Przed zmianą biegunów

Spotęgowanie ogrzewczych zmian klimatu naszej planety spowodowało przyśpieszone mieszanie wielkich mas atmosfery. Wiejące w stratosferze prądy wichrowe przerzucają znaczne masy pyłów, zarówno transoceanicznie, jak interkontynentalnie. Z kilkudziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych Sahary wiatry przenoszą piasek nad Atlantykiem do Ameryki. Potężne podmuchy, które niosą w Azji z pustyni Gobi lotny pył, zmieniają połacie Południowej Korei w obszary półmroku. Nie tylko, że promienie słońca z trudem mogą się przebijać przez taką zaćmioną atmosferę, rzecz w tym, że azjatycki nalot pyłowy zawiera poważne ilości pierwiastków i chemicznych związków stanowiących wyziewy industrialne coraz bardziej uprzemysłowionych Chin. Każda zmiana kierunku wielkich nurtów stratosferycznego ruchu kieruje owe zagrożenia w inną stronę. Chodzi przy tym z reguły o zjawiska tak wielkiej skali, że siły, które jest w stanie uruchomić ludzka technologia, niezdolne są im skutecznie się przeciwstawić. Tym bardziej dotyczy to wpływu ocieplania się atmosfery na wielkie masy lodów Antarktydy i Grenlandii. Widziałem w naukowym piśmie amerykańskim mapę Ziemi z zaczernionymi liniami brzegowymi lądów i wysp, które się z wolna zanurzają we wzbierających wodach światowego oceanu. Z ubolewaniem dostrzegłem również, przewidywane na najbliższe dziesięciolecia, podtapianie naszych brzegów bałtyckich. Są już na Ziemi archipelagi, choćby w Polinezji, zalewane przez wodę, co zmusza mieszkańców „do pakowania walizek”, jak się wyraził pewien niefrasobliwy dziennikarz. Zarówno Amerykę Północną, jak i Australię trapią olbrzymie pożary, pochłaniające nie tylko lasy, ale jednocześnie zamieniające w procesie spalania tlen atmosfery w dwutlenek węgla, który potęguje tzw. efekt szklarniowy. Co pewien czas, liczony w dziesiątkach tysiącleci, biegunowość Ziemi się odwraca, czyli biegun północny staje się południowym i na odwrót. Eksperci zapowiedzieli na najbliższe tysiąclecie kolejną tego rodzaju zmianę ziemskiego magnetyzmu. Nie wiemy, co wtedy się stanie, ale zapewne nic dobrego, ponieważ rozpalone wnętrze naszej planety stanowi rodzaj dynama opasującego Ziemię tzw. magnetosferą. Chroni ona wszystkie żywe stworzenia ziemskie przed szkodliwym wiatrem słonecznym. Nowe stulecie rozpoczęło się od szeregu polityczno-militarnych wstrząsów, których aktualność odwraca uwagę od nazwanych przemian. Znajdujemy się jednak w okrążeniu niepokojących globalnych zjawisk, to zaś, że ich nasilanie się bardziej dotyczy naszych potomków, aniżeli nas samych, nie może być w żadnej mierze usprawiedliwieniem niefrasobliwości. 16 kwietnia 2002 r. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2002, 2002

Kategorie: Felietony