowe, ścianki wspinaczkowe, tereny do gry w paintball, siłownie itp. Nic dziwnego, że szansa na zaspokojenie potrzeb dotychczas tłumionych lub zupełnie nieznanych urzekła polskich konsumentów. Z entuzjazmem rzucili się w wir kampanii marketingowych i promocji – każdy nowo otwierany dyskont był oblegany przez klientów zachęconych sugestywną reklamą. Tak rodził się i umacniał w Polsce konsumpcjonizm,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Dziewięć lat kłamstw smoleńskich. I wystarczy

Miliony Polaków padły ofiarą oszustów i mitomanów. Najwyższa pora wyjść z tej mgły To już dziewięć lat. Dziewięć lat od katastrofy w Smoleńsku i dziewięć lat kłamstw. Wmawiania, że bomba, że wybuch, zamach itd. Katastrofa smoleńska okazała się też katastrofą społeczeństwa. Nie tylko podzieliła Polaków, ale wepchnęła znaczną ich część w otchłań nierzeczywistych spekulacji, podejrzeń, wrogości. Rozum ustąpił miejsca mitom. Okrzykom o zdradzie. Z perspektywy czasu dobrze widać, czemu ta wojna polsko-polska miała służyć. Okazała się znakomitym narzędziem scalającym elektorat PiS, dającym mu sens działania. Obietnica dotarcia do „prawdy”, którą co miesiąc składał Jarosław Kaczyński – już odkrywamy, już docieramy! – dopingowała rzesze sympatyków prawicy. Mit smoleński dał PiS władzę. Minęło trzy i pół roku tej władzy PiS. Władzy absolutnej, bo partia rządząca ma w rękach wszystkie instytucje i wszystkie narzędzia, by katastrofę smoleńską wyjaśnić do najdrobniejszego szczegółu. Trzy i pół roku – i nic. No, może poza informacjami kompromitującymi Antoniego Macierewicza i członków jego podkomisji. Owszem, niektórzy w PiS jeszcze powtarzają, że prawda jest straszna i dlatego tak trudno do niej dotrzeć. Ale przecież nikt racjonalnie myślący już w to nie wierzy. Chyba więc pora powiedzieć otwarcie – miliony

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Nonsens polityki historycznej

Czy ktoś wyobraża sobie pojęcie polityki socjologicznej albo polityki biologicznej? Zarówno w publicystyce, jak i wypowiedziach nie tylko polityków prawicowych, ale także ludzi lewicy, coraz częściej pojawia się określenie polityka historyczna. Andrzej Duda w 2015 r. powiedział, że prowadzenie polityki historycznej to jedno z najważniejszych zadań prezydenta. Wśród polityków prawicy jest wielu apologetów pojęcia polityka historyczna, którzy manipulują historią dla doraźnych celów politycznych. Gwoli prawdy należy przyznać, że wiele polskich osobistości prezentowało prawidłowy pogląd na politykę i historię. Prof. Władysław Bartoszewski mówił, że historię należy znać i o niej pamiętać, lecz nie można jej wikłać w politykę. Adam Michnik trafnie określił Instytut Pamięci Narodowej jako instrument walki politycznej. Rafała Wnuka najbardziej niepokoiło przekonanie polityków, że mają prawo do narzucania swojej wizji przeszłości. Jerzy Giedroyc już dawno temu ubolewał, że nieszczęściem Polski jest to, że jej historia jest zakłamana jak nigdzie w świecie. Natomiast Paweł Jasienica zaliczał dyktatorskie zarządzanie wiedzą o przeszłości do znanych i smutnych, ale skutecznych środków kierowania teraźniejszością. Można więc powiedzieć, że polityka historyczna w wykonaniu prawicy służy do pozyskania i indoktrynacji społeczeństwa. Nic dziwnego, że spotyka się z dwojakiego rodzaju reakcją. Z jednej strony, z uznaniem i szacunkiem. Z drugiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Specjaliści od wciskania kitu

Już nie fakty mają wpływ na decyzje ludzi, ale macherzy od manipulowania społeczeństwem Mamy czas kłamstwa. A co z prawdą? Jeszcze nigdy nie była tak mało szanowana jak w dzisiejszych czasach. Fakty? Są potrzebne o tyle, o ile wspomagają daną „narrację”. Czyli opowieść o świecie jednej lub drugiej strony. Jeżeli nie wspomagają – tym gorzej dla nich. Albo się je pomija, albo zniekształca. A jak to wygląda w praktyce? Telewizja Jacka Niemiecki dziennikarz Thomas Dudek między 10 a 17 sierpnia przeprowadził eksperyment – oglądał tylko media publiczne. Opowiedział o tym dziennikarzowi miesięcznika „Press”. Oto fragment rozmowy: – I co, stałeś się mądrzejszy po tym tygodniu? – Nie, głupszy. W ogóle nie wiedziałem, co się dzieje na świecie. W Polsce ogólnie macie mało relacji z zagranicy, za to wielką obsesję na temat tego, co zagraniczne media piszą o Polsce. W Genui zawalił się most, a w TVP Info najważniejszą informacją nie było to, jak do tego doszło i stan rannych, ale że kondolencje przesłał Andrzej Duda. Nie wiedziałem, co się dzieje w Ameryce. W tym czasie wyszła na jaw historia romansu Trumpa z byłą aktorką porno. Przeczytałem o tym dopiero po zakończeniu eksperymentu. Dowiedziałem się za to, że w Polsce są upały i susze, jak na całym Zachodzie, ale w Polsce rolnicy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

100% „uczciwości”

Minął miesiąc, a my wciąż jesteśmy pod wrażeniem świadectwa uczciwości, jakie panom Kaczyńskiemu i Kujdzie wystawił Piotr Wielgucki, czyli bloger Matka Kurka. Miejsce na hołd wybrał sobie nieprzypadkowe. „Gazetę Polską”. Znamy ją z równie uczciwego opisu zamachu na samolot w Smoleńsku. Co napisał Wielgucki? „Jarosław Kaczyński jest stuprocentowym fenomenem uczciwości w polityce i w życiu” i dalej: „mnie nie dziwi, że uczciwy polityk w połączeniu z uczciwym prezesem to dla Czerskiej skandal”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Lewica Razem

Jeśli zakonserwuje się w Polsce duopol: Zjednoczona Prawica kontra Koalicja Europejska, może nastąpić koniec systemu politycznego, jaki znamy Z lewicowego punktu widzenia w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego oprócz apanaży dla tych, którzy otrzymają lukratywną posadę na pięcioletnią kadencję, liczy się coś jeszcze. Zachowanie podmiotowości i tożsamości. Tę konieczność dostrzega koalicja Lewica Razem, czyli połączone siły partii Razem, Unii Pracy i Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Polskie społeczeństwo jest egalitarne, choć mainstreamowe media robią wszystko, żeby temu zaprzeczyć. Media „narodowe” narzucają narrację w stylu: „Po jednej stronie jesteśmy my, po drugiej – obrońcy ciepłej wody w kranie”. Z kolei redaktorzy Lis i Szubartowicz starają się na siłę, niekiedy pociesznie, udowodnić, że jedynie pod światłym przywództwem Grzegorza Schetyny jesteśmy w stanie zatrzymać marsz PiS. Bez względu na to, co będzie potem. Ten klincz będzie trwać tak długo, jak długo pozwolimy politykom i mediom narzucać sobie twierdzenia, że nie ma innego wyjścia, że są tylko te dwa bloki. Co to za demokracja, jeśli nie ma wyboru? W liberalnej demokracji nie ma zmarnowanego głosu. Każdy głos jest tak samo ważny. Nie opowiadając się za żadną opcją, trzeba dziś wykazać się odwagą cywilną i narazić czujnym dziennikarzom kibicującym każdej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.