Tag "suwerenność"
Wszystko rozgrywa się w ludzkiej głowie
Kreatywną politykę sprzedawania złudzeń PiS prowadzi w sposób mistrzowski Stefan Chwin – (ur. w 1949 r.) pisarz, eseista, historyk literatury, profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Członek Rady Języka Polskiego. Ma w dorobku takie tytuły jak „Hanemann” (1995), „Esther” (1999), „Dziennik dla dorosłych” (2008), „Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni” (2010), „Panna Ferbelin” (2011), „Miłosz. Interpretacje i świadectwa” (2012), „Zwodnicze piękno” (2016), „Srebrzysko. Powieść dla dorosłych” (2016). Myślał pan, że dożyje takich
My, piesza brygada
Wielka defilada ku czci Matki Boskiej Zielnej i wielokrotne odwoływanie się prezydenta do opieki opatrzności potwierdzają, że władza, zdając sobie sprawę z bezmiaru własnej niekompetencji, liczy już tylko na cud. Kto obejrzał defiladę, na którą rzucono wszystko, co jeszcze w wojsku jeździ i lata, ten nie może mieć złudzeń. Skutkiem państwa teoretycznego, jakie było za czasów PO, jest to, że za czasów PiS mamy również teoretyczną armię. Choć trafniej byłoby napisać, że mamy papierową całą obronność.
Jesteśmy, a jakby nas nie było
Ulżyło nam. Minister Czaputowicz zwierzył się magazynowi „Polska”, że „jesteśmy w stu procentach suwerenni”. No, no. Takie kłamstwa, i to przed samą Wielkanocą? Przecież Czaputowicz wie, jak naprawdę jest. Ba, napisał nawet książkę o suwerenności. W nastroju poświątecznym można by się jednak z Czaputowiczem zgodzić. Bo wychodzi nam, że Polska jest równie suwerenna jak minister w obozie „dobrej zmiany”. I jako „eksperyment” ministerialny u prezesa.
Ambasador na peryferiach
Kabaret to już? Czy jeszcze polityka? Zamiast zniesienia wiz prezydent Trump zrobił Polakom inny prezent. Na ambasadora przysyła do Warszawy swoją przyjaciółkę Georgette Mosbacher. Ekscentryczną milionerkę sponsorującą kampanie republikanów. Bez pojęcia o dyplomacji. O co akurat trudno mieć pretensje do Amerykanów, bo obecny ambasador Polski w Waszyngtonie też za wielkiego pojęcia o swoich obowiązkach nie ma. Ale nie ma także apartamentu za 29 mln dol. Dla pani Mosbacher Polska jest krajem trzeciego wyboru. Chciała trafić do Paryża, Londynu czy Berlina,
Ameryka kocha Polskę i dolary
Ameryka kocha Polskę. A każdy nowy prezydent USA wpadający na chwilę do Warszawy kocha nas coraz mocniej. Miłości przybywa w takim tempie, że nie wiadomo, ile jeszcze będziemy musieli kupić towarów amerykańskich i ilu firmom zza oceanu stworzyć preferencyjne warunki, by uczucie było stale gorące. Ale Polacy dadzą radę. Miłości polityków POPiS do USA nic nie przebije. Za dobrą dla Amerykanów cenę kupią każdy towar. Może być droższy od innych, ale koniecznie stamtąd. Może