Kokainowe hipopotamy Escobara

Kokainowe hipopotamy Escobara

hippopotamus eating in Colombia

Wielkie ssaki, kojarzone z afrykańską sawanną, stały się utrapieniem kolumbijskich ekologów Każdy chyba słyszał o Pablu Escobarze i jego słynnym kartelu. Astronomiczne korzyści z zalewania Stanów Zjednoczonych kokainą w latach 70. i 80. sprawiały, że w kwestiach wydawania pieniędzy panowie z Medellin nie znali słowa ekstrawagancja. W 1979 r. Pablo ze swoim kuzynem Gustavem Gavirią ukończył budowę Haciendy Nápoles – rancza o powierzchni 3 tys. ha, na którym mieściły się prywatne lotnisko, tor gokartowy, kolekcja luksusowych samochodów czy kości dinozaurów. Jednak tym, co wyróżniało je spośród innych posiadłości, był ogród zoologiczny, pełen słoni, hipopotamów, strusi, żyraf czy antylop. Po upadku imperium Escobara hacjendę przejął kolumbijski rząd, a zwierzęta trafiły do ogrodów zoologicznych. Wszystkie, oprócz hipopotamów, które z braku pomysłu na to, co z nimi począć, pozostawiono  na terenie rancza. Ciemna strona hipopotamów Temat zapomnianej spuścizny Pabla powrócił kilkanaście lat później. Hipopotamy z Nápoles zaczęły się pojawiać w okolicznych rzekach, na prywatnych ranczach, a nawet uliczkach pobliskiego miasteczka Doradal. Podmokłe tereny kolumbijskich lasów, bogactwo pożywienia (hipopotamy są roślinożerne) oraz idealny balans między lądem i zbiornikami wodnymi spowodowały, że zwierzęta poczuły się w Kolumbii jak na urlopie w pięciogwiazdkowym hotelu. Kolumbijski ekosystem, w którym znalazły się hipopotamy, jest niezwykle podobny do warunków, w jakich żyją ich afrykańscy kuzyni. Z tą różnicą, że w Afryce okresowo występujące susze powodują kurczenie się rzek i jezior, co w naturalny sposób ogranicza populację. Tutaj pora sucha nie występuje, więc zwierzęta przez okrągły rok mają nieograniczony dostęp do zbiorników wodnych i obfitość pożywienia. Żaden z żyjących w Kolumbii mięsożerców nie byłby w stanie zagrozić tej kilkutonowej górze mięśni, toteż hipopotamy mogą w spokoju jeść i się rozmnażać. Dziś ich liczbę szacuje się na ok. 65-80 sztuk, lecz za 10 lat może ich być nawet 150. W Doradal je kochają. Hipopotamy mają nawet swój pomnik w centrum miejscowości. Gdy zrobiło się o nich głośno, turyści zaczęli zjeżdżać w te rejony. Niestety, badania przeprowadzone w gminie Puerto Barrio nie są tak optymistyczne. Hipopotamy to agresywne zwierzęta, które zaciekle bronią swojego terytorium. Większą część dnia spędzają ukryte tuż pod powierzchnią wody, przez co stanowią śmiertelne zagrożenie dla lokalnych rybaków, którzy nieświadomi ich obecności mogą podpłynąć za blisko i znaleźć się w zasięgu ich kłów. Prof. Santiago Monsalve z Uniwersytetu Lasallian utrzymuje, że dzikie hipopotamy zabijają w Afryce rocznie ok. 500 osób. To 50 razy więcej niż budzące powszechną grozę rekiny. W Kolumbii do pierwszego groźnego incydentu doszło w maju 2020 r. Luis Enrique Díaz Flórez, pracownik jednego z rancz w sąsiedztwie parku Nápoles, został zaatakowany, gdy  czerpał wodę z bajora na terenie gospodarstwa. Pamięta tylko, że w jednej chwili pochylał się nad taflą jeziora, a dwa tygodnie później ocknął się w szpitalu z poważnymi  obrażeniami klatki piersiowej, płuc i nogi. Obecność hipopotamów może być problemem także dla środowiska, w którym żyją. Jedno zwierzę zjada dziennie ok. 70 kg roślinności porastającej brzegi rzek i jezior. To ponad 2 tony miesięcznie. Mnożąc to przez ok. 70 sztuk, otrzymujemy 1764 tony rocznie. Przybrzeżne trawy szybko się regenerują, lecz tak wielkie czyszczenie brzegów doprowadzi w końcu do ich jałowienia, a w efekcie do trwałego przekształcenia się ekosystemu. Hipopotamy większość czasu spędzają w jeziorach, gdzie śpią, jedzą i defekują. Stojąca, bagnista woda dostaje wówczas olbrzymi zastrzyk składników odżywczych. Zwiększa to liczebność zielonych alg, które z kolei zabierają tlen rybom i zmniejszają ich populację. Obecność hipopotamów w rzekach może również doprowadzić do wyparcia z tych terenów manatów karaibskich, zagrożonego wyginięciem gatunku wodnego ssaka, który żyje w wodach pobliskiej rzeki Magdaleny. Bogota, mamy problem – Pierwszą linią obrony przed inwazją hipopotamów była eutanazja, odstrzał – komentuje Germán Jiménez, doktor biologii i profesor na Papieskim Uniwersytecie Javierian, jednej z najstarszych uczelni w Kolumbii. – W tym momencie nie jest to jednak możliwe, gdyż w 2012 r. kolumbijski sąd zakazał ich eksterminacji. Kuriozalna decyzja, biorąc pod uwagę, że w Kolumbii codziennie zabija się pumy, jaguary i inne pozbawione prawnej ochrony rodzime

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 29/2022

Kategorie: Zwierzęta