Humphrey Bogart zapytany kiedyś o to, jak powstaje jego mistrzowska mina – kamienna twarz bez wyrazu, odpowiedział krótko: „Zakładam po prostu za ciasne buty”. Uczmy się od najlepszych – każdy szanujący się człowiek powinien mieć w domu chociaż jedną parę za ciasnych butów i zakładać je, jeśli mu na czymś naprawdę zależy.
Wyczynowcy – ci, którzy starają się najmocniej – czasami takich butów w ogóle nie zdejmują. Tu jednak powiem coś, co z pewnością nikogo nie zaskoczy: nie każdy jest Humphreyem Bogartem. Nawet jeśli myśli, że jest. Męczy się wtedy w za ciasnych butach, a i tak nic mu nie wychodzi.
Występy to piękna rzecz. Któż by tego nie pragnął – przebijać ludzkie serca harpunem talentu, obezwładniać je czarem wymowy? Darem jest publiczna obecność wielkiego talentu. Powracając na moment do Bogarta, chciałbym jeszcze zauważyć: był on raczej małomówny. Być może zatem na szczyty doskonałości prowadzi milczenie?
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 11/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy