Tag "religijność"
35 lat religii w szkole
I coraz szybsza laicyzacja
Seria kilkunastu skandali w diecezji sosnowieckiej, w tym orgia w Dąbrowie Górniczej, trup w mieszkaniu księdza rezydenta będącego pod wpływem mefedronu czy wreszcie zatrzymanie dwóch księży pod zarzutem molestowania jedenaściorga dzieci, tak wstrząsnęła wiernymi, że w 2024 r. uczniowie masowo zaczęli tam wypisywać się z lekcji religii. Czasem były to całe klasy. To doskonały przykład tego, że żadna dawka obowiązkowych lekcji religii nie odwróci postępującej nad Wisłą laicyzacji. Działania przedstawicieli Kościoła, m.in. bierność wobec skandali pedofilskich, konsekwentnie zniechęcają wiernych do tej instytucji. Mamy na to twarde dane. Powolne odchodzenie od lekcji religii w szkołach nie jest wymysłem ministry Barbary Nowackiej, tylko potwierdzeniem zmian społecznych.
Strzał do własnej bramki
Jesteśmy właśnie w środku boju o lekcje religii w szkołach. Zacznijmy jednak od początku. Na podstawie rozporządzenia z 17 stycznia 2025 r. Ministerstwo Edukacji Narodowej ustaliło, że nauka religii lub etyki w szkołach będzie się odbywać w wymiarze jednej godziny tygodniowo. W przedszkolach pozostawiono dotychczasową liczbę dwóch zajęć na tydzień. Dodatkowo ministra Nowacka zarządziła, że lekcje religii bądź etyki mogą być umieszczane w planie wyłącznie bezpośrednio przed zajęciami obowiązkowymi lub po nich. Wyjątek przewidziano jedynie w przypadku, gdy wszyscy uczniowie danego oddziału zadeklarują udział w zajęciach.
Rozwiązania te obowiązują od 1 września 2025 r., ale szefowa resortu edukacji ogranicza przywileje kleru w szkole od zeszłego roku kalendarzowego. Oceny z religii lub etyki nie są już wliczane do średniej. Sporo osób, którym bliska jest idea świeckiego państwa, było rozczarowanych, kiedy się okazało, że Nowacka wycofała się z pomysłu całkowitego wyprowadzenia lekcji religii poza szkolne mury. Wbrew pozorom był to rozsądny ruch, nawet jeśli miałby być wynikiem przypadku.
Ograniczanie klerowi dostępu do uczniów w szkole nie spodobało się jednak ani Kościołowi, ani części posłów, którzy zaskarżyli zmiany MEN do Trybunału Konstytucyjnego. Ten w maju 2025 r. orzekł, że wyłączenie oceny z religii ze średniej ocen narusza konstytucję i konkordat, gdyż nie uzyskano wymaganego porozumienia z Kościołami i związkami wyznaniowymi. Nowacka wyroku nie uznała, twierdząc, że obecny skład TK nie ma legitymacji do orzekania. Podobne stanowisko co do legalności polskiego Trybunału Konstytucyjnego ma Komisja Europejska. Do akcji ruszyła więc fundamentalistyczna organizacja Ordo Iuris ze swoim projektem, który ma nas cofnąć o 100 lat, do dwóch obowiązkowych godzin religii w szkołach. Tyle że działania te przyniosą skutek odwrotny do zamierzonego.
– Jako jezuita pamiętam doskonale pierwsze przymiarki do wprowadzenia wtedy jeszcze nieobowiązkowej lekcji religii. Byłem młodym, otwartym, tolerancyjnym księdzem, bardzo zaangażowanym na różnych frontach i nie kryłem się z moim sceptycyzmem, w czym nie byłem odosobniony. W samym Kościele była wówczas dość duża grupa ludzi, którzy mieli wątpliwości, czy to jest dobry pomysł. I okazało się, że nie. Dodatkowy kontekst dają badania socjologa religii prof. Józefa Baniaka, który zauważył, przyglądając się postawom młodych, że lekcje religii katolickiej, które miały wymiar indoktrynacji, stały się jednym z najważniejszych elementów sekularyzacji polskiej młodzieży. To oznacza, że dla Kościoła, który wykorzystał swoje wpływy tuż po zmianie systemu, lekcje religii były strzałem w kolano – tłumaczy prof. Stanisław Obirek, teolog i były jezuita.
Wszystkie dane wskazują, że Polska powoli, lecz konsekwentnie się laicyzuje. W ostatnich latach proces ten nawet przyśpieszył. Powodem są przede wszystkim działania samego Kościoła katolickiego i postawy polskich biskupów. Z sondażu pracowni IBRiS, przeprowadzonego na zlecenie Polskiej Agencji Prasowej, wynika, że zaufanie do Kościoła katolickiego w Polsce maleje. Łączny odsetek osób, które deklarują zaufanie do Kościoła, spadł z 58% we wrześniu 2016 r. do 35,1% we wrześniu 2025 r. To 22,9 pkt proc. w ciągu niecałych 10 lat.
Tymczasem katoliccy fundamentaliści żyją w swojej bańce: „Zmniejszenie liczby godzin religii, łączenie klas i spychanie lekcji na margines planu zajęć to kolejne uderzenie w edukację religijną. Najwyższy czas, aby społeczeństwo jasno wsparło Kościół”, podkreśla Ordo Iuris w komunikacie prasowym dotyczącym swojego projektu „Tak dla Religii w Szkole!”. Dane pokazują zaś, że znacząco wzrósł poziom nieufności wobec instytucji Kościoła. Wskaźnik skoczył w ciągu 10 lat prawie dwukrotnie – z 24,2% do 47,1%. Ten trend obserwujemy od dłuższego czasu, pokazują to choćby
k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl
Katolicy bez przykazań?
Wchodzimy w epokę, która może sekularyzację wyhamować, a nawet odwrócić
Prof. Sławomir Mandes – pracuje na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się socjologią religii
Czy proces i tempo laicyzacji polskiego społeczeństwa są dla socjologów zaskoczeniem?
– Nie, przebiegają zgodnie z przewidywaniami. Wraz z prof. Mirosławą Marody pisaliśmy o sekularyzacji Polaków już grubo ponad 20 lat temu. Ale nie tylko my. Poziom religijności, który obserwowaliśmy w latach 80., był nie do utrzymania w demokratycznym, kapitalistycznym, nastawionym na konsumpcję społeczeństwie. I tak się stało. W latach 80. poziom religijności i zaufania do Kościoła sięgał 90%. A uczestnictwo w mszy było na poziomie ok. 70%, licząc tych, którzy chodzili na nią raz czy dwa razy w miesiącu. Oczywiście wiązało się to z osobą Jana Pawła II, ale już w pierwszej połowie lat 90. uczestnictwo w obrzędach religijnych wyraźnie zmalało.
Co było tego powodem, przecież papież jeszcze żył?
– Owszem, żył, ale dla pewnej części społeczeństwa trudne do zaakceptowania było wtedy bardzo duże zaangażowanie Kościoła katolickiego w życie polityczne. Kościół liczył na to, że pozycję zdobytą w latach 80. uda mu się przełożyć na realną władzę polityczną. Warto przypomnieć, że wtedy powstał projekt partii ściśle związanej z Kościołem, czyli Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Prymas Józef Glemp miał pomysł na powołanie ogólnopolskiego dziennika i to nie wypaliło. Podobnie jak stworzenie telewizji katolickiej.
Do tego doszła sprawa zakazu aborcji, kwestia wprowadzenia religii do szkół itd. To spowodowało dosyć znaczące tąpnięcie w zaufaniu do Kościoła jako instytucji, a punktem kulminacyjnym było jawne poparcie Lecha Wałęsy w wyborach w 1995 r. przeciw Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Potem nastąpiła stabilizacja poziomu religijności. Cichy kompromis między rządzącym ówcześnie SLD a Kościołem, który wycofał się ze swoich daleko idących ambicji politycznych i jednocześnie pogodził z prezydenturą Aleksandra Kwaśniewskiego.
Tę stabilizację mamy przez dekadę, aż do śmierci Jana Pawła II.
– Jan Paweł II umiera w 2005 r. Znika osoba, która odgrywała niezwykle dużą rolę w życiu Polaków jako autorytet oraz ważny punkt odniesienia. Ale i człowiek, przez pryzmat którego widziano Kościół. Polacy patrzyli na Jana Pawła II, a nie na biskupów i na to, co się dzieje w samym Kościele w Polsce. Drugim bardzo istotnym czynnikiem było wejście Polski do Unii Europejskiej, malejące bezrobocie i przyśpieszenie wzrostu gospodarczego. Słabną wtedy konflikty społeczne, duża część Polaków wyjeżdża pracować za granicą. Emocje więc opadają. Razem stwarza to warunki do tego, by proces sekularyzacji znów nabierał tempa.
W ostatnich 10-15 latach sekularyzacja nasila się czy raczej utrzymuje na stałym poziomie?
– Zależy, do czego to tempo porównywać. Krajem, do którego często porównuje się Polskę, jest Irlandia, bo w Polsce w latach 90. poziom religijności mierzony udziałem w mszy był mniej więcej taki sam jak w Irlandii, która, przedtem biedna i peryferyjna, stała się krajem o wysokim stopniu zamożności. My jeszcze takim krajem nie jesteśmy, ale również notujemy szybki rozwój gospodarczy.
Czynnikiem przyśpieszającym sekularyzację w Irlandii są też skandale dotyczące wykorzystania seksualnego. Zostały tam ujawnione znacznie wcześniej, na początku lat 90., i działo się to na większą skalę niż w Polsce. Te dwa czynniki – zamożność i skandale w Kościele – spowodowały, że możemy mówić o Irlandii jako kraju całkowicie zsekularyzowanym w ciągu 10-15 lat. Polska na jej tle sekularyzuje się bardzo powoli. Nie obserwujemy gwałtownego odchodzenia od religii ludzi reprezentujących różne grupy wiekowe, poziom zamożności i wykształcenia, jak to miało miejsce w Irlandii. My możemy mówić o zmianie pokoleniowej, sekularyzacji młodych, którzy deklarują się jako ateiści albo niezainteresowani religią. Tych ludzi jest według sondaży od 8% do 10%, może 12%.
W ostatnim spisie powszechnym ludzi deklarujących się jako katolicy było niewiele ponad 70%, a nieodnoszących się do religii 20%.
– To zależy, jak mierzyć. 71,3% uzyskujemy, jeśli liczymy, biorąc pod uwagę
Polska niewierząca
Ksiądz i pisowiec na jednym jadą wozie.
Po raz pierwszy od 1989 r. więcej Polaków ocenia Kościół rzymskokatolicki negatywnie niż pozytywnie, jak wynika z badań CBOS („Oceny działalności instytucji publicznych”, marzec 2024).
Ta doniosła informacja przez media katolickie została albo pominięta, albo obrobiona propagandowo. Metodę manipulacji zastosował „Gość Niedzielny”, który z badań CBOS wyciągnął argument pasujący pod wygodną dla przykościelnej redakcji tezę i napisał, że 44% dorosłych Polaków wypowiada się o Kościele pozytywnie, co jest zgodne z prawdą, a na dodatek brzmi kusząco. Tyle że w istocie stanowi zagrywkę retoryczną polegającą na pominięciu odniesienia do wypowiedzi negatywnych. A tych jest więcej o 1 pkt proc. Nie ma też w „GN” słowa o tym, że ocen negatywnych od września ub.r. przybyło (o 2 pkt proc.), a pozytywnych ubyło (o 3 pkt), co może oznaczać, że mamy do czynienia z początkiem trwałej tendencji i w kolejnych badaniach ubytek zadowolonych z działalności Kościoła będzie większy.
Jak nietrudno się domyślić, badanie CBOS pokazało, że Kościół dobrze ocenia 85% osób deklarujących głosowanie na PiS w kwietniowych wyborach parlamentarnych, a tylko 12% zwolenników tej partii nie ma o nim dobrego zdania. Dla porównania: dobre oceny wyborców Polski 2050 Szymona Hołowni to 23%, a złe 67%, Koalicji Obywatelskiej – odpowiednio 16% i 78%, Lewicy 9% i 91%, a Konfederacji 34% i 50%.
Wyznawców ubywa.
Opoką Kościoła jest zatem elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego, co staje się w pełni jasne po porównaniu profilu przeciętnego zwolennika tego ugrupowania z cechami reprezentatywnego uczestnika aktów religijnych. W obu przypadkach są to osoby starsze (55+), z wykształceniem podstawowym lub zasadniczym zawodowym, mieszkańcy wsi, emeryci i renciści, a także respondenci uzyskujący niskie dochody na głowę (poniżej 2 tys. zł). To dlatego Wielki Strateg Kaczyński mówi o Kościele jako fundamencie polskości, a jego biało-czerwona drużyna, jak tylko dorwała się do władzy, zaczęła obdarowywać publicznymi pieniędzmi o. Tadeusza Rydzyka i jemu podobnych.
Zjednoczona Prawica bez poparcia Kościoła byłaby trudna do wyobrażenia, ale też Kościół bez szczodrego sojusznika i sponsora miałby jeszcze bardziej pod górkę. Księża z pisowcami na jednym jadą wozie i wspierają się. Lecz o ile sojusz tronu z ołtarzem politykom raczej nie szkodzi, o tyle Kościołowi może wychodzić bokiem. Niegdyś mówiono, że nikt nie przyczynił się tak walnie do dechrystianizacji Polski jak politycy ZChN, teraz dzieje się to „dzięki” politykom PiS. I nie jest to powód do płaczu – im słabszy Kościół, tym mniejsze szanse na powrót do władzy hipokrytów z gębami pełnymi bogoojczyźnianych zaklęć.
Góral stał się memem
Nie ma co ukrywać, że górale są mistrzami wyciągania pieniędzy od turystów. Na tym polu osiągnęli ogromny sukces Aleksander Gurgul – autor książki „Podhale. Wszystko na sprzedaż” Nie wiem, jak ty, ale ja nie przypominam sobie Zakopanego bez wszechobecnej tandety i kiczu. Moje pierwsze wspomnienie to budy z pamiątkami i kolejki do McDonalda na Krupówkach. – A widzisz, to jesteś trochę młodszy, bo ja jeszcze pamiętam Krupówki bez McDonalda. Pod Wielką Krokwią nie było paździerzowych bud, z których sprzedaje się byle chłam, albo było ich bardzo niewiele. Pamiętam Gubałówkę bez szajsu
Między wiarą i niewiarą społeczności akademickiej
W czasie pandemii wyraźniejsza była bierność niż wzmożone zaangażowanie religijne Badania „Religia źródłem wsparcia? Postawy religijne społeczności akademickiej UW” zostały przeprowadzone w formie ankiety internetowej między początkiem czerwca a połową lipca 2020 r. Obejmowały akademików, doktorantów i studentów. Liczba uczestników badania wyniosła 4,8 tys., z czego 81% stanowili studenci i doktoranci. Zakres tematyczny badania odnosił się przede wszystkim do religijności ujmowanej w takich wskaźnikach jak uczestnictwo w mszy, modlitwa, czytanie
Objawienia, objawienia
Jest człowiek, który uważa, że Księga Objawienia św. Jana zapowiada powstanie rządu światowego! Może to i prawda. Choć Wojciech Golonka z tygodnika „Do Rzeczy” pisze z tak wielkimi emocjami, że trudno go uznać za wiarygodnego znawcę Księgi Objawień. Chyba że Golonka tak się boi tego proroctwa, że na wszelki wypadek rozjeżdża wszystko, co globalne. A szczególnie raport (Światowej Organizacji Zdrowia) z dość banalną konkluzją, że z globalną zarazą można skutecznie walczyć tylko globalnie. Dla Golonki to czysta Apokalipsa. Zamach na suwerenność naszego narodu,
Już nie bezdomny
Choć dolar nie ma już tej mocy, co lata temu, ale 400 tys. zielonych robi jeszcze wrażenie. Polonia z Chicago spięła się, może pod wpływem tatki Rydzyka, i zebrała taką kwotę na obraz. Polakom z kraju ufundowali bardzo pokaźny obraz Chrystusa Króla Polski. Oczywiście ze złotą koroną z polskimi orłami i berłem. Też złotym. I też z orłem. Dzieło, jak ze snu pijaka, dostarczyli na Jasną Górę. Miało zawisnąć obok sławnej Matki Bożej Królowej Polski. Król z królową!
Mucha, Orlen i „Krakowska”
Nowy, już orlenowski redaktor naczelny „Gazety Krakowskiej” Wojciech Mucha przywitał się z czytelnikami w stylu proboszcza z odciętej od świata wioski. Dla Muchy nabożeństwa majowe to zachodzące słońce, cień kwitnących drzew i średniowieczna tradycja. Z tą tradycją to akurat prawda. Mucha będzie jej wiernym strażnikiem. Bo jak pisze, „cóż bardziej polskiego od zafrasowanego Chrystusa i jego Matki Maryi, spotkanych na rozstaju dróg, wysłuchujących cierpliwie naszych litanii i trosk?”. Może taką troską kierował się Obajtek,
Katolik w Białym Domu
Joe Biden nie wyciągnie amerykańskiego Kościoła z zapaści Korespondencja z USA Joe Biden będzie dopiero drugim, po Johnie F. Kennedym, katolickim prezydentem USA. Czy dla tonącego amerykańskiego Kościoła to szansa na ratunek? Czy amerykańscy katolicy świętują wybór „swojego” prezydenta, jak robili to przed dokładnie 60 laty? Chciałoby się przytaknąć, niestety, fakty nie upoważniają do kreślenia zbyt optymistycznych scenariuszy. W zeszłorocznej pasterce w zabytkowym kościele pw. św. Agnieszki (St. Agnes) w centrum San Francisco uczestniczyło kilkaset osób. Wszyscy
Podsiadło bez wahania
Wiem, świat się wali, trwają przepychanki w przedpieklu, lecz czyż właśnie dlatego nie powinniśmy sięgnąć po wiersze? Pozwolę sobie odebrać Brechtowski serwis: milczenie o drzewach jest zbrodnią w czasach nieustającej rozmowy o czynach niecnych. Na okładce „Podwójnego wahadła” – najnowszego, wybitnego tomu poezji Jacka Podsiadły, widzimy fotografię, która też jakoś odpowiada na dylemat Brechta. Siwobrody mężczyzna pyka fajkę w doszczętnie zrujnowanym mieszkaniu w Aleppo i słucha muzyki na starym gramofonie – jedynej rzeczy, która jakimś









