My, piesza brygada

My, piesza brygada

Wielka defilada ku czci Matki Boskiej Zielnej i wielokrotne odwoływanie się prezydenta do opieki opatrzności potwierdzają, że władza, zdając sobie sprawę z bezmiaru własnej niekompetencji, liczy już tylko na cud. Kto obejrzał defiladę, na którą rzucono wszystko, co jeszcze w wojsku jeździ i lata, ten nie może mieć złudzeń. Skutkiem państwa teoretycznego, jakie było za czasów PO, jest to, że za czasów PiS mamy również teoretyczną armię. Choć trafniej byłoby napisać, że mamy papierową całą obronność. Czyli mamy armię i przemysł zbrojeniowy silne tylko papierowymi programami i obiecankami. To, co politycy PiS obiecali wojsku, a czego nie zrobili, składa się na pokaz niezwykłej bezczelności i głupoty wyciąganych z kapelusza mędrków. Zmarnowano na te brednie wiele lat. Koszty zaniechań, zmian koncepcji i księżycowych projektów możemy już liczyć w miliardach złotych. I szkoda tu miejsca na wyliczankę, bo w gruncie rzeczy nie zrealizowano żadnej z tych pyszałkowatych zapowiedzi. Ale nawet nierobienie niczego byłoby lepszym rozwiązaniem od tego, co PiS zrobiło z kadrą dowódczą. I to tą, która przeszła już wielostopniową weryfikację w strukturach NATO. Ekipa Macierewicza wycięła wszystkich, którzy mieli tam dobrą opinię. Takiego szaleństwa kadrowego nie było w żadnym kraju. Elita wojskowa w najlepszym wieku dla służby jest masowo odsyłana do rezerwy. Bo ludzie z takimi kompetencjami nie chcą trzaskać obcasami przed dziwolągami z marginesu współczesnej cywilizacji. Sprowadzanie wojska do parad, defilad, festynów, miesięcznic, apeli smoleńskich to realizacja paranoicznych wizji ludzi, których nieustannie pokazuje telewizja kiedyś publiczna. Polityków prawicy niczego nie nauczyła katastrofa casy. I choć to wówczas było niewyobrażalne, kolejne lata okazały się jedną wielką katastrofą całej armii. I zbrojeniówki, która mogła być wizytówką polskiego eksportu. A przez ekipę Macierewicza została doprowadzona do stanu agonalnego. I jeszcze słowo o suwerenności. Nie słyszałem, by jakiś większy kraj na świecie, a my przecież tę naszą wielkość bardzo eksponujemy, dobrowolnie zabiegał o instalację obcych baz. Historia uczy, że łatwiej takie bazy i wojska się instaluje, niż wyprowadza. Polscy podatnicy coraz więcej płacą za iluzję amerykańskiego partnerstwa. Czyli za coś, co jest dowodem naszego wasalizmu. I głupoty, bo lobbyści amerykańscy będą nam zawsze wciskali tylko swoje produkty za wysoką cenę. Polak będzie więc płacił za rakiety. I za wizę do przyjaciela. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 34/2018

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański