Tag "PRL"

Powrót na stronę główną
Kraj

Pokaz siły IPN

Nowy szef IPN musi być historycznym killerem „Wiosenna promocja w IPN! Wyślij do IPN SMS o treści: »Mam na działce zakopane akta SB«. Przekopiemy ci ogródek za darmo!”. Ten niedawno powstały dowcip najlepiej chyba ilustruje ostatnie działania Instytutu Pamięci Narodowej oraz istotę jego funkcjonowania. Niedawne naloty na domy generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego to pokaz siły IPN. Na podstawie plotek prokuratorzy instytutu w towarzystwie uzbrojonych policjantów wtargnęli na posesje byłego ministra spraw wewnętrznych i byłego prezydenta, rekwirując wszystko, co im się podobało. Obok dokumentów wytworzonych przez SB przejęli prywatną korespondencję Kiszczaka, do czego nie mieli żadnego prawa. Mało tego. Szybko opublikowali niektóre z zagrabionych listów, m.in. napisane przez Daniela Passenta i Andrzeja Celińskiego. Wszystko ku uciesze swoich patronów politycznych z partii rządzącej. Stara misja, nowe metody „To jest konsekwentne wypełnianie nowej misji IPN, który chce się stać czymś w rodzaju policji historycznej, która będzie chodziła po domach byłych dygnitarzy PRL i w sposób dowolny zabierała stamtąd materiały”, skomentował nalot na dom gen. Jaruzelskiego Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”. O nowej misji nie może jednak być mowy. IPN realizuje po prostu zadanie, które powierzono mu na początku jego funkcjonowania. Po ostatnich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

„Ogień” w bezpiece

IPN będzie musiał rozliczyć Józefa Kurasia z czynów popełnionych w czasie jego służby w MO, UB i za współpracę z NKWD W sobotę, 20 lutego br., minister obrony narodowej Antoni Macierewicz sprzed ołtarza w kościele w Waksmundzie koło Nowego Targu mówił o Józefie Kurasiu – „Ogniu” i zasługach „żołnierzy wyklętych”, jakby zupełnie zapomniał, co go spotkało za polityczne kazanie, które wygłosił 22 sierpnia 1993 r. z ambony w niedalekiej Szczawie. Wtedy zajął się „złodziejską ekipą Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej” i został z ambony przegnany nie tylko przez miejscowych, ale i przez bp. Józefa Gucwę oraz proboszcza Edwarda Fonfarę. Zaprotestowali również kombatanci, którzy podjęli następującą uchwałę: „Zarząd Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Oddział Nowy Targ, na zebraniu w dniu 28 sierpnia 1993, w imieniu członków Oddziału, ostro potępia wtargnięcie Antoniego Macierewicza na ambonę w czasie uroczystej mszy św. podczas uroczystości akowskiej w Szczawie w dniu 22 sierpnia br., jak i jego wystąpienie obrażające nasze uczucia patriotyczne i religijne”. W tym roku na uroczystościach w Waksmundzie, zorganizowanych w 69. rocznicę ostatniej walki i śmierci „Ognia”, było dużo gości: przedstawiciele władz, rodziny „ogniowców”, cały oddział wojska, ale tłumów nie było widać. Poza lekkim buczeniem w czasie mszy, gdy wymieniano nazwisko

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Polska w granicach PRL

Za moich szkolnych czasów było oczywiste, że Olsztyn, Wrocław i Szczecin to już Niemcy Prof. Andrzej Werblan – historyk, autor książek, m.in. „Władysław Gomułka. Sekretarz generalny PPR” i „Stalinizm w Polsce”. Panie profesorze, urodził się pan i dorastał w Polsce międzywojennej, w Tarnopolu. Czy pańskie wyobrażenie o Polsce było zgodne z ówczesnymi granicami państwowymi? – Jak najbardziej. Polska międzywojenna była moją Polską. A Olsztyn? – To już były Niemcy. Podobnie jak Koszalin, Szczecin, Wrocław, Opole, Gorzów, Zielona Góra, Legnica? – Oczywiście. A co z Gdańskiem? – Gdańsk był dla mnie miastem polskim pod niemieckimi wpływami. Dobrze znałem historię, nasiąkłem nią od dziecka, bo historia była głównym przedmiotem, którego nauczał mój ojciec – profesor gimnazjalny. W PRL dzieci nasiąkały historią, która przedstawiała Szczecin i Wrocław jako odwieczne piastowskie ziemie. – Ja też wiedziałem, że w odległej przeszłości mieszkali na nich Słowianie, ale za moich szkolnych czasów było oczywiste, że tam są Niemcy. Wiedzieliśmy też, że na Śląsku oraz na pograniczu Pomorza i Warmii pozostały w Niemczech obszary zamieszkane przez ludność polską, jednak świadomość tego faktu była silniejsza w zachodnich regionach kraju niż na Kresach. Kres Kresów A przynależność Tarnopola do Polski była oczywista? – Tak, choć wciąż żywa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Gospodarka

Pan tu nie stał, czyli PRL w nowoczesnym wydaniu

Moda na ubrania nawiązujące do dobrego wzornictwa lat 60. i 70. – Chcieliśmy mieć sklep taki jak mieszkanie z lat 70., z meblościanką i tureckim dywanem, z domową atmosferą – opowiada Justyna Burzyńska, współwłaścicielka marki odzieżowej Pan tu nie stał. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Charakterystyczne koszulki z napisem „dziadostwo” lub „lowelas” i torba na zakupy z nadrukiem „sprawunki dla domu” zrobiły prawdziwą furorę. Szczególnie wśród tych, dla których PRL jest zaledwie wspomnieniem z dzieciństwa lub odległą już epoką historyczną. Z miłości do wzornictwa Wszystko zaczęło się od fascynacji polskim wzornictwem oraz grafiką użytkową. – W dzieciństwie przesiąkliśmy specyficzną kulturą wizualną. Pierwsze zabawki, książki, ubrania, przedmioty z najbliższego otoczenia miały niebagatelny wpływ na nasze preferencje estetyczne – tłumaczy Maciek Lebiedowicz, drugi współwłaściciel Pan tu nie stał, a prywatnie mąż Justyny. Poznali się w jej rodzinnym mieście, w Łodzi, dokąd Maciek przyjechał na studia. Po pewnym czasie okazało się, że oboje zgromadzili niemałą kolekcję przedmiotów będących pamiątką po polskim wzornictwie, powstałych między rokiem 1960 a początkiem lat 80. Były to m.in.: plakaty, ilustracje do książek, etykiety, opakowania i okładki magazynów. Swoimi zbiorami postanowili podzielić się ze światem,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

PGR był jak rodzina

Razem pracowano, razem się bawiono, razem pito. Co najwyżej baba na babę nawrzeszczała, chłopy dały sobie po pysku, a nazajutrz nikt o tym nie pamiętał Bieszczadzcy chłopi pojechali na wycieczkę do stolicy. Wieczorem poszli do teatru, lecz jeden po drodze się zawieruszył. Gdy biletowa wprowadzała spóźnialskiego, na scenie padły słowa ze sztuki: – Skąd przybywasz, wędrowcze? – PGR Serednica! – odpowiedział dumnie chłop. Dowcip to, a może prawda, ale pegeerowskie eskapady do największych miast były wpisane w coroczny grafik. Ludziom należał się odpoczynek, zmiana klimatu i otoczenia, łyk smakowitej kultury z najwyższej półki. Przez te kilka dni poza wsią, mawiano, krowy i świnie przecież nie wyzdychają, mamy dosyć zastępczych rąk, by oporządzić inwentarz – wyrzucić gnój, wymienić słomę, podsypać karmę. PGR był jak rodzina: razem pracowano, razem się bawiono, razem pito. Waśnie? Jak wszędzie, bo taka już ludzka natura, ale co najwyżej baba na babę nawrzeszczała, chłopy dały sobie po pysku, a nazajutrz nikt o tym nie pamiętał. Bo jakże żyć obok siebie i ze sobą, a udawać niemego i ślepego? PGR dawał jeść, ogrzewał, ubierał, przydzielał. Pozwalał nawet co nieco uszczknąć ponad to, co się należało, przymykając życzliwie oko

