Po co raniuszkom tak długi ogon? By zachować równowagę w czasie akrobacji na drzewach Niedawno miałem przyjemność prowadzić w jednym ze stołecznych parków spacer grupy osób z Ośrodka Wsparcia dla Seniorów „Pod Jaworami” na warszawskiej Woli. Najwięcej emocji podczas tego spaceru wzbudziło spotkanie z raniuszkami, ptaszkami o białym korpusie i główce, z ciemnymi skrzydłami i ogonkiem. Wprawdzie ptak może mieć długość nawet 16 cm, ale dwie trzecie tego przypada na ogon. Tak niezwykła budowa idąca w parze z niebywałą urodą zawsze zapewnia efekt „łał!”. Raniuszki najłatwiej spotkać właśnie teraz, jesienią i zimą, kiedy ich grupki łączą się w stadka, często z sikorami, kowalikami, pełzaczami i inną ptasią drobnicą. Przemierzają lasy, parki i różne zadrzewione miejsca, dodatkowo do naszych, osiadłych ptaków dołączają pobratymcy ze wschodu i północy, a niekiedy w poszukiwaniu pokarmu również z zachodu. Tu należy nieco sprostować informację o białych główkach – otóż ptaki z zachodniej Europy należą do innego podgatunku, zwanego raniuszkiem czarnobrewym, charakteryzującego się ciemnymi pasami nad okiem, sięgającymi karku. Czarnobrewi krewni zamieszkują też nielicznie południowo-zachodnią Polskę, choć zdaje się, że nie wszystkie raniuszki o tym wiedzą. Niedawno kolega wspominał, że w swoim regionie, na północno-wschodnim Mazowszu, widywał pary mieszane obu podgatunków. Ogółem raniuszki zamieszkują olbrzymi obszar od zachodnich wybrzeży Europy, przez całą umiarkowaną klimatycznie Azję, aż po Japonię. Na tak rozległym terenie wykształciły ok. 16 podgatunków, choć jeden, występujący w Chinach, niedawno podniesiono do rangi osobnego gatunku, zwanego raniuszkiem czarnołbistym. Wiosną, kiedy ptaki biorą się do budowy gniazd, znacznie trudniej je spotkać, raz, że sprawę nieco utrudniają liście, dwa – ptaki się rozpraszają i nie robią wokół siebie takiego zamieszania jak w czasie zimowego koczowania, kiedy intensywnie komunikują się między sobą. Niewiele osób widuje zatem raniuszki w sezonie lęgowym. Z tym czasem wiąże się pewna tragikomiczna sytuacja. Kilka lat temu wybraliśmy się z żoną na Pulwy, jeden z najciekawszych ornitologicznie terenów na Mazowszu. Wprawdzie celem nie były ptasie obserwacje, chodziło o zbiór kwiatów mniszka na syrop, ale nie mam serca do zbierania i zdezerterowałem w pobliskie zarośla wierzbowe. Szczęście dopisało, obserwowałem parę raniuszków zbierających materiał na gniazdo, gdy nagle zadzwonił telefon. Odebrałem, spodziewając się wezwania do powrotu, ale w słuchawce odezwał się obcy głos: „Czy jest Gosia?”. Odrzekłem, że owszem, ale kilkaset metrów ode mnie, zbiera surowiec zielarski. W odpowiedzi była najpierw cisza, a potem: „Czyli nie ma dziś dyżuru?”. Ponieważ połowica jest nauczycielem akademickim i ma dyżury dla studentów, wskazałem właściwy dzień. Ponownie słyszę konsternację, po czym: „Bo ja od dwóch godzin z sąsiadem z działki siedzę na izbie przyjęć, sąsiad uciął sobie dwa palce!”. Tym razem to ja byłem skonsternowany, dzwoniąca pomyliła numer, szukając znajomej pielęgniarki, imienniczki mojej żony. Ciekawsze od ludzkich omyłek są jednak gniazda raniuszków. To silnie wydłużone elipsy, o wysokości 25 cm, zbudowane niemal wyłącznie z mchu sklejonego pajęczą przędzą, o kopulastym zakończeniu. Zwykle gniazdo jest przytulone do pnia drzewa, najczęściej brzozy, w rozwidleniu jej gałęzi. Do elewacji ptaki przyczepiają płatki kory, przez co wypatrzenie gniazda jest niezmiernie trudne. Wnętrze wypełnia ptasie pierze. Przeciętnie 2,5 tys. piórek, choć budowniczowie modyfikują ich liczbę w zależności od pogody. W Wielkiej Brytanii, gdzie na tym gatunku prowadzi się wiele badań, naukowcy dokładali do przygotowywanego gniazda pióra, chcąc sprawdzić, czy ptaki doniosą ich z góry zaprogramowaną porcję. Okazało się, że raniuszki uwzględniły w swojej konstrukcji dodatkowe pióra, zmniejszając nakład własnej pracy. Celem zarówno pierzastej wyściółki, jak i budulca ściennego jest osiągnięcie właściwej temperatury wewnątrz gniazda. W dalszym badaniu ci sami naukowcy sprawdzili właściwości termoizolacyjne gniazd. Moglibyśmy wiele się nauczyć od raniuszków w dziedzinie termoizolacji naszych budowli, więc jeśli ten artykuł czyta inżynier znający się na ociepleniach, to podsyłam cenny trop. W każdym razie wspomniane badania, a także inne przeprowadzone przez wyspiarzy, wykazały, że warunki atmosferyczne, zimno bądź wysokie temperatury, nie mają wpływu na straty w jajach i pisklętach. Myliłby się jednak ten, kto