Tag "przyroda"

Powrót na stronę główną
Ekologia

Nie ma już dzikich plaż

Piaszczysta plaża działa jak gigantyczna pralka oczyszczająca wodę Jeśli wierzyć w zapewnienia części mediów, to Polki i Polacy masowo wybierają wybrzeże Bałtyku jako kierunek wakacji. Tylko u nas są tak piękne i piaszczyste plaże. Skoro zaś gromadnie wybieramy bałtyckie piaski, warto, byśmy wiedzieli, kto w tym piasku mieszka. Wały pomorskie Niemal na całej długości polskiego wybrzeża mamy nadmorskie wydmy, a na Wybrzeżu Słowińskim jedyne, które wędrują. Ich ochrona jest jednym z zadań Słowińskiego Parku Narodowego. Dawniej wydmy nie były tak żwawe, ale w XVI w. ludzie pozbawili to miejsce drzew, inicjując tym samym ich wędrówkę. Inne wydmy naszego wybrzeża są bardziej stateczne, porośnięte charakterystycznymi, powyginanymi od nadmorskich wiatrów sosnami. Najczęściej tworzą one bór bażynowy. Nazwa pochodzi od bażyny czarnej, niewielkiej krzewinki o czarnych, jadalnych owocach. Niestety, musimy obejść się smakiem, to roślina chroniona, ale zwykle towarzyszą jej borówki i żurawiny, które przyniosą nam pociechę. Już pod koniec sierpnia bory bażynowe nabierają kolorytu – to czas kwitnienia wrzosów. Miejscami mamy młodsze wydmy, na których sosny jeszcze się nie zadomowiły. Je stabilizują trawy i turzyce, o wiele mówiących nazwach: piaskownica zwyczajna, wydmuchrzyca piaskowa czy turzyca piaskowa.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Lasy i obywatele

W Polsce rosną w siłę ruchy społeczne na rzecz ochrony lasów. W ostatnich latach walkę podjęło 310 lokalnych grup 80% polskich lasów to lasy publiczne, więc teoretycznie powinniśmy mieć wiele do powiedzenia na temat tego, co się w nich dzieje. Niestety, obecnie obywatele i obywatelki mają na to nikły wpływ, mimo że gwarantuje to obowiązujące prawo – mówi Marta Jagusztyn, pomysłodawczyni działającej od marca 2020 r. ogólnopolskiej inicjatywy (obecnie już fundacji) Lasy i Obywatele, zrzeszającej członków społecznego ruchu na rzecz lasów w Polsce. W jej ramach powstała mapa udokumentowanych interwencji społecznych na rzecz zrównoważonego zarządzania lasami. W ostatnich latach w Polsce miało ich miejsce 310, a długoterminowych starań o ochronę lasów jest ok. 60. Lasy pokrywają prawie 30% powierzchni Polski, pełniąc ważne funkcje przyrodnicze, społeczne i gospodarcze. Produkują tlen, regulują obieg wody, chronią gleby, są bezpiecznym domem dla roślin i zwierząt. Obniżają poziom hałasu, oczyszczają powietrze ze szkodliwych substancji, łagodzą skutki klęsk żywiołowych. Stanowią też świetne miejsce do wypoczynku. W ich ochronę angażuje się coraz więcej osób. Z miłości do przyrody, ale też z poczucia obywatelskiego obowiązku toczą spory z Lasami Państwowymi – instytucją, która w naszym imieniu zarządza

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Kokainowe hipopotamy Escobara

