Tajemnica grobowca rozpustnego wezyra

Tajemnica grobowca rozpustnego wezyra

Polski archeolog prof. Karol Myśliwiec dokonał sensacyjnego odkrycia w Egipcie Historia odkrycia grobowca wezyra Meref-nebefa przypomina historię odkrycia przez Howarda Cartera w 1922 r. grobowca faraona Tutenchamona. Poprzednicy Cartera twierdzili stanowczo, że w Dolinie Królów niczego już znaleźć nie można, a Włoch Giovanni Belzoni, odkrywca grobów Ramzesa I i Setiego I, napisał: „Jestem głęboko przekonany, że w Dolinie Królów nie ma już innych grobów poza tymi, które niedawno odkopałem”. Carter udowodnił, jak bardzo się mylili. W przypadku Sakkary było podobnie. Tym razem człowiekiem, który odważył się przeciwstawić utartym poglądom, był prof. Karol Myśliwiec kierujący w Egipcie misją Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Najważniejszy zachód Dotychczas wykopaliska archeologiczne w Sakkarze były skupione po trzech stronach piramidy: wschodniej – gdzie znajduje się wejście do całego okręgu grobowego, północnej – gdzie Anglicy szukali grobu Imhotepa (budowniczego najstarszej piramidy świata, którą jest właśnie piramida Dżesera), i południowej – gdzie znajdują się groby najwyższych wielmożów z okresu Nowego Państwa. Zakładano, że gdzieś musi znajdować się miejsce, do którego można było wyrzucać wszystko, co było przed wiekami, np. podczas budowy piramidy, do wyrzucenia. – Ze względów dla mnie zupełnie niezrozumiałych wyobrażano sobie, że była to zachodnia strona Sakkary, co – moim zdaniem – jest dowodem na niezrozumienie sensu religii egipskiej – wyjaśnia prof. Karol Myśliwiec. – Starożytni Egipcjanie uważali, iż strona zachodnia wszystkiego, przede wszystkim miast, była zarezerwowana dla żywych – jak oni nazywali zmarłych. Zachód był więc kierunkiem poniekąd uświęconym. Uważałem, że muszą tam znajdować się grobowce ważne, jeżeli nie najważniejsze. Jego poglądy nie znajdowały uznania wśród zagranicznych kolegów. 100-letni dzisiaj archeolog francuski, Jean-Philippe Lauer, który 70 lat spędził na badaniach piramidy Dżesera po jej wschodniej stronie, powiedział polskiemu profesorowi wprost: – Jeżeli nie masz zbyt wiele pieniędzy i czasu, daruj sobie kopanie po stronie zachodniej. Mimo to w 1987 r. polscy archeolodzy przeprowadzili badania geofizyczne terenu po zachodniej stronie piramidy. Nie było wątpliwości. Znajduje się tam bardzo ważna część nekropolii faraońskiej, która była miejscem pochówków co najmniej przez cztery tysiące lat. Postanowiono kopać. Burza zwiastuje odkrycie W 1997 r. w odległości niewiele większej niż 100 m od zachodniego brzegu piramidy schodkowej Polacy dokonali sensacyjnego odkrycia grobowca wykutego w skale w schyłkowym okresie Starego Państwa, a więc ok. roku 2100 p.n.e. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. – Nagle zerwała się burza piaskowa, jakiej nie widziałem w Egipcie od 30 lat – wspomina prof. Karol Myśliwiec. – Zniszczyła całą bazę, porwała dwa namioty i zasypała nasze aparaty fotograficzne. Jednocześnie samochód misji, który mniej więcej dwa kilometry dalej jechał do wioski, żeby kupić kosze do transportu piasku, uległ wypadkowi. Według niektórych kolegów, był to znak, że wkrótce zacznie się dziać coś ciekawego. I rzeczywiście, następnego dnia przez niewielką dziurkę między cegłami ujrzeliśmy bajeczne reliefy przedstawiające starożytnego dostojnika. To zatykało dech w piersiach. Był to grób Meref-nebefa, wezyra, najpotężniejszej po faraonie osoby w państwie. W języku starożytnych Egipcjan imię Mer-ef-neb-ef oznaczało „Ten, który kocha swojego pana”. Jego drugie, tak zwane piękne imię, będące swego rodzaju przydomkiem, brzmiało Fefi. To bezpośrednie odniesienie do imienia jego pana, faraona Teti. Trzecie zaś, wyryte na przedprożu grobowca, to Anch-Unis, czyli „Niech żyje król Unis”. Wynika z tego, że Meref-nebef darzył wielką czcią króla Unisa, ostatniego władcę V dynastii. Wezyr i jego harfistki Odkryte w grobowcu reliefy dają niezwykle ciekawy obraz dni sprzed ponad czterech tysięcy lat. – Nasz wezyr miał co najmniej cztery żony przedstawione na ścianach jego grobowca jako orkiestra czterech harfistek – opisuje reliefy prof. Myśliwiec. – Mało tego. W wejściu do grobowca przedstawiony jest w towarzystwie piątej pani, która nie jest jego matką, żoną, córką ani siostrą. Musiała więc być jakąś praktykantką na dworze Meref-nebefa. A ponieważ ukazana jest w scenie równie intymnej jak w scenie ukazującej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 43/2002

Kategorie: Świat