Tenor jajek nie pije

Tenor jajek nie pije

Warszawa 18.05.2018 r. Wiesław Ochman - śpiewak. fot.Krzysztof Zuczkowski

Kiedyś teatry operowe były świątyniami muzykowania, teraz artyści po prostu idą tam do pracy Wiesław Ochman – tenor, malarz i reżyser operowy Tenorzy zawsze byli w centrum uwagi publiczności, a kiedy pojawiły się koncerty trzech tenorów (Pavarottiego, Dominga i Carrerasa), zapotrzebowanie na tego typu imprezy wzrosło. Teraz organizuje się turnieje licznych tenorów. Cieszy to pana? – Tak, jeśli takie turnieje łączy się z jakością głosu, z wrażliwością i rzetelnością w śpiewaniu tego, co się znajduje pod nutami, które napisał kompozytor. Wiadomo, że technika śpiewania w XVIII w. była inna niż w XXI w. Zasady ogólne są te same, ale w XVIII w. w operze nie śpiewano przez mikrofon, a teraz sale są nagłaśniane, bo mimo wspaniałych urządzeń technicznych akustyka wciąż jest niedoskonała. Czasem zdumienie budzi fakt, że np. w starożytnym amfiteatrze we francuskim Orange akustyka jest idealna i każdy z 6 tys. słuchaczy słyszy wszystko w dowolnym miejscu znakomicie, bo tam jest 100-metrowy mur wysokości 16 m. Rola tenorów w operze jest nadal bardzo ważna, ale w wielu wypadkach popularność zastąpiła jakość i właściwie to jest sprawą decydującą. Kilku dobrych tenorów jeździ po kraju i śpiewa te same role operowe, inni nie mają takich szans i czasem się buntują. Może należałoby założyć związek zawodowy, który stałby na straży tenorowych interesów? – Nie jest to dobry pomysł. By taki związek powstał, trzeba w statucie napisać, że tenor powinien śpiewać czysto, pięknie i przyzwoicie. Z tym byłby kłopot. Podejrzewam, że powstałby kanapowy związek zawodowy. Może deficyty są powodowane niewłaściwą dietą i stylem życia? Kiedyś uważano, że dobry głos powinien przed występem wypijać kilka surowych jaj. – Nie wydaje mi się, by picie surowych jajek było doskonałym sposobem na podreperowanie formy, bo istnieje obawa, że przełoży się to na głosy kur i kogutów wydobywające się z tenorowych gardeł. Tenor powinien prowadzić normalne życie, z wyjątkiem picia alkoholu i palenia papierosów. Choć i tu są wyjątki. Spotykałem na scenie śpiewaków występujących po alkoholu, a słynny Enrico Caruso namiętnie palił cygara. Trzeba też uważać, ile się je, bo np. Cavaradossi z wielkim brzuchem nie przekonuje, że mogła w nim się zakochać szczupła i piękna Tosca. Dobra kondycja fizyczna czyni amanta bardziej wiarygodnym, a właśnie tenorom twórcy oper powierzali role bohaterskich lub nieszczęśliwych kochanków. Nie martwi pana stan polskiej piosenki? Nie miałby pan ochoty zapracować na popularność, śpiewając np. „Miłość ci wszystko wybaczy”? Mieczysław Fogg ma dzisiaj nawet skwer w Warszawie. – Nagrałem tego typu piosenkę z Eleni i jest ona często oglądana na YouTube, dokonałem też rejestracji utworów Krzysztofa Logana Tomaszewskiego, ale nie czuję tęsknoty za piosenkami w stylu Miecia Fogga, którego znałem i byliśmy w przyjacielskich stosunkach. Chyba nie pociągałoby mnie wejście w taką przestrzeń, zwłaszcza że polska piosenka to nie jest już standard, który mógłby zadowolić człowieka więcej wymagającego od melodii i słów. Kiedy dziś wychodzi na scenę piosenkarka, często pokazuje wszystko z wyjątkiem talentu, a co zadziwiające, jeśli jej występ ma ileś odsłonięć czy lajków, uznaje się, że artystka jest gwiazdą. Dla mnie gwiazdy to German, Demarczyk, Santor, Kunicka, Rodowicz, Steczkowska, Górniak. Kiedyś jednak panie prezentowały sztukę śpiewu, a dziś jest to tylko towar. Podobnie dzieje się w teatrach operowych. Kiedyś to były świątynie wspólnego istnienia i muzykowania, teraz artyści po prostu idą tam do pracy. Pan śpiewał w największych i najważniejszych teatrach operowych świata, a dziś pańskimi śladami podąża Piotr Beczała. – Beczała ma znakomite wykształcenie wokalne i jest doskonale przygotowany do zawodu. Uczył się u świetnego pedagoga Jana Ballarina. Potrafi wyzyskać zalety wspaniałego głosu, w dodatku ma zdrowy dystans do tego, co robi i jak prowadzi swoją karierę, jaki wybiera repertuar. Jedyna rada, jaką mam dla niego, to niech śpiewa pięknie jak najdłużej. Czy dyplom inżyniera pomaga w śpiewaniu i reżyserowaniu? Czy jako człowiek również świetnie malujący nie powinien pan także projektować scenografii i kostiumów do swoich spektakli? – Może powinienem, ale do tej pory w oferowanych mi przedstawieniach miałem do czynienia ze scenografami najwyższej, międzynarodowej klasy. Dekoracje do moich przedstawień przygotowywali Jerzy Duda-Gracz, Jadwiga Maria

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 23/2018

Kategorie: Kultura