Truflolandia

Truflolandia

Poszukiwacze trufli przeczesują Beskidy Zachodnie i Jurę Krakowsko-Częstochowską Nad sławetną górą Żar krąży kilkanaście kolorowych… grzybów. To paralalotniarze szybujący na swych przemyślnych spadochronach. Pod nimi, wokół zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej, drepcą grzybiarze wpatrzeni w trawę. – Trufli szukamy! – informuje Ewelina, która przyjechała ze Śląska i biwakuje ze znajomymi nad Jeziorem Międzybrodzkim. – Podobno w skupie płacą za jednego grzyba 300 zł! – Gazet pan nie czyta? – dziwi się jej chłopak, Remigiusz. -Teraz jest wysyp trufli w Beskidach. Szukać trzeba, o – na takich właśnie polankach. Jak się trafi na truflową kolonię, niezły grosz można szarpnąć. – A udało się już komuś? – Podobno tak! My chcielibyśmy zarobić choćby na ten wyjazd… Justyn Kołek, czołowy grzybiarz ziemi beskidzkiej, uśmiecha się pod wąsem. Po Beskidzie Małym chodzi od rana, jak co dzień od wielu lat. Jego koszyk pełen jest borowików, bo do zbierania trzeba mieć talent oraz serce i on je ma. – Podśmiewam się z truflarzy, a czasem mnie złoszczą, bo pełno ich w lesie – komentuje pan Justyn. – Ale niechże sobie chodzą, bo grzybiarstwo to najwspanialsze hobby na świecie. Mnie na przykład uratowało życie. Chlałem wódę na potęgę i już dawno byłoby po mnie, gdybym nie zajął się grzybami… Czosnek bogaczy Kiedy tuż przed wakacjami rozpoczął się najazd amatorów trufli na Beskidy, Justyn Kołek wszczął własne poszukiwania. Po kilku dniach wysłał prof. Marii Ławrynowicz z Uniwersytetu Łódzkiego, czołowej polskiej znawczyni grzybów podziemnych, pół tysiąca owocników znalezionych pod ziemią. – Są to tzw. trufle jelenie, inaczej – jeleniaki. Występują na terenie Polski powszechnie i stanowią przysmak zwierzyny płowej – wyjaśnia pani profesor. – Przyznam się, że jestem już nieco zmęczona tym rozgłosem wokół trufli. To może im zaszkodzić. Najdroższe grzyby świata łódzcy mykolodzy odkryli na początku lat 80. w okolicach Częstochowy. Była to prawdziwa naukowa sensacja, ale rozgłosu jej nie nadawano, właśnie po to, by wyjątkową przyrodniczą enklawę chronić przed ciekawskimi. Wiosną tego roku pojawiły się jednak w mediach informacje, że prawdziwe trufle jadalne mogą rosnąć również w Beskidach oraz Ojcowskim Parku Narodowym. Wiadomość, okraszona wieścią, że za kilogram podziemnego przysmaku można otrzymać we Francji lub Włoszech kilka tysięcy euro, skłoniła do poszukiwań grzybiarzy, których do tej pory interesowały rydze i maślaki. Pobudziła również do czynu zupełnych amatorów, którzy dziś depczą i wyrywają, co się da. – Dochodzi ostatnio do groteskowych sytuacji – relacjonuje Ryszard Wrażeń z firmy, która za pośrednictwem Internetu oferuje potencjalnym konsumentom trufle włoskie. – Pojawiają się u nas ludzie, usiłujący sprzedać nam jako trufle najprzeróżniejsze rośliny, które w niczym ich nawet nie przypominają! Jedna sztuka owocnika prawdziwej trufli importowanej z Italii, ważąca 70 g, kosztuje 230 zł. W wakacje kupić można też tzw. truflę letnią, o połowę tańszą. Aż kilkaset złotych natomiast trzeba zapłacić za wyjątkowy rarytas z południa kontynentu, czyli tzw. truflę białą, zwaną również piemoncką. W Polsce tylko nieliczni wiedzą, jak prawdziwa trufla smakuje, na palcach zaś można policzyć tych, którzy widzieli ją na własne oczy. Piorunochrony Występująca u nas tzw. trufla wgłębiona, która może być używana do celów spożywczych, jest czarną bulwą o średnicy kilku centymetrów. Miąższ przypomina kawałek ciemnego marmuru z jaśniejszymi żyłkami podobnymi do błyskawic. Być może dlatego narodził się mit, według którego szalejące podczas burz pioruny gasną w… truflach. Wierzono, że stąd właśnie – z energii kosmosu, bierze się wybitna ponoć zdolność tajemniczego grzyba do wspomagania męskiej sprawności seksualnej. Potencjałem błyskawic tłumaczono też nadzwyczajną zdolność wegetacji trufli. Sam Pliniusz twierdził filozoficznie, iż: „Należą one do rzeczy, które się rodzą, ale nie można ich zasiać”. Grzybnia ma postać pajęczyny oplatającej korzenie niektórych drzew liściastych i dopóki bulwy na niej rosną, można ich pojąć fizjologię. Z czasem jednak owocniki odpadają od grzybni i dalej rosną, mimo że nie mają korzeni ani żadnego innego systemu pobierania pokarmu, który naukowcom udałoby się rozeznać. W Polsce, gdzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 33/2005

Kategorie: Reportaż
Tagi: Adam Molenda