Tag "zdrowie"

Powrót na stronę główną
Kraj

Leczą dobrze, karmią marnie

Ponad 30% pacjentów opuszczających szpital było niedożywionych Jeden z warszawskich szpitali. Niedzielne przedpołudnie. Kobieta czeka na windę. – Jadę do męża – mówi niepytana, bo pewnie doskwiera jej samotność. – Jeszcze zdążymy pospacerować przed obiadem. Ha, ha, ha… co to za obiad? Tu jest takie wyżywienie, że szkoda gadać. Kiedyś było inaczej, naprawdę przyzwoicie karmili pacjentów. A teraz? Catering. A jak catering, to wiadomo, że musi być gorzej, bo firma musi zarobić. Wczoraj byłam przed kolacją. Mąż podnosi pokrywę pojemnika, a ja widzę na talerzu pięć połówek jajka faszerowanych jakimiś warzywami. Do tego pięć kromek bułki, herbata i kisiel na dokładkę. „Nie jest źle”, myślę sobie. „No, no, dwa i pół jajka na kolację”, mówię do męża. A on do mnie: „Jakiego jajka, przecież to ziemniaki!”. Wyobraża sobie pani? Pięć połówek ziemniaków faszerowanych warzywami! Tak tu teraz karmią! Po ratunek do automatu Na zapleczu szpitala samochody dostawcze. Przyjechały z posiłkiem z kuchni centralnej, położonej kilka kilometrów od szpitala. Z cateringu korzysta wiele polskich szpitali. Jedne firmy cateringowe przygotowują posiłki w kuchni szpitalnej, drugie przywożą je z własnej. NIK zajęła się cateringiem w szpitalach już w 2007 r. Zbadano wówczas 133 z ponad 700 szpitali publicznych.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Mieć mięso i zjeść mięso

Czy można produkować prawdziwą wołowinę bez zabijania krowy? Pewnego parnego sierpniowego dnia w 2014 r. znalazłem się w Brooklyn Army Terminal – na dawnej stacji kolejowej z czasów II wojny światowej w najmodniejszej dzielnicy Nowego Jorku – która jest dziś siedzibą kilku tuzinów start-upów. Wagony pociągów sprzed dwóch pokoleń stały na torach, otoczone nowymi, w większości pustymi przestrzeniami biurowymi. Czy to zatrzymane w czasie miejsce naprawdę jest siedzibą firmy biotechnologicznej, która wraz z kilkoma innymi start-upami tworzy pionierską technologię, niosącą obietnicę całkowitej przemiany naszego systemu żywienia? (…) Brooklyn kojarzył mi się raczej z brodatymi hipsterami, nie z przystanią biotechnologii, ale to tu zaprosił mnie Andras Forgacs, bym odwiedził jego nową firmę Modern Meadow – Nowoczesna Łąka. (…) Forgacs, mężczyzna przed czterdziestką, z ciepłym uśmiechem przywitał mnie w skromnym, lecz nieskazitelnie czystym pomieszczeniu. W tamtym czasie pracowała dla niego garstka ludzi. Zastanawiałem się, czy naprawdę na moich oczach tworzy się historia. Podczas spotkania rozmawialiśmy o działalności Modern Meadow: hodowaniu krowich komórek, z których – poza ciałem krowy – mogą powstać wołowina i skóra. Innymi słowy, o produkcji prawdziwej krowiej skóry, która nie wymaga zabijania krowy. Firma powstała w 2011 r. jako pierwsza komercyjna

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Hochsztplerka na kozetce

Coraz więcej Polaków korzysta z psychoterapii, tymczasem nie ma przepisów, które chroniłyby ich przed nadużyciami C., psychoterapeutka z Warszawy, anonsuje się m.in. jako „trener, coach i hipnodietetyk”, pomagający w radzeniu sobie z dysleksją, „konfliktami wewnętrznymi” i brakiem motywacji do nauki języków obcych. Na stronie internetowej oferuje indywidualne podejście do klienta, łączące „coaching, hipnoterapię (…), techniki NLP, EFT, edukację psychodietetyczną, radiestezję i pracę z dźwiękiem”. To jednak nie wyczerpuje katalogu metod stosowanych przez C., w „Akademii Neurocoachingu” możemy bowiem wraz z C. „wybrać się w fascynującą podróż w głąb swojego umysłu, by dowiedzieć się, jak działa i odkryć w nim (…) drzemiące talenty” – oczywiście nie za darmo. Z. „od 20 lat (…) korzysta z bogatych tradycji, m.in. buddyzmu, zen, qiqong, dzogczen”. „Najgłębszym procesem terapeutycznym, jakiemu podlegamy, jest życie – przekonuje sentencjonalnie psychoterapeuta z Częstochowy. – Od każdego z nas zależy, jak głęboka będzie ta terapia… jak głęboko wnikniemy w proces zwany życiem”, czytamy na stronie. Z kolei L., przedstawiająca się jako „psychoterapeuta, psycholog i seksuolog”, deklaruje chęć podejmowania się spraw wyjątkowo „trudnych i zawikłanych”, w szczególności poleca opracowaną przez siebie, „skuteczną terapię homoseksualizmu”: „Moim szczególnym osiągnięciem jest opracowanie autorskiej, skutecznej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Choruję, ale pracuję

Przewlekle chorzy potrzebują zatrudnienia, pomocy i kontaktów społecznych. Chcą pracować, a nie być na zwolnieniu albo na rencie – Mam schorzenie neurologiczne, które powoduje zaburzenia w chodzeniu oraz drętwienie nóg i rąk. Kiedy poszłam na zwolnienie, nie przedłużono ze mną umowy. Musiałam poszukać innej pracy. Teraz zaciskam zęby i pracuję, nie zważając na to, że powłóczę nogą. Boję się znowu stracić posadę. I nie powiem już nikomu o swojej chorobie, dopóki się da – mówi 38-letnia Monika S. Mateusz cierpiący na reumatoidalne zapalenie stawów, przy którym są momenty zaostrzeń i remisji, przez kilka lat szukał zatrudnienia. W końcu się udało – stworzono dla niego stanowisko pracy związane właśnie z edukowaniem ludzi na temat chorób przewlekłych. Ale wcześniej musiał się wykazać uporem, by udowodnić dyrektorowi, że odniesie z tego korzyść. – Udało się za ósmym razem, bo tyle mieliśmy spotkań – opowiada z satysfakcją Mateusz. W dzisiejszej Europie, także w Polsce, 23% osób czynnych zawodowo cierpi na chorobę przewlekłą. Tymczasem w kręgach zawodowych nadal jest to temat tabu. Pracownicy nie przyznają się, że są chorzy, a pracodawcy wolą o tym nie wiedzieć. Nieliczni oferują chorym elastyczne zatrudnienie, pracę zdalną albo czasowe skrócenie godzin pracy. W większości nadal wolą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Cukrzyca w telefonie

Nowoczesne aplikacje dla diabetyków ułatwiają kontrolę nad chorobą Są wsparciem przy kontroli cukrzycy, zwłaszcza dla zapracowanych i zapominalskich. Aplikacje na telefon dla diabetyków pomagają utrzymać dyscyplinę w diecie, dawkowaniu leków oraz aktywności fizycznej – a to te trzy czynniki, od których zależy przebieg choroby. Aplikacje rozmaitych firm można ściągnąć przez internet za darmo. Są coraz bardziej zaawansowane. Jedne skupiają się na zapisywaniu pomiarów cukru, drugie mają szersze funkcje – kontrolują zachowania cukrzyka i korygują je za pomocą sugestii zmieniających nawyki. Pan Andrzej, sportowiec, który przepłynął kajakiem Wisłę, mówi o swojej cukrzycy „koleżanka”, ponieważ zabiera ją wszędzie, ale musi odpowiednio ją traktować, by odpłacała mu przyjaźnią. Pomaga w tym aplikacja telefoniczna, która przypomina o diecie, reagując, gdy posiłki zawierają za dużo węglowodanów, a także o pomiarach cukru, sygnalizując, gdy te wartości są niedobre. Proponuje też zmiany w stylu życia, które mają doprowadzić do unormowania cukru. – Aplikacja przesyła mi upomnienie, że mam dostarczać organizmowi mniej węglowodanów. Funkcja „moje schematy” rozpoznaje zachowania doprowadzające do hiperglikemii – tłumaczy pan Andrzej. Dzięki aplikacji może sobie pozwolić na sportowy i samotniczy tryb życia, mając zaufanie, że ta w porę pokaże błędy. 58-letnia Marta, szefowa marketingu kilku restauracji, jest zadowolona z prostej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Narodowe łykanie kitu

Po suplementy diety sięga 72% Polaków. Państwo nie robi nic, by zapewnić im bezpieczeństwo Rynek suplementów rośnie. Obecnie jest w Polsce szacowany na 4,35 mld zł. Eksperci spodziewają się, że w 2020 r. przekroczy 5 mld zł. Do stosowania suplementów diety przyznaje się 72% Polaków, z czego prawie połowa (48%) zażywa je regularnie, jak wynika z sondażu Agencji Badań Rynku i Opinii SW Research przeprowadzonego w lutym 2017 r. Łykamy tych preparatów coraz więcej, nie zastanawiając się, jakie substancje mają w składzie. Tymczasem nie muszą one wcale być tym, co sugeruje napis na opakowaniu. Suplementy diety bowiem to nie leki, które bardzo dokładnie się sprawdza, zanim dopuści się je do sprzedaży. Minerały, witaminy i zioła są traktowane jak żywność i nie podlegają wcześniej ani badaniom, ani rejestracji. Ich wprowadzenie na rynek warunkują inne zasady – w przypadku suplementów jest to tylko Ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia z 25 sierpnia 2006 r. i rozporządzenia unijne. Według przepisów powinny być wprowadzane po zgłoszeniu produktu, a właściwie zawiadomieniu (czyli notyfikacji) Głównego Inspektora Sanitarnego. Nie są wymagane żadne badania. Sprawdzane jest tylko właściwe oznakowanie opakowania. Producent lub dystrybutor nie musi czekać na żadną informację zwrotną. Oszukańcze praktyki Suplementy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Suplement nie wyleczy choroby

Większość suplementów zawiera substancje naturalne o znikomym oddziaływaniu na organizm Prof. Przemysław Kardas – kierownik Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi Skąd pomysł, aby zająć się suplementami? – Pomysł narzuca się sam, z uwagi na liczbę reklam tych preparatów, które są w przestrzeni publicznej. Czyli nie wydarzyło się nic złego, żaden pacjent nie umarł z powodu sięgnięcia po suplement? – Nie. Ale bezpośrednią przyczyną badań jest fakt, że suplementy zaczęły być bardzo powszechnie stosowane w naszym życiu. Pacjenci leczący się na różne choroby zgłaszają się do lekarza, biorąc te środki na własną rękę i nic nam o tym nie mówiąc. A jest to najczęściej efektem kampanii marketingowych producentów, którzy promują suplementy jako leki. Tymczasem suplementy nie leczą, niejednokrotnie nawet mogą zaszkodzić, co jeszcze chcemy dokładnie zbadać. Suplementy rejestrowane są w sposób niezwykle prosty, a polega to na tzw. notyfikacji. Przedsiębiorca, chcąc wprowadzić na rynek dany produkt, wysyła do Głównego Inspektoratu Sanitarnego informację, że od pierwszego dnia następnego miesiąca wprowadza produkt X, który zawiera substancję Y. Następnie ktoś w GIS wkłada tę informację do skoroszytu i na tym sprawa się kończy. Dlaczego? – Takie są przepisy. Prawodawstwo polskie podąża za europejskim, które wyjściowo było

