Prof. Jan Tomasz Gross Myślę, że z czasem moja książka stanie się lekturą, która zyska prawo obecności w Polsce i powoli będzie zmieniała obraz epoki II wojny światowej i powojnia – „A pan mi mówi, panie kontrolerze / dym z papierosa puszczając beztrosko, / że ja na pewno do tych nie należę, / którzy powinni zajmować się Polską”. Tak śpiewał Jan Pietrzak, kiedy pana już po 1968 r. w Polsce nie było. Pan ciągle jakoś uporczywie chce się Polską zajmować. Właściwie dlaczego? Czyżby się pan czuł… Polakiem? – Ja Polakiem j e s t e m, czy się to komuś podoba, czy nie. Czuć się mogę różnie, ale z innych powodów. Jestem także – nie ma kwestii – Amerykaninem. Mam oczywiście świadomość tego, że moi przodkowie byli Żydami, ale tak naprawdę nie mam żydowskich związków kulturowych. Mam natomiast poczucie związku ze wszystkimi prześladowanymi na świecie. Nie wiem, czy zaspokajam ciekawość w tej materii. – Wie pan, że Elie Wiesel, laureat pokojowej Nagrody Nobla, też uważa pana za Polaka. Kiedy w końcu maja 2006 r. ukazało się amerykańskie wydanie „Strachu”, napisał on, że ma pan wielką odwagę skierowania do swoich rodaków w Polsce apelu o zmierzenie się ze swoim antysemityzmem po Auschwitz. – Myślę, że proces historycznej konfrontacji, o jakiej mówi Wiesel, już się dzieje i jest nie do powstrzymania. Zaczęło się od „Sąsiadów”, którzy przełamali pewne tabu, otwierając umysły i sumienia na fakt, że polscy sąsiedzi mogli mordować swoich żydowskich sąsiadów, a ten, co to mówi, nie jest jakimś wariatem. Poza tym nastąpiła eksplozja badań naukowych dotyczących stosunków polsko-żydowskich, prowadzonych przez pokolenie młodych historyków wolnych od jakichkolwiek uprzedzeń i tabu. Czytają dokumenty, publikują. Oczywiście społeczne echo nie jest zbyt wielkie, bo adresatem jest wąskie grono, ale poziom tych prac jest zaskakująco wysoki i wystawiający autorom jak najlepsze świadectwo. – Zdaje się, że nazwał pan to Mount Everestem polskiej historii? – Bo tak jest. Z jednej strony, sam fakt antysemityzmu tuż po Holokauście jest pewnym szczytem, ale jest to także szczyt w sensie badań. Przecież można sobie wyobrazić, jakiej determinacji wymaga od młodych historyków zajęcie się problematyką rodzimego antysemityzmu w tym okresie. Jeżeli decydują się, opierając się na metodologii i aparacie historycznym, na pokazywanie faktów – chcąc nie chcąc – pokazują też, jak potworną trucizną polskiej duszy zbiorowej było antysemickie widzenie świata. Jak czyniło ludzi bezbronnymi wobec diabelskiej pokusy danej światu przez Hitlera. To przecież nie musi się podobać i może przynosić zupełnie emocjonalne reakcje na obiektywne fakty. Ja przed tymi naukowcami po prostu chylę czoło. – Pozostając ich guru robiącym to samo. Czy pański „Strach” można porównać do „Archipelagu Gułag” Sołżenicyna? – W jakimś ogólnym sensie tak. Takim, że obie książki są o czymś bardzo „nieoczekiwanym” i bardzo „niewygodnym”. Jeżeli elementem rzeczywistości staje się system łagrów pracy, a de facto obozów koncentracyjnych, w których niszczona jest część społeczeństwa, a ono „nie widzi sprawy”, bo jest np. zastraszone czy znieczulone, i trzeba tę wiedzę ogłosić pełnym głosem, aby coś się zmieniło, to jest to wymierny dramat. Podobnie jeżeli w innym społeczeństwie podnosi się rękę na „obcą” jego część, którą nie do końca udało się zgładzić innym, jest to również wymierny dramat. Też wołający o ukazanie. Oczywiście skala dramatu opisywanego przez Sołżenicyna oraz jego osobiste z tego powodu zagrożenie były zupełnie inne. Naprawdę nie chciałbym, aby zaraz zaczęto mi wmawiać, że jeszcze się kreuję na tego wielkiego pisarza i historyka. Jeżeli więc mówię o jakichś podobieństwach, to przede wszystkim w tym sensie analogii, że i tu, i tu zbiorowa dusza narodu została porażona jakimś złem, które dotykało nie tylko samych ofiar, lecz także tych, którzy im zło czynili. – Dla prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Janusza Kurtyki, jest pan „historycznym wampirem”. Chce pan wyssać z Polaków przyznanie się do zbrodni, od czego w oczach świata zginą. Jaka jest prawda? – Bardzo mi się to określenie podoba i zamierzam umieścić je w swoim CV. Janusz Kurtyka jest urzędnikiem państwowym o bardzo wyrazistych i dobrze znanych poglądach patriotyczno-narodowych, czemu daje wyraz, przysparzając
Tagi:
Waldemar Piasecki









