Tag "Waldemar Witkowski"
Czy Polska powinna starać się o organizację igrzysk olimpijskich?
Grzegorz Lato,
piłkarz, złoty medalista olimpijski
Część społeczeństwa, która dziś tak bardzo się przejmuje tematem, tych igrzysk nie dożyje. Na przykład ja miałbym w 2044 r. 94 lata, tymczasem średnia życia mężczyzn w Polsce to 75 lat. A w cuda raczej nie wierzę. Jednocześnie życzę naszemu społeczeństwu, aby miało okazję przeżyć taką imprezę jak olimpiada. Przed 2012 r. nikt nie wierzył, że damy radę zorganizować Euro. Dzięki mistrzostwom Europy nadrobiliśmy z częścią infrastruktury, takiej jak autostrady, z których korzystamy cały czas. Warto jednak pamiętać, że decyzję o organizowaniu igrzysk olimpijskich podejmuje się z dnia na dzień. O tym nie dyskutuje się kolejne trzy lata. Tu trzeba się decydować i po prostu robić.
Waldemar Witkowski,
senator RP, Unia Pracy
Odpowiedź brzmi: tak. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że jedno polskie miasto nie udźwignie takiej imprezy. To kwestia budowy różnych obiektów sportowych, ale też ogromnych kosztów. Być może trzeba by zrealizować scenariusz podobny do Euro 2012, kiedy robiliśmy tę imprezę wspólnie z innym państwem. Wyzwanie, jakim jest organizacja IO, jest warte głębokiego przemyślenia. Szkoda tylko, że zostało zgłoszone w takim trybie przy okazji nieudanych igrzysk w Paryżu i różnych afer, które wiążą się z panem Piesiewiczem i jego najbliższym otoczeniem. Mimo wszystko igrzyska powinny w Polsce się odbyć. Powód jest prosty – sport jest dla Polaków ważnym elementem życia. Wiem to z autopsji, ponieważ od 2007 r. jestem prezesem klubu sportowego Posnania.
Piotr Ciszewski,
Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów
Koszt zorganizowania olimpiady to co najmniej 40 mld zł, a de facto będzie to budżet jeszcze wyższy, bo 40 mld kosztowała olimpiada w Paryżu, który miał gotową znaczną część obiektów. W tym samym momencie państwo na wspieranie budownictwa komunalnego wydaje 1,6 mld zł rocznie. Do 2040 r. da to nieco ponad 25 mld zł. Żadna z dotychczasowych dużych imprez sportowych w ostatnich kilkudziesięciu latach się nie zwróciła. Wszystkie te inwestycje generowały jedynie koszty. Wzrost infrastruktury okazuje się iluzoryczny, co widzieliśmy przy okazji Euro 2012. Mieszkańcom warszawskiej Pragi obiecywano rewitalizację, nową infrastrukturę i niewiele z tego wyszło. Najgorzej wyglądające kamienice zasłaniano tylko banerami z logo Euro 2012.
Dlaczego tragedia powstania warszawskiego została przerobiona na radosne święto?
Dr Paweł Sękowski,
historyk, adiunkt w Pracowni Historii Polski Najnowszej Instytutu Historii UJ, prezes Stowarzyszenia „Kuźnica”
W moim przekonaniu – jest to może teza nieco kontrowersyjna – radosne świętowanie rocznicy wybuchu czy w ogóle powstania warszawskiego jest próbą „unowocześnienia” paradygmatu martyrologicznego. To znaczy, że cały czas pozostajemy w logice świętowania wielkich przegranych, ale ten tradycyjny przekaz w duchu gloria victis próbuje się uatrakcyjnić, kreując narrację o duchowym czy też moralnym zwycięstwie. W ten sposób próbuje się dziś rozpowszechniać „pedagogikę martyrologiczną” i popularyzować ją w tych kręgach, do których nie trafia tradycyjna narodowo-katolicka pompa. Jest to zatem próba uatrakcyjnienia siermiężnego dla wielu przekazu, ale bez rezygnacji z jego podstawowych założeń.
Drugi element, jaki można dostrzec w radosnym świętowaniu tej wielkiej tragedii, to próba „zakrzyczenia” rzeczywistości i odwrócenia uwagi od dyskusji nad sensem wybuchu powstania warszawskiego i od wszelkich kontrowersji związanych z tym tematem. Świętując „moralne zwycięstwo” i „wielki narodowy zryw wolnościowy”, przestajemy się zastanawiać, czy ta klęska była sensowna i potrzebna, odsuwamy od siebie myśl o tym, czy nie należałoby krytycznie ocenić polskich wojskowych i politycznych decydentów. Bo jakże oceniać tych, którzy stali u źródła katastrofy, skoro mamy do czynienia z „moralnym zwycięstwem”, w dodatku przyczyniającym się do spowolnienia marszu Armii Czerwonej na Berlin? A ten ostatni element wiąże się z kolejnym spostrzeżeniem: można zauważyć, że w świętowaniu powstania warszawskiego następuje pewne niebezpieczne – z punktu widzenia prawdy historycznej – skrzywienie. Coraz mniej mówi się o Niemcach, którzy mordowali mieszkanki i mieszkańców Warszawy, coraz więcej zaś o Sowietach, którzy stali na drugim brzegu Wisły i nie interweniowali. Widać więc wychylenie antykomunistyczne i antyrosyjskie w świętowaniu wydarzenia, które było polskim zrywem przeciw Niemcom i przez Niemców krwawo zduszonym.
Reasumując, radosne świętowanie rocznicy wybuchu powstania warszawskiego doskonale wpisuje się w logikę fantazmatów polskiej politycznej i ideologicznej prawicy (tej spod znaku PiS oraz pokrewnych formacji ideowych), przyczyniając się do tworzenia „nowego Polaka” na podstawie uatrakcyjnionej pedagogiki martyrologicznej, połączonej z budowaniem bezkrytycznej „narodowej dumy”.
Prof. Adam Leszczyński,
historyk, Fundacja im. Gabriela Narutowicza
Tragedia została przerobiona na radosne święto, dlatego że każda wspólnota potrzebuje wydarzeń jednoczących i radosnych. Powstanie warszawskie uczyniono takim wydarzeniem świadomie: autorom tego projektu (zainicjowanego w pierwszych latach XXI w.) chodziło o symbol oporu Polaków wobec dwóch okupantów – niemieckiego i sowieckiego. Oporu heroicznego i prowadzonego z bronią w ręku. Pamięć historyczna zawsze jest kreacją, a nie odzwierciedleniem przeszłości. Warto o tym pamiętać.
Waldemar Witkowski,
senator, przewodniczący Unii Pracy
Oczywiście nie ma wątpliwości co do tego, że powstanie warszawskie było ważne ze względów patriotycznych. Uważam jednak, że ważniejsze są względy społeczne i militarne. I patrząc na tysiące pochłoniętych przez powstanie warszawskie istnień niewinnych ludzi, było ono klęską. Można uznać, że winę za to ponoszą elity, które powstanie wywołały, nie mając do końca rozeznania, jak to wszystko się zakończy. „Chwała i cześć zwyciężonym” – można krótko podsumować. Ze względu na ilość krwi przelanej w nim przez prawdziwych patriotów powstanie warszawskie potrzebuje refleksji, a nie zabawy. Uważam, że jeśli świętować, to powstania zwycięskie, np. powstanie wielkopolskie, którego konsekwencją było to, że część ziem zachodnich dzięki gen. Józefowi Hallerowi i pomocy Francuzów została na powrót wcielona do Polski.
Mikołaj Łuczniewski,
autor książki „Berlingowcy w powstaniu warszawskim. Walki na Pradze i przyczółku czerniakowskim we wrześniu 1944 roku”
Całe życie spędziłem w Warszawie, od najmłodszych lat słuchając wspomnień o wojnie i powstaniu, którymi raczyła mnie babcia. Również całe życie miałem okazję przyglądać się uroczystościom organizowanym 1 sierpnia w Warszawie. I nie wiem, czy to opowieści rodzinne o powstaniu, czy też świadomość ofiary, jaką złożył lud Warszawy w ciągu 63 dni, nie pozwoliły mi nigdy dostrzec, by obchody były „radosnym świętem”. Odkąd pamiętam, zatrzymanie się o godzinie 17, gdy wyją syreny, było obowiązkiem warszawiaka, który miał wówczas oddać hołd tym ok. 200 tys. ofiar śmiertelnych. Gdzie tu miała być radość? Nie wiem. Chyba że „radosnym świętem” nazywamy formę upamiętnienia tegoż wydarzenia, która zmieniła się między 60. a 70. rocznicą powstania. Bo nastąpiła zmiana – oprócz apeli i składania wieńców pod pomnikami doszło do zapalania rac na rondzie Dmowskiego w godzinę „W” przez kibiców. Czy to czyni święto radosnym? Nie wiem. A może jedyną radość znajdziemy w fakcie, że ktoś chce upamiętnić tamto wydarzenie?
Piotr Ciszewski,
Stowarzyszenie Historia Czerwona
Powstanie warszawskie stało się elementem polityki historycznej opanowanej przez żywioły bogoojczyźniane i hurapatriotyczne. W związku z tym promują one martyrologię, a jednocześnie najgorsze możliwe formy świętowania typu pikniki powstańcze, zabawy dla dzieci i oswajanie najmłodszych z bronią, jak również przedstawianie śmierci wielu tysięcy osób jako zabawy. Ma to również związek z tym, że z biegiem czasu żyje coraz mniej weteranów powstania warszawskiego. Konsekwencją tego jest fakt, że obchodami zajmują się różnego rodzaju instytucje, samorządy czy tzw. organizacje pozarządowe, którym nie zależy już na przedstawianiu historii, ale na robieniu bieżącej polityki. Od weteranów, póki żyli, można było usłyszeć mrożące krew w żyłach relacje i świadectwa o tym, że wojna i powstanie nie były wcale dobrą zabawą, tak jak się je przedstawia.
Warto zaznaczyć, że obecnie nie jest to tylko problem powstania warszawskiego, ale w ogóle ogłupiającej polityki historycznej, prowadzonej zarówno przez prawicę narodową, jak i kontynuowanej przez obecnie rządzącą prawicę liberalną.
Galopujący Major,
publicysta, komentator polityczny, autor książki „Przedwojnie”
Tragedia powstania warszawskiego jest obchodzona jako radosne święto, ponieważ dla współczesnych od dawna powstanie przestało być tragedią. Jest pewnym paradoksem, że o ile nie ma większych sporów co do błędu rozpoczęcia samego powstania, o tyle hekatomba ofiar przyjmowana jest jako konieczna ofiara wiecznego dawania świadectwa. Jeśli dodamy do tego chęć wyparcia wszelkich traum przez konsumpcyjnie nastawione społeczeństwo, to bardzo łatwo wyobrazić sobie przerabianie kultu ofiar na radosne święto rodem z amerykańskiej popkultury. Jednocześnie należy pamiętać, że wszelkie rocznice historyczne leżały niejako odłogiem i nieprzypadkowo sięgnęła po nie prawica, budując na tym własną tożsamość polityczno-historyczną. Powstanie warszawskie nadaje się do tego doskonale, pozwala bowiem kultywować potępienie zbrodni zarówno niemieckich, jak i rosyjskich oraz podpiąć się pod żyjących jeszcze powstańców otoczonych kultem, wzmacnianym przez warszawocentryczność tej rocznicy. Mam wrażenie, że dziś niemal każda opcja polityczna szuka własnego, żyjącego jeszcze powstańca, którym może wymachiwać niczym flagą.
Powstanie od dawna straciło element zadumy nad tragedią Polski, ponieważ zostało wprzęgnięte w bieżące spory polityczne. A to z kolei nadaje rocznicy charakter pewnej medialnej jarmarczności (w końcu tym jest polityka), co z kolei skutkuje tym, że mnóstwo Polaków wierzy, że to powstanie Polska wygrała.
Mówię, że jestem z Unii Pracy, i to brzmi dobrze
Ludzi nie obchodzą dywagacje warszawskich dziennikarzy Waldemar Witkowski – przewodniczący Unii Pracy, kandydat opozycji na senatora w okręgu nr 1, obejmującym powiaty bolesławiecki, lubański, lwówecki i zgorzelecki. Gdyby człowiek wierzył bezkrytycznie w to, co mówią w telewizji, już szykowałby się do wojny – z Niemcami, z Unią Europejską, z Ukrainą, z Rosją… I zastanawiał się, ilu wokół jest zdrajców. A co z tej polityki trafia do ludzi z pańskiego okręgu wyborczego? – Tam tzw. wielką polityką ludzie raczej się brzydzą. Tych,
Wielka płyta to nie dziadostwo
PiS cały czas utrudniało działania spółdzielców, a teraz mówi, że będzie ułatwiało. To po prostu hipokryzja Waldemar Witkowski – od 2006 r. przewodniczący Unii Pracy. Kandydat z ramienia paktu senackiego na senatora w okręgu nr 1, obejmującym powiaty bolesławiecki, lubański, lwówecki i zgorzelecki. „Koniec z dziadostwem!”, mówił premier Morawiecki, obiecując program rewitalizacji bloków z czasów Polski Ludowej. Te bloki to rzeczywiście dziadostwo? – Niektórzy twierdzili, że te bloki wytrzymają maksymalnie 40 lat, a one są często w lepszym stanie niż
Dlaczego PiS robi wszystko, żeby utrudnić głosowanie za granicą?
Dlaczego PiS robi wszystko, żeby utrudnić głosowanie za granicą? Waldemar Witkowski, przewodniczący Unii Pracy Powód jest prosty. Ostatnie wybory pokazały, że elektorat za granicą odwraca się od PiS. Co innego, że dobre zwyczaje mówią, by ordynację wyborczą zmieniać najpóźniej rok przed wyborami. Patrząc zaś bardzo przyszłościowo, należałoby się zastanowić, czy osoby, które nie płacą podatku w Polsce i nie przebywają w niej więcej niż pół roku, powinny mieć prawo wybierania polskich parlamentarzystów. Można zrozumieć, że cała
Pamięć i przyszłość
Rocznica śmierci Aleksandra Małachowskiego W symbolicznym miejscu i w symbolicznym czasie, 26 stycznia, w 19. rocznicę śmierci Aleksandra Małachowskiego, spotkało się czworo liderów największych partii lewicowych: przewodniczący Unii Pracy Waldemar Witkowski, współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty, współprzewodnicząca Lewicy Razem Magdalena Biejat i przewodniczący PPS senator Wojciech Konieczny (zdjęcie z lewej). Złożyli oni wieńce i kwiaty na grobie marszałka w podwarszawskich Laskach. W uroczystości brali również udział m.in. żona Aleksandra Małachowskiego Krystyna,
Z jakich wielkich inwestycji powinniśmy zrezygnować w kryzysie?
Z jakich wielkich inwestycji powinniśmy zrezygnować w kryzysie? Waldemar Witkowski, przewodniczący Unii Pracy W pierwszej kolejności na pewno z pałacu Saskiego. Nie jest nam też potrzebny Centralny Port Komunikacyjny – kosztowna inwestycja, której opłacalność będzie niższa, niż się spodziewano. Tym bardziej że linie lotnicze najprawdopodobniej stracą swoje nieuzasadnione przywileje, takie jak zwolnienie z 85% opłat za emisję dwutlenku węgla oraz z płacenia ceł i akcyzy od paliw. Gdy loty będą dużo droższe, zapotrzebowanie na nie znacząco zmaleje.
Śmierć śledztwa, którego nie było
Tajne więzienie CIA w Polsce? Niczego takiego nie było – zapewniali jednym głosem politycy SLD (w tym premier Leszek Miller) i wszystkich pozostałych formacji. Prezydent Aleksander Kwaśniewski po latach przyznał, że wiedział, iż coś było na rzeczy. Leszek Miller nie pękł do dziś. Prokuratura Ziobry za pierwszego PiS ani kolejne nie wszczynały postępowania, choć były formalnie zawiadamiane o możliwości popełnienia przestępstwa. Najpierw przez posłów Unii Pracy, Ryszarda Bugaja i Waldemara Witkowskiego, po tym jak w 2006 r. sprawę
Czarzasty i Biedroń mają konkurencję
Umowa programowa między Unią Pracy a Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej Który skrót brzmi bardziej znajomo: koalicja SLD-UP czy Nowa Lewica? Odpowiedź jest chyba prosta, więc dodajmy do tego kolejny element – w 21. rocznicę podpisania umowy koalicyjnej między SLD a Unią Pracy odbyła się w Sejmie konferencja, podczas której ogłoszono umowę programową między Unią Pracy a Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej. Umowę otwartą, do której dołączyć mają kolejne lewicowe ugrupowania. Tak oto na naszych oczach sił nabiera