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ameryka na lekach

Amerykanie żyją coraz krócej głównie z powodu nadużywania silnych środków przeciwbólowych Większość systemowych wad i niedociągnięć Stanów Zjednoczonych mocno kwestionujących ich status jako państwa rozwiniętego jest powszechnie znana. Ogromne nierówności ekonomiczne, drugi najwyższy na świecie (zaraz po niespecjalnie gęsto zaludnionym archipelagu Seszeli) wskaźnik więźniów na 10 tys. mieszkańców, setki śmiertelnych wypadków z udziałem broni palnej czy też wykluczenie dużej części populacji z procedury wyborczej z powodu niejednolitych przepisów dotyczących dowodów tożsamości – tymi tematami media na całym świecie zajmują się regularnie. Pod względem średniej długości życia Amerykanie też nigdy nie byli czempionami. W rankingach wypadali dobrze, ale nie rewelacyjnie. Ich wynik oscylował przez ostatnią dekadę w okolicach 76-78 lat, co plasowało USA w tyle za innymi krajami rozwiniętymi i było rezultatem o ponad dwa lata niższym od średniej OECD. Przyczyn szybszej umieralności jest oczywiście wiele, od zgodnego ze stereotypem fatalnego sposobu odżywiania się, siedzącego trybu życia, do wciąż słabego w porównaniu z innymi krajami rozwiniętymi dostępu do opieki zdrowotnej czy wreszcie wspomnianej wysokiej liczby ofiar strzelanin. Mimo to trend był optymistyczny. Amerykanie żyli krócej niż np. Singapurczycy czy ich sąsiedzi z Kanady, ale żyli coraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Że będzie pandemia, to pewne

Mniej niż czterech na stu Polaków zaszczepiło się przeciw grypie w tym sezonie Prof. dr hab. Lidia B. Brydak – kierownik Zakładu Badania Wirusów Grypy, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego – Państwowym Zakładzie Higieny. 1 października 2017 r. zaczął się sezon grypowy. Czy czeka nas tym razem epidemia? – Jak będzie w tym sezonie epidemicznym, trudno powiedzieć. Czyli? – Czyli… Radzę pani usiąść wygodnie, żeby pani nie spadła z krzesła. Czy pani zdaje sobie sprawę, że procent zaszczepionej populacji w Polsce, w kraju inteligentów, w tym sezonie wynosi aktualnie tylko 3,6% przy liczbie ludności przeszło 38 mln? Pod tym względem jesteśmy w Europie na szarym końcu. To jest skandal! Jeżeli więc ktoś będzie miał powikłania pogrypowe, to na własne życzenie. Bo jeżeli przechodzi pani na czerwonym świetle przez ruchliwe skrzyżowanie, to musi liczyć się z tym, że albo szczęście pani dopisze i kierowcy zahamują, albo zostanie pani potrącona, wyląduje w szpitalu lub nawet w kostnicy. Światowa Organizacja Zdrowia mówi, że nasze zdrowie jest w naszych rękach. Problematyką grypy zajmuje się pani już 50 lat. To nie jest nużące? – Te 50 lat minęło jak z bicza strzelił. Zajmowanie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Coraz grubszy świat

Epidemia otyłości dotarła do krajów dawnego Trzeciego Świata Wbrew automatycznym skojarzeniom ten tekst nie będzie dotyczył bogatych społeczeństw półkuli północnej. Przynajmniej nie w całości. Przyzwyczailiśmy się bowiem mówić o epidemii otyłości w kontekście takich krajów jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Włochy. Od dziesięcioleci słyszymy, że tzw. zachodni styl życia, polegający na siedzeniu przez wiele godzin przy biurku, pośpiesznym zjadaniu kalorycznych posiłków w biurowych stołówkach czy ulicznych barach oraz braku aktywności fizycznej, nieuchronnie prowadzi do nadmiaru kilogramów i wielu chorób z tym związanych. Z kolei skojarzenia z krajami Trzeciego Świata to głodujące dzieci ze wzdętymi brzuszkami, konwoje humanitarne ONZ, niedożywienie spowodowane kurczącymi się terenami odpowiednimi dla zwierząt hodowlanych. Co najmniej kilka razy w roku media bombardowały nas właśnie takimi obrazkami, zmieniały się tylko nazwy krajów: Sudan, Etiopia, Bangladesz, Wenezuela. Czas porzucić ten prosty podział, gdyż ma on niewiele wspólnego z prawdą. Epidemia otyłości dotarła do krajów dawnego Trzeciego Świata i wiele wskazuje, że będzie tam przybierać na sile. Nowi liderzy otyłości Najnowsze dane opublikowane przez renomowane pismo „The New England Journal of Medicine” są alarmujące. Osób kwalifikowanych jako otyłe jest już na świecie prawie 700

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.