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Pałacowa rewolucja

Pałac Kultury i Nauki pozostaje żywym symbolem dokonanej po wojnie rewolucji społecznej Przez stulecia pałac onieśmielał i zniewalał, a zarazem fascynował wykluczoną z narodu chłopską większość. Drażnił jej zmysły, budował obraz życia szczęśliwego. Ci, którzy jeszcze w międzywojennej Polsce brali od dziedzica po gębie, a zimę spędzali w ciemnej izbie z piecem, często nigdy nie przekroczyli bramy jaśniepańskiej rezydencji. Tu przebiegała granica między dwoma skrajnie różnymi światami. Pasterzowi Jakubowi, bohaterowi „Pałacu” Wiesława Myśliwskiego, bramę pałacu uchyliło zrządzenie losu – pałac opustoszał, bo opuścili go po wybuchu wojny w 1939 r. właściciele i służba. Szedł przez park z duszą na ramieniu, a gdy dojrzał okazałą rezydencję, był przerażony i zmieszany: „Zawstydziłem się. Poczułem się, jakbym stał przed pałacem tylko zmyślony przez siebie, a prawdziwy byłem tam za owcami (…). Naszła mnie myśl, aby wyprzeć się tego swojego tutaj przyjścia, zataić je przed sobą”. Ciekawość okazała się wszakże silniejsza. Oszołomiony przepychem, z rozpaloną wyobraźnią Jakub wędrował z komnaty do komnaty. Siedząc w pańskim fotelu, wcielał się w rolę dziedzica. Powieść Myśliwskiego odczytywano jako odwet chłopów za wiekowe skundlenie, poniżenie i upokorzenie. U Myśliwskiego pałac jest przestrzenią symboliczną – przejście jego progu oznacza społeczny awans.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Zapomniane Kresy Zachodnie

Ze świadomości Polaków wymazano fakty świadczące o wysiłku pionierów przybywających na Ziemie Odzyskane Warszawskie Muzeum Niepodległości zachęca do oglądania unikatowej wystawy „Powrót nad Odrę i Bałtyk”. Dlaczego unikatowej? Bo tematykę wystawy, a także wydarzenia pokrewne, przez 25 lat transformacji uparcie pomijano milczeniem. Na wystawie prezentowanych jest ponad 70 plakatów, które dokumentują historię Ziem Zachodnich i Północnych. Liczne plakaty pochodzą z 1945 i 1946 r. i są świadectwem budzącego się, mimo ruin, żywiołu artystycznego. Wystawę otwiera plakat najwcześniejszy, z 1944 r., Jana Kulikowskiego, który tworzył w Pracowni Plakatu Frontowego Ludowego Wojska Polskiego, powstałej w strukturach 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Tłem dla grupy polskich żołnierzy są na nim poznański ratusz i kościół Najświętszej Marii Panny w Gdańsku. Jest tam też hasło: „Leć nasz orle w górnym pędzie na Poznań i Gdańsk! Na Śląsk i Pomorze!”. Plakat z 1946 r. informuje, że Polski Związek Zachodni organizuje kongres Polaków – autochtonów z tych terenów. Już nie odzyskane Zwiedzający wystawę nie tylko może docenić walory artystyczne polskiego plakatu, który szybko zdobył międzynarodowa renomę, ale chcąc nie chcąc, ociera się również o politykę. W starannie wydanym katalogu pod redakcją historyka Tadeusza Skoczka współautor wystawy Jan Engelgard przypomina: „Po 1989 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Zbrodniarze i panny

Kiedy czytam powieść kryminalną, szukam wartości dodanej: obyczaju, kolorytu regionalnego i pomysłowo szurniętego mordercy Co mnie obchodzi, kto zabił? Kiedy czytam powieść kryminalną, szukam wartości dodanej: obyczaju, kolorytu regionalnego, pomysłowo szurniętego mordercy. Na przykład Miłoszewski ostatnią powieść „Gniew” oparł na schemacie: funkcjonariusz z miłości do prawa przekracza prawo. Było sto razy! Nie warto brać książki do ręki, żeby po 300 stronach dojść do takiej konkluzji. Chyba że dzięki powieści wiem już, ile jezior mieści się w granicach Olsztyna. Bezcenne! Z tym że największym – Krajewskiemu, Miłoszewskiemu, Wrońskiemu – dyszy już w kark wcale liczna konkurencja. Tworzy się mocna druga linia polskiego kryminału. Czubaj jako taki Autorów jest legion. Akurat jednak pojawiły się billboardy zachwalające „Piątego beatlesa” Mariusza Czubaja i wiszą jak kraj długi i szeroki. Wydarzenie? Niekoniecznie. Ale nowy Czubaj prezentuje niezłą średnią krajową i dlatego warto go wypunktować. Ot, pielęgnuje starą tradycję czarnego kryminału, który rutynowo mieścił ze dwa tuziny bezcennych mądrości życiowych. Czytamy więc: „Przyjaciele nie zadają pytań, na które nie ma dobrej odpowiedzi”. Albo: „Żeby zachować człowieczeństwo, trzeba czasem stracić duszę”. Philip Marlowe pociąłby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Odszkodowania wypłacane bezprawnie

Urzędnicy nie sprawdzają, czy nieruchomości, do których zgłaszane są roszczenia, nie zostały spłacone na mocy umów odszkodowawczych Reprywatyzacja i wypłata odszkodowań za znacjonalizowane po wojnie mienie okazały się łakomym kąskiem dla wielu cwaniaków i spekulantów. Wykorzystują oni urzędniczą nieznajomość prawa i niewiedzę o wypłaconych już przez państwo polskie odszkodowaniach. Urzędnicy nie są świadomi albo zapominają (umyślnie?), że Polska, począwszy od lat 50., zapłaciła 12 krajom Zachodu: Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Danii, Holandii, Szwajcarii, Szwecji, Norwegii, Belgii i Wielkiemu Księstwu Luksemburga, Grecji, Austrii, Kanadzie oraz Stanom Zjednoczonym, odszkodowanie za przedwojenne mienie ich obywateli i podmiotów gospodarczych znajdujące się w powojennych granicach naszego kraju. Zrobiła to na mocy umów indemnizacyjnych, czyli odszkodowawczych, podpisanych z rządami tych państw. Sama zniszczona po wojnie i biedna – ryczałtowo wypłaciła rządom tych krajów poważne kwoty na poczet odszkodowań za przejęte w drodze nacjonalizacji mienie przedwojennych i powojennych obywateli tych państw. (Piszemy o tym konsekwentnie na łamach PRZEGLĄDU od 2008 r., ostatnio m.in. w nr. 8. i 22. z 2014 r., za każdym razem wywołując duże zainteresowanie czytelników). Zapomniana ustawa Mimo istnienia tych umów nadal wypłacane są odszkodowania lub zwraca się w naturze nieruchomości – dziś odbudowane i rozbudowane, o wielokrotnie wyższej wartości –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Gospodarka

Reindustrializacja

Nadzieja i szansa dla Polski Polska gospodarka przeżywała w przeszłości zarówno wzloty, jak i upadki. Kiedy mowa o polskiej gos­podarce, mam na myśli przemysł, rolnictwo oraz usługi zarządzane przez polskie podmioty prywatne, państwowe, spółdzielcze czy też inne, np. samorządowe, a nie filie dużych firm zagranicznych, które odprowadzają zyski do swoich krajowych budżetów. Wiele z nich bowiem, zwłaszcza duże sieci handlowe, korzysta ponadto z wieloletnich, całkowitych lub częś­ciowych zwolnień podatkowych. Kiedy w ujęciu historycznym przeanalizuje się udział polskiego PKB w PKB światowym, widać, że w chwili odrodzenia polskiej państwowości w 1918 r. wskaźnik ten wynosił ok. 0,9%, po wyzwoleniu w 1945 r. – ok. 0,8%, w roku 1980 kształtował się na poziomie ok. 2,4%, a obecnie wynosi ok. 0,5-0,6%. Produkt krajowy brutto, obok coraz częściej ostatnio liczonego produktu narodowego brutto, stanowi dość uniwersalną miarę potencjału ekonomicznego danego kraju, na który składa się również potencjał wytwórczy przemysłu. Przemysł jednak w ostatnim okresie odgrywa coraz mniejszą rolę w określaniu realnych możliwości produkcyjnych kraju, regionu czy subregionu. PKB został bowiem zdominowany przez usługi (w tym również produkcyjne) i trend ten ciągle postępuje. Usługi to „miękki” sposób dość elastycznego kształtowania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.