Synekdocha, Nowy Jork

Synekdocha, Nowy Jork

Autorka dramatu powinna być umarłą autorką. Tak bywa najczęściej i może nie bez powodu – po prostu w ten sposób jest to znakomicie zorganizowane. Inaczej dramaturg, który często pracuje na cudzym tekście. Ten ma konkretną pracę do wykonania. Autorka dramatu na próbach siedzi za reżyserem, a pozycję ma chwiejną, niejednoznaczną, jakby jej status dopiero się ustalał. Aktorzy reagują na dramat. Śmieją się, komentują, robią miny. Zadają mnóstwo pytań. To oni pierwsi wyłapują niespójności. Niektórzy podkreślają kolorowym pisakiem swoje kwestie w całej sztuce. Jeśli o czymś zapomniałam, jeśli coś pomyliłam – odkryją to właśnie teraz, podczas pierwszych czytań. Dlatego nawet w tych momentach, kiedy śmieją się z żartów, jest mi tak bardzo wstyd, że sztywnieję, po prostu drętwieje mi połowa ciała. Kawę dopijam do połowy i wylewam zimną do umywalki w aneksie kuchennym na końcu korytarza. Po pierwszym czytaniu mam na sobie usztywniający gips, coś, co dopiero muszę z siebie zrzucić, rozchodzić. Natomiast aktorzy są swobodni i piękni. Wyglądają jak grupa ludzi, którzy się spotkali przed wyjazdem na Woodstock tak tylko, żeby omówić szczegóły podróży. Zapominam, że to także muzycy i kiedy czekamy na reżyserkę, oni od niechcenia przysiadają się do fortepianu. Nie wiem, jak się zachować. Udaję, że przeglądam pocztę w telefonie. Dla nich to nic. Grają jakiś stary temat, może końcówki spektakli? Wiedzą, że to piękne?

Czekają inaczej niż ja. Cały czas są w ruchu. Ktoś leży na podłodze, przewala się po deskach jak małe zwierzątko, które jest szczęśliwe po prostu dlatego, że ma ciało. Ktoś skręca papierosy „na zaś”, ktoś inny kończy solówkę na fortepianie. Dwie dziewczyny robią pompki. Właściwie nie czekają. Po prostu: żyją swoje życie. Albo może umieją to lepiej – zagarnąć godziny pracy dla siebie. Moje czekanie to napięcie i niecierpliwość. Kiedy wreszcie wchodzi reżyserka, jestem zmęczona czekaniem. Oni są gotowi do pracy, wypoczęci.

Do teatru wchodzi się bocznym wejściem od ulicy Bogusławskiego. Nasyp kolejowy i kilkanaście kafejek, sex shop, mała, zaniedbana Żabka. I z tego przeciągu, hałasu osobowych wchodzi się do budynku. Capitol to ogromny, nowoczesny teatr. Stoi na placu na największym skrzyżowaniu w mieście. Przejeżdżamy windą przez piętra aż na wysokie czwarte, skąd widać już kawał miasta. Gubię się tam, jak w każdym teatrze. Od jakiegoś czasu wjeżdżam windą z aktorem, który gra diabła w „Mistrzu i Małgorzacie”. Niedawno zaczął mi mówić dzień dobry. On też wjeżdża na czwarte, żeby palić na wielkim tarasie wiszącym w ciemności nad skrzyżowaniem.

Obok sali prób jest korytarz i „pokoje hotelowe” teatru. Niektórzy aktorzy mieszkają w teatrze i tak jest wszędzie. Na przykład Wrocławski Teatr Pantomimy ma swoje miejsce przy parku Południowym – ekscentryczny podłużny budynek z podwórkiem. Niektóre aktorki mieszkają z dziećmi, urodzonymi właśnie tam, w domu aktora. Znam reżyserki, które też chętnie zamieszkałyby w teatrze przynajmniej na czas robienia spektaklu – po prostu po nocnej próbie kładłyby się w kąciku obłożone książkami, projektami kostiumów i scenografii, z tekstem sztuki, którą zawsze można kolejny raz „przelecieć”. Z laptopem, na którym można w każdej chwili wyświetlić przełomowe ekranizacje, ważne dokumenty, teledyski, które dodadzą nam lekkości i wyznaczą nowe kierunki myślenia.

Czasem wydaje mi się, że data premiery jest w pewnym sensie datą umowną. Że wyznacza się ją jedynie dla naszej higieny psychicznej. Inaczej praca nad spektaklem nigdy by się nie skończyła. Tekst obrastałby w nowe konteksty, aktorzy robiliby kolejne improwizacje, nasze skojarzenia byłyby odległe i zaskakujące. A każdy aktor wchodziłby głębiej w postać, aż sztuka zrosłaby się z życiem, jak w filmie „Synekdocha, Nowy Jork” z nieodżałowanym Philipem Seymourem Hoffmanem w roli głównej. Dlatego w pewnym momencie ktoś musi powiedzieć: Stop! Wychodzimy! Ktoś musi wrzucić spektakl na scenę, a do sali prób wprowadzić inną ekipę, z inną autorką dramatu, która na zbyt twardym krzesełku będzie gniotła w rękach swój wydruk.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy