Trufle dla alkoholika

Trufle dla alkoholika

Pracownicy Centrum Odwykowego przyznają, że byli uzależnieni. Od swej dyrektorki Rachunek z supermarketu na tysiąc złotych. Wśród zakupów trzy rodzaje soli do kąpieli, trufle, balsam do ciała, szampon, ciuchy, pierogi, pyzy, mięso mielone. Na rachunku znajduje się informacja: “Zużyto dla bezdomnych i bezrobotnych alkoholików w ramach treningu umiejętności społecznych” i podpis Lubomiry Szawdyn, dyrektorki warszawskiego Centrum Odwykowego. Słuszność tych zakupów potwierdziła wicedyrektorka, Renata Zwolińska. Dziś tłumaczy, że podpisywanie rachunków należało do jej obowiązków, ale ponieważ zajmuje się administracją, nie terapiami, nie wie, czy rzeczywiście alkoholik zdrowieje lepiej, gdy ma trzy rodzaje soli do kąpieli. Podpisywała i już. Teraz żałuje. Poza tym nie wie, dlaczego ma się tłumaczyć, jeśli zarzuty nie jej dotyczą. – Trening umiejętności społecznych to cały program, który ma przywrócić pacjenta społeczeństwu – tłumaczy Zbigniew Krzyszczuk, terapeuta w Centrum. – Chodzi o to, żeby umiał szukać sobie pracy, załatwiać sprawy w urzędach, a nawet, by pamiętał o codziennym myciu. Wmawianie, że w tym celu potrzebne są trufle, Krzyszczuk określa jako kpinę. Kopia rachunku leży na biurku Roberta Lasoty, zastępcy dyrektora zarządu warszawskiej Pragi-Południe. Zażądał wyjaśnień. Zaznacza, że nie zna się na terapiach, czeka na opinię Centrum. Jeśli jej nie otrzyma, skieruje sprawę do prokuratora. Jak na razie, może tylko mówić o uchybieniach w Centrum. Oczywiście, skontrolowane zostaną całe finanse. Rachunek to tylko jeden z problemów Centrum. Nie mniejszym jest narastający od kilku miesięcy konflikt personalny. Znacznie gorsza jest atmosfera. W lipcu pracownicy na zebraniu powiedzieli dyrektorce, że nie mają do niej zaufania. Na to ona wstała, podziękowała za współpracę i wyszła. Od tego dnia jest na zwolnieniu lekarskim, a pracownicy wciąż kłócą się z nieobecną (jej duch tutaj jest – zapewniają) i odkrywają coraz więcej co najmniej dziwnych decyzji finansowych. Sami od dwóch miesięcy nie dostają pensji, a z placówki odchodzą pacjenci. – Alkoholik szuka pretekstu, żeby uciec z leczenia – mówi Małgorzata Barszcz, terapeuta odwykowy. – Konflikty w Centrum, które trudno przed nimi ukryć, znakomicie się do tego nadają. – Czekam, aż prokurator postawi mi konkretne zarzuty. Jak na razie, nic takiego się nie wydarzyło – odpowiada Lubomira Szawdyn. O sobie mówi, że jest starą, zmęczoną życiem kobietą. Niczego już nie chce poza przejściem na emeryturę. Uważa, że atak na Centrum ma podtekst polityczny, choć nie wyjaśnia, jakiej opcji. Oskarża pracowników, że zrobiła z nich specjalistów, a oni ją niszczą. Sugeruje, że wierzyła swej zastępczyni, Renacie Zwolińskiej. Sądziła, że to ona pilnuje finansów. – Dla mnie zawsze najważniejszy był pacjent – zapewnia – może nie byłam najlepszym menedżerem, ale całe siły oddawałam chorym, a dla placówki, od początku istnienia, ciągle coś wyszarpywałam. Leczę damy i duchownych Początki, sprzed dziewięciu lat, były rzeczywiście świetne. Centrum ma pięć poradni – można tu przychodzić na całodzienną terapię, zdecydować się na leczenie ambulatoryjne, jest detoks, czyli odtrucie dla kobiet, poradnia dla rodzin alkoholików, dla dzieci osobna. Zgłosić można się bez skierowania. Budynek przy Zgierskiej, gdzie prowadzi się terapię, jest jasny, sale wyposażone są w wygodne meble. Aż chce się otwierać duszę. Centrum i Lubomira Szawdyn stały się modne przed paroma laty, gdy okazało się że to ona, jako jedyna i pierwsza w Polsce, pomaga wyjść z nałogu uzależnionym od seksu. – Leczę damy i kobiety z bazaru, leczę duchownych i wysokich urzędników, zadziwia mnie liczba uzależnionych rolników – mówiła mi wtedy Lubomira Szawdyn i dodawała, że poradzi sobie także z bulimią i uzależnieniem od hazardu. Podpisała nawet korzystną umowę z Casinos Poland, ale – jak twierdzą pracownicy – teraz ją zerwała, by leczyć hazardzistów prywatnie, a Centrum odebrać pieniądze. Tak więc Centrum rozwijało się i nawet dziś, gdy część osób odeszła, zatrudnionych tu jest około 50 osób. Małgorzata Barszcz, do lipca kierownik oddziału odwykowego, zrezygnowała, bo “w tej sytuacji nie mogła brać odpowiedzialności za pacjentów”. Zbigniew Krzyszczuk, terapeuta, także szef “Solidarności” w Centrum, Anna Giblewska, terapeutka z poradni rodzinnej – próbują przypomnieć sobie, kiedy zaczął narastać konflikt i kiedy zaczęły się kłopoty finansowe. Są terapeutami,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 41/2000

Kategorie: Kraj