Wielkie ssaki, kojarzone z afrykańską sawanną, stały się utrapieniem kolumbijskich ekologów Każdy chyba słyszał o Pablu Escobarze i jego słynnym kartelu. Astronomiczne korzyści z zalewania Stanów Zjednoczonych kokainą w latach 70. i 80. sprawiały, że w kwestiach wydawania pieniędzy panowie z Medellin nie znali słowa ekstrawagancja. W 1979 r. Pablo ze swoim kuzynem Gustavem Gavirią ukończył budowę Haciendy Nápoles – rancza o powierzchni 3 tys. ha, na którym mieściły się prywatne lotnisko, tor gokartowy, kolekcja luksusowych samochodów czy kości dinozaurów. Jednak tym, co wyróżniało je spośród innych posiadłości, był ogród zoologiczny, pełen słoni, hipopotamów, strusi, żyraf czy antylop. Po upadku imperium Escobara hacjendę przejął kolumbijski rząd, a zwierzęta trafiły do ogrodów zoologicznych. Wszystkie, oprócz hipopotamów, które z braku pomysłu na to, co z nimi począć, pozostawiono  na terenie rancza. Ciemna strona hipopotamów Temat zapomnianej spuścizny Pabla powrócił kilkanaście lat później. Hipopotamy z Nápoles zaczęły się pojawiać w okolicznych rzekach, na prywatnych ranczach, a nawet uliczkach pobliskiego miasteczka Doradal. Podmokłe tereny kolumbijskich lasów, bogactwo pożywienia (hipopotamy są roślinożerne) oraz idealny balans między lądem i zbiornikami wodnymi spowodowały, że zwierzęta poczuły się w Kolumbii jak na urlopie w pięciogwiazdkowym hotelu. Kolumbijski

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Wina biednych?

Czemu służy obwinianie uboższych o zmiany klimatyczne i wytykanie im nieekologicznego stylu życia? Jak wygląda najbardziej szkodliwy dla planety, klimatu i środowiska naturalnego osobnik? Pewnie jeździ starym spalinowym samochodem, zajada się kanapkami z szynką, pali w piecu węglem, a w supermarkecie półkę z wegańskimi i bio-organicznymi smakołykami omija z pogardą. Na drugim biegunie jest oczywiście ekologiczna celebrytka albo influencerka, która nosi wyłącznie ubrania z przyjaznych środowisku tkanin, je tylko certyfikowane produkty, inwestuje w „zielone” fundusze i kupuje offset klimatyczny, gdy leci na sesję zdjęciową do Maroka albo na wakacje w Tajlandii. Ktoś taki z pewnością jest lepszy dla planety, prawda? Tak przynajmniej każe nam sobie to wyobrażać główny nurt debaty. Międzynarodowe korporacje i przemysł wydobywczy włożyły w ostatnich trzech dekadach sporo pracy w to, abyśmy tak właśnie myśleli o odpowiedzialności za zmiany klimatu i dewastację środowiska. Brudni, nieuświadomieni, bezmyślnie konsumujący biedacy są w tej opowieści przeciwstawieni czystym, świadomym i odpowiedzialnym wielkomiejskim zielonym elitom. Na tym obrazku brakuje oczywiście najważniejszego: firm, które wytwarzają te dobra konsumenckie, producentów energii i samego systemu gospodarczego. A decyzje, jak konsumujemy i z czego możemy zrezygnować, nie są podejmowane w próżni. Czy więc „niższe warstwy powinny żreć mniej mięsa” i przestać latać na wakacje? Właśnie dzięki tym sugestiom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Subkontynent spalony słońcem

Fale upałów, które dewastują Indie, przestały dla kogokolwiek być anomalią W ubiegłym miesiącu średnia maksymalna temperatura w New Delhi wynosiła 40,1 st. C. 15 maja padł rekord absolutny, termometry zbliżyły się do granicy 50 st.: dwie położone na południu miasta stacje meteorologiczne odnotowały odpowiednio 49,1 i 49,2 st. Upał nie był zresztą tylko problemem stolicy, bo w tym czasie mapa pogodowa całego kraju wyglądała jak satelitarne zdjęcie powierzchni Marsa. Poszczególne części subkontynentu różniły się od siebie tylko poziomem intensywności koloru czerwonego, niekiedy przechodzącego w brązowy. W ten sposób oznacza się w meteorologii temperatury wysokie i bardzo wysokie. Przez właściwie cały maj dla mieszkańców Indii właśnie takie warunki klimatyczne były normą. Już same przytoczone dane mogą szokować. Zwłaszcza że średnia minimalna temperatura w tym czasie nie schodziła poniżej 26 st. Nie to jednak jest najbardziej przerażającym elementem nowej klimatycznej rzeczywistości subkontynentu. Maj, choć wyjęty rodem z piekieł, był i tak pod tym względem miesiącem chłodniejszym od kwietnia. W tym czasie aż 56 razy odnotowano w Indiach temperaturę powyżej 45 st., czyli pułap formalnie uznawany za początek tzw. heatwave, fali gorąca, zjawiska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Twierdza Podlasie

Podlasianie sami się mierzą z faktem, że na ich terenie krzyżują się szlaki migracyjne i turystyczne Jest puszcza, a w niej wysoki płot. Są cudzoziemcy, aktywiści, mundurowi. Teraz dołączą do nich turyści. 30 czerwca przestanie obowiązywać czasowy zakaz przebywania na terenie 183 miejscowości przy granicy z Białorusią w województwach podlaskim i lubelskim. Zastąpi go zakaz przebywania w pasie szerokim na 200 m i długim na ponad 200 km wzdłuż granicy polsko-białoruskiej. Na wniosek komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej taki zakaz na okres od 1 lipca do 15 września wprowadził wojewoda podlaski. Powód – utrzymująca się presja migracyjna oraz kontynuacja prac przy budowie zapory. Rząd unika tematu twierdzy Podlasie. Podlasianie muszą sami się mierzyć z faktem, że na ich terenie krzyżują się teraz szlaki migracyjne i turystyczne. Rządowe last minute – Oczywiście cieszymy się z otwarcia regionu. Mamy dość życia przez 10 miesięcy w izolacji, na poligonie, i bardzo chcemy, aby turyści do nas wrócili – mówi Lucyna Żłobin, przewodniczka, właścicielka biura turystycznego Czajka, aktywistka. – Jednak śmiem wątpić, czy to nastąpi w tym sezonie. Informacja o otwarciu pojawiła się w czerwcu. Nie wpłynęła do mnie dotychczas ani jedna rezerwacja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Szahaj Felietony

Benidorm po polsku

Zapewne wiedzą Państwo, co to jest Benidorm. Jeśli nie, to przedstawię miasto w Hiszpanii, położone nad brzegiem Morza Śródziemnego. Po Manhattanie i Szanghaju największe na świecie skupisko wieżowców. Kiedy je zobaczyłem, nie chciałem wierzyć własnym oczom. A potem wpadłem w przerażenie. Chodzi wszak o miejsce wypoczynku, kurort nadmorski. Jak można wypoczywać w czymś tak strasznym? Tysiące ludzi mieszkających w ogromnych wieżowcach i chodzących ulicami tunelami, aby znaleźć dla siebie kawałek wolnej przestrzeni na plaży. Gwar i hałas. Samochody i autobusy sunące ulicami jak w Madrycie czy Barcelonie. Galerie handlowe i jarmarczne przybytki rozrywki i konsumpcji. Zero spokoju, zero ciszy. Koszmar. Nigdy nie chciałbym spędzać tutaj wakacji. Niestety, to kolejny kawałek wybrzeża Hiszpanii zepsuty przez żądzę zysku i brak regulacji państwowych. Nieszczęście zaczęło się jeszcze w czasach gen. Franco (ówczesny burmistrz Benidormu był jego przyjacielem i wywalczył prawo do zmiany małego miasteczka w turystyczny moloch). Na szczęście to i owo ocalało. Wciąż można tam znaleźć urocze miejsca i ciche przystanie. Ale trzeba mocno się naszukać. Podobnie jest na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich, których spora część uległa krajobrazowej degradacji. Takie miejsca jak Maspalomas na Gran Canarii czy Puerto de la Cruz na Teneryfie mogą na zawsze zniechęcić do wizyty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Chrust plus przepis na katastrofę

Martwe i zamierające drzewa są dla przyrodników zazwyczaj atrakcyjniejsze niż żywe Dom ogrzewam drewnem. W tym roku zabolało, cena skoczyła o 50% w stosunku do poprzedniego sezonu, a mój dostawca nie był w stanie dostarczyć opału od ręki. Z odsieczą przybył na kasztance rząd, przypominając o możliwości zbioru chrustu w lesie. Ale śmieszki na bok, bo sprawa chrustu to gotowy przepis na pogłębienie katastrofy przyrodniczej. Puszcze nietknięte siekierą Przyzwyczailiśmy się do lasów, w których drzewa rosną w równych rządkach, a pod nogami nie walają się gałęzie. W takim lesie łatwo zbierać grzyby i trudniej się zgubić. Rzecz w tym, że taki twór to nie żaden las, tylko plantacja desek. Tak, zdarzają się leśnicy, którzy rozumieją, że las to coś więcej niż pole uprawne (a i na polu przydałoby się więcej miejsca dla dzikiej przyrody). Niemniej znaczna część naszych lasów przedstawia się pod tym względem żałośnie. Ilość martwego drewna na hektar nie przekracza 10 m sześc. W lesie naturalnym ta wartość przeciętnie wynosi 123 m sześc. Wielokrotnie w rozmowach spotykam się z argumentami: po co martwe ma leżeć w lesie – jest bałagan  i siedlisko szkodników. Taki pogląd obowiązywał we współczesnym leśnictwie od jego zarania w XVIII w. Niestety, wielu polskich leśników, a nawet naukowców zajmujących się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

A dąb rośnie od świata do świata

Dunin z podlaskich Przybudek został Europejskim Drzewem Roku 2022 W sobotę 28 maja w podlaskich Przybudkach, w święto dębu Dunin, który został Europejskim Drzewem Roku 2022, pogoda nie dopisuje. Porywisty wicher przygania ciemne chmury, z których lecą zimne, ciężkie krople, a czasem grad. Drzewo, jak przystało na solenizanta, przepasane białą wstążką, stoi rozłożyste przy polnej drodze, która wije się aż do Podborowiska, czyli do Karaluków, jak mówią miejscowi, i dalej, ku Puszczy Ladzkiej. Impreza zaczyna się po południu, najpierw Duninowi przygrywa orkiestra strażacka z Hajnówki, a potem dąb dostaje solidny toast z sikawek, bo mimo opadów na Podlasiu sucho. Następnie odbywa się przekazanie brukselskiej statuetki drzewa roku wójtowi gminy Narew oraz nagród tym, którzy do Duninowego zwycięstwa się przyczynili. Na scenie pojawia się też Jacek Bożek, szef Klubu Gaja, jednej z organizacji ekologicznych, które pomagały wypromować drzewo. Są podziękowania dla Agnieszki Aleksiejczuk i Tomasza Niechody, którzy zgłosili drzewo do konkursu, i wielu, wielu innych. Wszyscy nagrodzeni otrzymują małe dęby w doniczkach, wyhodowane z żołędzi Dunina. Po części oficjalnej scenę na polanie zajmują białoruskie zespoły: Podlaszanki, Harmoń i inne. „Czerwonej ruty nie szukaj weczorami. Bo twoja droga to czistaja woda”, płynie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Tacierzyństwo

Zdecydowana większość zwierząt nigdy nie poznaje swojego ojca Dzień taty nie jest tak hucznie obchodzony jak dzień mamy. Bo zwykle to matki wkładają więcej wysiłku w wychowanie potomstwa. Przynajmniej u ludzi. Ale w świecie zwierząt jest wielu znakomitych ojców. Nie zmienia to faktu, że zdecydowana większość zwierząt swojego ojca nigdy nie poznaje. Matki zresztą też nie. Najczęściej rola ojca kończy się na zapłodnieniu samicy lub, w przypadku zapłodnienia zewnętrznego, jaj przez nią złożonych. Rzecz jasna, jaja są składane w trudno dostępnym miejscu, zamaskowane. Choć bywa inaczej, np. ważka czteroplama, zamieszkująca nad stawami, również gęsto porośniętymi, i torfowiskami, a nawet rowami, po prostu zrzuca w locie jaja do wody. Kiedyś ważki bywały ponoć tak liczne, że obserwowano naloty dywanowe tych owadów, podobnie jak szarańczy. Z tą różnicą, że nalot drapieżników, a wszystkie ważki gustują w mięsie, nie jest powodem do niepokoju. Przynajmniej póki drapieżnik ma rozmiary ważki. Troskliwi ojcowie rodów Niewiele znam przypadków ojcowskiej opieki w grupie bezkręgowców. Za przykład niech nam posłużą oceaniczne krewetki z rodzaju Synalpheus. Niektóre ich gatunki żyją w grupach rodzinnych, podobnych do pszczelich rojów. W takim roju jest jedna lub kilka samic, przystępujących do rozrodu, i znaczna liczba potomstwa, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.