Testament Września

Testament Września

Przy okazji obchodów 20-lecia Sierpnia dziennikarze często pytali młodych ludzi, którzy wówczas przyszli na świat, o to, z czym im się ta rocznica kojarzy. Dla większości pytanych była to już tylko zamierzchła historia. Mało kto potrafił wyjść poza obiegowe frazesy. Takie są konsekwencje nie tylko upływu czasu, ale przede wszystkim sposobu, w jaki traktujemy wydarzenia historyczne, nawet te najważniejsze. Ściąganie z pomników i babranie się w niezliczonych pomówieniach powoli staje się, jeśli nie polską normą, to ciężką chorobą. Coraz groźniejszą dla kondycji moralnej społeczeństwa. Jeśli dla młodych Polaków Sierpień ‘80 jest już tak odległy, to cóż dopiero mówić o Wrześniu ‘39. Gdy tydzień temu pytaliśmy o to, czy powinniśmy jeszcze obchodzić rocznicę napaści Niemiec na Polskę, wszyscy, niezależnie od wieku i poglądów politycznych, odpowiedzieli twierdząco. A jak przebiegały tegoroczne obchody tej rocznicy? Trudno byłoby powiedzieć, że ich nie było. Warty honorowe, wieńce, spotkania czołowych polityków z weteranami, relacje telewizyjne poupychane na odległych miejscach (z jednym chlubnym wyjątkiem – “Wiadomości” w I programie TVP). Ale też trudno uznać, że te standardowe i rutynowe działania w wystarczającym stopniu oddają tragizm wydarzeń sprzed 61 laty. Odchodzą na wieczną wartę pokolenia czasu wojny. Ulatnia się pamięć. Żyje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 36/2000

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański